Różana iluzja
Pamiętam
nasze wszystkie kłótnie. Wiem, że to głupie, ale... Już nie pamiętam ich
powodów... Nie, to nie tak. Znam powody. Jednak nie widzę sensu. Czemu
zrobiliśmy coś takiego? Ale... Tego już nie cofniemy, możemy tylko iść naprzód.
Ostatnio
coraz trudniej skupić się w Twej obecności. Stałeś się jakby nieco inny...
Tajemniczy. Czy zawsze taki byłeś? Ucałowałeś różę. Wiem, że to tylko taka
Twoja poza, ale wiesz... Ten kwiat jest moim symbolem. Zastanawiam się jak to
by było, gdyby Twe usta, zamiast tych delikatnych płatków dotknęłyby mych warg.
Nie! Wcale o tym nie myślę! Wcale nie pociągają mnie Twe oczy, wcale nie
hipnotyzuje mnie Twój głos, wcale nie pragnę Twego dotyku...
Kogo ja
oszukuję? Powiedz mi, kogo? To wszystko bez sensu... To wszystko jest takie
puste, nielogiczne, nieosiągalne. Widziałem Cię pijącego wino. Kropla spłynęła
kącikiem Twych ust po Twej brodzie, szyi... Chciałem obserwować jej dalszy
bieg, żałowałem, że zniknęła pod koszulą.
A co, jeśli byś jej nie miał? Jeśli kropla przemierzyłaby całe Twe
ciało, a ja... A ja bym potem zlizał ślad po niej? Nie! Nie mogę być
perwersyjny. Nie jestem Tobą, jestem gentlemanem.
Powoli
samo ciało przestało mnie interesować. Nie zależało mi już na tym, by patrzeć
na Twoje usta. Chciałem, by się uśmiechały. Patrzyłem w Twe oczy, jednak
chciałem, by i one patrzyły na mnie. Czy żądam zbyt wiele? Pragnąc Twego
uśmiechu, spojrzenia? Nie musisz nawet mówić, że mnie kochasz, nie musisz mnie
dotykać. Tylko bądź dla mnie miły i uśmiechaj się patrząc mi w oczy.
Nie
pragnę Twego ciała, więc nie jest to zboczenie. Dalej mnie ono pociąga, ale nie
jest już dla mnie najważniejsze. Nie jest to zauroczenie, iluzja. Zbyt dobrze
Cię znam, by nie widzieć Twoich wad. Więc czemu tak pragnę, byś miał słowa,
które będziesz wymawiał tylko do mnie? Czemu więc chcę, byś traktował mnie
wyjątkowo? Czego naprawdę potrzebuję?
Teraz
to zrozumiałem. Wiesz? Kocham Cię. Tak cholernie kocham. I nienawidzę za razem.
Kocham Twe usta za to, że są piękne,
nienawidzę za to, że tak odległe. Nienawiść zniknie, gdy dotkną moich warg,
pojawi się znów, gdy tylko się oddalą. Kocham Twe włosy za ich miękkość i
blask, nienawidzę za to, że nie czuję ich zapachu na swej poduszce, dotyku na
policzku. Proszę, spraw, by ta nienawiść zniknęła. Spraw, by miłość zwyciężyła.
W końcu jesteś krajem miłości, czyż nie?
Ty
jednak panujesz nad miłością, nienawidzisz mnie. Torturujesz mnie tym uczuciem.
Skradłeś mi serce, by wbijać w nie szpilki. Zawładnąłeś mym umysłem, bym
postradał zmysły. Ty zawsze będziesz moim wrogiem, niezależnie od tego, jak
bardzo będę Cię kochał, Ty będziesz mnie nienawidził. To wszystko nie ma sensu.
Czasem
żałuję, że nie mogę umrzeć. Zasnąć i już się nie obudzić. Nie żyć z myślą, że
jesteś tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Nie myśleć o tym, że znów Cię
zobaczę i znów rozpęta się kłótnia. Nie bać się, że Cię zranię, ani że wydam
się nie mówiąc nic złego. Chcę już po prostu spokoju. Najlepiej wiecznego.
Czy
przestaniesz zabijać mnie powoli, kawałek po kawałku? Tak jak róża ma kolce,
tak miłość przynosi cierpienie. Róża to mój symbol. Jednak kocham patrzeć na
nią w Twych dłoniach, wyobrażać sobie, że trzymasz mą dłoń. A gdy dotykasz
płatków swymi ustami, marzę o tym, byś mnie pocałował.
Zastanawiałeś
się kiedyś, czemu wciąż dotykam róż, chociaż tak często ranią me palce? Tak jak
Twe słowa ranią me serce, a wciąż jestem przy Tobie. Kiedyś to był przymus.
Róża była pozą, Ty wrogiem. Teraz wiem, że róża jest Twym symbolem, a bez
Ciebie świat byłby pusty. Dotykam ustami płatków róży, mając nadzieję, że
kiedyś to będą Twoje usta.
Nie
będę się oszukiwać, mówić, że to wcale nie jest miłość. Wiem, że Ty byś tak
mówił, wmawiał sobie wygodne kłamstwo odsuwające Cię od cierpienia. Ale ja chcę
prawdy. Chcę cierpieć. Za to co Ci zrobiłem. Chcę wylać tysiąc łez za każdą
kroplę Twej krwi, którą przelałem. Chcę, by na różę skapnął tysiąc kropel mej
krwi w zamian za każdą Twą łzę wylaną z mego powodu. Dotykam kolców palcami,
czuję jak pęka skóra. I jestem szczęśliwy, gdy białe róże zabarwiają się
czerwienią.
Słyszę
każde Twe słowo, każdy oddech, upijam się nawet sposobem w jaki robisz przerwy.
Stałem się jak prześladowca. Obserwowałem każdy Twój ruch. Mówił Ci ktoś
kiedyś, że pięknie układasz palce na uszku filiżanki, gdy pijesz herbatę? Och,
kropelka spadła z Twych ust na brodę. Niech spłynie szyją na Twą ukrytą pod
koszulą pierś. Och, nie! Nie ścieraj jej palcem! Czemu nie mogę Cię podziwiać?
Jak
smakowałaby herbata z winem? A jeśli do Twej herbaty dolałbym własnej krwi?
Zrobiłem to. Kolec róży przebił palec, gdy tylko wyszedłeś na chwilę. Kropla
spadła do filiżanki. I kolejna, i kolejna, i kolejna. Kapały niczym me
marzenia, które nigdy się nie spełnią. Uśmiech, plum. Dotyk, plum. Pocałunek,
plum. Dalej już wolę nie myśleć. Plum, plum, plum... Earl Gray zabarwia się
czerwienią.
Wypiłeś
tą herbatę. Nie skrzywiłeś się ani razu. Uśmiechałeś się. Spełniło się pierwsze
marzenie opłącone kroplą krwi. Czy spełni się też reszta? Proszę daj mi jakiś
znak, choćby jedno słowo. Bym wiedział, czy wolno mi marzyć. Bym wiedział,
czego mogę oczekiwać.
Jesteś
piękny. Niczym kwiat. Ale nie tej polny. Niczym najwspanialsza róża. Wiesz już
czemu tak kocham róże? Może Ty pokochasz irysa? Przyniosę Ci bukiet, chcesz? A
na każdym kwiecie kropla mej krwi. To będzie ma zapłata. Za Twe cierpienie. I
opłata. Wkupienie się w Twe łaski.
Długo
czekałem, aż zakwitną irysy. Stworzyłem z nich najwspanialszy bukiet,
przyozdobiony czerwienią. Być może
pokochasz czerwień. Być może pokochasz mnie. Widziałem w Twym wazonie róże.
Czyż nie są piękne? Lecz czemu białe? Powinny być czerwone! Niczym miłość i
krew! Właśnie, krew... Czy dając Ci krew otrzymam w zamian miłość? Podszedłem do
wazonu, nabiłem palec na kolec róży. Wśród tych kwiatów umieściłem moje. Czy
nie powinny być razem? I znów zraniłem palec. To już dawno przestało boleć.
Kropla krwi spadła na największą różę, biały płatek plamiąc czerwienią. Czemu
nagle w ciemnym dotąd pokoju pojawiła się struga światła?
- Co tu robisz? – zielonooki wszedł do pokoju niepewnie. Nie
spodziewał się go. Myślał, że to włamywacz, morderca. Jednak teraz żałował, że
to nie żaden z nich.
- Przyszedłem tylko dać Ci mały prezent – wyższy blondyn
uśmiechał się niewinnie, jakby przebywanie w domu wroga, w środku nocy, z
zakrwawionymi palcami, w dodatku zasłaniając przyniesione kwiaty, było
całkowicie normalne.
- Jaki? – niższy zapalił światło i ujrzał zakrwiawione róże
i irysy pośród nich. – Co Ci jest?! Co Ty zrobiłeś?! Róże... zakrwawione... A
te irysy? Chcesz mi coś przekazać, co? To groźba? Nietknięte irysy i
zakrwawione róże?! To zapowiedź wojny?!
- Nie! Angleterre! Proszę! Uspokój się! Krew to czerwień...
A czerwień... Czerwień to kolor miłości...
- Co chcesz mi wmówić? Że mnie kochasz? Bardzo śmieszne, już
Ci wierzę.
- Właśnie to chciałem Ci powiedzieć. Je t’aime, Angleterre.
- Co...? Masz gorączkę? – mężczyzna dotknął dłonią czoła
starszego. – Nie... Nie uderzyłeś się? Pokaż, może trzeba opatrzyć...
- Martwisz się o mnie? Więc i Ty coś czujesz, prawda?
- J-ja... Ja... Nie zaprzeczę... – zarumienił się.
- Proszę... – błękitnooki podniósł zakrwawioną dłoń przed
oczy młodszego mężczyzny. Gdy ten otworzył usta położył mu na nich palec. –
Proszę, wypij mą krew.
- Czemu...?
- Chcesz, by się zmarnowała? Poza tym, czyż w krwi kraju
miłości nie płyną uczucia? Chcę przekazać Ci mą miłość.
- A co... Co ja mam dać Ci w zamian?
- Nic. Wylałeś przeze mnie wiele łez. Twój uśmiech będzie
najwspanialszym dla mnie darem.
- Dobrze... – zielonooki uśmiechnął się niepewnie i zaczął
zlizywać krew. – Słodka...
- Cieszę się, że Ci smakuje. Chciałbyś pić ją codziennie?
- Wolałbym już nigdy nie widzieć Twojej krwi. Chciałbym co
noc zasypiać przy Tobie i budzić się z Tobą co rano.
- Nigdy nie spodziewałem się takich słów z Twych ust...
- Długo dojrzewały w mym sercu, nim znalazły się na języku.
Były przeznaczone tylko dla jednej, wyjątkowej osoby. Ale... myślałem, że ta
osoba nie chce ich słuchać.
- Ta osoba chce spijać je z Twych ust – błękitnooki podniósł
dłonią jego twarz i pocałował go. Zachłannie, namiętnie, zaborczo. – W końcu
poznałem smak szczęścia.
- Jest... Jest już późno... Chodźmy do łóżka...
- Razem?
- Przecież nie wyrzucę Cię z domu, prawda? I jest już za
późno na ścielenie drugiego łóżka...
- Chcesz bym spał z Tobą?
- T-tak... – młodszy mężczyzna delikatnie się zarumienił, a
jego dłonie drżały.
- Czy to propozycja?
- Jeśli chcesz z niej skorzystać...
Nie
trzeba było mu tego dwa razy powtarzać. Zaczął obsypywać młodszego pocałunkami.
Delikatnymi i tymi namiętnymi. Tak dobrze wiedział, gdzie powinien iść. Wziął
go na ręce i wciąż całując zaniósł do sypialni. Położył go na łóżku i zaczął
rozbierać.
- Nie tak szybko... Zwolnij... – zielonooki delikatnie
drżał, chwycił jego dłonie.
- Boisz się?
- T-to nie tak. Ja się przecież nie boję... Tylko...
- Cichutko, nie tłumacz się... – teraz chwilę się zatrzymał.
Delikatnie całował jego klatkę piersiową. – Gotowy na ciąg dalszy?
- T-tak... – zieleń ukryła się pod powiekami. Tak więc
starszy mężczyzna powoli zdjął z niego koszulę, później resztę ubrań. – Nie patrz!
– zielonooki zasłonił się dłońmi. – To nie fair... Ty... Ty jesteś jeszcze
ubrany.
- Więc mnie rozbierz.
- Nie... Wolę... Wolę popatrzeć jak sam to robisz...
- A ja chcę, żebyś Ty to zrobił.
- D-dobrze... – tak więc wykonał polecenie. Potem wszystko
poszło szybko. Nie było już trudności, których nie byliby w stanie
przezwyciężyć. Nim noc się skończyła przypieczętowali swą miłość czynem.
Nienawiść odeszła w niepamięć.
Dni i
lata mijały. Nigdy nie podnieśli już ręki na siebie nawzajem, jedynie ściskali
swe dłonie wzajemnie. Płatki róż i irysów zostały zasuszone w kwietniku. Tak
jak one już nie zginą, tak ich miłość będzie trwać wiecznie.
Ślicznie! Zwłaszcza ostatnie zdanie mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńNa miejscu Arthura padłabym na zawał. Ale to tylko ja więc nieważne.
Milka
Ja to ogólnie mam zawał jak gdziekolwiek pojawia się Francja XD Zwłaszcza w nocy można się wystraszyć... Kiedyś miałam koszmary, że był u mnie w pokoju i mnie obserwował z takim jego uśmieszkiem... A jak się budziłam to zawsze widziałam czarnego motyla odlatującego...
Usuń