Translate

czwartek, 20 czerwca 2013

Historia poza tematem numer sto dwadzieścia dwa: Ten, który skrywa zbyt wiele - Część dwudziesta ósma.

Taki mały opis pobytu Alfreda na łonie rodziny... Tak, nabijam rozdziały, bo opowiadanie się kończy, a ładnie by było jakby doszło do okrągłej liczby. Trzydziesta część będzie ostatnią. Zaraz napiszę te dwa ostatnie rozdziały i w końcu pójdę mangę kupić, bo już się chyba wystarczająco ochłodziło...

Ten, który skrywa zbyt wiele
Część XXVIII

                Rozpoczął się okres radości. Wszyscy, którzy powinni być w jednym domu, znajdowali się w nim. Jeszcze nikt nie wyjechał, a przybył ten, którego oczekiwano. Starsi chłopcy często wymykali się na noc do domu, który teraz raczej stał pusty, choć oficjalnie zamieszkiwany był przez zielonookiego. Zaś młodsi bawili się razem, obdarowując się radością.
                Często Alfred zaczynał opowiadać historie o duchach, których po jakimś czasie sam zaczynał się bać. Straszył Matt’a, ale potem sam prosił, by móc z nim spać. Z powodu jego pojawienia się, nocowanie starszych chłopców w oddzielnym domu wydawało się być całkowicie niewinne, ot tak nie chcieli zajmować zbędnego miejsca. Jednak naprawdę szukali samotności, która spędzona we dwoje dałaby tak wiele wspomnień i emocji, by rozłąka, która miała nadejść nie stanowiła problemu.
                Dnie bywały do siebie bardzo podobne, zwłaszcza teraz, gdy szkoła nie stanowiła problemu. Czwórka młodzieży zwykle długo spała, by później iść nad wodę lub pobawić się do parku. Odkąd pojawił się Alfred, nastał mały armagedon. Chłopiec narzucał w zabawie swoje zasady, co często powodowało kłótnie, w których młodszy gdzieś znikał, przytłoczony zdaniem innych. Lecz to pozwoliło na rozwinięcie się pewnej cechy u innego z dzieci. Młodszy brat Gilberta często ustawiał wszystkich do pionu, gdy sytuacja wymykała się spod kontroli. Często zdarzało się, że wszystkie zabawy dzieci były zaplanowane przez niego, żeby tylko nie dopuścić do zbytniego chaosu. Ten jednak często był wprowadzany przez dziwne pomysły innych dzieci. Słodkim widokiem było ujrzenie Feliciano i Lovino bawiących się razem w zgodzie. Na ławce tuż za nimi często siedziało dwoje młodych ludzi odmiennej sobie płci, trzymając się za ręce. Jedno z nich, młody mężczyzna, było opiekunem Feliciano, zaś młoda dama obok niego skradła mu pewien czas temu serce, które przez tak wiele lat pozostawało niewzruszone. Gdy on miał problemy z okiełznaniem podopiecznego, kobieta była w stanie sprawić, by chłopiec stał się posłuszny niczym kukiełka, jedynie dzięki słowom i uśmiechom. Jej pojawienie niestety spowodowało nieco inne kłótnie, gdy albinos postanowił sprowadzić skarb jakim była do własnego skarbca. Cóż, na szczęście dzieci niezbyt rozumiały o czym mówili starsi... Jednak trudno było odpowiadać na pytania, które zrodziły się przez zbyt długie słuchanie tych kłótni. Jednak, gdy wianuszek dzieci patrzył na nich nieco przerażonymi oczami, starsi musieli się uspokoić. Zwykle atmosferę rozładowywał Antonio, który nie zawsze świadomie, mówił coś, co sprawiało, że ludzie w okół byli zdolni jedynie do wybuchnięcia gromkim śmiechem.
                Dni mijały na swobodzie i beztrosce, spacerach po lesie i wycieczkach nad jezioro, czasem nawet nad morskie brzegi. W czasie jednego ze spacerów po lesie znów ujrzeli grupę, której widzieć nie chcieliby nigdy. Starsi chłopcy przywołali do siebie młodszych, jednak nie było już potrzeby, by się bać. Wydawało się jakby to tamci ludzie byli zdziwieni widząc ich ze szczęśliwymi dziećmi, tulącymi się do nich. Czyżby to był ten moment, w którym zrozumieli, co tak naprawdę daje szczęście? Może to sprawi, że będą lepszymi ludźmi, gdy zrozumieją, co jest w życiu ważne.
                Jednak nic nie trwa wiecznie. Szczęście nie jest nieskończone, a dni upływają szybko. Cała czwórka ze smutkiem spoglądała na kalendarz, który w coraz bardziej przerażający sposób, ukazywał daty bliższe dniom rozstania. Jednak powstało wiele wspomnień, które nie zostaną zapomniane nawet za setki lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz