Translate

niedziela, 10 lutego 2013

Historia poza tematem numer czterdzieści jeden: Nowy etap - Część dziewiąta.

Sztuka łączy piękno w jedność.


Nowy etap – Część IX

                I tak, gdy ich relacje na powrót zaczęły się ocieplać, powoli wrócili do dawnych przyzwyczajeń. Herbata stała dumnie na przedzie szafki, tuż obok biszkoptów, a sięgając po dziwną, ukrytą małą szczoteczkę, pachnącą nieco brwiami Arthura, trzeba było uważać, żeby nie strącić perfum. I tak znów ich życia się zjednoczyły. Razem jedli i rozmawiali. Uczyli siebie nawzajem, powtarzając w ten sposób wiadomości. Zaczęli się żegnać i witać w pokoju, tak jak małżeństwo wychodzące i wracające z pracy. Obaj też oczywiście znaleźli dorywczą pracę. Arthur pisał tłumaczenia, a Francis pomagał w prowadzeniu zajęć plastycznych dla dzieci w pobliskiej świetlicy. Ich relacje naprawdę bardzo przypominały małżeństwo z długim stażem, jednak bez zbytniej romantycznej otoczki. Nie było wyznań miłości, nie było pocałunków. Jedynie uzupełnianie się w każdym calu. Po jakimś czasie znów zaczęli razem wychodzić na miasto i pić spokojnie w tym ukrytym barze. Roześmiali się nieco, gdy ujrzeli jego nazwę „L’haine ou l’amour?”. Tak bardzo przypominało to ich relacje. Raz się kłócili, a raz zachowywali, jakby żyć bez siebie nie mogli. Wieczory zawsze spędzali razem, różniło się jedynie miejsce. Francis wykasował z telefonu numery wszystkich kobiet, z którymi dawniej się spotykał, jedynie po to, by wśród ciemności nocy zaspokoić swe pożądanie. Jednak potrzebował teraz nowej muzy do swych obrazów.
- Arthur... Chodź mi pomóż... – powiedział patrząc niczym dziecko na białe płótno. – Nie umiem nic wymyślić! Straciłem wenę! – zaczął panikować.
- Nie straciłeś weny, tylko debil jesteś. W czym problem?
- Nie wiem jak ma wyglądać osoba na obrazie...
- Siebie namaluj, co za problem.
- Uważasz, że jesteś piękny jak obraz?
- Uważam, że przydałby Ci się taki retusz jak portrety królów.
- Tobie chyba bardziej... Rozbieraj się, akt maluję.
- Co?! W głowę się uderzyłeś?!
- Nie. Jak taki jesteś ładny, że się ze mnie śmiejesz to będziesz najlepszym modelem. Już na łóżko i wczuj się w rolę.
- A to nie powinna być kobieta?
- Jesteś słodszy niż większość mi znanych. Poza tym wszyscy malują kobiety.
- Ale... Ale...
- Spokojnie, zmienię nieco twarz... Albo w ogóle będziesz leżał na brzuchu i patrzył w bok to nie będzie ani wstydliwych rzeczy, ani twarzy.
- Ale Ty je zobaczysz! I mój... mój...
- Tyłek? Ładny, widziałem. Już mi się przygotuj, bo mi farby wyschną!
- Jesteś okropny.
- A Ty śliczny i masz być posłuszny, jazda.
- Nie. Nie będziesz mnie traktował jak jakieś lalki, którą możesz ustawić sobie jak chcesz i ją malować! Ja jestem człowiekiem, jeśli nie zauważyłeś! – zielone oczy płonęły złością.
- Ej... Cichutko... Chodź tu... – wyższy mężczyzna podszedł do niego i pogłaskał go po głowie. – Żartowałem... Spokojnie, nie chcesz, to nie musisz... Poszukam sobie czegoś w internecie i tak ze zdjęcia przerysuję... Spokojnie...
- Tobie naprawdę na tym zależy, prawda...? I teraz jesteś zdenerwowany...
- Nie, wszystko dobrze. Zależy mi, ale bardziej na Twoim uśmiechu... – błękitnooki pocałował go w czoło.
- Ale... Ale obiecujesz, że nikt mnie na tym obrazie nie rozpozna...? – mężczyzna był gotów na takie poświęcenie, by mu pomóc w jego pasji, by mógł ukończyć tą szkołę mając na swym koncie najpiękniejsze ze znanych tu obrazów. Nawet, jeśli miałby mu pokazać więcej, niż komukolwiek innemu.
- Obiecuję... Ale nie musisz tego robić, naprawdę... – mocno przytulił niższego do siebie i głaskał go po potarganych włosach.
- Kiedyś Ci to obiecałem... I wiem, że bardzo byś tego chciał...
- Nie boisz się, że Ci coś zrobię po wszystkim?
- Nie. Wiem, że jesteś profesjonalistą – zielonooki spojrzał na niego pełnym pewności siebie wzrokiem i rozpiął kilka guzików swej koszuli.
                Wkrótce wszystko było gotowe. Zielonooki był cały zarumieniony, zwłaszcza, gdy jego przyjaciel musiał go nieco inaczej ułożyć, adekwatnie do swej wizji artystycznej. Była już wiosna, więc lekko otwarte okno nie było dla niego problemem. Ale było nim nieco powietrze, które delikatnie łaskotało jasną skórę. Jednak nie poruszył się ani razu. Pozwalał uchwycić każdy swój szczegół. Widział też zaciętość na twarzy błękitnookiego. Wiedział, że on teraz naprawdę traktuje go jak modela do swego obrazu, nie odczuwa pożądania, zajmuje się swą pracą. Podziwiał to w nim, zwłaszcza, gdy sam rumienił się jak dziewica w noc poślubną. Jednak wkrótce się opanował i już sam stał się obojętny na tę sytuację. Widząc go był w stanie mu zaufać i to właśnie było najpiękniejsze. Profesjonalizm był tym co dawało im bezpieczeństwo i tworzyło barierę, dzięki której mogli pozwolić sobie na wiele, jednocześnie nie popadając w sidła namiętności. Nie... Nie ulegli sobie.  Jeszcze nie teraz. Obraz był skończony, a oni po prostu przeszli do swych codziennych zajęć, jakby to wszystko było normalne. Jednak jakoś szerzej się uśmiechali na swój widok.

4 komentarze:

  1. To było naprawdę zabawne. Iggy ma szczotkę do brwii ^o^. Rozwaliłaś mnie tym kompletnie!

    OdpowiedzUsuń