Translate

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział dziewiętnasty: Kłamstwo.


Jednak nie dla wszystkich ten dzień miał być taki spokojny. W innym zakątku miasta pod piękny dom podjechał drogi samochód. Wysiadł z niego blondyn w okularach. Zapukał do drzwi.
- Arthur, wiem, że tam jesteś. Otwórz, to ja, Alfred – powiedział pewnym głosem. – Mamy kłopoty – mężczyzna natychmiast otworzył drzwi.
- Jakie kłopoty?!
- Żartowałem, wiedziałem, że inaczej byś mnie nie wpuścił.
- A jak kiedyś będziemy je mieli naprawdę, a ja już Ci nie uwierzę i Cię nie wpuszczę?
- To będzie wtedy mój kłopot... Chodź tu... – przytulił go.
- Zostaw... Zachowujesz się jak... jak ten głupi żabojad...
- Nie porównuj mnie do niego! Ja naprawdę Cię kocham! Nie zrobię Ci tego, co zrobił on!
- Skoro mnie tak kochasz, to czemu mnie opuściłeś?
- Przecież Ty zawsze byłeś taki wspaniały... Nie zasługiwałem na Ciebie. Samo patrzenie na Ciebie, wiedząc, że nigdy nie będę Cię mieć tak strasznie bolało...
- Więc czemu nie wróciłeś wcześniej?
- Bo pojawił się on... Zamknąłeś się w sobie... Nie chciałem, byś cierpiał... Ale teraz... Teraz pomogę Ci się na nim zemścić.
            Zemsta. Kara za cierpienie, upokorzenie, ból. Fałszywe uczucia, kłamstwa... Kara za żądzę pod imieniem miłości...
            To było wiele lat temu, lecz pamiętał jakby było to zaledwie wczoraj. Stał wtedy w kuchni, mył naczynia. Tylko tyle wolno mu było zrobić w kuchni przez jego talent kucharski, który nie podobał się jego ukochanemu. Nprawdę go kochał. Nawet teraz go kocha. Okłamuje Alfreda, tak jak ten ktoś okłamał jego. Ma wyrzuty sumienia, jednak robi to dla jego dobra. Jest gotowy poświęcić się i do końca życia być przy osobie, której nie kocha, byle tylko była szczęśliwa. Tamtego dnia jak zawsze był szczęśliwy. Praca szła mu dobrze, ukochany zrobił mu wyśmienite jedzenie. Jednak jedno było dla niego trudne. Zmiana ukochanego w kochanka. Mieszkali razem już jakiś czas, jednak nigdy go do siebie nie dopuścił, a i on nie nalegał. Tego dnia do kolacji podał wino. Zielonooki upił tylko kilka łyków, bardziej by posmakować niż cokolwiek pić, ale on... on sobie nie żałował. Miał zły dzień. Już gdy tylko wrócił z pracy był wściekły. Na powitanie pocałował go tak brutalnie, że wargi bolały go jeszcze długo, a nadgryziony język krwawił. Dotykał go. Jednak szybko się opanował i przeprosił, wiedział, że mu nie wolno, że on jeszcze nie jest gotowy, że to będzie jego pierwsy raz. Chociaż w to wątpił. Ktoś tak piękny miałby pozostać tak długo nietknięty? By ukoić smutki postanowił sięgnąć po alkohol. Ale nie chciał, by wyszedł w jego oczach na pijaka. Zrobił wspaniałą, romantyczną kolację, podał wino. Miał też nadzieję, że to do końca przełamie jego opory, że alkohol podziała. Jednak on jak na złość nie pił, ledwie moczył usta. A teraz, gdy butelka była mimo wszystko pusta, stał przy zlewie, w tym słodkim fartuszku. Nie mógł się opanować. Zielonooki nie spodziewał się tego. Najpierw poczuł jego dłonie na swojej talii, to było całkowicie normalne, nie bał się. Nawet uśmiechnął. Jednak jedna z dłoni zacisnęła się na jego kroczu.
- Przestań. Nie jestem jeszcze gotowy... Wiem, że bardzo Ci na tym zależy, by pokazać mi każdą stronę miłości... Ale to jeszcze poczeka... Chcesz to mogę zrobić coś innego... Wiesz, że umiem Cię zaspokoić, poczekaj, tylko pozmywam.
- Nie chcę niczego innego... Chcę, byś należał do mnie...
- Ależ należę... Me serce, ma dusza, me wszystkie myśli należą do Ciebie.
- Ale nie ciało...
- Ciało też... W końcu to Ty sprawiasz, że się rumienię, Ty sprawiasz, że się uśmiecham. Kontrolujesz me ciało swymi słowami.
- Ale nigdy nie sprawiłem, byś wił się pode mną z rozkoszy.
- Sprawiałeś przecież... Twe usta, Twe dłonie...
- Ale nigdy nie posiadłem Cię w pełni! Udowodnij, że mnie kochasz!
- Słowa Ci nie wystarczą? A to, że tu jestem? Czy to nie dowód?
- Chcę Twego ciała!
- Przestań, jesteś pijany, będziesz tego żałował...
- Wcale nie jestem! Wydaje Ci się! Jestem tak samo trzeźwy jak Ty! A może i bardziej, bo Ty umiesz upić się jednym łyczkiem.
- Wypiłeś całą butelkę wina, opanuj się...
- Nie chcę się opanowywać! – zaczął odpinać mu spodnie. Zielonooki złapał jego dłonie.
- Rozumiem... Zależy Ci... To ja jestem tym złym, że Ci na to nie pozwalam... Ale daj mi czas...
- Już miałeś dość czasu! Mieszkamy już razem rok! Nie jesteś jaką dziewicą Orleańską... Jeanne... – w oczach miał łzy. – Też chcesz po prostu odejść?! Tak jak ona?! Ona też nigdy... I teraz też nie zdążymy, na pewno...
- Słuchaj, byliście w liceum, to logiczne, że jeszcze nie była gotowa. Wiem też, że nie liczyło się to dla Ciebie. Ale zrozum, że to nie moja wina, że nie żyje...
- Twoja! To Twój ojciec prowadził ten samochód!
- Co...?
- Zginęła w wypadku. To Twój ojciec ją zabił.
- Ja nie wiedziałem... Wybrałeś mnie, bym Ci ją zastąpił? Chciałeś mnie zabrać tak jak ona została zabrana?
- Tak... Na początku... Ale teraz Cię pokochałem...
- Kłamiesz! Przez sen ciągle powtarzasz jej imię!
- Zamknij się! – zdjął mu spodnie.
- Zostaw... Proszę, ja.. Ja naprawdę jeszcze nie mogę...
- Wszyscy studenci z naszego roku już to zrobili, tylko Ty jeden pozostałeś... Czemu to ja muszę żyć w celibacie?
- Słuchaj... Uspokój się... Napij czegoś... Zrobię Ci herbaty... Poczekaj jeszcze...
- Nie chcę czekać! Chcę przeżyć z Tobą wszystko nim będzie za późno!
- Ale ja nie umrę, obiecuję... Poczekaj...
- Nie! – przewrócił go na ziemię. Unieruchomił jego nadgarstki nad jego głową, drugą ręką rozpiął swoje spodnie.
- Czekaj... Proszę... Jutro już będę gotowy, obiecuję! Kupimy najlepsze wino, to mi pomoże... Obiecuję... Nie! Nie rób tego! Zostaw! Francis, nie! – potem był już tylko ból, cierpienie, upokorzenie, łzy. Zielonooki krzyczał, wzywał pomocy, lecz nikt go nie słyszał. Gdy jego partner skończył po prostu zostawił go na podłodze w kuchni i poszedł spać. Następnego dnia oczywiście go przepraszał, błagał na kolanach o wybaczenie. Lecz było już za późno. Arthur zmienił uczelnię, wyprowadził się. Jednak nigdy nie zapomniał o miłości, ale też o upokorzeniu. Teraz znów słyszał wyznania, jednak już nie mógł im zaufać, nie mógł nikogo pokochać.
- Obiecuję, że już nigdy Cię nie skrzywdzi. I ja też tego nie zrobię. Dlatego Cię zostawiłem i wyjechałem do Ameryki, byś miał czas ochłonąć. Ale teraz wróciłem. Jednak niczego od Ciebie nie wymagam. Nie musimy nawet razem mieszkać – mówił Alfred patrząc w zielone oczy.
- To już nie o to chodzi, już się tego nie boję... Boję się, że kłamiesz... Ja już nikomu nie zaufam.
- Powiedz, robiłeś to z kimś po tym...?
- Tak... Kiedyś Kiku przyniósł swoją sake... Chcieliśmy ją wypróbować... I rozumiesz co było dalej. Ale teraz często się to powtarza...
- Kochasz go?
- Nie. A on kocha kogoś innego... Ale to już nieważne...
- Od teraz już nie będziesz z nim sypiał. Od teraz będziesz tylko mój.
- Dobrze.. – pocałował go. Pocałunek smakował dawnymi łzami, kłamstwem. Tak naprawdę rozumiał, że już stracił Kiku. A Alfred był po prostu pod ręką. Fałszywe słowa miłości... Gdy prawdziwa przynosi jedynie cierpienie.
            Tym czasem Kyle wraz z opiekunami wracał ze strzelnicy. Był z siebie bardzo dumny. W końcu nie codziennie jest się chwalonym przez Ludwiga. W samochodzie sobie o czymś przypomniał.
- Panie Gilbercie...
- Jeszcze raz to usłyszę i w dziób. Gilbert, Gilbo, tylko nie pan – czerwonooki się uśmiechnął.
- Gilbuś. A nie bedziesz jutro samotny jak pan Ludwig...
- Mam powtórzyć co brat powiedział? – blondyn się zarumienił.
- Znaczy jak Luffie jutro pójdzie z Feliciano?
- No pewnie będę... Ale bycie samemu jest takie zajebiste!
- A nie lepiej iść ze mną popływać? O 19 pójdziemy nad nasze jeziorko...
- Dobra, mały, to jesteśmy umówieni – chłopiec zachichotał. W domu zadzwonił do Kiku i omówił szczegóły. Wszystko miało być idealnie. Gdy skończył wykąpał się i przebrał do pracy. Drzwi jego pokoju na dole były otwarte. Już ktoś na niego czekał...

14 komentarzy:

  1. ' - Panie Gilbercie...

    - Jeszcze raz to usłyszę i w dziób. Gilbert, Gilbo, tylko nie pan – czerwonooki się uśmiechnął.

    '
    Mean, weź to sobie do serca ! xD Aa co do rozdziału... jaj. :o (btw. zapomniałam całkiem o Kyle, a jak nagle wyskoczył to szok. xDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też trochę o nim zapomniałam pisząc^^" Jakoś ostatnio coraz gorszy się Francis robi... Niedługo to już w ogóle zrobię z niego czarny charakter... Kurna... Czy ja mam do niego coś czy jak?^^"

      Usuń
  2. Aż dziwne, że do Felicjano nie mówi "pan"... Chociaż nie. To nie jest dziwne xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej, jest Alfred ^^
    Ciekawe czy Kyle i Kiku dadzą radę wyswatać Natalie i Gilberta... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, by dali, bo to ważne dla wielu wątków^^"

      Usuń
  4. Cudny rozdział*.*
    Mam takie (głupie) pytanie: Będzie więcej FrUKa czy USUKa? Mnie jest obojętnie, bo kocham obydwa pairingi, ale wolałabym wiedzieć^^
    I tak jak Kuumi, zdziwiłam się, że Kyle się pojawił :)
    Jeśli chodzi o błędy, to zalazłam tylko brak "z" w "pierwsy". Poza tym nie mam zastrzeżeń^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama dokładnie nie znam na nie odpowiedzi... Nie lubię Ameryki, więc raczej nie będę go zbytnio opisywać. Wolę FrUK'a, bo ma większą głębie, jest trudniejszy, a nie nagle braciszek staje się kochankiem, bo to nawet logiczne gdy tyle czasu razem spędzają to się polubią... A tak wróg nagle okazuje się być kimś ważnym... Postaram się skupić na FrUK'u, bo w końcu Francis jest jedną z głównych postaci to powinien się często pojawiać. I bardzo przepraszam za ten błąd, postaram się nie popełniać ich zbyt często.

      Usuń
  5. Yaay~. Przeczytałem w końcu całość!
    Teraz nie wiem od czego powinienem zacząć...
    Niech będzie fabuła. Nie jest specjalnie porywająca, ale w tłumie ujdzie.
    Styl pisania jest łatwy i lekki, ale nie w moim typie. Czasami jest zbyt dużo patosu i sceny, które miały być dramatyczne, wychodzą Ci śmiesznie. Ale jak mawia moja mama, dla drugiego człowieka zawsze należy mieć wyrozumiałość, a nie każdy przecież może być Bóg wie jak utalentowany~.
    Jeśli chodzi o postacie są zbyt mało głębokie. Odnoszę wrażenie, że rozumiesz je tylko powierzchownie i nie przekazujesz wszystkich ich cech. Zdają się być pustymi laleczkami z doklejonymi kilkoma zaletami i wadami i tyle. Brak im głębi, co jak sądzę wychodzi z tego, że nie starasz się wejść w każdą postać z osobna, a bierzesz je powierzchownie, idąc na ilość nie jakość.
    Sam Kyle jest zbyt nierealny. Brakuje mu cech, które dawały by poczucie bliskości między nim, a czytelnikiem. Osobiście nie wyczuwam z nim więzi i jego losy dogłębnie mnie nie poruszają. W kilku słowach ciężko jest zawrzeć gamę uczuć jakie odczuwa postać w danej chwili, a Tobie wychodzi to wyjątkowo nie poradnie.
    Życzę jednak, że w przyszłości będzie szło Ci lepiej. Niestety stwierdzić muszę, że ciężko trafić na porządny fanfick z Hetalii

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja niezbyt rozumiem świat zewnętrzny i nienawidzę ludzi, więc zbytnio nie umiem utworzyć jakiegoś ludzkiego charakteru. Zwykle skupiam się nad tym co jest w danej chwili potrzebne. Więcej cech i głębi pojawi się wraz z następnymi scenami. Po prostu chcę w każdej chwili "odkopywać" te postaci. Nie pisać od razu wszystkich ich cech tylko podać ich w postaci puzzli, każda scena z nimi będzie takim kawałkiem układanki i czytelnik sobie ją ułoży. Jednak każdy może to interpretować na swój sposób. Gdybym za bardzo opisała postaci nie można by było zgadywać, miałoby się wszytko na tacy. A tak najpierw widzi się tylko to co jest z wierzchu, za każdym razem tylko cechy liczące się w danej scenie, ale potem wszystko można połączyć. Głębia odnaleziona zostanie w umyśle czytelnika, gdy ułoży wszystkie elementy układanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz jest w tym, że nadajesz im taką... pseudo-głębię. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć, ale widzę, że niby coś próbujesz, tylko albo wychodzi to zbyt patetycznie albo zbyt sztucznie.
      Cała rzecz w pisaniu opowiadać, czy wierszy polega na zrozumieniu człowieka i przekazaniu jego odczuć. Na wywiązaniu więzi między czytelnikiem, a postacią. Tak, by odbiorca tekstu rozumiał, jak czuje się bohater i czuł to samo w głębi serca. Takie jest przynajmniej moje zdanie na ten temat.

      Usuń
    2. Ja zbytnio nie mam uczuć, więc nie umiem ich opisać. Nie rozumiem niczego oprócz cierpienia, więc nie wiem jak to opisać... Opowiesz mi?

      Usuń
    3. N-nie przesadzaj, każdy ma uczucia. I pozytywne i negatywne. xD"

      Usuń