Stanąć o własnych
siłach
Część XXXVIII
Mijały
minuty aż wreszczie nastąpił wyczekiwany czas odwiedzin. Choć przyjaciele
bardzo chcieli odwiedzić czarnowłsego, to ktoś inny jednak miał ku temu
pierwszeństwo. Mężczyzna o włosach podobnych jedwabowy spokojnie przekroczył
próg sali, w której samotnie leżał jego brat. Młodszy spojrzał na niego
zaskoczony. Nie spodziewał się go tutaj. Czuł się nieco smutny. Nie chciał
martwić brata swoim zdrowiem czy zachowaniem. A teraz widział go tuż obok
siebie w czasie, który najbardziej chciał przed nim zataić. Wolał być tu sam,
niż by jego brat dowiedział się o jego stanie. Czuł, że zawiódł brata swą
nieodpowiedzialnością i słabością. Odwrócił wzrok, czując, że nie powinien
patrzeć mu w oczy.
- Jak się czujesz? – zapytał starszy mężczyzna siadając na
krześle przy łóżku. Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi. – Znowu jesteś
taki... Zawsze się w sobie zamykasz jak coś Cię przerasta. Zbytnio załadowana
skrzynia może pęknąć, a wtedy nie pomoże żaden zamek, gdy wszystkie skarby się
wysypią. Gdy skarbów robi się zbyt dużo trzeba niektóre przenieść do innych
skrzyń.
- A jeśli wszystkie są pełne? – brązowe oczy były pełne
smutku.
- Nie możesz wiedzieć, dopóki skrzynie się nie otworzą. Mogę
jednak Cię zapewnić, że są w okół skrzynie gotowe na przyjęcie kamyków z Twojej
skrzyni. A te niepotrzebne zawsze można wyrzucić, by nie zajmowały miejsca w
żadnej ze skrzyń, czyż nie? Tylko musisz wiedzieć, które.
- Czemu...? – brązowooki spojrzał na brata, niczego nie
rozumiejąc. – Czemu tu jesteś..? Czemu to mówisz?
- Chyba nie musisz o to pytać. Jesteś strasznie
przewidywalny. Gdy nie zadzwoniłeś o ustalonej porze, wiedziałem, że coś musi
być nie tak. A że nie mogłem zapytać przez telefon, bo nie odbierałeś to
musiałem dowiedzieć się w inny sposób. A ja chyba również jestem przewidywalny,
czyż nie? Zawsze mówię i robię to, co myślę. Jeśli się o Ciebie martwię to
muszę się przecież Tobą opiekować, prawda? Zawsze będziesz moim małym
braciszkiem – starszy z mężczyzn pogłaskał młodszego po głowie.
- Czemu wybrałeś akurat nas...? Znaczy... Jest tylu ludzi na
świecie, a Ty przygarnąłeś garstkę dzieci, których szukałeś po całym świecie...
Czemu po prostu nie znalazłeś żony i nie stworzyłeś własnych? Jeśli tak bardzo
chciałeś komuś pomóc to miałeś w okół siebie tysiące ludzi, domy dziecka...
Mogłeś wziąć każde żebrząće dziecko z ulicy. A Ty nas szukałeś... Właśnie
nas... Czemu? – czarnowłosy patrzył na brata, oczekując odpowiedzi. – I my
wszyscy jesteśmy tacy... Szybko zdrowiejemy... Czemu?
- Chyba już dawno to zauważyłeś i zrozumiałeś, prawda?
Pewnie zauważyłeś, że za tą w pewien sposób odporność odpowiada rzadki gen.
Zauważyłeś, że wszyscy go mamy. Czyli zrozumiałeś już wszystko. Wiesz już czemu
was szukałem. Wiesz, jaki miałem powód, prawda? – mężczyzna patrzył na brata
wzrokiem zupełnie różnym od swego zwyczajnego pełnego blasku spojrzenia. – To
nie ja zdecydowałem, że będę was szukać. Wy od początku byliście blisko,
wystarczyło was zebrać niczym skarby.
- Więc Ty... To wszystko... – czarnowłosy spojrzał na brata
namyślając się nad czymś głęboko. – Powiedz... To ma znaczyć, że naprawdę
jesteśmy rodziną, a nie tylko grupą dzieci, które postanowiłeś przygarnąć?
Czemu nie byliśmy od zawsze w jednym domu, tylko to potoczyło się w ten sposób?
- To w pewnym sensie moja wina. Zauważyłeś już, że mimo
wieku wyglądam jak dziecko, prawda? Może nie dziecko, ale na pewno nie jakbym
był w swoim wieku, prawda? Od zawsze tak było. Wydawało się, że zbyt powoli
dorastam. Rodzice nie chcieli, by w domu pojawiło się kolejne „dziwne” dziecko.
Więc każde kolejne zostawiali w innym miejscu. Dla nich wciąż byłem wtedy
dzieckiem, myśleli, że nic nie rozumiem. Ale ja postanowiłem, że was wszystkich
za to przeproszę. A że słowa są zbyt puste postanowiłem dać wam szczęście...
- Dałeś o wiele więcej – młodszy z nich spojrzał w oczy
swego brata. – I wcale nie jesteś „dziwny”, tylko wyjątkowy – młodzieniec uśmiechnął
się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- To samo dotyczy was wszystkich. Ach, za kilka dni Święta.
A Ciebie nie będzie w domu... Chociaż nie... Twój dom jest już od dawna w innym
miejscu, prawda?
- Ale Ty musisz wracać... Nie chcę zajmować Ci czasu, gdy
przecież jest nas tak dużo, musisz jeszcze tyle zrobić...
- Spokojnie. Przecież i tak u nas Święta to tylko okazja,
żeby zrobić razem coś dziwnego. W każdym roku chyba się działo coś dziwnego –
starszy z nich zaśmiał się cicho. – Skoro i tak żadne z nas nie wierzy w to, co
mielibyśmy świętować, a te kilka dni to tylko moment, by razem się spotkać i
powygłupiać, a przecież my ciągle jesteśmy razem, tylko Ciebie brakuje to
zostanę tutaj. Oni sobie poradzą, a Ty potrzebujesz tu swojego braciszka...
- To byłoby niesprawiedliwe. Moi przyjaciele wybrali zostać
tu, zamiast wrócić do rodziny, by być przy mnie, bym nie był samotny. A teraz
mieliby widzieć jak rozmawiam z bratem, gdy oni tęsknią za swoimi? W dodatku nie
można zostawiać młodszych samych. Może sobie poradzą, ale w końcu to Ty łączysz
nas wszystkich. Ja już od dawna należę do tego miejsca. Ale Ty należysz to tej
gromadki rodzeństwa, która chce wyjadać ciastka zanim ostygną i obsypywać się
mąką.
- Wiem, wiem... Już dawno nie jesteś moim małym braciszkiem –
mężczyzna z uśmiechem pogłaskał brata po głowie. – Spokojnie. Tylko zrobię dla
Ciebie i tych dwóch chłopaczków coś na Święta i już wracam do tego przedszkola,
żeby sami domu nie roznieśli. Ale za to latem chcę chociaż na tydzień zobaczyć
u nas całą waszą trójkę.
- Zapytam ich o to... Dziękuję za wszystko.
- To ja Ci dziękuję, że żyjesz. Narobiłeś wszystkim
strachu. Masz się od teraz słuchać nie
tylko mnie, ale też przyjaciół. Jak powiemy Ci, że masz się nie przejmować
niczym i odpocząć to po prostu odłóż te swoje stosy książek i idź spać.
- Dobrze... Braciszku – jako, że czarnowłosy dawno tak nie
nazwał swego brata w oczach starszego z mężczyzn pojawił się delikatny blask,
on sam przytulił brata. Wkrótce starszy z braci wyszedł z pomieszczenia, by
pozwolić przyjaciołom brata z nim porozmawiać. Sam musiał wiele przemyśleć.
Śliczny rozdział, proszę Pani, chyba będzie jednym z moich ulubionych ^^
OdpowiedzUsuńMogłabyś znowu sprawdzać i poprawiać błędy^^
UsuńW tym żadnych błędów nie widzę, ale poprzedni rozdział wisi mi nad głową, bo muszę go w końcu poprawić...
UsuńJa chyba częściej błędy popełniam niż jem..
UsuńMusisz kogoś sobie znaleźć kto by Ci smacznie gotował i by się to zmieniło ^^
UsuńTy umiesz robić takie milusie naleśniczki^^
UsuńWiesz przecież o co mi chodzi...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że z anonima ale siedze na telefonie mamy...
Słodziutka jesteś^^ Znajdź sobie kogoś do jedzenia naleśniczków^^
UsuńA Ty kogoś kto bedzie Ci je robił..
UsuńWychodzi nam urocze dopełnienie...
UsuńMasz racje...
UsuńNa HetaDay'u będzie dużo tulenia^^ Byłam dziś na Cytadeli *_* Zrobimy HetaMeet na Cytadeli latem?
Usuń