Translate

sobota, 7 września 2013

Historia poza tematem numer sto osiemdziesiąt jeden: Stanąć o własnych siłach - Część trzydziesta pierwsza.

By o czymś zdecydować, trzeba mieć ku temu powód.

Stanąć o własnych siłach
Część XXXI

                Czasem wiadomości dzielą się na dobre i złe... Jednak zdarza się, że są jednocześnie oboma rodzajami informacji. Co należy myśleć, gdy przyszłość staje się szara, światło miesza się z cieniem? Należy wtedy chwycić się choćby najdelikatniejszej nici światła i dostrzec to, co tylko może dać nadzieję. Przyjaciele dowiedzieli się, że najstarszy z nich jest już w stabilnym stanie, zapewne zacznie się budzić za kilka dni. To była najpiękniejsza wiadomość, jaką słyszeli w całym swych życiu. Jednak nic nie jest idealne. Choć udało się uniknąć rzeczy, które najbardziej ich przerażały, pozostała błahostka, która mimo wszystko raniła ich serca. Czarnowłosy miał przed sobą prawdopodobnie miesiąc spędzony w szpitalu, tysiące badań... A już za dwa tygodnie nastawał czas, by móc powrócić do domów... Zanim wyjdzie ze szpitala skończy się czas wolności... Straci możliwość spotkania rodziny. Zarówno mężczyzna o oczach koloru nieba, jak i ten, którego oczy przypominały świeży miód wiedzieli dobrze, co należy zrobić, że nie można go zostawić.
                Czy było trudno zrezygnować z tego, co było częścią przeszłości, codzienności? Nie, jeśli powróci ona w piękniejszej formie, którą można było teraz tak łatwo zniszczyć. Nie było dla nich innej możliwości, niż pozostać teraz z przyjacielem.
- Powiedziałem Ci, że zostaję nie po to, byś też ze wszystkiego rezygnował... Czemu to robisz? – jasnowłosy patrzył na przyjaciela z wyrzutem.
- Zawsze chciałem być z Tobą w Święta... Skoro Ty zostajesz, nie będziesz przy swoim braciszku to ja w domciu czułbym się tak pusto w środeczku... – miodowe oczy wydawały się przypominać wzrok zbitego szczeniaczka.
- Ale wiesz, że Twój brat będzie smutny, prawda? – starszy zaczął głaskać delikatnie głowę przyjaciela.
- Ale on ma Pomidorka! I skoro Pomidorek jest przyjacielem Twojego braciszka to wtedy jak im będzie mnie brakowało to jego przytulą! Przecież on będzie bez Ciebie bardziej smutny niż mój brat beze mnie... Po prostu robię dla niego miejsce u nas! – po tych słowach chłopaka jego przyjaciel bardzo się zdziwił i roześmiał. Miodowooki zawsze chciał dla wszystkich najlepiej, temu nie można było zaprzeczyć. Nieświadomie uszczęśliwiał wszystkich w okół, jednocześnie samemu wciąż pozostając uśmiechniętym. Czyżby to właśnie dawało mu radość? Czyżby ten maluszek narodził się tylko po to, by inni mogli się uśmiechać? Jasnowłosy mocno przytulił przyjaciela.
- Więc trzeba zadzwonić i im powiedzieć, prawda? Może będzie tak, jak mówisz.
- A kto powie rodzinie Kiku, co się stało? –te słowa zniszczyły całą radość. Błękitnooki wiedział, że na nim musi spocząć ta odpowiedzialność. Nie bał się nieporozumienia, wiedział dobrze, że brat przyjaciela zrozumie prawdopodobnie każdy język, w jakim mógłby się do niego zwrócić. Bał się jego reakcji, nie chciał zasmucić nieznanej mu osoby. Czuł, że choć wszystko jest już dobrze, to taka informacja zawsze boli. Nie wiedział jak ją przekazać.

                Gdy już obaj przyjaciele wrócili do domów, jasnowłosy siedział długo na swym łóżku z telefonem w ręku. Jeszcze w szpitalu przepisał numer brata przyjaciela z jego telefonu. Teraz wydawało mu się takie okrutne, że jeszcze niedawno w trójkę uczyli się nawzajem swych języków, by kiedyś spokojnie rozmawiać ze wszystkimi, gdy się wzajemnie odwiedzą, a on użył tej wiedzy to obsłużenia telefonu przyjaciela, by powiedzieć jego bratu o tym, co się stało. W dodatku jego numer musiał wykraść, nie było jak o niego poprosić, a nie mógł czekać, gdy wszyscy zapewne bardzo się martwili. Nie mógł pozwolić komukolwiek trwać w niepewności... Lecz czy nie lepiej było jeśli nie wiedzieli niczego? Powoli odłożył telefon i westchnął. Skoro wszystko będzie dobrze to nie trzeba ich martwić... W końcu na telefonie czarnowłosego nie było połączeń z domu, więc nikt nie wie, że nie mógłby ich odebrać... Lepiej, żeby myśleli, że wszystko jest dobrze... Teraz zaś on jak i jego przyjaciel musieli porozmawiać ze swymi własnymi braćmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz