Jasnowłosy nagle stracił chłopca z
oczu. Biegł za nim dość długo, a on wtopił się w tłum. Nie mógł go znaleźć. Tak
strasznie się bał. Bał się, że jego też straci. Teraz to dziecko go
nienawidzi... Co ten chłopiec czuje do zielonookiego? Czemu tak mu na nim
zależy? Czyżby spotykali się potajemnie? A jeśli chłopiec przemyca dla niego
informacje? Jeśli chce im pomóc i odejść do nich? Może tak nawet by było
lepiej? W końcu on zmusza go do tak okropnych rzeczy, a przy zielonookim byłby
bezpieczny. Nagle mężczyzna upadł na kolana i zaczął płakać. Nie przejmował się
mijającymi go ludźmi. Po prostu klęczał na ziemi i płakał. Czuł, że całe jego
życie było bez sensu. Arthur go nienawidził, Matthew zapewne wybierze swojego
prawdziwego brata, Alfreda i odejdzie do niego, a teraz jeszcze ten chłopiec...
Odszedł od niego, znienawidził go. Po jakimś czasie wstał i zaczął włóczyć się
bez celu po mieście. Nie był już potrzebny. W końcu jego rzyjaciele też już go
nie potrzebowali. Antonio przecież miał Lovino, a Gilbert przyjaźnił się już z
tym dzieciakiem. Więc po co on był im potrzebny? Po nic. Czym on się tak
naprawdę zajmował? Burdelem. Nie, „domem uciech”, jak zwykł mówić. Jednak czy
to miejsce było w ogóle potrzebne? W każdym razie równie dobrze mógł się tym
zająć Gilbert. Miał w tych sprawach podobne jemu doświadczenie, a dodatkowo
jeszcze te filmy, które oglądał jego brat... Na pewno wiedziałby jak się tym
wszystkim zająć. A on? On już nie był potrzebny.
Tym
czasem chłopiec biegł dalej. Schował się w jakimś zaułku. Nagle usłyszał dwa
wyraźnie podekscytowane głosy, jednak nikogo nie widział, prawdopodobnie sam
był dla nich niewidoczny.
- Nie... Nie tu... Mathias... A
jeśli ktoś, zobaczy?
- Lepiej tu niż w domu, Askel...
Lepiej by zobaczyli nas obcy, niż Berwald...
- On sam przecież jest z Tino... I
nawet sobie dzieciaka zmajstrowali... Adoptowanego, ale zawsze...
- Ale to on wpadł na pomysł, byśmy,
skoro wychowaliśmy się razem w domu dziecka, byli rodziną...
- Tylko Ingvi jest moim bratem. Oni
nie... Ty nie... Wolno nam przecież...
- Chcesz zniszczyć ich marzenia? W
końcu „rodzina” się tak nie zachowuje... Jeśli Berwald się dowie to zrozumie,
że nie traktujemy tej sielanki na poważnie...
- Masz rację... Szybko... Nim ktoś
zauważy...
- Tu i teraz... Udowodnijmy sobie
naszą miłość...
- Tu i teraz... Złammy te zasady –
po chwili słychać było rozpinanie rozporka, a potem jęki. Chłopiec już chciał
stamtąd odejść, by tego nie słyszeć, ale potknął się i upadł z hukiem.
- Ktoś tu jest...
- Mathias, nie przejmuj się... Nie
przerywaj...
- A jeśli to Tino? On o tej porze
wyprowadza psa...
- Nie... Nie idź... – jednak po
chwili mężczyzna z nastroszonymi włosami był już przy chłopcu.
- Czemu podglądałeś? Eh... To Ty? –
mężczyzna uśmiechnął się niepewnie.
- Przepraszam... – wyszeptał chłopiec.
– Nie chciałem podglądać... Chciałem tylko się schować.
- Przed kim?
- Przed panem Francisem... Pokłóciliśmy
się... Nie chcę go widzieć... Chcę tylko przeczekać do 15 i jakoś dostać się do
pana Rodericha... Chociaż pewnie się wystraszy jak zobaczy mnie w takim
stanie... – chłopiec był brudny po upadku w błoto, a na rękach miał obtarcia.
- Chcesz do nas przyjść? Tylko
poczekaj przed wejściem do tej uliczki, dobrze? Muszę jeszcze trochę...
porozmawiać z Askelem. Przypilnuj, żeby nikt tu nie wszedł. Najlepiej
przybiegnij jak tylko zobaczysz, że ktoś tu idzie.
- Dobrze – chłopiec uśmiechnął się
słodko. Tym czasem Mathias wrócił do Askela.
- Mamy czas. To ten dzieciak, Kyle.
Przypilnuje.
- Żeby wykorzystywać do tego
dziecko...
- Chyba, że już nie chcesz...
- Chcę. Zrób to. Tak jak jeszcze
nigdy.
- Dobrze – tak więc młody mężczyzna
kontynuował to co zaczął. Oparł kochanka plecami o ścianę, a gdy ten oplótł
jego szyję rękami uniósł go trochę, a ten oplótł go nogami w pasie. Wtedy w
niego wszedł. Jednocześnie całował jego twarz i szyję. Nie trwało to długo, aż
wyczerpani musieli stłumić krzyki najwyższego podniecenia, by nikt ich nie
zauważył. Potem doprowadzili się do porządku i poszli do chłopca.
- Pan przecież... Pan przecież
nazywał tego pana bratem, a teraz... – Kyle był wyraźnie zszokowany.
- My po prostu wychowaliśmy się
razem – wytłumaczył ten piękniejszy mężczyzna ze spinką we włosach. – W domu
traktujemy się jak rodzeństwo. Ogólnie je udajemy... Ale rozumiesz... Nie ma
rzeczy silniejszej od miłości. Chcesz przyjść do nas? W domu mamy takiego
dzieciaka w Twoim wieku. Pewnie pożyczy Ci swoje ubrania, a potem zabierzemy
Cię do tego pana. Słyszałem jak rozmawiałeś z Mathiasem. Nie musisz się o nic
martwić. Chcesz u nas też nocować?
- Ale wtedy pan Gilbert będzie się
martwił – wyjaśnił chłopiec.
- Pójdę do niego potem i mu wszystko
wyjaśnie. A Ty na jakiś czas odpoczniesz od Francisa.
- Dobrze... Chcę, by był smutny. Za
to, co zrobił.
- Nie będę pytać. Ale pamiętaj, że
Ty też możesz być smutny – powiedział Mathias. – Będziesz za nim tęsknił.
- Nie będę... Ale chcę już wrócić do
pana Gilberta... Ale wtedy będę też przy panu Francisie...
- Zastanowisz się do jutra – Mathias
wziął dziecko na ręce. – No, idziemy – chłopiec zachichotał słodko. Po jakimś
czasie byli już w domu Nordyków. Każdy pochodził z innego kraju, z czego dwóch
było rodzeństwem, gdyż to ich rodzice byli dla siebie obcokrajowcami.
- Peter, nie dręcz Hanatamago! Chodź
na budyń! – powiedział słodki młodzieniec. Chłopiec zarejstrował, że to Tino.
Ujrzał też wspomnianego Petera. Te brwi... Skądś je znał...
- Za chwilę... Tylko jeszcze trochę
go pogłaszczę... – powiedział jasnowłosy chłopiec.
- Czy tak według Ciebie wygląda
głaskanie, Peterze Kirkland? – wypowiedział się nagle Berwald.
- Kirkland?! – Kyle aż się
przewrócił. – Tak nazywa się taki miły pan! Też ma takie brwi!
- Jaki pan...? Może to tylko zbieg
okoliczności? My nie wiemy nic, żeby on miał rodzinę... Chociaż... – Askel był
zamyślony.
- Ten chłopiec jest adoptowany,
prawda? Skąd można wiedzieć czy nie miał rodziny? Jakoś musiał się urodzić... –
Kyle nie przestawał wypowiadać swych teorii.
- Znasz tego mężczyznę do niego
podobnego? – zapytał Tino niepewnie.
- Tak... Jest teraz w szpitalu...
- Dobrze. Jedźmy tam. Peter, ubieraj
się – Tino był smutny, ale wiedział, że muszą potwierdzić przypuszczenia. –
Berwald... Czy możesz nas zawieźć?
- Hm – wielki mężczyzna o mroźnym
spojrzaniu podszedł do szafki i wziął z niej kluczyki. W tym czasie Tino i
Peter byli już gotowi.
- Ale... Ale nie oddacie mnie nawet,
jeśli to moja prawdziwa rodzina...? – chłopiec o słodkich brwiach był
przerażony.
- Nie. Jeśli Ty nie chcesz to na
pewno nic nie zrobimy – uspokoił go Tino. – Prowadź nas.. Kyle, dobrze
pamiętam?
- Tak – czarnowłosy wyglądał na ich
tle niczym diabeł w niebie. Ta czwórka pojechała do szpitala. W Sali naprawdę ujrzeli
śpiącego mężczyznę, o brwaich wręcz identycznych z tymi Petera. Zobaczyli też
dwójkę okularników. Z czego jeden, najwyraźniej dopiero przebudzony wydawał się
być zszokowany widokiem nowoprzybyłych.
- Ten... Ten mały... – Alfred podszedł
do Petera. – Znam go... Ale wtedy... Wtedy był jeszcze maleńki...
- Skąd pan zna naszego syna? –
zapytał Tino.
- Niech zgadnę, nazywa się Peter
Kirkland? Po tym jak rodzina Kikland zaczęła mieć kłopoty z rodziną Bonnefoy
mały został oddany do domu dziecka, by go w to nie wplątywać... Miał wtedy
jakieś dwa latka – wyjaśnił Amerykanin. – Byłem w tej rodzinie już jakieś pięć
lat i byłem dość duży, by wszystko zrozumieć. Mnie też chcieli początkowo oddać
z powrotem, ale zrozumieli, że to już bez sensu, bo i tak nie należałem do
rodziny, byłem bezpieczny. Ale on... On był idealnym celem dla ich zemsty...
- Jakiej zemsty? – zapytał Peter. –
O czym pan mówi? Czy ten pan tutaj to... To mój tata?
- Starszy brat. Ale mógłby być Twoim
tatą. Miał 19 lat, gdy się urodziłeś. Ja 10. Jestem Twoim adoptowanym bratem. Chociaż
widzę, że jesteś w dobrej rodzinie... Nie tylko ja dziś odnalazłem brata –
uśmiechnął się do Matta.
- Możemy trochę tu posiedzieć? –
zapytał Tino. – Pan chyba jest już zmęczony. A Peter pewnie chciałby być z
bratem, prawda?
- T-tak... – chłopiec o słodkich
brwiach złapał za rękę tak podobnego do siebie mężczyznę. Z jego oczu popłynęły
łzy.
- My chyba na chwilę wyjdziemy,
niech zostaną sami – powiedział znów Tino i wyprowadził swego partnera i
chłopca o czarnych włosach.
- Ja też na chwilę wyjdę, ale tylko
chwilę, zaraz wrócę, braciszku – Matt wyszedł z pomieszczenia. Gdy oddalił się
od ludzi wyciągnął telefon. – Francis, mały jest u Kirklanda. Chodź szybko,
dopóki nie ucieknie znowu.
- Co...? Już, już tam biegnę –
mężczyzna stał teraz przy barierce mostu. Właśnie pomyślał jak głupi musiał
być, że się tu znalazł. Czemu tak bardzo chciał śmierci jeszcze kilka sekund
temu? Matt do niego dzwonił. Liczył się z nim, wiedział, że powinien mu to
powiedzieć. A teraz mógł odzyskać też tego chłopca. Jak głupim musiał być, by
tu przyjść? By w ogóle o tym pomyśleć? Pół godziny później był już w szpitalu.
W tym czasie Matt postanowił odprowadzić do domu przysypiającego Alfreda.
Francis minął ich w drzwiach sali. Przy Arthurze siedzieli dwaj chłopcy, dalej dwaj
mężczyźni.
- Pan Francis... – Kyle spojrzał na
niego. – Co pan tu robi?
- Nieważne. Przepraszam za
wszystko...
- Nie mnie powinien pan
przeprosić...
- Masz rację... Przeproszę go jak
tylko się obudzi... – nagle zielone oczy zaczęły się otwierać. Tino i Berwald
poszli po lekarza, któremu trzeba to powiedzieć.
- Francis? Czemu tu jesteś...? –
zapytał zielonooki. – Gdzie ja jestem?
- W szpitalu. Miałeś wypadek. Alfred
ciągle przy Tobie był... Ja tylko trochę, wybacz, że tak krótko.
- Ale czemu?
- Bo Cię kocham.
- Kłamiesz...
- Więc jaki byłby inny powód? –
podszedł do niego i poprawił mu poduszki.
- Popatrzeć jak cierpię?
- Nie zmyślaj. Twój brat tu jest.
- Ale Alfreda tu nie widzę...
- Alfred jest ze swoim prawdziwym
bratem, którym okazał się mój mały Matt. Pamiętasz Petera?
- C-co...? Skąd Ty o nim wiesz?
- To rozejrzyj się – tak też
zielonooki zrobił. Ujrzał chłopca tak bardzo do niego podobnego.
- Peter... – w oczach miał łzy.
- Pan jest moim bratem? – zapytał chłopiec
niepewnie.
- Tak.
- Ale nie zabierze mnie pan, prawda?
Tatusiowie są dla mnie naprawdę bardzo mili, obiecuję odwiedzać pana
codziennie, tylko proszę mnie nie zabierać... – chłopiec się rozpłakał.
- Nie zabiorę Cię... Nie, jeśli tego
nie chcesz. Ważne, że jesteś szczęśliwy.
- I w tym właśnie jesteś lepszy od
Alfreda – powiedział nagle Francis. – On od razu chciał, by Matt się do was
przeprowadził. Myślałem, że mi się dzieciak popłacze. No to ja was zostawiam
samych.
- Czekaj jeszcze...- zielonooki spojrzał na
niego niepewnie. – Ja... Ja Cię... Ja Cię nie znienawidziłem... JA nigdy nie
przestałem Cię... Cię kochać...
- Wiem
o tym... A teraz odpoczywaj i rozmawiaj z bratem – błekitnooki pocałował
blondyna, a po chwili wyprowadził z sali czarnowłosego chłopca. Bracia zostali
sami.
a już się bałam, ze ci się odwidziało i udupisz Francisia, ufff :3
OdpowiedzUsuńdużo się dzieje ostatnio, ale tym razem się połapałam :3
Może jednak będzie szczęśliwy^^ I ciesze się, że jednak się połapałaś^^
UsuńHaha. XD dobra, teraz czekam na niezlego FrUka. >D
OdpowiedzUsuńPostaram się go wprowadzić^^ Ale najpierw jeszcze trzeba ich trochę pomęczyć^^
UsuńCzytam, czytam "..pan Gilbert.." I od razu krzyknęłam "Jaki pan! Jaki pan, w mordeczkę chcesz?!" Boże co to opowiadanie ze mnie robi XD.
OdpowiedzUsuńNie, nie Askel! Nie mój kochany Noruś! Dał dupy Duńczykowi T^T! I..I normalnie czekam na dalszą część!
Widzę, że zareagowałaś jak Gilbert^^ Słodka jesteś^^ A to "danie dupy Duńczykowi" spowodowane jest filmikiem Den/Nor do "Daiji na mono wa mabuta no ura" Kokii. Jak to zobaczysz to będziesz chcieć, by dawał^^ http://www.youtube.com/watch?v=SVRdFDRKIec
UsuńJa aktualnie tłumaczę tą piosenkę ^-^ Jest świetna. I chcę, ale i nie chce. To jest mój Noruś (i to nie prawda, że mam dużo filmów DenNor na liście.I nie dodałąm "just by friend z tym paringiem.. )
UsuńNyu... Miło to słyszeć Meanness-sama =^-^=
Ostatnio przez ten filmik mam fazę na Den/Nor^^" Ale głównie FrUK^^" Dodać trochę LietPolu?
UsuńDaj *-* Ty daj trochę LietPolu , a ja biorę się za pisanie PrusPola na zamówienie...
UsuńA dasz przeczytać? *_* LietPol jak tylko mi się sytuacja uspokoi^^
Usuń(by Ender, wciąż nie da się włączyć tej chole... znaczy, choinkowej poczty, do jasnej Dąbrówki!)
OdpowiedzUsuńSzwedzkie "Hm" rozbraja :D daj coś z moim ulubionym z Nordyków, Islandią, plooose...
Dalej jest, ale chyba nie chcesz czytać XD Dla mnie jest taką ukrytą ciemnością^^"
Usuń