Translate

czwartek, 20 czerwca 2013

Historia poza tematem numer sto dwadzieścia: Ten, który skrywa zbyt wiele - Część dwudziesta szósta.

Udało się napisać kolejne... Przespałam chyba dwa dni... I jak się obudziłam to zrobiłam albinotyczną panią w The Sims 3: Late Night, a potem to napisałam^^" Więc teraz dowiemy się tego, co człowiek myśli, gdy jedynie to mu pozostaje.

Ten, który skrywa zbyt wiele
Część XXVI

                Gdy nie można cofnąć tego, co się stało, nachodzi nas wiele myśli pełnych alternatyw. Co by było, gdybyśmy postąpili inaczej? Nie możemy już cofnąć czasu, a wcześniej nie spodziewaliśmy się tego, co już się stało. A teraz nagle widzimy tysiąc możliwości, które pozwoliłyby nam uniknąć zła, które się stało i skierować się ku dobru, którego pragniemy. Gdy mogliśmy jeszcze wszystko zmienić, obrana przez nas droga wydawała się być idealna, lecz teraz widzimy milion bardziej kuszących ścieżek, które wtedy odrzuciliśmy, lub nie dostrzegliśmy w ogóle. A gdy stać może się jeszcze wiele, a my nie mamy wyboru, którą ścieżką nas los podąży, widzimy jedynie smutek i cierpienie, nie potrafimy dostrzec niczego, co nas by nie skrzywdziło.
Tak też teraz, gdy błękitnooki znalazł się tak blisko, a jednocześnie tak daleko tak ważnej dla siebie osoby, czekając w szpitalu na wieści o jej zdrowiu, rozmyślał o tym, co by zrobił, gdyby tej osoby zabrakło. Nie potrafił wyobrazić sobie świata bez tych jadowicie zielonych tęczówek, bez tych często nieco uszczypliwych uwag i bez słodyczy tej twarzy, gdy pogrążona była we śnie. Chciał znów usłyszeć ten głos, cichy, ukrywany śmiech i ujrzeć delikatne wygięcie warg w subtelnym uśmiechu. Jedyne co mógł teraz usłyszeć to kroki na szpitalnym korytarzu, a jedyne co mógł ujrzeć to śnieżnobiałe ściany. Tu było tak pusto, tak sterylnie. Coraz bardziej współczuł wszystkim, którzy musieli przebywać w takich miejscach. Miał wręcz ochotę się rozpłakać, gdy pomyślał jak długo jego brat musiał przeżywać coś tak okropnego. Żywił ogromną nadzieję, że zielonooki wkrótce znów będzie w domu, że okaże się, że jedynie ma kilka obtarć, że to nic poważnego. Jednak, gdy przed oczami znów pojawił się jego obraz, wtedy, gdy leżał w tym parku, zrozumiał, że nie ma możliwości, by choćby się łudzić, że będzie dobrze. Choć czasem się zdarzało, że po prostu uszkodzone zostało coś, co tak wrednie krwawi i mimo, że nie stało się nic poważnego, wygląda to tragicznie. Może jednak nie jest źle... Może niedługo wszystko wróci do normy... Jednak, im dłużej czekał na wieści, tym gorsze wydawały mu się być. Umysł galopował ku zagładzie, szukając tysiąca dróg, prowadzących do piekła. Wręcz słyszał, jak przekazują mu najgorsze wieści, choć nigdy nie chciał ich usłyszeć. On sam jakiś czas wcześniej przeszedł różne, podstawowe w swojej sytuacji badania. On miał jedynie kilka skaleczeń, siniaków. Nawet tego nie zauważy. Jednak jego serce wciąż mentalnie krwawiło. Płakało, gdy umysł przywoływał obraz odwagi i cierpienia, które uratowały mu życie. Czemu z góry zakładał, że całe życie? Gdyby teraz został zbyt mocno ranny, nie mógłby wyjechać na studia, które były jego marzeniem. Nawet, jeśli mógłby to zrobić później, jego przyjaciele zostawiliby go w tyle. Ale teraz przestał się tym przejmować, chciał być przy tym zielonookim chłopaku, któremu tyle zawdzięczał. Pomyślał, by jednak pozostać tu na ten rok dłużej, opiekować się nim, dopóki nie pojawi się kto inny na jego miejsce. Wiedział, że zajmie to dość długo, nim brat jego przyjaciela na stałe powróci do prawowitego domu, choć na chwilę mógłby pojawić się w nim już niedługo. To stało się jego kolejnym postanowieniem. Sprowadzić tego chłopca, choćby na kilka wakacyjnych dni, ujrzeć uśmiech na ukochanej twarzy. Wyobraził sobie, jak bawią się w czwórkę w parku, chłopcy się śmieją i razem biegają. Tak, Matt pewnie nieco by ożył pod wpływem tego rozbrykanego Alfreda. A oni szli by za nimi, pilnując, czy nie dzieje im się krzywda. Lecz tę wizję sielanki przerwał obraz wyrwany ze wspomnień ubiegłej nocy. Ujrzał znów tych mężczyzn i nim odrzucił ten obraz złapali oni jego brata... Nie, tego nigdy by sobie nie wybaczył. Mimo iż pod namową zarówno matki jak i lekarza, tuż po wieczornych badaniach, które musiał przejść przez te zdarzenie, wrócił do domu i przespał wiele godzin, wciąż czuł się okropnie, zupełnie, jakby nadal był w tym piekielnym parku. Chciał, by zielone oczy znów spojrzały na niego. I wtedy to usłyszał... Głos, który wołał do kogoś, że któryś pacjent się obudził. Usłyszał numer sali, usłyszał nazwisko. Tak! To o niego chodzi! Jednak jeszcze nie mógł go odwiedzić, jeszcze musiał patrzeć jak personel wbiega i otacza go, zadając tysiące pytań, potem zabiera na jeszcze więcej badań. Gdy już ten chaos się zakończył, wszedł, by spojrzeć w jego oczy.
Ujrzał zmęczoną, lecz uśmiechniętą twarz, błyszczące, szmaragdowe oczy oraz wiele plastrów i bandaży na tym drobnym ciele. Zastanawiał się, z czego jego przyjaciel tak się cieszył, a wtedy usłyszał jego głos.
- Jesteś bledszy niż Gilbert... A on jest albinosem, więc jest kompletnie biały jak papier. Przy Tobie teraz wydawałby się być wręcz śniady – zielonooki zaśmiał się cicho. – Nie stój jak kołek w wampirze, tylko chodź tutaj, bo wyglądasz jakbyś ducha zobaczył. No, chyba, że umarłem i tak wygląda piekło.
- Ja myślę, że to ja bym prędzej umarł, gdybyś Ty się nie obudził. A tak wyglądałby raj – chłopak podszedł do przyjaciela i złapał jego dłoń. – Jak się czujesz?
- Jakby stratowało mnie stado słoni, ale oprócz tego w porządku. Mówili, że muszę tu zostać kilka tygodni. Nic zagrażającego życiu, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, ale się popsułem dokumentnie...
- Tylko ani mi się waż wybierać na tamtą stronę. A, właśnie... Może ja jednak zostanę? Wiesz... Nie wyjadę... Nawet jak wyjdziesz będziesz potrzebował kogoś, kto się trochę Tobą zajmie, to nie jest tak łatwe, by wszystko wróciło do normy... A nie chcę, byś został sam...
- Zastanawiam się, który z nas w łeb oberwał, bo gadasz jakbyś to Ty dostał i to porządnie. Nie po to się tak męczyłeś, żeby teraz wszystko rzucać. I pomyśl o tym, co będzie później. Dobra, ja stąd wyjdę gdzieś już w wakacje, bo chyba nawet nie miesiąc do nich został. Ty musisz od razu wtedy składać papiery.  Jeśli tego nie zrobisz, będziesz mógł dopiero w przyszłym roku. Nie wiesz, jak długo zajmie powrót wszystkiego do normalności. Zapewne nim wakacje się skończą ja już zdążę Ci przydzwonić tak porządnie jak mogłem jeszcze w zeszłym tygodniu. A Ty co? Ty zostaniesz w domu, obwiniając się, że nie złożyłeś tych cholernych papierów na czas. A ja będę się obwiniał, że Cię nie pogoniłem.
- A co, jeśli będzie coś poważnego? Jeśli się okaże, że coś Ci jednak jeszcze będzie? A ja będę wyjeżdżał, zostawiając Cię na pastwę losu...
- Twoja mama mnie na pewno od razu dorwie i nie dość, że utuczy jak świniaka na święta to pewnie jeszcze by próbowała mnie we wszystkim wyręczać. Znasz ją, ona by dla obcego wszystkie pieniądze wydała, żeby było mu dobrze. Jak wyjedziesz to będziemy do siebie pisać. Nawet się wykosztuję na listy, nie tylko maile, coby to było „romantycznie”, jak Ty to lubisz. To mają być czerwone koperty, tak? I może jeszcze na kartce narysuję serduszka? – zielonooki zaśmiał się dość głośno, ale zaraz tego pożałował z powodu nieco pokiereszowanych żeber. – No i masz zakaz rozśmieszania mnie, dopóki mi się to nie zrośnie...
- Aż tak Cię połamali...? Czemu to wtedy zrobiłeś? Czemu nie uciekłeś?
- A Ty czemu? Nie mogłem patrzeć jak się zabierają za bicie kogoś takiego jak Ty. To prawie jakby próbowali uderzyć kobietę – uśmiechnął się nieco zawadiacko.
- Widzę, że głowa dalej Ci funkcjonuje jak dawniej...
- Oczywiście. A aż tak połamany nie jestem, raczej nieźle potłuczony. Zobaczysz, w wakacje Cię sam w ten Twój tyłek kopnę, żebyś nie zapomniał o złożeniu tych cholernych papierów.

                Przez jakiś czas jeszcze rozmawiali, choć nie było to zbyt długo, gdyż młodszy musiał jeszcze dużo odpoczywać. Jednak powzięli pewne postanowienie. Nie będą nigdy rezygnować z marzeń, dopóki nie będą oznaczały porzucenia siebie nawzajem. Rozłąka na pewien czas była całkowicie akceptowalna, dopóki nie była wyborem między marzeniem, a miłością. Jak długo będą mogli, tak długo będą wszystko robili razem, przybliżając sobie nawzajem szczęście. Już niedługo miał pojawić się nowy powód do radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz