Translate

środa, 4 czerwca 2014

Historia poza tematem numer dwieście sześć: Stanąć o własnych siłach - Część pięćdziesiąta szósta.

Ponowne zjednoczenie może zmienić wszystko, co wydawało się być niezmienne.

Stanąć o własnych siłach
Część LVI

                Gdy nastał wieczór, nadszedł czas, by miodowe i błękitne oczy splotły swój wzrok naprzeciw siebie. Blondyn, chcąc zrozumieć emocje, otaczające go zewsząd i tlące się w nim samym, spotkał się ze swym przyjacielem. Jednak od razu wiadomo było, że brakuje ważnego elementu układanki. Delikatnej czerni, nadającej kształt uczuciom. Więc, chcąc w pełni cieszył się oderwaniem od samotności, musieli wyrwać z niej jeszcze jedną osobę. Starszy z mężczyzn wybrał w swym telefonie numer osoby, której pośród nich brakowało. Podczas, gdy siedział na kanapie w mieszkaniu najmłodszego ze swych przyjaciół, wsłuchiwał się w sygnał połączenia, aż usłyszał dobrze znany głos. Nieco niepewnie starał się wyjaśnić powód swego niespodziewanego telefonu.
- Myślałem, że dobrze by było znowu po prostu porozmawiać we trzech... Znaczy, nie zmuszam Cię do przyjścia, tylko chcę Cię o to prosić... – jak zwykle nie był w stanie prosto wyrazić swych myśli, lecz na szczęście chłopak o miodowych oczach szybko wyrwał mu telefon z ręki.
- Kiku! Luffie chyba mówić dzisiaj nie umie to po prostu chodź tutaj, cobyś sam w domu nie siedział, o! Książki nie będa tak tęsknić jak my tu się stęskniliśmy. To w każdym razie u mnie jesteśmy, chodź szybko! – po tej wypowiedzi znów telefon przejął błękitnooki i pierwsze co usłyszał to cichy śmiech.
- Przepraszam za niego, on szybciej mówi niż myśli... – blondyn zaczął przepraszać, ale nie było takiej konieczności.
- Spokojnie. Najważniejsze, że mówi szczerze – usłyszał po drugiej stronie słuchawki. – Myślę, że chciałeś powiedzieć coś podobnego, ale po prostu a długo nad tym myślałeś. Feliciano ma rację. Książki nie będą tęsknić. Ja za nimi też raczej nie zatęsknię tak, jak już za wami tęsknię. Chyba właśnie tego wesołego chaosu potrzebowałem – czarnowłosy zaśmiał się cicho. – Postaram się jak najszybciej przyjść.
- Dobrze, my tu poczekamy. Ja się rozłączam, bo Feliciano coś zaraz zrobi... – błękitne oczy spojrzały na nieco nadpobudliwego chłopca. – Ej, co robisz?! – mężczyzna szybko poszedł w kierunku młodzieńca, który starał się sięgnąć jakąś rzecz z półki, wchodząc na szafę. – Ech, wybacz – skierował swe słowa do słuchawki telefonu. – Ja tu muszę pilnować Feliciano. To do zobaczenia – po usłyszeniu śmiechu i zapewnienia, że ich przyjaciel niedługo przybędzie, rozłączył się, schował telefon do kieszeni i zdjął Feliciano z szafy, podając mu rzecz, po którą starał się sięgnąć.
                Czarnowłosy mężczyzna cicho się śmiał, trzymając w ręku telefon. Wspomnienie smutnego snu poprzedniej nocy, całego mroku w jego sercu, odeszło bezpowrotnie po usłyszeniu głosów przyjaciół, za którymi tęsknił. Poczuł, jakby cały świat stał się o wiele piękniejszy. Odłożył wszystkie książki na miejsce i zaczął przygotowywać się do wyjścia. Tego właśnie potrzebował. Oderwania od codzienności, które zmieni smutek w radość. Potrzebował bliskości przyjaciół, którzy nie pozwolą mu myśleć o czymkolwiek, co mogłoby zmazać uśmiech z jego twarzy. Ruszając na spotkanie, czuł miłe ciepło w sercu, które tak długo już było zbyt zimne, by pozwolić mu poczuć radość.
                Nie minęło wiele czasu, nim cała trójka znów znalazła się tuż obok siebie. Było to rzeczą przez nich długo oczekiwaną, upragnioną, choć niezauważoną przez długi czas. Pogrążeni w swych zajęciach po prostu stawali się smutniejsi z dnia na dzień, nie wiedząc, czego tak naprawdę im brakowało. Dopiero, gdy znów zaczęli rozmawiać, choćby o błahostkach, na ich twarzach pojawiły się uśmiechy.
                Wspólnie spędzony czas pozwolił im zrozumieć wiele rzeczy. W ich życiu zmieniły się priorytety. Miodowe oczy, które wciąż zbyt szybko patrzyły w przyszłość, teraz były w stanie dostrzec, jak bardzo mogą się martwić przyjaciele, gdy jest się nieostrożnym. Chłopak zaczął starać się bardziej na siebie uważać, by nie musieć patrzeć na smutne twarze przyjaciół. Jego starszy przyjaciel o jasnych włosach zaczął dostrzegać, że spotkanie z przyjaciółmi powinno być jedną z najważniejszych rzeczy, nie zaś wydarzeniem, któremu można poświęcić czas dopiero wtedy, gdy wszystko inne zostanie zrobione. Dostrzegł, że nie zawsze inni mogą mieć wolny czas wtedy, gdy on wreszcie upora się z tysiącem obowiązków, a on sam nie miałby siły robić tak wiele bez motywacji w postaci uśmiechu przyjaciół. Postanowił dopasowywać swoje życie do żyć swych przyjaciół, nie zaś wymagać od nich cierpliwości nim on znajdzie dla nich czas. Najstarszy z nich, przyglądając się ich uśmiechom, słysząc jak nie tylko opowiadają swe historie jemu, ale również jego wypytują o wiele rzeczy, chcą go słuchać, poczuł, że jednak jest potrzebny, choćby po to, by sprawić, by znów mogła powtórzyć się taka chwila. Nawet, jeśli nie byłby ważnym elementem całego, ogromnego świata, nawet, jeśli nigdy nie miałby osiągnąć niczego wielkiego, liczyło się to, że mógł żyć właśnie tu i teraz, sprawić, by uśmiechała się choćby jedna osoba.

                Nieważne jak wielkim człowiek jest geniuszem, nigdy nie zrozumie tego, co jest w jego życiu najważniejsze, dopóki nikt mu w tym nie pomoże. A nawet ten, który wydaje się nie wiedzieć niczego, może skrywać w sobie wiedzę, której nikt poza nim nie posiądzie. Wiedzę, która mieści się nie w głowie, lecz w sercu. Należy wiedzieć do czego dążyć, by osiągnąć swój cel, jednak należy też czuć, która z dróg da nam największe szczęście. Najlepiej podążać swą ścieżką wraz z kimś, komu możemy zaufać i stać się dla niego osobą godną zaufania.