Translate

wtorek, 25 lutego 2014

Historia poza tematem numer sto dziewięćdziesiąt osiem: Stanąć o własnych siłach - Część czterdziesta ósma.

Należy zawsze dostrzegać prawdę ukrytą pośród szaleństwa.

Stanąć o własnych siłach
Część XLVIII

                Należy przyjrzeć się sprawie z wielu stron, by poznać ukrytą w niej prawdę. Właśnie tak wcześniej postanowili zrobić dwaj przyjaciele i planowali się tego trzymać. Tak więc po wysłaniu jednego e-maila, który napisał starszy z nich do swego brata, młodszy postanowił pójść w jego ślady i do własnego rodzeństwa również skierować kilka słów. Starszy z włoskich braci miał teraz w domu małe zamieszanie, ale to właśnie dzięki temu będzie mógł odpowiedzieć na wiele niecodziennych pytań. Chłopiec pisząc uśmiechał się szeroko, co bardzo zastanawiało jego przyjaciela. Cóż, ten człowiek umie cieszyć się ze wszystkiego i bardzo kocha swą rodzinę, więc niespotykana radość spowodowana jedynie pisaniem wiadomości do brata jest czymś całkowicie normalnym u niego.
                W oddalonym o wiele kilometrów domu kilka godzin później młodzieniec o delikatnej, spieczonej słońcem południa skórze, starał się zająć ważniejszymi sprawami niż jego denerwujący przyjaciel, który rozpaczał jak małe dziecko po wyjeździe nieco dziwnego mężczyzny o jasnych włosach. Mogli ze sobą przecież rozmawiać przez telefon, Internet, czy choćby staroświeckie listy... Ale nie, on musi rozpaczać, jakby mieli się już nigdy nie zobaczyć. Tak więc gdy starszy z mężczyzn w końcu zasnął i już nie przeszkadzał, a rodzinny interes, którym musiał cały dzień zajmować się samotnie młodszy, zamknął swe podwoje z powodu zbyt późnej pory, młodzieniec postanowił spokojnie włączyć komputer, by sprawdzić otrzymane wiadomości. Na e-mailu związanym z pracą znalazł kilka wiadomości dotyczących skarg, choć nawet znalazły się jakieś pochwały. Później przelogował się na e-mail prywatny, który zwykle był albo całkowicie pusty, albo wypełniony dziwnym spamem lub żartami znajomych. Po uporaniu się z usuwaniem wiadomości, których już sam temat sprawiał, że włos jeżył się na głowie, ujrzał wiadomość wysłaną z adresu jego brata. Przez chwilę myślał, że ktoś przejął jego konto i robi sobie żarty, w końcu jego brat starał się jak najczęściej używać wszelakich form komunikacji werbalnej, a pisania unikał jak ognia, jednak po chwili z niedowierzaniem stwierdził, że to naprawdę jego brat poświęcił nieco czasu na co innego niż mówienie i gestykulowanie na temat jedzenia. Treść wiadomości zadziwiła go jeszcze bardziej.

                „Braciszku, przepraszam za błędy, ale wpadło mi trochę jedzenia między klawisze i się dziwne literówki robią.” – cóż, to było całkowicie w stylu jego młodszego brata, więc czytał dalej. – „Mam nadzieję, że Antoś nie sprawia Ci już tylu problemów. Może byłby weselszy, gdyby miał całe stadko przyjaciół i by Cię nie męczył, jakby miał z kim wyjść. Myślisz, że kiedyś miał kogoś miłego do lubienia?” – Feliciano czasem mówił rzeczy tak niewinne, że jednocześnie dziwne. Na szczęście jego starszy brat doskonale wiedział jak go zrozumieć, choć przez chwilę miał nieco zdziwioną minę. – „Mógłbyś się dowiedzieć czy jak był mały miał przyjaciół? Jeśli zawsze był taki śmieszny to musiał mieć dziwnych przyjaciół... Zabawnie byłoby ich poznać, prawda? Mówiłeś ostatnio, że coś Ci się nie zgadza z takim dziwnym panem i mówili coś o innym panu... Popytasz o co im chodzi? Może się pokłócili trzeba ich wszystkich przytulić? Luffie jest duży i ma duże łapki, żeby wszystkich na raz tulić! Może opowiesz kogo Antoś by chciał lubić i Luffie go przyniesie?” – zapewne chłopiec miał na myśli, iż jego przyjaciel daną osobę przyprowadzi, choć zważając na siłę przyjaciela i pomysły Włocha, całkiem prawdopodobne byłoby, że naprawdę kazał by kogoś przynieść. Reszta wiadomości przypominała bełkot osoby pijanej, zamkniętej w pomieszczeniu pełnym dymu z pewnych wesołych roślin. Czyli całkowicie normalny słowotok młodszego z włoskich braci. Z ogółu wypowiedzi chłopak zrozumiał wiele ważnych rzeczy. Może jego brat wydawał się być lekkomyślny, ale jako jedyny potrafił zauważyć wiele ukrytych ludzkich emocji. Czasem powiedział coś nieodpowiedniego do sytuacji, jednak było to spowodowane raczej tym, że myślał na swój własny sposób, a nie tym, że nie rozumiał, co się dzieje. Zawsze wiedział kogo należy pocieszyć, kogo należy rozweselić, choć zachowywał się bardzo dziwnie. Jednak teraz w jakże nieskładnych słowach przekazał swemu bratu to, czego on sam się domyślał, choć zbytnio go to nie obchodziło. Jego bliski przyjaciel na pewno dawniej miał innych znajomych, których tracił z biegiem czasu. Kilku z nich przy nim zostało, prawdopodobnie dwóch było najbliżej... I stało się coś, co jednego z nich wykluczyło z tej grupy. Co to było? Może jego samego to nie interesowało, nie zwracał uwagi na innych, jednak zauważył pewną rzecz. Jego brat wspominał o swym przyjacielu... Czyżby to właśnie on w jakiś sposób wiedział o wszystkim? Być może wiedział jedynie część, nie całą prawdę... Jeśli jego brat chce, by on wypytywał swojego przyjaciela o jego przeszłość to dowie się wszystkiego, nieważne, jakimi metodami. Za tym musi się coś kryć. Zastanawiał się, jak wiele może się przez to zmienić.

Historia poza tematem numer sto dziewięćdziesiąt siedem: Stanąć o własnych siłach - Część czterdziesta siódma.

Czasem trzeba zadać wiele pytań, by poznać jedną odpowiedź.

Stanąć o własnych siłach
Część XLVII

                W miejscu odległym nieco od poprzedniego otoczenia wydarzeń mężczyzna o włosach niczym świeży śnieg zaczął się denerwować, gdy chciał sprawdzić skrzynkę e-mail, a komputer postanowił wszcząć bunt i się zawiesić. Po kilku minutach wygrażania się urządzeniu, że się je zezłomuje za pomocą młotka i tasaka do mięsa, mężczyzna mógł spokojnie zacząć czytać wiadomość otrzymają od brata. Pierwszy raz coś, co nie było spamem! Nie widział takiego zjawiska już od dobrego roku. Ktoś jednak o nim pamiętał! Może to tylko brat, który musi go lubić, ale zawsze to ktoś. Jednak jego radość zaczęła powoli więdnąć, gdy czytał kolejne słowa.

                „Drogi bracie” – wiadomość zaczynała się tymi słowami. Mimo, iż jego brat był bardzo poważny i oficjalny, to zwykł w momentach, gdy nie ma nikogo obok, jak dla przykładu listy, czy samotne rozmowy, używać wobec niego luźniejszego stylu wypowiedzi. Jednak teraz użył słów oficjalnych, więc musiało dziać się coś poważnego. – „Zacząłem zastanawiać się nad czymś, co do tej pory wydawało się być całkowicie zwyczajne.” – młodszy brat zastanawiał się zwykle jedynie nad tym, co wymykało się jego żelaznej logice. Co zwyczajnego mogło zmusić go do rozmyślań? – „Odkąd pamiętam najlepszymi chwilami, jakie przeżywałem były te, w których się śmiałeś. Teraz, gdy nie mogliśmy spędzić razem Świąt, chciałem je sobie przypomnieć. Zauważyłem wtedy jedną, dziwną rzecz. Rzadziej się śmiejesz już od kilku lat. Może i tak zdarzają Ci się momenty, gdy dzieci z podstawówki zachowują się poważniej od Ciebie...” – to mógł braciszek pominąć w opinii albinosa. – „Jednak zdaje mi się, że nie śmiejesz się prawdziwie. Wiesz, że dla mnie normalnym jest oglądanie Ciebie, który zachowuje się jak niesforny brzdąc, więc starasz się utrzymywać tą normalność. Ale w pewnym momencie przestała być ona naturalna. Chcę, żebyś Ty też zaczął myśleć o tym, kiedy to się zmieniło. Jeśli pomyślisz o miłych chwilach to będzie Ci lepiej. Wiem, że pewnie mnie wyśmiejesz, ale mam do Ciebie pewne dziwne pytanie. Pamiętam, że przy mnie zawsze się uśmiechałeś, ale czy były inne osoby, przy których byłeś szczęśliwy? Czy teraz, gdy jestem daleko masz kogoś, z kim możesz rozmawiać? Pamiętam, że kiedyś często rozmawiałeś z przyjaciółmi, ale dawno nikogo przy Tobie nie widziałem. Zastanawia mnie czemu tak się dzieje... Potrafisz mi wyjaśnić jak wiele się zmieniło od czasu, gdy byłeś szczęśliwy do teraz?” – reszta wiadomości przebiegała w podobnym tonie. Albinos zastanawiał się czemu jego brat napisał do niego aż tyle słów. Zwykle ograniczał się do jednego, czasem dwóch zdań, pytał bez ogródek o wszystko, co leżało mu na sercu. Lecz teraz wydawał się unikać jakiegoś tematu, jednocześnie do niego dążąc. Szkarłatne oczy otworzyły się szeroko, gdy młodzieniec zrozumiał o do może chodzić. Wspomnienie dzieciństwa, wspomnienie przyjaciół, ostatnie pytania na temat Świąt. Musiał mieć na myśli dwójkę dawnych przyjaciół mężczyzny, którzy teraz zapewne już o nim zapomnieli. Jaki był tego powód? Młodzieniec sam tego nie wiedział. Jednak mógł opisać, co pamiętał, a to mogło pomóc w odnalezieniu prawdy. Ostatnimi czasy zaczynał rozumieć, że popełnił w swym życiu wiele błędów. Chciał je naprawić. Może dziwne pytania jego brata pomogą mu w tym? Westchnął cicho i zamyślił się intensywnie. Pomyślał, że jeśli przypomni sobie jak wygląda szczęście, odnajdzie je na nowo. Zaśmiał się na myśl, że jego brat wiedział o wiele lepiej niż on sam, co może być mu potrzebne. Nieważne jak bardzo się różnili, jak daleko od siebie byli, pozostawali braćmi, a tej więzi nic nie zmieni. Zawsze rozumieli się bez słów, doskonale wiedzieli, co ich wzajemnie trapi. Tak było i tym razem. Wiadomość od brata sprawiła, że albinos zaczął zastanawiać się nad dawno zapomnianymi wydarzeniami, które potrafiły zmienić jego życie. Teraz musiał stanąć na nogi i ruszyć drogą, którą obrał dawniej, jednak porzucił. Przypominał ją sobie, gdy starał się zrozumieć, co może napisać bratu w odpowiedzi. Może kiedyś wszystko się zmieni, a szczęście zostanie odnalezione. Lecz, by to się stało każdy musi stanąć o własnych siłach. A do tego potrzebni są przyjaciele.

środa, 19 lutego 2014

Historia poza tematem numer sto dziewięćdziesiąt sześć: Stanąć o własnych siłach - Część czterdziesta szósta.

Istnieje wiele dróg prowadzących do prawdy. Bardzo trudno jest znaleźć tą właściwą.

Stanąć o własnych siłach
Część XLVI

                Czasem bardzo ciężko jest znaleźć rozwiązanie. Trudno jest decydować czy choćby myśleć o tym, co dotyczy bliskich osób, lecz nie bezpośrednio nas samych. Decydować za innych, nawet jeśli robi się to dla ich dobra. Cały świat jest skomplikowany, a to, co jest nam najlepiej znane kryje przed nami najwięcej tajemnic. Chcemy czasem zmienić to, co nigdy nie było naszym udziałem. Chcemy pomóc tym, którzy sami uważają, że pomocy nie potrzebują. Czy tak jest dobrze? Tego nigdy nie wiadomo. Czasem sytuacja wydająca się nam czymś strasznym jest jedynie stabilnością, której ktoś inny nie chce zmieniać. A czasem jedynie my możemy cokolwiek naprawić. Jednak nigdy nie wolno czynić niczego na siłę. Nawet pomoc, jeśli jest wymuszona, jedynie więcej zniszczy. Tak więc zawsze najpierw trzeba dokładnie przemyśleć własne działanie i dowiedzieć się czy powinniśmy się go podjąć zanim cokolwiek rozpoczniemy.

                Taki właśnie problem zajął cały dzień dwójce przyjaciół. Znali problem bliskich im osób, podejrzewali, że przynosi on im smutek. Jednak nie znali całej prawdy, nie znali genezy tych kłopotów. Czy ta sytuacja naprawdę była czymś złym? Czasem ludzie zrywają ze sobą kontakt, bo tak jest lepiej dla obu stron. Zawsze trzeba z czegoś zrezygnować, by osiągnąć coś innego. Czasem trzeba wybrać samotność, by zyskać spokój. Jednak często zniszczenie więzi między ludźmi wynika z rzeczy, które można zmienić na lepsze. Pojawiają się cechy, które powodują konflikt, które szkodzą wewnętrznie jednej ze stron, a ranią drugą z nich. Te właśnie cechy należy zmienić, przekuć wady w zalety. Jednak czasem samemu jest to zbyt trudne, a ci, którzy mogliby pomóc odchodzą, nie chcąc brudzić swych rąk cudzymi problemami. Jeśli wtedy pojawi się ktoś trzeci, można jeszcze to zmienić, sprawić, że konflikt ustanie. A z tego miejsca będzie już krótka droga to polepszenia relacji. Jednak, jeśli żadna ze stron nie ponosi winy, lub ponoszą ją obie? Gdy po prostu ludzie zbytnio się zmieniają, by nadal do siebie pasować? Czy nie lepiej wtedy dać im spokój, by żyli własnym życiem, zamiast dążyć do pogodzenia ich, które im przyniesie jedynie problemy? Jak będą się czuć, gdy dowiedzą się o swych wadach, które mieliby zmienić dla innych, gdy dla nich samych są one zaletami? Czy ktokolwiek powinien zmieniać się dla kogoś, kogo zdanie od dawna się dla niego nie liczy. Dwójka przyjaciół w czasie wspólnej rozmowy zaczęła wysuwać wiele wniosków, jednak pozostało jeszcze wiele niewiadomych. Jednak czy mogą znaleźć odpowiedź na dręczące ich pytania? Zawsze można poprosić same strony konfliktu o wyjaśnienie jego powodu. Jednak, jeśli dla każdego powodem będzie co innego? Jednak mogą również pragnąć o nim zapomnieć, żyć oddzielnie, lecz spokojnie, a pytania mogą to wszystko zrujnować. Co więc należy robić? By uzyskać odpowiedź należy jej szukać, należy pytać. Szukali już odpowiedzi na własną rękę, lecz pytać się boją... Gdyby jednak zrobić to delikatnie? Gdyby nie spytać wprost, lecz poprosić o opowiedzenie wspomnień, które mogły być początkiem końca? A wtedy swe myśli cofnąć do tego momentu i zrozumieć, co należy zmienić, by znów powróciły lepsze czasy. Tak też przyjaciele postanowili zrobić. Obaj skontaktują się ze swymi starszymi braćmi by od nich, lub ich przyjaciół zyskać potrzebne informacje. Jednak nie dosłownie, dając im czas do namysłu. Obaj z komputera młodszego z nich wysłali e-maile, w których zawarli najważniejsze pytania. Jeśli uzyskają odpowiedzi, będą mogli ruszyć o krok naprzód.

Historia poza tematem numer sto dziewięćdziesiąt pięć: Stanąć o własnych siłach - Część czterdziesta piąta.

Jeśli pragniesz prawdy, zrób z niej użytek, gdy ją poznasz.

Stanąć o własnych siłach
Część XLV

                Czy zawsze należy się doszukiwać prawdy, gdy nie jest ona nam potrzebna? Czy nie lepiej wyobrazić sobie brakujące fragmenty układanki zamiast znajdować prawdziwe? Układając puzzle na białej kartce możemy narysować obraz o wiele piękniejszy niż ten, który przedstawiają nieznane elementy. Jednak każdy dąży do tego, by jedynie poznać prawdę, niezależnie od tego jaka ona jest i czy naprawdę chce ją poznać. Czy nie powinniśmy czasem poddać się pięknej iluzji, a to czego nie wiemy zastąpić własnym kłamstwem, które da nam radość? Czemu szukamy prawdy, która niczego nie zmieni, a może nas jedynie zasmucić? Tego nikt nie wie. Ludzie jedynie pragną, chcą czegoś więcej. Chcą spełnienia pragnień, chcą marzeń, chcą materialnych udogodnień, chcą słodkich kłamstw. Jednak chcą też gorzkiej prawdy, cierpienia i nienawiści. Chcą wszystkiego, by jedynie cokolwiek dostać, nie zastanawiając się nad tym, co to ze sobą niesie. Dążą do kolejnych celów, niezależnie od tego czy przyniesie im to korzyści. Ludzie po prostu pragną, nieważne czego, nieważne czemu, jedynie łakną więcej i więcej.
Temu nielogicznemu pragnieniu nieznanej, być może niszczącej prawdy uległ mężczyzna o jasnych włosach, który długo przyglądał się miodowym oczom, nie wiedząc jak zadać pytanie ich właścicielowi.
- Luffie... Co Ci jest? Masz minkę jakby skończyło Ci się jedzonko... – młodzieniec przyglądał się przyjacielowi wzrokiem wypełnionym wręcz matczyną troską. – Jesteś chory...? – przyłożył dłoń do czoła starszego mężczyzny.
- Nie... Nic mi nie jest... W każdym razie mi nic nie jest, ale może być komuś innemu... – mężczyzna westchnął ciężko. – Rozmawiałeś ostatni z bratem?
- Tak... A coś się stało...? Któryś z naszych braciszków jest chory? – miodowe oczy nieco się zeszkliły.
- Nie. Po prostu... Byłem przekonany, że Gilbert Święta spędzi z przyjaciółmi jak to czasem się działo dawniej. Kiedyś często do niego przyjeżdżali, albo my jeździliśmy do nich, gdy były ku temu okazje... W dodatku powiedziałeś, że mieszka u was Antonio... I mówiłeś, że ma do was jeszcze ktoś przyjechać... Myślałem, że brat będzie u was...
- A nie był? – młodzieniec przerwał z trudem rozpoczętą wypowiedź przyjaciela. - Brat mówił, że do niego przyjechał jakiś przyjaciel nowego wujcia... Znaczy Antosia... Ale też narzekał, że za dużo wypili i coś narzekali, że kogoś brakuje... Jakby miał być jeszcze trzeci to by dom roznieśli. Braciszek mówił, że to było dziwne... Mówili o trzeciej osobie, jakby jednocześnie za nią tęsknili i nie chcieli jej widzieć... Jakby specjalnie nic nie powiedzieli tej osobie o Świętach u braciszka...
- Więc to tak... – jasnowłosy mężczyzna mocno zacisnął pięści. – Dwójka przyjaciół, która postanowiła opuścić mojego brata. Może nie zawsze był taki miły jak inni, może czasem sprawiał kłopoty, ale nie zasłużył na to, by spędzać Święta samotnie, gdy oni byli razem...
- Luffie, spokojnie... – młodszy z mężczyzn starał się rozładować atmosferę delikatnie głaszcząc starszego po głowie. Czasem traktował go jak małego szczeniaczka, jednak czuł, że właśnie tego on teraz potrzebuje. – Nieważne z kim jesteś, ważne jak przeżywasz te chwile, prawda? Rozmawiałeś z bratem, prawda? Może był sam w domu, ale czy był smutny? Może jeśli pokłócił się z przyjaciółmi to nie powinien być zbyt blisko nich dopóki wszystko się nie uspokoi? Gdyby spędził z nimi Święta mógłby być smutny, czuć się bardziej samotny widząc jak oni się dogadują, a na niego dziwnie patrzą. A jeśli był sam i nie wiedział, że mogłoby być inaczej to było dla niego lepsze, prawda? – młodzieniec uśmiechnął się delikatnie.
- Masz rację... Ważne, by on znalazł szczęście, nieważne w jakiej formie... Może to po prostu ja tak się przyzwyczaiłem do jego przyjaciół, że przejmuję się tym bardziej niż on... Ale martwię się, gdy nikt go nie pilnuje...
- Pilnują go te wasze pieski, o których tyle opowiadasz! Pilnują by jadł, bo same proszą o karmę, pilnują, by wychodził na dwór, bo same proszą o spacer. Na pewno się nim dobrze opiekują! Ja zadzwonię do braciszka i poproszę, żeby kazał Antosiowi porozmawiać z Twoim braciszkiem! Może się pogodzą i wtedy wszyscy będą szczęśliwi! W wakacje pojedziesz do domu, a potem przyniesiesz zdjęcia jak trzej przyjaciele trzy pieski wyprowadzają, o! – chłopak zaczął się uroczo śmiać, by rozweselić swego przyjaciela. Poskutkowało to, wywołując delikatny uśmiech na wiecznie poważnej twarzy.
- Ty jednak jesteś najbardziej optymistycznym człowiekiem na Ziemi. Mam nadzieję, że masz rację.

- Ja w serduszku wiem, że mam rację! A serduszko się nigdy nie myli. Ty przecież o tym wiesz – na te słowa starszy z przyjaciół się nieco zarumienił. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, opowiadając sobie historie przyjaciół swych rodzin, których sami dość dobrze znali. Chcieli najpierw pomyśleć, co mogło zmienić bieg wydarzeń i zniszczyć przyjaźń, by móc zrozumieć, co może ją naprawić. Postawili sobie za cel sprawienie, żeby jak najwięcej osób było szczęśliwych.

niedziela, 9 lutego 2014

Historia poza tematem numer sto dziewięćdziesiąt cztery: Stanąć o własnych siłach - Część czterdziesta czwarta,

[Proszę wybaczyć długą ciszę, jednak musiałam zdać kilka egzaminów i jeszcze inne rzeczy doszły do tego i zapomniałam o pisaniu. Postaram się jakoś więcej napisać w najbliższym czasie jak tylko uda mi się wszystko zrobić.]

Nie lubimy rzeczy, których się nie spodziewamy, które dzieją się inaczej niż zaplanowaliśmy, nawet jeśli są dobre. Dlatego nie dostrzegamy szczęścia, spodziewając się smutku, widzimy wszędzie jedynie rozczarowanie.

Stanąć o własnych siłach
Część XLIV

                Czasem nie wszystko jest takie, jakie być powinno. Czy jednak należy panikować, jeśli coś nie idzie po naszej myśli, nawet, jeśli działo się lepiej? Gdy powoli mijały Świąteczne dni, niektórzy przypominali sobie o rzeczach, jakie powinni w tym czasie zrobić, a przez wiele innych wydarzeń zostały one zapomniane. Czasem tymi rzeczami są czynności, które wydają się całkowicie niepotrzebne, jednak w tym konkretnym czasie konieczne. Tak właśnie mężczyzna o blond włosach przypomniał sobie, iż musi zadzwonić do brata. Nigdy w takie zimowe dni nie było to potrzebne, jego brat był obok i rozmowa z nim była czymś całkowicie naturalnym, o czym nie trzeba było pamiętać. Jednak teraz, gdy byli daleko od siebie zupełnie nie skojarzył faktu, że należy do niego zadzwonić, porozmawiać, by nie czuł się samotny. Przez to pomyślał, że musiał być nieco samolubny, będąc wśród przyjaciół i ani razu nie martwiąc się o losy swego brata pozostającego daleko w domu. Czy takie myślenie byłe złe czy dobre? Czy zapomniał o swym bracie, czy wręcz przeciwnie, uznał jego obecność za tak naturalną, że nie pomyślał o tym, że jednak nie ma go obok? Niezależnie od tego jak o tym myślał, nie zmieniał się jeden fakt. Jego nieobliczalny brat powinien był spędzić poprzedni dni ze swymi przyjaciółmi, którzy mieli często równie dziwne jak on pomysły. Więc trzeba było się upewnić, że braciszek żyje i jest w jednym kawałku. Przy okazji można było się dowiedzieć gdzie jest i czy wie jak wrócić do domu.
                Rozmyślając nad tymi właśnie faktami młody mężczyzna usiadł na skraju swego łóżka, wieczorem, gdy był już sam we własnym domu i zadzwonił do brata. Usłyszał wesoły głos, którego nie można było pomylić z żadnym innym.
- Nie masz na co wydawać pieniędzy, czy aż tak się stęskniłeś, że do starszego brata dzwonisz, co? – w słuchawce rozległ się charakterystyczny śmiech albinosa.
- Raczej chciałem tylko sprawdzić czy żyjecie...
- Nie martw się, nie upiłem się i nie podpaliłem domu. Tym razem byłem grzeczny jak aniołek! Nawet mogą to potwierdzić dzieciaki sąsiadów! Małe cholery ciągle chciały, żebym im do sanek Twoje psy zaprzęgał! Kulig sobie wymyśliły! Co za małe urwisy! Ty też kiedyś byłeś taki wesoły, tylko się na starość zmieniłeś w kamień – te słowa albinosa nieco wybiły jego młodszego brata z rozmyślań. Był cały czas przekonany, że będzie ze swoimi przyjaciółmi. Wiedział od Feliciano o tym, że Antonio, jeden z przyjaciół Gilberta, na pewno spędzi Święta w domu włoskich braci, a także, że ktoś ma na ten czas przyjechać. Spodziewał się, że teraz w tamtym domu przebywa trójka nieobliczalnych przyjaciół. Ale jeśli tylko dwójka, a jego brat nie pojechał do nich? Co się stało, że sprawy przybrały taki obrót?
- Nie rozmawiałeś może z Antonio...? – zapytał naiwnie, sądząc, że to wyjaśni sprawę.
- Ta bestia nawet nie zadzwoniła życzeń złożyć. Skąd Ci się on w ogóle w tym Twoim żółciutkim łebku wziął? Wiesz, że już długo ani z nim ani z Francisem nie rozmawiałem... Czemu o nich pomyślałeś?
- Po prostu, myślałem, że rozmawialiście, skoro są Święta i w ogóle...
- Ty chyba tam za dużo wypiłeś, młody. Wytrzeźwiej, pobaw się z kolegami i potem zadzwoń – choć albinos się śmiał nim się rozłączył, ten śmiech wydawał się być dziwnie smutny. Czy przez to pytanie poczuł się samotny? Blondwłosy mężczyzna postanowił, że dowie się, co działo się z przyjaciółmi jego brata i czemu on sam nie mógł być wystarczająco szczęśliwy dlatego, że oni byli z dala od niego.
                W nocy trudno mu było zasnąć, nie mógł przestać myśleć o tym, co słyszał. Z jednej strony cieszył się, że jego brat spędził Święta wesoło, opiekując się dziećmi z sąsiedztwa, lecz z drugiej zastanawiał się czemu jego dawni przyjaciele zachowywali się, jakby o nim zapomnieli. Musiał następnego poranka zapytać o to swego przyjaciela, który powinien o tym więcej wiedzieć. Sam nie mógł pojąć wykluczających się i niecodziennych faktów, jakie pojawiły się w jego życiu. Brat, który mimo pozostania samemu w domu nie zrobił z tego wydarzenia powodu do chwalenia się jaki jest samowystarczalny i wspaniały, przyjaciele brata, którzy nie zwrócili na niego uwagi, informacje od jego własnego przyjaciela o nieznanych mu wcześniej relacjach między starszym z włoskich braci, a jego własnym bratem. Logika nie potrafiła poukładać tych fragmentów w pełen obraz. Należało znaleźć jeszcze kilka części tej dziwnej zagadki.

                Następnego dnia, który na szczęście był nadal dniem wolnym od zajęć, a także od pracy, udał się do domu młodszego ze swych przyjaciół, by spytać go o to, co wiedział jego brat. Czuł się nieswojo z myślą, że miałby oczekiwać informacji na dość osobiste tematy, jak znajomi starszego z braci. Jednak wiedział, że chłopiec o miodowych oczach z chęcią odpowie mu nawet na najdziwniejsze pytania. Szedł do jego mieszkania z sercem wypełnionym obawami. Nie wiedział, jak wszystko się potoczy i czy powinien wnikać w szczegóły tych kilku poprzednich dni. Jednak czuł, że musi poznać powód zmian w zachowaniu własnego brata, a czynnikiem głównym ku temu będzie to, co wie starszy brat Feliciano. Więc już pewniejszym krokiem ruszył do domu swego przyjaciela, by on pomógł mu poznać prawdę.