Translate

niedziela, 11 listopada 2012

Historia poza tematem numer dziewiętnaście: W szkole można się wiele nauczyć.

AU, request dla Aurellie. Tak jak prosiła Arthur i Francis są w szkole, Artur jest nowym uczniem, wpada Francisowi w oko... A co dalej się dzieje chyba wszyscy wiedzą. One-shot w końcu nie potrzebuje zbyt skomplikowanej fabuły.


W szkole można się wiele nauczyć

Dla niektórych ludzi był to dzień taki jak każdy inny. Nudny, zaczynający się od klęcia na czym świat stoi gdy tylko zadzwonił budzik. Czasem chciałoby się zostać w świecie snów na zawsze. Zwłaszcza, gdy rzeczywistość zmieniała się diametralnie. Młody chłopak przekroczył próg sali, w której miała lekcje jego nowa klasa. Nowa klasa, nowa szkoła, nowe otoczenie. Wszystko się zmieniało z dnia na dzień. Nowi ludzie w okół niego i nowe wspomnienia, które tu powstaną.
- Pan Kirkland, prawda? – powiedziała nauczycielka patrząc na niego kątem oka. – Usiądzie pan tutaj – pokazała na miejsce obok błękitnookiego chłopca. Proszę mieć go na oku – chłopak więc przywitał się skinieniem głowy i usiadł na wyznaczonym miejscu.
                Nie wiedział jak wiele zmieni się od tego momentu. Zauważył, że chłopak mało uważnie słucha nauczycielki. Głównie... przyglądał się mu... To było dziwne... Trochę deprymujące. Czuł, jakby był obserwowany. I tak było na każdej lekcji, jednak chłopak nie odzywał się do niego, nawet gdy go wołał. To było takie dziwne.
Od tego czasu często o nim myślał. W szkole znajdował różne dziwne liściki. Napisane były pięknym pismem i podpisane jako napisane dla niego. Swoją drogą... Nigdy nie widział pisma tego chłopaka...
Pewnego dnia w szkole chłopak nagle zaciągnął go do łazienki i zamknął się razem z nim w kabinie.
- Arthur... – wyszeptał do jego ucha.
- Skąd znasz moje imię...?
- Obserwowałem Cię. Masz przecież wszystkie książki i zeszyty podpisane. Wszystkie nowiutkie. Dziecko z dobrego domu... Pewnie nigdy nie zrobiłeś niczego, czego zabronili Ci rodzice, czyż nie? – zachichotał i wpatrywał się w niego wielkimi, niebieskimi oczyma.
- A co Cię to obchodzi? Zostaw mnie! I jeszcze Twój akcent... Pieprzona żaba! Puszczaj mnie!
- Myślisz, że ze mną tak łatwo? Nie wymkniesz mi się... Nawet jeśli odejdziesz to i tak wrócisz... Obiecuję Ci to... – pocałował go delikatnie, jedynie dotykając jego warg. – Będziesz chciał więcej, przyjdziesz po więcej, wiem to – zachichotał i go puścił. Wyszedł oglądając się na niego. Zielonooki dotknął swych ust i upadł na kolana.
- Co to wszystko ma znaczyć? – wyszeptał sam do siebie. – Pierwszy pocałunek z... z obcą osobą... z chłopakiem... To nie tak miało wyglądać... Ale... Jego usta... Są ciepłe, słodkie... Czemu to zrobił...? – mimo, że zadzwonił dzwonek nie wyszedł. W oczach miał łzy. Czuł się... być może wykorzystany. W końcu, został do tego zmuszony, nie chciał tego. Ale... To wspomnienie... To ciepło... Miękkość i smak jego ust. Nie mógł tego zapomnieć.
                Od tego dnia był bardzo uważny. Być może podchodziło to prawie pod paranoję. Patrzył wciąż w te niebieskie oczy, zauważał te malinowe usta wykrzywione w uśmiechu. Wciąż rozglądał się w okół siebie, jakby zaraz znów miał zostać wciągnięty do łazienki i pocałowany. Tak bardzo się tego bał. W końcu wolał kobiety, prawda? Nie mógł chcieć, by pocałował go chłopak, to było... nienormalne. Unikał go, jednak na większości lekcji musiał siedzieć z nim w ławce. To było niczym mała, psychiczna tortura. Musiał być tak blisko tego, czego tak bardzo się bał. Znów błękitne oczy spoglądały na niego. Poczuł jego dłoń na swoim udzie.
- Zostaw... – wyszeptał do niego, by nikt inny nie usłyszał.
- Spokojnie, nie dotknę Cię „tam”. Chcę tylko trochę Cię pogłaskać. Wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie. Zostaw...
- Boisz się?
- Nie.. Ja po prostu nie chcę...
- Wstydzisz się tak przy ludziach? Może Cie to podnieca i nie chcesz, by inni to zobaczyli?
- Nie... Nie chcę i już, rozumiesz? Zabierz rękę.
- Nie zauważyłeś czegoś? Czy ja kiedykolwiek robiłem notatki? Albo dostałem złą ocenę? Nie. To chyba daje do myślenia. Nie możesz mi niczego zabronić.
- Więc... Proszę... Zostaw... – jego dłonie drżały. Naprawdę bardzo, bardzo tego nie chciał.
- Już, już, spokojnie – chłopak zabrał rękę. – Tylko się droczę. Nie jestem taki. Nie cieszy mnie ludzkie cierpienie. Ale chciałbym... Chciałbym, byś mi kiedyś na to pozwolił, wiesz? Sprawię, że będziesz tego chciał – uśmiechnął się tak niewinnie, że zielonooki wręcz żałował, że kiedykolwiek pomyślał o nim coś złego.
                I tak jak chłopiec obiecał, każdego dnia z nim rozmawiał, był miły. Powoli sprawiał, że zielonooki przestawał się bać. Jednak wciąż mu się opierał. Przecież nie jest taki jak on, prawda? Może nigdy nie miał dziewczyny, ale to nie znaczy, ze chciał mieć chłopaka, prawda? Jednak powoli jego opory mijały. Przyjacielskie poklepanie po ramieniu było pierwszym celem błękitnookiego. Arthur nawet nie wiedział, że tak mały gest wywoła ten dziwny uśmiech na twarzy chłopaka. Czuł się powoli jak zwierzyna. Każde słowo mogło być kolejna pułapką, a każdy dotyk zbliżał go do przegranej. Powoli myślał, że chce przegrać. W nocy zaczął śnić o tym pocałunku. Tak niewinnym, a tak wiele mu odbierającym... i jeszcze więcej dającym. Kiedyś patrząc ukradkiem na błękitnookiego dotknął swych ust. Wtedy usłyszał jego chichot.
- Więc ciągle o tym myślisz, mój Arthurze? – błękitnooki przybliżył się do niego tak, że prawie stykali się nosami. – Chcesz to znowu Cię pocałuję – zachichotał i mrugnął do niego.
- Nie... Ja tego wcale nie chcę...
- Mówisz to mi czy wmawiasz sobie? Przecież widzę. Zerkasz na mnie, dotykasz swych warg. Ile razy je zagryzałeś, gdy tylko Cię dotknąłem? Boisz się, że podniecisz się przy ludziach? Wiec tak... Przyjdź do mnie po szkole. Nie mówię, żeby dziś, czy jutro. Kiedy chcesz. Dam Ci swój numer. Po prostu zadzwoń, jeśli będziesz chciał przyjść. Możemy nawet po prostu wrócić razem ze szkoły – wyjął z jego kieszeni telefon i zapisał swój numer, po czym wysłał sygnał na swój telefon. – O, załatwione. Teraz już nigdy nie będziesz samotny. Będzie wystarczyło, że zadzwonisz. Napiszę Ci w sms mój adres,dobrze? – chłopak wziął swój telefon. Jego zwinne palce poruszały się po klawiaturze bardzo szybko, a po kilku sekundach słychać było dźwięk wiadomości dochodzący z telefonu zielonookiego. – Teraz już nie będziesz samotny. Byłbym szczęśliwy, gdybyś wysłał mi swój adres.
- Pomyślę nad tym... – chłopak zajął się jedzeniem, by nie musieć mówić już nic więcej.
                Długo nad tym myślał. Ten delikatny pocałunek wtedy, jego słowa. To wszystko wziąż odbijało się echem w jego głowie. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. I jeszcze te sny... Sny, w których błękitnooki go dotyka, całuje i... Nie! Nie może o tym myśleć! Znów obudził się rano ze zbyt ciasnymi spodniami od piżamy. To robiło się denerwujące. Wciąż myślał o nim. A co jeśli... Jeśli przyszedł by do niego i pozwolił mu na więcej? Czy by tego żałował? Powoli zaczynał w to wątpić. Powoli zdawał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę by tego chciał. Pierwszego dnia wiosny poszedł pod wskazany adres. Był już wieczór, a on nie zadzwonił wcześniej. Nie liczył na to, że chłopak będzie w domu. Jednak po chwili otworzył mu drzwi. Był otulony jedynie ręcznikiem zawiniętym na biodrach. Z włosów powoli kapała mu woda. Był taki piękny i... kuszący? To chyba... Chyba dobre słowo... Przez te wszystkie miesiące zielonooki wciąż myślał o tym jednym, błahym muśnięciu warg, gdy teraz mógł zyskać o wiele więcej.
- Wejdź... Od zawsze na Ciebie czekałem... – błękitnooki pocałował go w policzek na przywitanie, a gdy zamknął drzwi złapał go za pośladki.
- Przestań... – zielonooki zadrżał.
- Ale po to tu przyszedłeś, prawda? Po to, co Ci obiecałem.
- Nie... Może „jeszcze nie”. Nie jestem na takie rzeczy gotowy... Nie myślałem o nich...
- Myślałeś, nie oszukasz mnie. Myślałeś odkąd tylko pierwszy raz Cię dotknąłem, pragnąłeś więcej.
- Ale tylko trochę więcej... Naprawdę...
- Gdzie ta Twoja stanowczość? Czyżby znikała, gdy jestem w pobliżu? – wkrótce błękitnooki otworzył przed nim drzwi do swojej sypialni. Zielonooki przełknął nerwowo ślinę. – Wejdź.
- Ale ja... Ja wciąż nie... Nie rób mi nic...
- Spokojnie... – wepchnął go do środka i zamknął za nim drzwi. – Będę delikatny... – zachichotał i odwiązał ręcznik okrywający jego biodra. Zielonooki zasłonił oczy z rumieńcem na twarzy. – Cichutko... Patrz na mnie. Patrz na to co pragniesz... Połóż się.
- Ale ja nie po to tu przyszedłem! Chciałem tylko... Tylko wyjaśnić...
- Co wyjaśnić? Denerwujesz mnie...
- Czy Ty cokolwiek do mnie czujesz? Czy... Czy jestem jedynie zabawką?
- Nigdy nie byłeś zabawką. Widziałeś, żebym był blisko kogokolwiek innego? Gdybym chciał się pobawić po prostu poszedł bym gdzieś do lasu, do tych kobiet, które tam stoją i im zapłacił. Skoro sam chcę coś zdobyć, to znaczy, ze jest to dla mnie ważne.
- Ja chyba... Chyba się w Tobie zakochałem.
- Co? To... To też dobra wiadomość – błękitnooki podniósł palcem jego podbródek tak, by spojrzał mu w oczy. – Bo ja kochałem Cię od samego początku... – powoli położył go na łóżku.
- Zostaw... Ja...
- Nikogo nie ma w domu. Drzwi są zamknięte, a klucz schowany. Dalej masz jakieś obiekcje?
- Ja jeszcze nigdy... Proszę...
- Spokojnie... – błękitnooki delikatnie pogłaskał go po włosach. – Wszystko będzie dobrze. Rozluźnij się. Chcesz tego, tylko nie dopuszczasz do siebie tej myśli. Już, już,... Uspokój się.
- To boli, prawda?
- Tylko przez chwilę...
- Zostaw. Nie chcę tego... I Twój akcent... Ty chcesz tylko jednego...
- Chcę Ciebie. Nie ma nic do rzeczy to skąd pochodzimy.
- Ale Ty...
- Uspokój się! – przygwoździł go do łóżka. – To boli tylko chwilę, będę delikatny i nie zostawię Cię po wszystkim jak pierwszej lepszej dziwki , jasne?
- Tak...
- Więc już przestań się tak denerwować – pocałował go. Powoli wieczór zamieniał się w noc. A oni byli co raz bliżej siebie. Ubrania przestały być granicą, ciała przestały być oddzielne. Noc zapadła im w pamięć już na zawsze. I nikt się nie dziwił, gdy do szkoły szli trzymając się za ręce.

2 komentarze:

  1. B - brak komentarzy pod takim dziełem?! Trzeba coś z tym zrobić! Fabuła niezbyt orgyginalna, ale przecież nie o to chodzi ;D Francja trochę zbyt straszny, jak nadal będziesz tak o nim pisać, to też zacznę się go bać T_T Anglia trochę zbyt uległy, ale jakoś mnie to dziś nie razi. Scena łóżkowa bardzo fajna~ W swej głowie trochę ją dobarwiłam, przede wszystkim o ręce przytrzymujące nadgarstki, bo to dla mnie bardzo ważny element (każdy ma swe zboczenia...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy jeszcze się na tym nie znałam i strasznie bałam się Francji to tak jakoś wyszło... Popiszemy kiedyś na gg rpg z podobnym motywem? Byłabyś Francją^^ Ty się znasz na nocnych rozrywkach, o piękna diablico^^

      Usuń