Translate

niedziela, 9 lutego 2014

Historia poza tematem numer sto dziewięćdziesiąt cztery: Stanąć o własnych siłach - Część czterdziesta czwarta,

[Proszę wybaczyć długą ciszę, jednak musiałam zdać kilka egzaminów i jeszcze inne rzeczy doszły do tego i zapomniałam o pisaniu. Postaram się jakoś więcej napisać w najbliższym czasie jak tylko uda mi się wszystko zrobić.]

Nie lubimy rzeczy, których się nie spodziewamy, które dzieją się inaczej niż zaplanowaliśmy, nawet jeśli są dobre. Dlatego nie dostrzegamy szczęścia, spodziewając się smutku, widzimy wszędzie jedynie rozczarowanie.

Stanąć o własnych siłach
Część XLIV

                Czasem nie wszystko jest takie, jakie być powinno. Czy jednak należy panikować, jeśli coś nie idzie po naszej myśli, nawet, jeśli działo się lepiej? Gdy powoli mijały Świąteczne dni, niektórzy przypominali sobie o rzeczach, jakie powinni w tym czasie zrobić, a przez wiele innych wydarzeń zostały one zapomniane. Czasem tymi rzeczami są czynności, które wydają się całkowicie niepotrzebne, jednak w tym konkretnym czasie konieczne. Tak właśnie mężczyzna o blond włosach przypomniał sobie, iż musi zadzwonić do brata. Nigdy w takie zimowe dni nie było to potrzebne, jego brat był obok i rozmowa z nim była czymś całkowicie naturalnym, o czym nie trzeba było pamiętać. Jednak teraz, gdy byli daleko od siebie zupełnie nie skojarzył faktu, że należy do niego zadzwonić, porozmawiać, by nie czuł się samotny. Przez to pomyślał, że musiał być nieco samolubny, będąc wśród przyjaciół i ani razu nie martwiąc się o losy swego brata pozostającego daleko w domu. Czy takie myślenie byłe złe czy dobre? Czy zapomniał o swym bracie, czy wręcz przeciwnie, uznał jego obecność za tak naturalną, że nie pomyślał o tym, że jednak nie ma go obok? Niezależnie od tego jak o tym myślał, nie zmieniał się jeden fakt. Jego nieobliczalny brat powinien był spędzić poprzedni dni ze swymi przyjaciółmi, którzy mieli często równie dziwne jak on pomysły. Więc trzeba było się upewnić, że braciszek żyje i jest w jednym kawałku. Przy okazji można było się dowiedzieć gdzie jest i czy wie jak wrócić do domu.
                Rozmyślając nad tymi właśnie faktami młody mężczyzna usiadł na skraju swego łóżka, wieczorem, gdy był już sam we własnym domu i zadzwonił do brata. Usłyszał wesoły głos, którego nie można było pomylić z żadnym innym.
- Nie masz na co wydawać pieniędzy, czy aż tak się stęskniłeś, że do starszego brata dzwonisz, co? – w słuchawce rozległ się charakterystyczny śmiech albinosa.
- Raczej chciałem tylko sprawdzić czy żyjecie...
- Nie martw się, nie upiłem się i nie podpaliłem domu. Tym razem byłem grzeczny jak aniołek! Nawet mogą to potwierdzić dzieciaki sąsiadów! Małe cholery ciągle chciały, żebym im do sanek Twoje psy zaprzęgał! Kulig sobie wymyśliły! Co za małe urwisy! Ty też kiedyś byłeś taki wesoły, tylko się na starość zmieniłeś w kamień – te słowa albinosa nieco wybiły jego młodszego brata z rozmyślań. Był cały czas przekonany, że będzie ze swoimi przyjaciółmi. Wiedział od Feliciano o tym, że Antonio, jeden z przyjaciół Gilberta, na pewno spędzi Święta w domu włoskich braci, a także, że ktoś ma na ten czas przyjechać. Spodziewał się, że teraz w tamtym domu przebywa trójka nieobliczalnych przyjaciół. Ale jeśli tylko dwójka, a jego brat nie pojechał do nich? Co się stało, że sprawy przybrały taki obrót?
- Nie rozmawiałeś może z Antonio...? – zapytał naiwnie, sądząc, że to wyjaśni sprawę.
- Ta bestia nawet nie zadzwoniła życzeń złożyć. Skąd Ci się on w ogóle w tym Twoim żółciutkim łebku wziął? Wiesz, że już długo ani z nim ani z Francisem nie rozmawiałem... Czemu o nich pomyślałeś?
- Po prostu, myślałem, że rozmawialiście, skoro są Święta i w ogóle...
- Ty chyba tam za dużo wypiłeś, młody. Wytrzeźwiej, pobaw się z kolegami i potem zadzwoń – choć albinos się śmiał nim się rozłączył, ten śmiech wydawał się być dziwnie smutny. Czy przez to pytanie poczuł się samotny? Blondwłosy mężczyzna postanowił, że dowie się, co działo się z przyjaciółmi jego brata i czemu on sam nie mógł być wystarczająco szczęśliwy dlatego, że oni byli z dala od niego.
                W nocy trudno mu było zasnąć, nie mógł przestać myśleć o tym, co słyszał. Z jednej strony cieszył się, że jego brat spędził Święta wesoło, opiekując się dziećmi z sąsiedztwa, lecz z drugiej zastanawiał się czemu jego dawni przyjaciele zachowywali się, jakby o nim zapomnieli. Musiał następnego poranka zapytać o to swego przyjaciela, który powinien o tym więcej wiedzieć. Sam nie mógł pojąć wykluczających się i niecodziennych faktów, jakie pojawiły się w jego życiu. Brat, który mimo pozostania samemu w domu nie zrobił z tego wydarzenia powodu do chwalenia się jaki jest samowystarczalny i wspaniały, przyjaciele brata, którzy nie zwrócili na niego uwagi, informacje od jego własnego przyjaciela o nieznanych mu wcześniej relacjach między starszym z włoskich braci, a jego własnym bratem. Logika nie potrafiła poukładać tych fragmentów w pełen obraz. Należało znaleźć jeszcze kilka części tej dziwnej zagadki.

                Następnego dnia, który na szczęście był nadal dniem wolnym od zajęć, a także od pracy, udał się do domu młodszego ze swych przyjaciół, by spytać go o to, co wiedział jego brat. Czuł się nieswojo z myślą, że miałby oczekiwać informacji na dość osobiste tematy, jak znajomi starszego z braci. Jednak wiedział, że chłopiec o miodowych oczach z chęcią odpowie mu nawet na najdziwniejsze pytania. Szedł do jego mieszkania z sercem wypełnionym obawami. Nie wiedział, jak wszystko się potoczy i czy powinien wnikać w szczegóły tych kilku poprzednich dni. Jednak czuł, że musi poznać powód zmian w zachowaniu własnego brata, a czynnikiem głównym ku temu będzie to, co wie starszy brat Feliciano. Więc już pewniejszym krokiem ruszył do domu swego przyjaciela, by on pomógł mu poznać prawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz