Ten, który skrywa
zbyt wiele
Część XXIX
Nadszedł
wkrótce czas, gdy koniec wyznaczał już nie kalendarz, lecz zegar. Godziny
wydawały się mijać zbyt szybko, gdy poranek był zapowiedzą pustki. Najpierw
wyjeżdżał Alfred. Jego czas w tym miejscu kończył się nieubłaganie. Już, gdy
tylko otworzył oczy, wydawał się być zbyt smutny. Zawsze pełen życia, teraz
snuł się po domu niczym cień. Śniadanie zjadł z ledwością, tamując łzy,
próbujące wypłynąc spod jego małych powiek. Tak bardzo chciał tu zostać, lecz
nie było takiej możliwości. Wciąż sam sobie zadawał pytanie, na które nawet
dorośli nie znali odpowiedzi. Czemu prawo zabrania być szczęśliwym? A raczej to
utrudnia. Słyszał o wielu dzieciach, które zostały zabrane z piekła po wielu
latach. On z raju w ciągu niespełna kilku miesięcy. Czemu więc tamte dzieci tak
szybko wracają tam, gdzie czekają ich łzy, a on musi czekać, by móc wrócić tam,
gdzie jest szczęśliwy? Nie rozumiał tego. Naprawdę nikt tego nie rozumiał.
Gdy
nadszedł czas, powoli zebrał się do wyjścia, długo żegnał tych, którym
zawdzięczał wiele radości. Odwieźć go mogli jedynie rodzice błękitnookiego
młodzieńca, nie mogło tam być jego brata. W końcu to nie do niego miał jechać,
czyż nie? Więc teraz tulił go mocno i pierwszy raz od dawna się rozpłakał.
Zawsze starał się być silny, udawać bohatera, lecz teraz był jedynie słabym
dzieckiem, które było bezsilne wobec okrucieństwa otaczającego go świata.
Po jego
odejściu nastała cisza, przerywana tylko cichym chlipaniem Matt’a, tulącego się
do Francisa. Arthur zaś starał się być silny, powtarzał sobie, że niedługo znów
się zobaczą. Ale, gdy przypomniał sobie łzy chłopca, sam miał ochotę płakać.
Wiedział, że i jego i Matt’a czeka niedługo kolejny cios.
I ten cios nadszedł, gdy drzewa stanęły w płomieniach rozpalonych przez jesienny chłód. Tym razem to Francis musiał pojawić się tam, gdzie czeka go droga, którą obrał już wiele lat temu. Jego serce również przepełniał smutek, jednak skrywał go myślą o spełnieniu marzeń i wewnętrznym spokojem, który pojawiał się, gdy widział jak jego brat tuli się do Arthura. Wiedział, że tu nikogo nie zostawi we łzach, bo jest ktoś, kto może je osuszyć. Jego rodzice wciąż byli zajęci pracą i biurokracją, a jego brat i przyjaciel byli tak do siebie nawzajem przywiązani, że wiedział, iż może zostawić ich samych. Tym razem jego brat nie płakał. Pocałował go w policzek i powiedział, że wie, że jedzie on, by spełniać swe marzenia, więc nie wolno płakać, jeśli się wie, że ktoś będzie szczęśliwy. Pożegnali się tak, jakby on wychodził jedynie na chwilę, choć wielka walizka była ciężarem, jak kamień spoczywający na ich sercach. Arthur jedynie kazał mu się dobrze uczyć i obiecał zrobić to samo, a także przypilnować, by Matt tego nie zaniechał. Pożegnanie było nieco chłodne, lecz każdy wiedział, że nie ma powodu, by było inne. Nie należy płakać, gdy ktoś wyjeżdża ku swym marzeniom. Nie należy też wtedy, gdy się wie, że nie zostawia się nikogo na pastwę losu.
I ten cios nadszedł, gdy drzewa stanęły w płomieniach rozpalonych przez jesienny chłód. Tym razem to Francis musiał pojawić się tam, gdzie czeka go droga, którą obrał już wiele lat temu. Jego serce również przepełniał smutek, jednak skrywał go myślą o spełnieniu marzeń i wewnętrznym spokojem, który pojawiał się, gdy widział jak jego brat tuli się do Arthura. Wiedział, że tu nikogo nie zostawi we łzach, bo jest ktoś, kto może je osuszyć. Jego rodzice wciąż byli zajęci pracą i biurokracją, a jego brat i przyjaciel byli tak do siebie nawzajem przywiązani, że wiedział, iż może zostawić ich samych. Tym razem jego brat nie płakał. Pocałował go w policzek i powiedział, że wie, że jedzie on, by spełniać swe marzenia, więc nie wolno płakać, jeśli się wie, że ktoś będzie szczęśliwy. Pożegnali się tak, jakby on wychodził jedynie na chwilę, choć wielka walizka była ciężarem, jak kamień spoczywający na ich sercach. Arthur jedynie kazał mu się dobrze uczyć i obiecał zrobić to samo, a także przypilnować, by Matt tego nie zaniechał. Pożegnanie było nieco chłodne, lecz każdy wiedział, że nie ma powodu, by było inne. Nie należy płakać, gdy ktoś wyjeżdża ku swym marzeniom. Nie należy też wtedy, gdy się wie, że nie zostawia się nikogo na pastwę losu.
Wiele
dni minęło w ciszy, nim dom znów stał się żywy jak dawniej. Dopiero po jakimś
tygodniu wszystko wróciło do normy. Matt zaczął opowiadać o nowych kolegach w klasie,
a Arthur stał się jednym z najlepszych uczniów w szkole. Tak też powinno być.
Nieważne jak wiele się straci, ważne, że wie się jak to odzyskać. W końcu to,
co powróci, nie zostało nigdy utracone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz