Nauczę Cię wolności
Jak
bardzo można się od siebie różnić, będąc jednocześnie podobnym? Ten sam kolor
oczu i włosów... Jednak co jeszcze ich łączyło? Jeden pełen delikatności i
subtelności, drugi zaś potęgi i obojętności. Jeden o delikatnej posturze, nieskazitelnych
dłoniach, drugi ogromny, o dłoniach mogących łamać metal. Więc co było w nich
podobne? Obaj potrzebowali miłości. Jeden szukał jej na sposobów tysiące,
znajdując jedynie cierpienie i fałsz. Drugi udawał, że nie interesuje go jej
istnienie, pogrążając się w pracy i stosach papierów. Obaj jej potrzebowali i
obaj oszukiwali siebie i innych. Jeden wciąż mówił, że miłość spotyka na każdym
kroku. Chwalił kwiaty, które więdły, gdy wschodziło słońce. Drugi uważał, że
miłości do szczęścia mu nie trzeba. Jednak tęsknie spoglądał za kwiatami
kwitnącymi o zmroku. Obaj pragnęli tego samego, obaj udawali, że jest inaczej.
Wciąż
mijając się w długich korytarzach. Złote włosy, te faliste i te zaczesane do
tyłu. Czyż nie współgrały ze sobą pięknie, gdy drżały w pośpiechu? Szafirowe
oczy, te głębokie i te zimne. Czyż nie wydawały się być dla siebie stworzone,
gdy spotykały się w czasie służbowej rozmowy? Ciała tak różne, tymi samymi
kolorami skąpane. Serca tak różne, pragnęły tego samego. Więc czy podobne są sonie
czy odmienne?
Samotność,
przemęczenie. To zniszczy każdego. Więc ich również widmo cierpienia tego
dopadło. Spragnieni ludzi, spragnieni spokoju, mogli razem spełnić swe
pragnienia. Ważne, by jeden z nich wyciągnął dłoń, a drugi ją przyjął.
Tak też
się stało. Delikatna dłoń spoczęła w tej o wiele większej. Nie dosłownie,
przecież nie było między nimi miłości ani innego powodu, by tak się stało.
Jednak mniejsza dłoń wyciągnięta została, gdy usta wypowiedziały propozycję
wspólnej rozrywki przy alkoholu. Uszy usłyszały słowa zgody. Tak. Tego obaj
potrzebowali.
Wraz z
litrami alkoholu przelewały się słowa. Litrów było zbyt wiele, słowa były zbyt
szczere. I wyjawili obaj sekret, który tak przed sobą skrywali. Ten, który
miłość wielbił i ten, który jej nie znał, obaj przyznali przed sobą nawzajem,
jak bardzo jej pragną. Jednak, co ich powstrzymywało, by ją znaleźć? Zasady?
Kryteria? To wszystko było niczym. Nie mogli skrzywdzić nikogo miłością, jaka
mogła zrodzić się w ich sercach. Nie pragnęli wiele, jedynie ciepła i
pocieszenia. Ich serca nie drżały na widok wzajemny, po prostu byli
przyjaciółmi. Jednak teraz, gdy samotność tak pali, a alkohol ogień podsyca,
nie byli w stanie patrzeć nadal tak samo.
Obaj
tego potrzebowali. Jeden za tym tęsknił, drugi tego od dawna nie pamiętał.
Jednak, jeśli to nikogo nie rani, można złamać bezsensowne zasady. I na ich
gruzach wybudować szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz