Chłopiec bardzo się bał. Cały czas
tulił się do Gilberta, nawet gdy ten próbował wypełnić jakieś dokumenty
związane z ich „biznesem”.
- Zostaw, Gilbert jest teraz zajęty –
Francis próbował zająć czymś chłopca, jednak niezbyt mu to wychodziło. – Chodź,
pobaw się zabawkami, które Ci kupił, albo przymierzysz ubranka, które ja Ci
kupiłem. Może zjemy trochę słodyczy, które dał Ci Antonio?
- Boję się... Ten pan... Jest taki
duży i silny... To na pewno będzie bardzo bolało...
- Trochę na pewno... Ale nie martw
się. Ten pan jest miły, dopóki się go nie zdenerwuje. A Ty jesteś taki
grzeczny. I zostaw już Gilberta, bo jest zajęty, a jak mu będziemy przeszkadzać
to się zdenerwuje i nie zabierze Cię jutro na strzelnicę.
- Hej, na nic takiego się nie
umawiałem – odezwał się w końcu albinos. Jednak gdy zobaczył smutne oczy
chłopca westchnął i uśmiechnął się. – Dobrze, jeśli dziś mały sprawi, że Ivan
zostawi tu dużo pieniędzy to jutro zabiorę go na strzelnicę.
- Dziękuję! – maluszek przytulił go
mocno, tak że aż pióro wypadło mu z rąk.
- No to teraz chodź, malutki –
powiedział słodkim głosem blondyn i złapał dziecko za rękę. – Ja obiecuję, że
jak Ivan będzie zadowolony to przeprowadzisz się do budynku. Cieszysz się?
- Bardzo, braciszku – te słowa tak
rozczuliły jasnowłosego, że wziął chłopca na ręce.
- Bardzo się gniewasz za to co Ci
zrobiłem...? – spytał nagle.
- Rozumiem, że taki jest ten świat.
Już to panu mówiłem... – jasnowłosy posmutniał słysząc z jakim dystansem mówi
do niego chłopiec. – Mam to jeszcze raz powtarzać? Zabranie mnie z domu nawet
mnie uratowało. A to co muszę tu robić jest moją pracą. Nie będę się nad sobą
rozczulać. Skoro to cena za życie to ją zapłacę. Nie chcę być tu na niczyjej
łasce, więc nie oczekuję, że nagle zmieni pan zdanie i każe mi pan zajmować się
czymś innym. Spłacę swój dług i sprawię, że będzie pan ze mnie dumny – Francisa
wzruszyły słowa chłopca. Spodziewał się płaczu, błagań o to, by pozwolił mu być
zwykłym dzieckiem, jednak Kyle wydawał się wszystko rozumieć. Co jeszcze
bardziej zasmuciło mężczyznę. Jak wiele przeżyło to dziecko?
- Dobrze, że tak myślisz, będzie Ci
tu łatwiej. Postaram się, byś był tu szczęśliwy na ile to możliwe. Chociaż bez
prawdziwej miłości nie odnajdziesz szczęścia, zwłaszcza robiąc coś takiego...
- Jutro będę szczęśliwy, gdy pójdę z
panem Gilbertem na strzelnicę. Zawsze chciałem nauczyć się strzelać... To było
takie piękne gdy weszliście wtedy... Błysk luf, huk wystrzałów... Swego czasu
marzyłem, by coś takiego się stało, bym już nie musiał przeżywać tego piekła...
Chciałem też sam umieć się obronić. I kiedyś... kiedyś ochronić kogoś, kogo
pokocham.
- Ja nauczę Cię miłości, Gilbert
siły, a Antonio radości.
- Dziękuję, braciszku – chłopiec przytulił
go mocno.
- To
teraz poprzymierzaj ubrania, które Ci kupiłem. Chcę zobaczyć jak będziesz w nich
wyglądał – zaśmiał się i pogłaskał chłopca po głowie. Po chwili byli w pokoju.
Mały zachowywał się jak każde zdrowe, szczęśliwe dziecko. Co chwilę chował się
do łazienki, by przebrać się w inny komplet ubrań, mimo że ten mężczyzna
widział już wszystko. Zupełnie jakby nie było tej nocy wypełnionej łzami. Jakby
byli prawdziwm rodzeństwem. Blondyn czuł ciepło w sercu. „Będziesz ze mnie
dumna. Dam temu dziecku szczęście, Jeanne...” pomyślał i przytulił chłopca,
który właśnie wszedł do pomieszczenia. Zaczął go łaskotać co wywołało jego
śmiech i odpowiedź tym samym czynem. Zupełnie jakby byli prawdziwym
rodzeństwem... Chociaż noc miała niedługo nadejść... Czy księżyc nie stanie się
krwawy ubolewając nad tym co przyjdzie mu zobaczyć? Jakie wspomnienie wyryje w
sercu chłopca tajemniczy mężczyzna? Ivan... To imię godne zapamiętania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz