Translate

środa, 14 listopada 2012

Historia poza tematem numer dwadzieścia: Jesteś cenniejszy niż złoto.

Request dla Miyuuki Mei-Mei Wang. Jej pomysł, ja tylko pisałam. Spain zawsze mi wychodzi taki zły i mroczny... Nie umiem go zrobić normalnego. Postać wzorowana na Hiszpanii poznanym na Dark!Hetalia on jest taki miły. Tam wszyscy są wspaniali, nawet Niemcy, mimo że jest dorosłym mężczyzną. No to miłego Spamano^^ O, po dodaniu nic się nie podkreśliło oprócz Lovi i Carriedo... Bezbłędne mimo angielskiego Worda O_O


Jesteś cenniejszy niż złoto

                Młody chłopak biegł ile sił w nogach. Nie spodziewał się, że te okręty jednak zaatakują. Nie spodziewał się, że ludzie zejdą na ląd. A na pewno nie spodziewał się mężczyzny o skórze koloru karmelu, goniącego go tak zaciekle. Coraz trudniej było mu biec. Widział uśmiech mężczyzny... On tak naprawdę mógł złapać go już dawno... On tylko się bawił. Chłopiec to wiedział. Wyszkolony żołnierz na pewno nie miałby problemów ze złapaniem takiego dzieciaka jak on. Potknął się, czuł, że upada. Chwyciły go silne ramiona. Ramiona w kolorze karmelu.
                Po chwili był niesiony w nieznanym mu kierunku. A raczej zbyt dobrze znanym. Port. Statki. Bał się.
- Nie! – zaczął się wyrywać. – Zostaw! Ja muszę wrócić do brata!
- Wiesz... Mogę zabrać was obu... Ale potrzebuję tylko jednego... Drugi może być pomocny jak zaatakują nas rekiny. Będzie przekąską.
- Nie... Nie zrobisz mu tego!
- Albo jesteś grzeczny, albo moi ludzie przeszukają całe miasto i go znajdą. W ogóle sprowadzą wszystkich ludzi podobnych do Ciebie i zabiją. Może po drodze Twojego brata też?
- Nie...
- Więc jak? Będziesz grzeczny, ale brat zostaje w domu. Albo jesteś niegrzeczny, a ginie pół miasta.
- Będę grzeczny...
                W drodze na statek był cichutko. Bez słowa dał się wrzucić do ładowni. Jedynie po jego policzkach spływały łzy.
- Szef to ma dobrze – powiedział jakiś obleśny mężczyzna patrząc na niego. – Taką ładną dziwkę sobie sprawił.
- No... – dodał jego kolega. – A nam nie pozwala go nawet rozebrać i popatrzeć... Mały, żryj – podszedł do chłopaka z płatem wędzonej ryby. Chłopak nie drgnął. – Żryj dziwko! – mężczyzna uderzył go w twarz.
- Co mówiłem o dotykaniu go? – rozległ się głos Szefa.
- Przepraszam... – winny drżał. Czuł, że czeka go kara. Nie mylił się. Ostrze przecięło jego rękę, jednak sprawiając jedynie ból, bez większych uszkodzeń.
- Wynosić się – krzyknął szef, a mężczyźni odeszli. – Mały... Jedz... – uklęknął przy nim. Dotknął jego ramienia. – Jedz, bo będziesz się źle czuł. Do szczęścia wystarczy dach nad głową – pokazał na pokład nad nimi. – I dobre jedzenie – podsunął mu rybę pod nos. Chłopak nie odpowiadał. – Jak się nazywasz? – dalej cisza. – Ja jestem Antonio. Antonio Fernandez Carriedo – po tych słowach chłopak zadrżał. Znał to nazwisko aż za dobrze. – A Ty? Och, nie odpowiadasz... – delikatnie pogłaskał go po policzku, by później dotknąć jego ust swymi.
- Nie... Zostaw... – wyszeptał chłopiec.
- Och, odezwałeś się... Jeśli będziesz niegrzeczny... – złapał za brzeg jego spodni. – To będzie Twoja kara...
- Proszę... – złapał mocno jego nadgarstek.
- Więc... Jak się nazywasz?
- Lovino Vargas...
- Jak pięknie. Opowiedz mi więcej... I jedz... –zaczął go karmić. Chłopiec jadł niechętnie, lecz gdy tylko dłoń  mężczyzny znalazła się pod jego koszulką natychmiast spotulniał.
                I tak przez długi czas spotykali się co wieczór w ładowni, w której chłopak był uwięziony. Z czasem zaczął się cieszyć, gdy przychodził. Oznaczało to otrzymanie jedzenia i wody, których brakowało mu cały dzień. Rozmawiali. Długo, często rozmawiali. Poznali się praktycznie na wylot. To nieco przerażało chłopca. Czyżby chciano go zabić? W końcu... Jeśli ktoś wie za dużo trzeba się go pozbyć.
- Wiesz, Pomidorku... – zaczął pewnego wieczoru Antonio. – Chciałbym oglądać z Tobą gwiazdy.
- Naprawdę? Czemu chce pan zrobić ze mną coś romantycznego?
- Bo mi się podobasz, maluszku – pocałował go.
- Czemu pan to zrobił? Przecież byłem grzeczny...
- Bo chciałem... Podobasz mi się. Jak myślisz, czemu jeszcze Cię nie zgwałciłem? Słyszałeś przecież, że po to tu jesteś. W porcie też nie miałem żadnej kobiety... Chcę, byś mnie pokochał.
- To nie takie łatwe...
- Pooglądajmy gwiazdy – pociągnął chłopca za rękę. Weszli na pokład.
- Jakie piękne... – chłopiec podszedł do burty i spojrzał w niebo. – Tonio! Zobacz! Spadająca gwiazda! – chłopiec pierwszy raz odkąd się tu znalazł miał na twarzy uśmiech.
- Wiesz, że jeśli powiesz życzenie patrząc na spadającą gwiazdę to się ono spełni?
- Tak...
- Chcę, by Lovi pokochał mnie tak mocno jak ja kocham jego – Hiszpan złożył ręce jak do modlitwy.
- Chcę wrócić do domu – Włoch powtórzył jego ruch.
                Potem dni upływały znów tak samo. Pewnego dnia Włoch zauważył, że jego przyjaciel jest smutny.
- Co się stało...?
- Dziś nasza ostatnia wspólna noc, wiesz?
- Jak to?
- Spokojnie... Chodź do mojej kajuty... – zaprowadził go do tego miejsca. – Połóż się na łóżku.
- Czy pan chce...?
- Tak. Nie sprzeciwiaj się... Ja... Ja Cię kocham...
- Wiem. A ja... Ja chyba pana też...
- Więc, proszę... – chłopiec skinął głową. Nie wiedział czemu ta noc miałaby być ostatnia. Postanowił spełnić jego życzenia. Ciała i dusze połączyły się miłością.
                Rano z okna ujrzał znajome miejsce... Jego miasto. Więc to oznaczała ostatnia noc? Miał teraz... Tak po prostu wrócić do domu? Cieszył się, ale też smucił. Mógł już nigdy nie spotkać go ponownie. Ale w końcu mógł spotkać znów brata.
- Chodź... Czas wrócić do domu – powiedział mężczyzna gdy się ubierał.
- Naprawdę? To... To nie jest pułapka...? I... Już więcej Cię nie spotkam...
- Nie... Oni mnie już nie chcą jako szefa. Mam do wyboru... Banicję poza państwem, albo śmierć. Wybieram Ciebie. Masz w domu jakieś wolne łóżko?
- Położę Ci koc na balkonie – zachichotał.
- Ty wredny – mężczyzna rzucił w niego jego bluzką.
                Wkrótce byli już na lądzie, statek odpłynął.
- Szefie, jakie rozkazy? – zapytał chłopak.
- Wracamy do domu – po jakimś czasie rozmawiali już z młodym chłopcem i silnym mężczyzną tak podobnymi do chłopaka. Czy taka rodzina może istnieć w tym świecie?

8 komentarzy:

  1. Och, prześliczne <3 Kocham takiego złego-dobrego Antonia. Dokładnie tak zawsze myślałam o ich stosunkach.
    Po prostu przeurocze ;_;
    Meroko

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze ^-^ I ten syndrom sztokcholmnski..

    Milka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku...Jakie to śliczne <3 Dziękuję za dedykację. Wyszło ci prześlicznie. Ach jak ja uwielbiam Spamano...Dziękuję kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty jesteś śliczna^^ A jak się wszyscy czują nasi?

      Usuń