Translate

czwartek, 1 listopada 2012

Historia poza tematem numer szesnaście: Daydreaming.

Anglia rozmyśla o swoich relacjach z Francją i nowej sytuacji. A także o swoich marzeniach, które się spełniają.


Daydreaming

                Wciąż, dzień w dzień widzę jak podrywasz, uwodzisz te kobiety. Przeklęta żabo, czy Ty nie masz umiaru? Co wieczór prowadzisz do domu inną, a ona odchodzi  nim nadejdzie poranek. Budzisz się sam, często ze śladami łez pod oczami. Skąd ja to wiem? Bo Cię obserwuję... Dzień w dzień, co najmniej kilka godzin muszę poświęcić na patrzenie na Ciebie. Kiedy to się zaczęło? Sam nie wiem. Pewnie dawno, pewnie znienacka, płynnie przekroczyłem tą granicę. Kiedyś po prostu chciałem znaleźć coś, co Cię skompromituje, obserwowałem Cię, by Cię poniżyć, by znaleźć dowody Twej niższości. A wiesz co znalazłem? Samotność i łzy. To wino, którym tak się chwaliłeś, mówiłeś, że pijesz je, bo jest zdrowe. To nie był jedyny powód prawda? Dla zdrowia można wypić lampkę, może dwie. Ale nie kończy się to zostawieniem pokoju pełnego pustych butelek i zużytych chusteczek. Dziwisz się, że jak wstawałeś na kacu to mieszkanie było czyste, a na szafce przy łóżku stała woda i leki? A może ciekawi Cię to, czemu mimo zaśnięcia w orzyganym ubraniu na podłodze w przedpokoju budzisz się w czystej piżamie w swym łóżku, a ubrania znikają, by pojawić się kilka dni później w stanie nienagannym? Zrozum wreszcie, że mam dość Twoich kłamstw! Jesteś taki wspaniały, bo możesz mieć każdą? Jesteś zerem, bo nie możesz mieć tej jedynej! A ja... Ja nie mam nikogo, nawet zwykłej panienki na jedną noc. Mam tylko moją małą obsesję, moje sny na jawie. Marzenie, że kiedyś to moje ramiona okrążą Twą szyję.
                Spotkanie służbowe to zły moment na fantazje. Patrzyłem na Ciebie, udając że Cię nienawidzę.
- I czego chcesz, żabo?! Ten Twój projekt to można o kant dupy potłuc! – to prawda, że nie był idealny, ale... nie był aż tak zły. Tylko trochę nierealny.
- A Ty nie masz za grosz romantyzmu! – naprawdę tak sądzisz? Och, gdybyś wiedział jak wiele romantycznych stereotypów powielam!
- Ja chociaż nie puszczam się na prawo i lewo, Casanovo! – głuche uderzenie. Wnętrze otwartej dłoni spotyka się z moim policzkiem. Gorąco. Nie, to nie boli, to piecze. Ale boli co innego. Serce. Ty... Ty nie jesteś wściekły. Jesteś smutny. Jakbym właśnie powiedział coś, czego nie chciałeś nigdy do siebie dopuścić. Wybiegasz z sali.
- Cholera! On płakał – słyszę śmiech tego, który kiedyś złamał mi serce. Nadal nie nauczył się rozumieć ludzkich uczuć. Wiesz, nigdy nie widziałem Twoich łez, nie oficjalnie. Jednak tak wiele skapywało wieczorami do kieliszków z winem. Ale teraz. Teraz nie byłeś w stanie ukryć łez nawet wśród ludzi. Co Ci jest? Wybiegłem za Tobą, bałem się. Tak okropnie się bałem, że zrobisz przeze mnie coś głupiego. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Jesteś na to jednak zbyt silny, czyż nie? Zobaczyłem jak kulisz się w kącie. Drżałeś od szlochu. Czy coś Ci się stało? Wiem, że pewnie jesteś zły za to co powiedziałem, ale zwykle po prostu byś mnie wyzwał, pobił, a nie płakał. Czyżbyś za wiele w sobie ukrywał? Od tak dawna marzyłem, by być jedną z osób w Twym łóżku... Czemu? Sam nie wiem. Ale teraz rozumiem, że to nie tego pragnąłem, to było jedynie iluzją.  Tak naprawdę chciałem, byś się do mnie uśmiechnął, przytulił mnie, powiedział, że mnie kochasz. „Miłość”. Co to jest? Ty zawsze mówisz o tym jak o jakieś baśni, dziele sztuki. Zawsze wydaje mi się to nierealne. A czy teraz ta abstrakcja stanie się fizycznym kształtem? Czy ja Cię kocham? Dawniej śniłem o tym, by Cię zabić. W wielu snach ściskałem Twe gardło w mocnym uścisku, w wielu snach umierałaś powoli przede mną. Ale ostatnio wciąż marzyłem o Twej uśmiechniętej twarzy. Moje dłonie zaplatały się w okół Twej szyi. A nasze usta się łączyły. To wszystko przez to, co mi opowiadałeś. Naśmiewałeś się ze mnie mówiąc o miłości i pożądaniu, powodowałeś u mnie te nieetyczne sny. A teraz kuliłeś się kawałek ode mnie. Ten widok mocniej chwytał mnie za serce niż dziesiątki razy gdy widziałem Cię pijanego po nieudanej nocy. Podszedłem do Ciebie niepewnie. Co mam zrobić? Wiem, przyjaciele zawsze kładą sobie rękę na ramieniu, prawda? A czy my jesteśmy przyjaciółmi? Uważasz nas za wrogów... Co powinienem zrobić? Może śmianie się z Ciebie zmotywuje Cię do podniesienia się i uderzenia mnie? Ale to zbyt ryzykowne, może załamać Cię jeszcze bardziej. Potrzebujesz wsparcia. Zastanawia mnie jedno. Cały czas byłeś samotny, nie przyszli do Ciebie Twoi przyjaciele. Teraz też nie wybiegli za Tobą. Pokłóciliście się? A może powiedziałeś im coś, czego nie chcieli słyszeć? Nie czas na takie rozmyślania. Teraz mnie potrzebujesz. Podszedłem do Ciebie i ukucnąłem. Ująłem Twą dłoń w swoje.
- Ja... Ja przepraszam... Nie miałem tego na myśli... – to prawda, w końcu musieliśmy się kłócić, ale tego nie chciałem.
- Miałeś. Przemyślałeś dokładnie każde słowo... – pociągasz nosem. – I wiesz co? Masz rację! – spojrzałeś na mnie jednocześnie smutnym i nienawistnym spojrzeniem. – Po prostu się wypaliłem! Wiesz od jak dawna nikogo nie kochałem? Myślisz, że sypiam z kim popadnie dla rozrywki? Po prostu to pieprzone łóżko jest tak okropnie wielkie i zimne! Chcę, żeby ktoś był obok...
- Ja mogę być... Nie w łóżku, oczywiście, nie myśl sobie. Ale... Ale mogę być przy Tobie. Czemu oni nie przyszli do Ciebie?
- Wiesz czemu? Przez Ciebie! Bo powiedziałem im,  że... – zasłoniłeś dłonią usta.
- Co powiedziałeś? – zbliżyłem się do Ciebie. Zobaczyłem jak odsłaniasz usta. Obiema rękami złapałeś mnie mocno. Co chcesz mi zrobić? Mam się bać? Bronić? Cieszyć?
- Że Cię kocham, cholero... – mocno przycisnąłeś mnie do siebie. Pocałunek. Zaborczy, brutalny. Gdzie Twoja słynna delikatność? Twe umiejętności? Czy po prostu chciałeś mi pokazać, że należę do Ciebie? Przygryzłeś mi wargę. Zadajesz mi ból? Mścisz się za samotność? Ja mogę zrobić to samo. Mój język zaczyna walczyć z Twoim, to takie przyjemne uczucie. Walka, która nie przelewa krwi. Brakuje mi tchu. Ale Ty jesteś bardziej doświadczony. Ty jeszcze nie przerwiesz. Próbuję się wyrwać, dusisz mnie, gryziesz. Zostaw! Nie tak to miało wyglądać. Odrywasz się ode mnie, a ja mam ochotę płakać.
- Czemu to zrobiłeś? Zmusiłeś mnie do pocałunku... – dotknąłem ust, ujrzałem krew na palcach. – Nie rób tak nigdy więcej i nie kłam... Ty mnie nienawidzisz...
- Wcale nie... – delikatnie dotykasz mych ust chusteczką. – Odkąd się dowiedziałem, że to Ty się mną zajmujesz byłem szczęśliwy. Ja na początku naprawdę się upiłem. Ale potem oni przyszli i mnie okrzyczeli. Powiedzieli, że mam uważać, bo Ty wychodziłeś. Oni też to wiedzą. Obserwowaliśmy siebie nawzajem, czy to nie zabawne? Dlatego pozwolili Ci działać... To... To trochę było przedstawienie. Ja tak łatwo nie płaczę... Ale kocham Cię już długo. Spraw, by dzisiaj moje łóżko nie było za duże.
- Tylko.. Nie rób mi znowu krzywdy. Tak można w walce, nie w miłości. Jeszcze Ci do końca nie zaufałem.
- Obiecuję, wszystko będzie dobrze... – przyrzekłeś. – Pojedziemy do mnie moim zamochodem.
- A co z resztą spotkania? Co z moim samochodem?
- Wrócimy po niego, a ze spotkania i tak miałbyś ze mną wrócić, jeśli byś znalazł mnie w złym stanie. Chodź.
                Zgodziłem się. Nie żałowałem tego. Powoli zapadał zmrok, idealny czas, czyż nie? Przygotowałeś kolację, wino. Jesteś prawdziwym romantykiem. Skończyło się tak, jak obaj tego pragnęliśmy. Łóżko nie było ani za zimne, ani za małe. Od teraz będziemy się częściej spotykać, czyż nie? Rzeczywistość przerosła marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz