Czasem to, czego nie znamy staje się jedyną pewną rzeczą w naszym otoczeniu.
Stanąć o własnych
siłach
Część XXXVI
Gdy
nagle dzieje się coś, czego nie mogliśmy się nigdy spodziewać nie możemy już
polegać na swym doświadczeniu czy przemyśleniach. Trzeba wtedy po prostu
planować na bieżąco, iść z nurtem wydarzeń. Jednak trzeba pamiętać, by nie dać
się porwać ku nieznanemu, by tam utknąć, nie mogąc wrócić do znanej
rzeczywistości. Jasnowłosy mężczyzna czuł się bezradny wobec całego
otaczającego go świata. Nienawidził, gdy działo się coś, czego nie potrafił
wytłumaczyć. Starał się przypomnieć sobie wszystko, co mogło pomóc mu zrozumieć
tą nieznaną mu sytuację. Z jednej strony był szczęśliwy, wiedząc, że jego
przyjaciel już jest zdrowy, z drugiej zaś obawiał się, że to jedynie cisza
przed burzą. Słyszał wiele o tym jak w niektórych chorobach następuje nagłe
poprawienie stanu zdrowia, by chwilę później nadszedł ostateczny koniec. Nie
chciał, by tak też było tym razem. Nie chciał patrzeć jak ledwie zyskana
nadzieja gaśnie. Miał nadzieję, że już będzie dobrze, jednak nie mógł znaleźć w
swej pamięci niczego, co mogłoby potwierdzać taki bieg wydarzeń. Jeg umysł
zapełniał się przeczytanymi historiami o tym jak jeden dzień radości przynosił
za sobą lata płaczu. Nie mógł przestać o tym myśleć, był zbyt pesymistyczny.
Nienawidził tej ciemności świata i wspomnień. Jednak nie mógł dostrzec światła
nadziei.
Chłopiec
o miodowych oczach niepewnie szedł ku mieszkaniu czarnowłosego przyjaciela.
Nawet przez chwilę nie zastanawiał się nad sytuacją. Wiedział, że tam na pewno
znajdzie brata tak ważnej dla siebie osoby, był pewien, że nie może to być nikt
inny, jeśli błękitnooki tak mu powiedział. Choć żaden z nich nie znał tej
osoby, to założenie, że był to ktoś wyjątkowy, było wręcz pewne w ich sercach.
Słyszeli o nim wiele od wspólnego przyjaciela, widzieli jego zdjęcia, a w
dodatku ktoś, kto jest w stanie tak nagle zmienić wszystko musi być kimś
niezwykłym. Tak jak czarnowłosy mężczyzna, który teraz stał się dla nich
zagadką. Młodzieniec nieco się bał reakcji jego brata, gdy przekaże mu to, co
powinien wiedzieć już dawno. Chłopak powoli otworzył drzwi, które znów były
jedynie przymknięte na klamkę, bez użycia klucza. Pierwszym co ujrzał była
delikatna dłoń, która bardzo szybko znalazła się tuż przy nim, a po chwili
czuł, że jest obezwładniony przez kogoś, kogo nie mógł zobaczyć.
- Kim jesteś? – zapytał ciepły, choć teraz zdenerwowany
głos.
- Przyjacielem Kiku – chłopak drżał, nie będąc pewien, czy
osoba za nim jest tą, której się spodziewał.
- Mojego brata? – mężczyzna puścił młodzieńca, który od razu
upadł na kolana. – Jeden jego przyjaciel już tu dziś był. Widzę, że jesteście
bardzo zżyci. Wybacz moje zachowanie. Myślałem, że ktoś próbuje się włamać –
podał dłoń chłopakowi, by ten mógł się pozbierać.
- To pan go wychował na takiego miłego człowieka? Dziękuję,
że pan tak o niego zawsze dbał. Dużo nam o panu opowiadał.
- Powiedz, czy tutaj jest weselszy niż w domu? Nawet dla
mnie czasem jest zagadką. Milczący mały braciszek, który wydaje się być
dojrzalszy ode mnie – mężczyzna westchnął.
- Na pewno będzie szczęśliwy, jeśli pan teraz ze mną
pójdzie, zaprowadzę pana do niego, dobrze?
- Jaka ta dzisiejsza młodzież energiczna – mężczyzna zaśmiał
się cicho. – Jesteś pewien, że rozmawiasz z osobą, z którą powinieneś? I tego,
że on chce mnie widzieć?
- Jeśli Ludi powiedział, że tu musi być teraz brat Kiku to
na pewno pan nim jest. A Kiku jest taki miły, że na pewno będzie szczęśliwy,
jeśli pana zobaczy. To proszę szybko za mną iść, dobrze? – po tych słowach
chłopak po prostu pociągnął obcego mu mężczyznę i zaczął go prowadzić ku
wyjściu. Ten ledwie zdążył zająć się niezbędnymi do wyjścia przygotowaniami,
nim został wręcz siłą zaprowadzony w stronę szpitala.
Wkrótce
miało nastąpić spotkanie, które mogło zmienić wszystko. Jednak czy było jeszcze
cokolwiek, co mogłoby zostać zmienione? Mężczyzna zmierzający w kierunku swego
brata wydawał się już dawno wiedzieć, na co powinien się przygotować, jakby był
wyuczony zachowania w każdej sytuacji. Jednak pozostawała jeszcze kwestia tego,
jak nauczy swego brata żyć ze świadomością nowej prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz