Ten, który skrywa
zbyt wiele
Część XXVIII
Rozpoczął
się okres radości. Wszyscy, którzy powinni być w jednym domu, znajdowali się w
nim. Jeszcze nikt nie wyjechał, a przybył ten, którego oczekiwano. Starsi
chłopcy często wymykali się na noc do domu, który teraz raczej stał pusty, choć
oficjalnie zamieszkiwany był przez zielonookiego. Zaś młodsi bawili się razem,
obdarowując się radością.
Często
Alfred zaczynał opowiadać historie o duchach, których po jakimś czasie sam
zaczynał się bać. Straszył Matt’a, ale potem sam prosił, by móc z nim spać. Z
powodu jego pojawienia się, nocowanie starszych chłopców w oddzielnym domu
wydawało się być całkowicie niewinne, ot tak nie chcieli zajmować zbędnego
miejsca. Jednak naprawdę szukali samotności, która spędzona we dwoje dałaby tak
wiele wspomnień i emocji, by rozłąka, która miała nadejść nie stanowiła
problemu.
Dnie
bywały do siebie bardzo podobne, zwłaszcza teraz, gdy szkoła nie stanowiła
problemu. Czwórka młodzieży zwykle długo spała, by później iść nad wodę lub
pobawić się do parku. Odkąd pojawił się Alfred, nastał mały armagedon. Chłopiec
narzucał w zabawie swoje zasady, co często powodowało kłótnie, w których
młodszy gdzieś znikał, przytłoczony zdaniem innych. Lecz to pozwoliło na
rozwinięcie się pewnej cechy u innego z dzieci. Młodszy brat Gilberta często
ustawiał wszystkich do pionu, gdy sytuacja wymykała się spod kontroli. Często
zdarzało się, że wszystkie zabawy dzieci były zaplanowane przez niego, żeby
tylko nie dopuścić do zbytniego chaosu. Ten jednak często był wprowadzany przez
dziwne pomysły innych dzieci. Słodkim widokiem było ujrzenie Feliciano i Lovino
bawiących się razem w zgodzie. Na ławce tuż za nimi często siedziało dwoje
młodych ludzi odmiennej sobie płci, trzymając się za ręce. Jedno z nich, młody
mężczyzna, było opiekunem Feliciano, zaś młoda dama obok niego skradła mu
pewien czas temu serce, które przez tak wiele lat pozostawało niewzruszone. Gdy
on miał problemy z okiełznaniem podopiecznego, kobieta była w stanie sprawić,
by chłopiec stał się posłuszny niczym kukiełka, jedynie dzięki słowom i
uśmiechom. Jej pojawienie niestety spowodowało nieco inne kłótnie, gdy albinos
postanowił sprowadzić skarb jakim była do własnego skarbca. Cóż, na szczęście
dzieci niezbyt rozumiały o czym mówili starsi... Jednak trudno było odpowiadać
na pytania, które zrodziły się przez zbyt długie słuchanie tych kłótni. Jednak,
gdy wianuszek dzieci patrzył na nich nieco przerażonymi oczami, starsi musieli
się uspokoić. Zwykle atmosferę rozładowywał Antonio, który nie zawsze
świadomie, mówił coś, co sprawiało, że ludzie w okół byli zdolni jedynie do
wybuchnięcia gromkim śmiechem.
Dni
mijały na swobodzie i beztrosce, spacerach po lesie i wycieczkach nad jezioro,
czasem nawet nad morskie brzegi. W czasie jednego ze spacerów po lesie znów
ujrzeli grupę, której widzieć nie chcieliby nigdy. Starsi chłopcy przywołali do
siebie młodszych, jednak nie było już potrzeby, by się bać. Wydawało się jakby
to tamci ludzie byli zdziwieni widząc ich ze szczęśliwymi dziećmi, tulącymi się
do nich. Czyżby to był ten moment, w którym zrozumieli, co tak naprawdę daje
szczęście? Może to sprawi, że będą lepszymi ludźmi, gdy zrozumieją, co jest w
życiu ważne.
Jednak
nic nie trwa wiecznie. Szczęście nie jest nieskończone, a dni upływają szybko.
Cała czwórka ze smutkiem spoglądała na kalendarz, który w coraz bardziej
przerażający sposób, ukazywał daty bliższe dniom rozstania. Jednak powstało
wiele wspomnień, które nie zostaną zapomniane nawet za setki lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz