Translate

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział dwudziesty czwarty: Motyw.


Rano Kyle jak co dzień zszedł na śniadanie. Zauważył, że wszyscy są dziwnie smutni i zmartwieni. Zwłaszcza Francis, który jadł bardzo szybko, mimo że zwykle delektował się każdym kęsem.
- Co się stało? – zapytał maluszek, jednak nie doczekał się odpowiedzi. W końcu jednak Gilbert nie wytrzymał ciszy i krzyknął na Francisa.
- Czemu się nim tak przejmujesz?! W końcu to wróg! Zostawił Cię! Gdyby wtedy Cię kochał to by Ci wybaczył a nie walczył teraz przeciw Tobie!
- A może on myśli, że gdybym go kochał to nie zrobiłbym tego? I może dlatego jest wrogiem, bo uważa, że od zawsze byliśmy przeciwko sobie? – odpowiedział jasnowłosy.
- Nie próbuj go usprawiedliwiać! W końcu nigdy Ci nie ufał! Czemu przez cały rok nie pozwolił Ci się do siebie zbliżyć? Spaliście chociaż razem?
- Tak. Masz z tym jakiś problem?
- Powiedz mi jedno: czy on kiedykolwiek wykonał pierwszy ruch? Czy którykolwiek z waszych pocałunków był rozpoczęty przez niego? Czy kiedykolwiek to on Cię przytulił? – czerwonooki widział wahanie w niebieskich oczach. – Nigdy, prawda? Brzydził się Ciebie! A jak się całowaliście... To on przerywał pocałunki, prawda?
- Przestań! I nie mów o tym przy dziecku! To moje prywatne sprawy! I on mnie kochał... To ja go skrzywdziłem... On po prostu nigdy wcześniej nie zaznał prawdziwej miłości...
- A Ty nie nauczyłeś go jej przez ten rok? Może gdyby tego feralnego dnia Cię przytulił to byś się powstrzymał... A on co zrobił? Jedynie powtarzał, że tego nie chce. Sam mi to mówiłeś. Powinien chociaż jakoś zareagować... Gdy już to robiłeś powinien zrozumieć, że dla Ciebie jest gotowy to zrobić... Nie chciał zrobić tego dla Ciebie?
- Chciał! Prosił... Prosił, bym zrobił to gdy wytrzeźwieję... Martwił się, że będę tego żałować... Dlatego powstrzymywał mnie do końca...
- Obudź się w końcu! On nigdy Cię nie kochał! Zrobił to z poczucia winy! Bo w końcu to jego ojciec rozjechał...
- Jeszcze jedno słowo, a Twoje oczy wylądują w słoiku na mojej półce! Nawet nie waż się o niej wspominać! A on nic o tym nie wiedział!
- Może kłamał? Może od początku wiedział... W końcu poznałeś go kilka dni po jej śmierci, prawda?
- T-tak... On... Był na cmentarzu, gdy... gdy wracałem z jej pogrzebu...
- Widzisz? A czemu tam był?
- Powiedział, że... Że przyszedł na grób jakiegoś krewnego, a jak wracał to mnie zobaczył i wydałem mu się wyjątkowo smutny, dlatego chciał mnie pocieszyć...
- A miał przy sobie znicz? Zapałki? W końcu jeśli wcześniej zapalił znicz musiał mieć zapałki w kieszeni. Jego palce musiały pachnieć siarką. Albo kwiatami, jeśli je przyniósł.
- Myślisz, że pamiętam takie szczegóły sprzed tylu lat?
- Opowiadałeś mi kiedyś jak bardzo ważne było dla Ciebie wasze pierwsze spotkanie. Potrafiłeś powiedzieć nawet jakie drzewa mijaliście. Myślisz, że uwierzę, że bardziej skupiłeś się na drzewach niż na nim? A miał chociaż przy sobie grabie? Ludzie zawsze grabią w okół grobów.
- Nie...
- Właśnie. I dziwnym zbiegiem okoliczności był tam akurat wtedy? Powiedz, widziałeś go wcześniej?
- Nie... Tylko... On tam czekał! On... Widziałem go wcześniej w czasie pogrzebu... I on... Potem poszedł na te same studia co ja... Ale gdy się wyprowadził wybrał kompletnie inny kierunek...
- Poszedł za Tobą... A w końcu znaliście się tylko kilka tygodni, nie byliście wtedy jeszcze razem. I powiedz, to on zaproponował wspólne mieszkanie, prawda? Ale nigdy nawet Cię nie przytulił gdy byliście razem... Jak mógł zdobyć się na tak ważną decyzję, gdy nie umiał nawet Cię dotknąć?
- Myślisz, że on...?
- Chciał tylko Cię pocieszyć. Czuł się winny, że to przez jego ojca straciłeś ukochaną. Chciał, byś nie był samotny. To miało być takie ciche odkupienie winy. Może bał się, że zechcesz się zemścić na jego ojcu, który jako osoba wpływowa, został oczyszczony z zarzutów, bo „nie było świadków”? A może nie chciał, byś i Ty się zabił? To dlatego nigdy nie wykonał pierwszego kroku. Nie kochał Cię. Zgadzał się na wszystko, tylko po to, by Cię uszczęśliwić, byś zapomniał o bólu. Sam mówiłeś, że tego dnia nagle zmienił zdanie i powiedział, że zrobi to jak tylko wytrzeźwiejesz. Czy ludzie tak szybko są w stanie się na to psychicznie przygotować?
- A nie rozumiesz, że ja najpierw też miałem inny plan? Też nie wybrałem go z miłości! Chciałem odebrać go rodzinie... Uwieść, złamać serce... By się zabił... By jego ojciec zrozumiał jak to jest stracić najważniejszą w życiu osobę... Ale potem... Potem naprawdę go pokochałem... Dlatego mimo wszystko z tym zwlekałem... Mogłem przecież od razu go zgwałcić, wtedy szybciej bym go zranił i mój plan by wypalił. Ale gdy byliśmy ze sobą już tak długo, by nie uznał tego za coś podejrzanego nie potrafiłem go skrzywdzić... Pokochałem go... Nawet jeśli on był ze mną z litości to pewnie w pewnym momencie... Na pewno poczuł to samo!
- Czy Ty wierzysz w to co mówisz? I powiedz jeszcze jedno. Gdy przyszedłeś do niego był u niego ten dzieciak, prawda? Alfred, czy jak mu tam. Mówiłeś o nim kiedyś. Że odszedł od niego i wyjechał do Ameryki. Czy on nie był przypadkiem jego adoptowanym bratem? Takim jak Twój Matt? Skoro wyjechał do Ameryki to czemu nagle był przy nim? Czy on nie wyjechał wtedy gdy wy zaczęliście być razem? A wrócił, gdy się rozeszliście?
- Masz rację... Często go u niego widywałem, nie wydawał się planować wyjazdu... Ale był wściekły, gdy Arthur powiedział, że przeprowadza się do mnie...
- Kochał go, a Ty stałeś się jego rywalem. Gdy odszedłeś on znów do niego powrócił. Był przy nim tak szybko, bo razem mieszkali. Ale w końcu Arthur nie mieszkał już w rodzinnym domu, więc mi nie wmówisz, że to dlatego, że ten wrócił do domu. Zamieszkali razem.
- Ale on wrócił niedawno. Nie wtedy, gdy ja zniknąłem...
- A czy Arthur od razu mu o tym powiedział? Dopiero od niedawna jesteście wrogami. Może powiedział mu dopiero gdy zaczął Cię nienawidzić? Potrzebował go do zemsty... Teraz go wykorzystuje. Widzisz? Twój aniołek nie jest taki święty.
- Myślisz, że wykorzystuje jego miłość, by... By mnie skrzywdzić?
- Tak. Gdyby Cię kochał nie byłby w stanie tak szybko być przy nim.
- A może to jego nie kocha? Może tylko udaje?
- Tego się nie dowiemy dopóki sam Ci tego nie powie.
- Dlatego zaraz do niego idę... O i jeszcze jedno. Szykuje się spotkanie rodzinne.
- Jakie kurwa spotkanie rodzinne?
- Alfred przyjdzie do Matta.
- A co oni mają ze sobą wspólnego?
- Rodziców...
- Nie pierdol! – czerwonooki był wyraźnie zdziwiony. – To ten słodziak jest spokrewniony z tym kretynem?
- Tak twierdzi Alfred. I wierz mi, wyglądają jak dwie krople wody. Tylko Alfred jest starszy.
- Więc tak naprawdę nawet wasze rodziny są ze sobą połączone... Cholera... Nigdy się od niego nie uwolnisz.
- Nie chcę. Chcę do niego wrócić. Chcę by mnie kochał.
- Odpuść go sobie. Pewnie i tak się już nie obudzi.
- Wypluj to! – błękitnooki podniósł białowłosego unosząc go za koszulę. – Wypluj natychmiast te słowa! Arthur się obudzi! Wyjdzie ze szpitala!
- Arthur...? – odezwał się nagle Kyle. – Ten pan z zielonymi oczami? – dopiero wtedy Francis zauważył, że chłopiec cały czas był w kuchni. Dopiero teraz zauważył całe otoczenie. Widział też skonsternoanego Matta. No tak. Właśnie wygadał, że Matt jednak nie był jedynakiem...
- Tak... Ten Arthur... Ale nie martw się. Nic mu nie będzie. Zaraz do niego jadę.
- Też chcę pojechać!
- Nie możesz... Przecież dzisiaj chyba masz lekcje u pana Edelsteina...
- On zrozumie, nie będzie się gniewał. Chcę do niego pojechać.
- Przecież widziałeś go tylko raz. Czemu Ci tak na nim zależy? Myślisz, że Cię stąd zabierze?
- Nie... Nawet nie chcę, by to zrobił. Chcę po prostu przy nim być.
- Dobrze. Ale po południu odwiozę Cię na lecje, rozumiesz?
- Rozumiem.
- A ja mogę pojechać? – zapytał nagle Matt. – W końcu zajmował się moim bratem... Może... Może go tam spotkam...
- Na pewno spotkasz. To szybko się szykujcie. Zaraz jedziemy – chwilę potem wszyscy byli gotowi. Czekało ich bardzo trudne spotkanie. Do drogi szykował się również Honda. Nie udało mu się namówić Mei, by została w domu, tak więc i ona miała spotkać tego, z kim tak wiele go łączyło. A jeśli Alfred wie? I jej o tym powie? O tym co zaszło między nim a Arthurem? Tak bardzo się tego bał. Ten poranek na pewno nie będzie należał do łatwych. Najważniejsze spotkanie nastąpi przy łóżku, obok którego mogła już stać śmierć ostrząc swą kosę. Czy uda się ją odegnać? Czy uda się pogodzić tych ludzi? Wypadek jednej osoby zmieni losy tak wielu.

8 komentarzy:

  1. podziwiam Cię! Prawie cały rozdział składa się z dialogów, nieźle...
    Chyba dla zdrowia Arthura nie będzie korzystnie, jak tak wszyscy się do niego zjadą i zaczną się kłócić^^ Widzę, że przekonałaś się do Francisa :)Ja też ostatnio go polubiłam, a początkowo go nienawidziłam^^
    Ehhh Jestem ciekawa co stanie się dalej c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak postanowiłam poopisywać jego rozterki, tak go trochę podręczyć i zaczęłam mu współczuć^^" Sama nie zauważyłam, że tak zdialogowałam rozdział, dzięki, że mi powiedziałaś^^

      Usuń
  2. Ja rowniez polubilam dzieki temu opowiadaniu France. Przedtem akceptowalam go wylacznie w FrUku... A teraz jakos zniknelo to uprzedzenie do niego. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że mi taki okropny wyszedł^^ To miłe co mówisz^^

      Usuń
  3. hmm... błagam cię chociaż raz opisz FrUKowe 'zabawy'.!!!*plosi*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się pogodzą to zrobią to bardzo dokładnie^^

      Usuń
  4. Uuuuh, nie mogę się dostać do mojego konta na gmailu. Zwę się "Ender", jeszcze nic nie komentowałam, bo dopiero dziś się natknęłam na bloga i jestem w trakcie czytania.
    Hmmm... ogółem opowiadaniem nie jest złe, ale mogłoby być lepsze. Nie przepadam za yaoi, ale to już wyłącznie subiektywna opinia, więc tego nie bierz pod uwagę :D
    Styl jest całkiem ładny, choć mogłabyś go doprecyzować. Co do ortografii mam kilka zastrzeżeń, jak na przykład słowo "konwalje" czy pisanie zwrotów do rozmówców wielką literą. Popracuj też nad interpunkcją. Za dużo znaków zapytania, wykrzykniów i wielokropków, za mało przecinków :) próbuj też bardziej rozbudowywać zdania.
    Postaraj się oceniać postacie bardziej obiektywnie, bo na razie żadna nie jest kontrowersyjna, nie wzbudza refleksji - są takie blade. Pokoloruj je. Nie staraj się ich idealizować, bo chociaż Kyle zapowiada się obiecująco ze względu na jego historię, jest nieco zbyt przesłodzony. Wątpię, czy jakieś dziecko (zachowuje się i jego opisywany trochę jak wybitnie inteligentny sześciolatek, ale z opisów wynika, że jest o wiele starszy) tak długo wytrzymałoby w idealnym posłuszeństwie. W dodatku cechuje go zbytnia dojrzałość. Ponadto nie sądzę, by było możliwe zagranie koncertu ze słuchu za pierwszym razem nawet przez uzdolnionego wirtuoza. Alfred, jak na mój gust, powinien więcej mlaskać, siorbać i starać się zostać uwiecznionym jako bohater. Trochę też ubolewam nad tym, że nie piszesz, kto jest personifikacją jakiego kraju. Chciałabym też móc określić pochodzenie Kyle'a. Do tego Francja zareagował trochę dziwnie... "nie przy dziecku"? Przecież to "dziecko" jest, żeby się nie wyrazić, "paniczem lekkich obyczajów". Na pozostałe rzeczy zwracał już uwagę Feliciano Vargas. Ale jak zwykle zaczęłam od minusów :D
    Na plus Ci powiem, że podobają mi się niektóre humorystyczne zagrania bohaterów. Historia, jakby nie było, wciągnęła mnie, więc doczytam ją do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi... Jak to skończyłam pisać to tego nie czytałam, bo sama uważałam, że lepiej tego nie ruszać... Zaczęło się od ładnego snu, napisałam tu pierwszy rozdział, a potem takie dziwne rzeczy się zdarzają... To z Francją to chodziło o to, że on rozgraniczał życie prywatne i zawodowe. Czyli nawet, jeśli on robił takie rzeczy to była to praca, a prywatnie ma być grzeczny. A to z tym koncertem to ja kiedyś na flecie tak zagrałam rzecz, którą słyszałam sześć lat wcześniej to pomyślałam, że mały będzie miał to bardziej rozwinięte. W Alfredzie tej cechy nie lubię, tu miał być czarnym charakterem. Zaś Kyle jest wzorowany na... objawach Zespołu Aspergera... (Podkreśla to jakby ktoś to w tłumacza wrzucał: Asperger's Syndrome) Więc nie powinien być normalny, tylko właśnie tak "być dłużej dzieckiem" i on po prostu jeszcze nie bierze pod uwagę możliwości nieposłuszeństwa, bo w końcu oni mu tyle dali. Wiesz jak dziecko "babcia daje mi cukierki to ją lubię" i nawet nie pomyśli, że lepiej iść, bo babcia właśnie idzie z siekierą. I jestem bardzo szczęśliwa, że pani to czyta^^ Współczuję i życzę wytrwałości^^

      Usuń