Mały
grzecznie poszedł się wykąpać. Gdy już się rozebrał i wszedł pod prysznic
usłyszał otwieranie drzwi. Skulił się w wannie, by nikt nie mógł ujrzeć jego
nagości.
- Nie wstydź się, to tylko ja, szef
– powiedział z radością w głosie uśmiechnięty mężczyzna. – Chłopaki kazali mi
się Tobą zająć. Musisz być idealnie czysty.
- Umiem sam się umyć... – powiedział
maluszek z rumieńcem na twarzy.
- Wiem, ale takie już są wymagania
Francisa. Nie tknie niczego, a może powinienem powiedzieć teraz raczej
„nikogo”, kto nie jest przeze mnie sprawdzony. Wiesz, muszę sprawdzić, czy nie
masz śladów jakieś choroby. Nie bój się – uśmiechnął się pokrzepiająco i
pogłaskał go po głowie. – No już, już... – maluszek wiedział, że tak musi być i
roplątał się ze swego ukrywającego wszystko sposobu siedzenia. Spojrzał mu w
oczy.
- Skoro tak musi być... – powiedział
smutno, a w oczach miał łzy.
- Nie płacz... Co Ty zrobisz jak
będziesz musiał mu się oddać...? Jak boisz się zwykłej kąpieli, no już –
pogłaskał go po głowie po czym otarł mu łzy. Maluszek uspokoił się nieco.
Poddał się dogłębnej analizie swego ciała w poszukiwaniu ewentualnych chorób,
którymi Francis nie chciałby się zarazić.
- Mam teraz wielką nadzieję, że mam
jakąś okropną chorobę i go tym zarażę i umrze w męczarniach... – powiedział
cicho, ale „szef” usłyszał.
- Nie mów tak. Na pewno się
zaprzyjaźnicie i będziesz szczęśliwy. Zobaczysz. No już, jesteś czysty,
maluszku – uśmiechnął się słodko i pogłaskał go po głowie.
- Ale pan tylko patrzył...
Czysty...?
- Ach, no tak. Miałem na myśli, że
nie masz żadnych niepokojących objawów. A teraz Cię umyjemy – zaśmiał się, a
maluszek uśmiechnął się nieśmiało. Szef był bardzo miły. Chyba bardziej
dziecinny od samego chłopca. Tak więc Kyle czuł się przy nim bezpieczny. Po
kilku minutach był już czyściutki. – No już, jeszcze tylko rozczeszę Ci włosy i
wyperfumuję i będziesz gotowy – zrobił to więc po czym pchnął go w stronę
drzwi. – Idź do niego.
- Ale tak...? Bez ubrań...? Wstydzę
się...
- I tak by Cię rozebrał – zaśmiał
się. – No już. Nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękny. On też tak uważa.
Nie bój się. On kocha piękno ponad wszystko. Może Ciebie też pokocha.
- Na razie tylko pożąda...
- A od
tego tylko krok do miłości, mój drogi – otworzył drzwi i wypchnął chłopca po
czym sam wyszedł. – To ja nie będę wam przeszkadzał – mężczyzna wyszedł z
pomieszczenia. Oprawca... znaczy się Francis, oczywiście, nie przyszedł
jeszcze, więc chłopiec usiadł na łóżku. Owinął się kołdrą, by nie widzieć swej
zawsztydzającej nagości. Czekał na niego cierpliwie. Tak naprawdę chciał, by to
stało się jak najpóźniej. Jednak wkrótce drzwi się otworzyły i ujrzał jasne
włosy. Czy po tej nocy będzie do końca życia nienawidził jasnych włosów?
Dawaj szybciej. xd
OdpowiedzUsuń~Neo