Translate

piątek, 16 listopada 2012

Historia poza tematem numer dwadzieścia jeden: Stłuczona Utopia.

Napisane jako request dla Milki (Nie bij za godzinę pisania, ale wcześniej nie mogłam, bo robiłam domowe z fizyki). Rodzina w składzie Berwald, Tino, Peter i Hanatamago. Sielanka, kłótnia, przemyślenia i powrót. Stłuczony wazon nigdy nie będzie taki sam, czyż nie?


Stłuczona Utopia

                Dwoje ludzi tak sobie bliskich, tak do siebie podobnych, choć nie związanych więzami krwi. Łączyło ich coś o wiele potężniejszego. Miłość i przeznaczenie. Starszy z nich poprawił okulary, gdy młodszy bawił się z psem. Posadził biegające obok dziecko na swoich kolanach.
- Więc, Peter, co dziś chcesz poczytać? – zapytał chłopca. Czytanie na głos to był jedyny czas, gdy mężczyzna mówił więcej niż tylko „hm”.
- Chcę usłyszeć jak sam coś opowiadasz, tatusiu – chłopiec mocno go przytulił. – Dziękuję, że zabraliście mnie od niego – delikatnie zadrżał na myśl o swym poprzednim opiekunie. Jednak miał z nim też wiele dobrych wspomnień. Jednak w miejscu, gdzie nikt nie podejrzewa go o chęć ucieczki czuje się bezpieczniej.
- A co miałbym Ci opowiedzieć?
- Jak poznałeś mamusię!
- Mamusię? – drugi mężczyzna przez przypadek prawie pociągnął psa za ucho.
- No tak, bo przecież jesteś żoną tatusia, czyli jesteś mamusią.
- Jestem drugim tatusiem i to nie małżeństwo, tylko związek partnerski.
- Tatuś mówi, że jesteś jego żoną i jesteś kochaną mamusią! – maluszek zaczął chichotać. – Mówił, że zawsze słodko wyglądasz w za dużych ubraniach i jesteś taki bezbronny i on zawsze musiał Cię chronić – po tych słowach wspomniany mężczyzna wstał z gniewem.
- Bezbronny, tak? – odłożył psa i sięgnął po wazon stojący na stoliku. – A ile razy to ja Ciebie broniłem?!
- Tino, spokojnie...
- „Żona”, „mamusia”! Czy Ty w ogóle wiesz jakiej ja jestem płci?! A może chcesz znowu sprawdzić, co?!
- Nie przy dziecku...
- On już miał to w szkole, nie zgorszy się. Ja, w przeciwieństwie do Ciebie odrabiam z nim lekcje i wiem co już przerabiał. Ty raczej interesujesz się tylko co masz w misce! I robieniem jakichś bezużytecznych mebli!
- To były prezenty na naszą rocznicę! – mężczyzna wstał tak samo jak młodszy.
- Taa, wszystkie w kolorze flagi Szwecji. Bo mój kraj to już się nie liczy, co?!
- Zaraz Ci uszyję poduszkę z flagą Finlandii..
- Może jeszcze miśka, co!? – po chwili wydał z siebie okropny wrzask i rzucił w mężczyznę wazonem. Brzęk tłuczonej porcelany był dźwiękiem zniszczonej Utopii, rozbitej rodziny. Tino opóścił dom w szybkim tempie.
                Szedł jakiś czas aż nie dotarł do innego dobrze znanego mu budynku. Było mu zimno. W środku grudnia wyszedł z domu nawet nie zakładając butów czy kurtki. Zapukał do drzwi.
- Tino...? – mężczyzna był zdziwiony otwierając mu drzwi.
- Nie, wiesz Soren? Święty Mikołaj, cholera... – wszedł bez zaproszenia.- Daj mi coś mocnego...
- Nigdy Cię takiego nie widziałem... Odkąd zamieszkałeś z Berwaldem stałeś się taki słodki i...
- Bezbronny? Dzięki, gdzieś już to słyszałem... Mam dość...
- Znowu małżeńskie sprawy?
- Jeszcze raz powiesz coś o małżeństwie to rozbiję ścianę Twoją głową!
- Spokojnie, spokojnie... Zaraz dam Ci lekarstwo na wszystkie smutki, z którego słynie pas wódki –mężczyzna po chwili przyniósł mu butelkę. Pili jakiś czas.
                Młodszy mężczyzna co chwile to krzyczał, to płakał. Wszystko sprowadzało się do jednej osoby, Berwalda. Mężczyzny, który zabrał go z miejsca, które szybko przestało być jego domem, choć teraz znów w nim był, mężczyzny, który nauczył go miłości, mężczyzny, który pomógł mu stworzyć prawdziwą rodzinę... I mężczyzny, który miał go za małego słodkiego misia, którego musi chronić. Miał tego dość. Miał dość bycia słodką żonką, podawania mu obiadu, siadania na meblach, które każdego innego przyprawiały o zawrót głowy, tylko dlatego, że właśnie on je zrobił. Chciał udowodnić swoją wartość, ale nie miał jak. A teraz jeszcze zrozumiał, że wybuch złości, zamiast pokazać temu mężczyźnie jego prawdziwą siłę zapewne jedynie wystraszył dziecko. Mężczyzna płakał. Płakał tak jak kobieta, jak dziecko, jak wszystko to, do czego nie chciał być porównywany. Zrozumiał wiele rzeczy. Wiedział, że jest silny, nie wątpił w to, jednak rozumiał, że ta siła mogła... przerażać Berwalda. Negacja. A może Berwald po prostu bał się takiego silnego, samodzielnego Tino i wolał żyć jedynie widząc jego słodką i delikatną wersję? Jego oczy... Gdy Tino wybuchł gniewem oczy Berwalda były pełne strachu... Zawsze czuł się jak marionetka w jego rękach, zawsze czuł, jakby był tylko jego zabawką. Kochał go, ale... To było niczym syndrom sztokholmski... Zaśmiał się w myślach, to w końcu z tego miasta mężczyzna pochodził. Tino zawsze się go bał. Poszedł za nim z nadzieją na lepsze jutro. Jednak szybko jego nadzieje zostały pożarte przez strach. Jednak, mimo wszystko doceniał jego dobroć. Gdy jeszcze go nie kochał tak bardzo bał się mu o tym powiedzieć. Tak długo byli razem nim on tak naprawdę go pokochał... Pozostał przy osobie, która go przerażała. Czy tym nie udowodnił swej delikatności, którą tak wyolbrzymiał Berwald? Bo w końcu, silny mężczyzna uderzyłby go i odszedł... I nigdy nie zaznał szczęścia. Może to racja, może w głębi serca był słaby. Ale to była ta dobra słabość, strach, który Cię bronił, empatia, która prowadziła ku szczęściu. I to właśnie pokochał Berwald, prawda? Tą delikatność. Więc jeśli... Jeśli stanie się silny... Straci go... Musi pozostać zachowana harmonia. On ma być tym delikatnym, tym, którego Berwald będzie chronił. I jeszcze Peter... Jeśli nie pokaże mu ciepła i dobra, a on ujrzy tylko mrukliwość Szweda nigdy nie będzie znał prawdziwych uczuć. Jego rozmyślania przerwało uczucie unoszenia się. Ktoś wziął go na ręce.
- Berwald... Jak tu wszedłeś? – zapytał widząc jasne oczy za okularami.
- Czas wracać do domu... Przeziębisz się. Soren zostawił otwarte drzwi.
- Gniewasz się?
- Nie.
- Boisz się? – długo czekał na odpowiedź, a ta, która nadeszła była tą najgorszą.
- Tak. Boję się, gdy jesteś taki silny...
- Już nie muszę być. Wystarczy, że Ty jesteś – mocno go przytulił i zasnął.
                Obudził się w ich domu. O dziwo nic go nie bolało. Obok niego spał mężczyzna o jasnych włosach, a między nimi słodki chłopiec. Na stole stał posklejany wazon. Wydawało się, że nigdy mu się nic nie stało. A obok stał malutki z plasteliny, a dalej chyba nowy, potężny. Ach, czyż to nie ich rodzina. On, delikatny, lecz potężny, nieważne co się stanie, nie rozpadnie się w pył. Niczym posklejany wazon, który wciąż pełni swoją funkcję pomimo biegu lat. Maleńki plastelinowy wazonik to był Peter, wciąż się kształtował, był delikatny, tak łatwo można było go zgnieść. A ten wielki wazon, prosty i nieco przerażający to Berwald. Stoi nieco na uboczu, jednak przy krawędzi. Jeśli któryś z nich upadnie, zmieni się, to właśnie on rozpadnie się w pył.

6 komentarzy:

  1. Jestes genialna. Czytanie tego przed wyjazdem, poprawilo mi humor..
    Skad ja wiedzialam, zewspomnisz o syndromie sztokcholmskim? NIe wazne, wyszlo genialnie i przeuroczo ^-^
    A godzina zostaje ci wybaczona. Ale na nastepny raz nie pisz tak pozno, nawet jesli masz zamowienie, dobrze*tula*

    Milka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, byś mogła przeczytać przed wyjazdem, a wcześniej robiłam zadanie z fizyki^^ Znaczy się... przepisywałam gotowca, bo mnie na tych lekcjach nie było, w notatkach dostałam tylko wzory i po prostu czarna magia...

      Usuń
    2. ( Młahahaha złapałam wi-fi! ) Nyu..Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było siedzieć tak długo.

      Ja się poję co będzie, jak ja będę przepisywać lekcje....

      Milka

      Usuń
    3. Zrób jak ja - skseruj XD I z Tobą mogłabym spędzić całą noc, o piękna pani^^ Zastanawiam się jakie miny mieliby Japończycy i Litwini czytając nasze czułości XD Mieliby nas za zboczeńców... Ale u nas jest tak pięknie, niczym w Utopii wypełnionej miłością, więc wszyscy się kochamy! Włosi też są tacy optymistyczni XD A Japończycy i Litwini tacy zamknięci w sobie... Trzeba ich przytulić, żeby się uśmiechnęli^^ Wiesz, że moje imię występuje też w tej samej formie na Litwie? *dumna* Unia wciąż żywa!^^ Um... Czyli jeślibym wyszła za Litwina nasze dzieci miałyby podobne DNA jak te rodzące się w czasie Rzeczpospolitej Obojga Narodów... Tylko jestem za brzydka i boję się mężczyzn, i prędzej komuś rękę odgryzę albo co innego nim dam się dotknąć... *gdy została przytulona zaczęła się dusić* Ale Tobie wolno mnie miziać^^ Może jeszcze ktoś inny dostanie pozwolenie... Ale to kilka lat minie...

      Usuń
    4. Nie mam jak, a w szkole mi nie pozwolą T^T
      A takie zboczenie jest zdrowe! To znaczy...Zdrowe zboczenie nie jest złe! Bo trzeba być trochę zboczonym....
      Nyu, dziękuję za pozwolenie ^-^

      Milka

      Usuń
    5. *tuli* Kochana jesteś^^

      Usuń