Translate

piątek, 27 lipca 2012

Rozdział czwarty: Pierwsza kąpiel.


            Mały grzecznie poszedł się wykąpać. Gdy już się rozebrał i wszedł pod prysznic usłyszał otwieranie drzwi. Skulił się w wannie, by nikt nie mógł ujrzeć jego nagości.
- Nie wstydź się, to tylko ja, szef – powiedział z radością w głosie uśmiechnięty mężczyzna. – Chłopaki kazali mi się Tobą zająć. Musisz być idealnie czysty.
- Umiem sam się umyć... – powiedział maluszek z rumieńcem na twarzy.
- Wiem, ale takie już są wymagania Francisa. Nie tknie niczego, a może powinienem powiedzieć teraz raczej „nikogo”, kto nie jest przeze mnie sprawdzony. Wiesz, muszę sprawdzić, czy nie masz śladów jakieś choroby. Nie bój się – uśmiechnął się pokrzepiająco i pogłaskał go po głowie. – No już, już... – maluszek wiedział, że tak musi być i roplątał się ze swego ukrywającego wszystko sposobu siedzenia. Spojrzał mu w oczy.
- Skoro tak musi być... – powiedział smutno, a w oczach miał łzy.
- Nie płacz... Co Ty zrobisz jak będziesz musiał mu się oddać...? Jak boisz się zwykłej kąpieli, no już – pogłaskał go po głowie po czym otarł mu łzy. Maluszek uspokoił się nieco. Poddał się dogłębnej analizie swego ciała w poszukiwaniu ewentualnych chorób, którymi Francis nie chciałby się zarazić.
- Mam teraz wielką nadzieję, że mam jakąś okropną chorobę i go tym zarażę i umrze w męczarniach... – powiedział cicho, ale „szef” usłyszał.
- Nie mów tak. Na pewno się zaprzyjaźnicie i będziesz szczęśliwy. Zobaczysz. No już, jesteś czysty, maluszku – uśmiechnął się słodko i pogłaskał go po głowie.
- Ale pan tylko patrzył... Czysty...?
- Ach, no tak. Miałem na myśli, że nie masz żadnych niepokojących objawów. A teraz Cię umyjemy – zaśmiał się, a maluszek uśmiechnął się nieśmiało. Szef był bardzo miły. Chyba bardziej dziecinny od samego chłopca. Tak więc Kyle czuł się przy nim bezpieczny. Po kilku minutach był już czyściutki. – No już, jeszcze tylko rozczeszę Ci włosy i wyperfumuję i będziesz gotowy – zrobił to więc po czym pchnął go w stronę drzwi. – Idź do niego.
- Ale tak...? Bez ubrań...? Wstydzę się...
- I tak by Cię rozebrał – zaśmiał się. – No już. Nie masz się czego wstydzić. Jesteś piękny. On też tak uważa. Nie bój się. On kocha piękno ponad wszystko. Może Ciebie też pokocha.
- Na razie tylko pożąda...
- A od tego tylko krok do miłości, mój drogi – otworzył drzwi i wypchnął chłopca po czym sam wyszedł. – To ja nie będę wam przeszkadzał – mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Oprawca... znaczy się Francis, oczywiście, nie przyszedł jeszcze, więc chłopiec usiadł na łóżku. Owinął się kołdrą, by nie widzieć swej zawsztydzającej nagości. Czekał na niego cierpliwie. Tak naprawdę chciał, by to stało się jak najpóźniej. Jednak wkrótce drzwi się otworzyły i ujrzał jasne włosy. Czy po tej nocy będzie do końca życia nienawidził jasnych włosów?

1 komentarz: