Stanąć o własnych
siłach
Część LII
Musiało
minąć wiele czasu, by mogło zmienić się cokolwiek. Prosty, prymitywny plan
„terapii szokowej” przez nagłe wrzucenie pokłóconych przyjaciół w jedno miejsce
mógł się mimo wszystko powieźć. To była najlepsza opcja. Skoro dwóch z nich nie
odpowiedzieli, gdy zapytano ich o przyczyny ich kłótni, zaś trzeci był
nieosiągalny, nie było możliwości choćby przekonania ich do odbudowania dawnych
relacji, spotkania się, by zażegnać dawne spory. Trzeba było więc postawić ich
przed faktem dokonanym, postawić ich twarzą w twarz ze sobą nawzajem, by nie
mogli od siebie uciec. Jednak do dnia, gdy miało to nastąpić pozostało jeszcze
wiele czasu, którego przecież nie można było spędzić jedynie na planowaniu
tego. Było jeszcze wiele aspektów ich życia, które umknęły im, gdy zapominali o
sobie samych na rzecz innych.
Sytuacja
w ich życiach prawie w ogóle się nie zmieniła. Nauka, praca, wszystko było na
swoim miejscu. Jednak, mimo to, coś wydawało się być odmienne. Być może trójka przyjaciół
spotykała się nieco częściej, gdy ostatnie wydarzenia zbliżyły ich do siebie.
Jednak nie tylko to wydawało się być czymś nowym. Ich emocje, gdy przebywali w
swoim towarzystwie również uległy zmianie. Bardziej doceniali czas, który mogli
spędzić razem. Mieli więcej zajęć do wykonania zarówno w kwestii nauki jak i
pracy, więcej wspólnych rzeczy, ale też więcej tajemnic. Choć wydawało się, że
wszystko jest tak, jak kiedyś, to czuli, że wszystko się zmieniło, choć nie
mogli powiedzieć w jaki sposób. To zupełnie, jakby na czarno-białym obrazie
zamienić kolory. Obiekty, które przedstawia, nadal pozostaną w tym samym
kształcie, jednak wszystko będzie się różniło, choć pozostanie jednocześnie
identyczne, nadal czarno-białe. Czasem zacierają się jedne kontury, zaś inne
stają się bardziej wyraźne, jednak ostatecznie wydaje się, że wszystko jest
takie same, jedyne widziane w inny
sposób. Oni również długo tak myśleli. Trójka przyjaciół, która każdą zmianę w
swym zachowaniu wobec siebie kojarzyła jedynie z wydarzeniami z czasu Świąt.
Szczególna troska o siebie nawzajem była w ich myślach uargumentowana
wspomnieniem o tym, że jedno z nich mogło odejść. Nie widzieli jak bardzo
zbliżyli się do siebie, jak bardzo zmienił się ich światopogląd. Wydawało im
się, że wszystko jest takie samo, a oni po prostu patrzą na siebie nie tak, jak
zawsze, lecz przez pryzmat tych kilku dni i smutnych wydarzeń. Nie mieli też
zbyt wiele czasu, by rozmyślać nad swoimi życiami, gdy zbliżała się kolejna
sesja egzaminacyjna. Chcieli mieć swą przyszłość w swoich rękach, nie bać się,
co się stanie, jeśli nie zdadzą egzaminów, lecz spoglądać w dzień jutrzejszy
jak w coś, co jest pewne. Odrzucali przeszłość, teraźniejszość zmieniając
jedynie w narzędzie. Tak jak wcześniej zbliżyli się do siebie, tak teraz żaden
z nich nie miał czasu, by choćby chwilę spędzić na rozmowie. Miało to jednak
niedługo przeminąć. Jednak co wtedy znów się zmieni, a co pozostanie takie
samo? Nic nie mogło być pewne, nawet, jeśli wydawało się, że ma się swój los w
swoich rękach.
Dni
jednak mijały, pozostawiając samotność. Trójka przyjaciół zajęta swoimi
sprawami już prawie ze sobą nie rozmawiała. Więzi, które wcześniej zostały
wzmocnione, teraz powoli słabły. A oni nie zauważali żadnych zmian. Nie myśleli
nawet o tym, że powinni się ponownie spotkać, nie czuli żadnego rodzaju
tęsknoty, zajęci tysiącami słów w książkach. Jednak jeden z nich, najmłodszy,
chłopak o miodowych oczach, czuł smutek. To, czego on musiał się nauczyć było o
wiele łatwiejsze, więc nie zajmowało go doszczętnie, miał więc czas, by
zrozumieć jak bardzo jest samotny, gdy nie może odezwać się do swych
przyjaciół. Wiedział dobrze, że nie może zajmować ich czasu, wiedział też, że
sam ma swoje obowiązki, którymi musi się zająć. Jednak coraz trudniej było mu
skupić się jedynie na tym, co konieczne, kiedy w umyśle pojawiały się czarne
chmury samotności. Chłopak zaczął planować, co zrobi, gdy tylko wszyscy będą
mieli więcej czasu, by znów odbudować dawne, piękne relacje. Trzeba było tylko
nieco poczekać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz