Gdy ostatnia nadzieja
spłonie
Zastanawialiście
się kiedyś, jakiego koloru kwitną kwiaty w świecie, w którym nie ma już osoby,
którą kochacie? Odpowiem wam. One już nie kwitną. Mimo, że świat wciąż jest
piękny, smutek nam go przesłania. Róże stają się pustymi, martwymi cierniami. Najpiękniejsze
lilie byle chwastami. Wschód i zachód słońca nie oznaczają początku, jedynie
koniec. Koniec spokojnej nocy, koniec dnia, w którym mogłeś coś zmienić. Wiesz,
teraz już nic się nie zmieni. Gdy ta jedyna osoba zamyka swoje oczy czas się
zatrzymuje. A Ty możesz jedynie czekać, aż przyjdzie Twój koniec. Dni mijają, a
Ty wciąż odruchowo nakrywasz dwa miejsca przy stole, mimo, że usiądziesz przy
nim sam. Przyłapujesz się na mówieniu do pustego miejsca, w którym ta osoba
kiedyś lubiła siadać. Ciągle robisz na obiad to, co lubiła najbardziej. A wiesz
co jest najgorsze? Świadomość, że to wszystko to Twoja, tylko i wyłącznie Twoja
wina.
Pamiętam
jak dziś, jej oczy, gdy składała mi przysięgę przed Bogiem. Nigdy nie zapomnę z
jaką pewnością wypowiadała te słowa. Wtedy poczułem, że już wszystko będzie
dobrze, że już nigdy nie będę cierpiał, nigdy nie będę płakał. Wiedziałem, że
jak długo ona będzie przy mnie, tak długo nie uronię żadnej łzy. Nie
wiedziałem, że tak naprawdę wypłaczę je wszystkie kilka lat później, gdy będę
kładł kwiaty na miejscu jej pochówku.
Najgorsze
było to, że nie mogłem wnikać w jej życie. Tacy jak ja i tacy jak ona nie mogą
się przenikać. Mogłem jedynie patrzeć z boku. Tak to jest, gdy nie można
umrzeć. Nie wolno nam się angażować, w życie tych, którzy odchodzą tak szybko.
Nigdy nie rozumiałem tego zakazu, jednak wkrótce miałem poznać całą jego
klątwę. Nie wolno nam kochać tych, którzy odchodzą, bo ból po ich stracie
będzie nam towarzyszył do końca. Lecz cóż, jeśli koniec nie nadejdzie nigdy?
Żałowałem,
że nie mogłem obserwować początku jej życia. Mój przyjaciel był przy swej
ukochanej osobie od dnia jej narodzin do dnia jej śmierci. Ciągle chwalił
wszystko to, co tworzył, wszystko to, co osiągnął. I to właśnie ja musiałem go
pocieszać, gdy serce jego miłości skończyło swój bieg. Lecz jakże on mógł
zrozumieć co czułem, gdy wspominałem jedyną kobietę, której oddałem swe serce?
Pamiętam,
jak stała się wspanialsza niż wszyscy, których kiedykolwiek znałem. To był
czas, gdy tylko mężczyźni coś znaczyli. Czymże wobec nich miała być
wieśniaczka? Jednak jej słowa, jej czyny przewyższały ich wszystkich. Królowa
geniuszy w chłopskim odzieniu. Pokażcie mi wszystkich królów świata, a na
palcach jednej ręki policzycie tych, którzy mogli równać się z nią, chociaż
potrafiła napisać jedynie swe imię.
Czemu
nie sprawiłem, by stała się damą? Nie mogłem. Byłem jedynie pionkiem w rękach
tych, którzy rządzili. Mogłem jedynie patrzeć na nią i podziwiać. Była niczym
róża, piękna, a jednocześnie posiadała swe kolce. Nikt nie mógł jej tknąć.
Gdy już
pozwoliła mi spełnić me marzenia usłyszałem jak ludzie o niej szepczą. Nie
chciałem słyszeć jak ją oczerniają... Używali mego imienia, by podeprzeć swe
sądy. Ten, który pociągał za sznurki przytwierdzone do mych nóg i ramion wydał
polecenie, które miało wszystko zniszczyć. Zapomniał, że nie posiada sznurka
łączącego się z mym sercem.
Rozdzieliliśmy
się na tak długi czas. Co noc płakałem, bałem się, że już jej nie zobaczę. To
on mi ją odebrał... Ale nie tylko on. Też Ci, którzy nazywali siebie mną. Więc
czy to ja ją zdradziłem? W końcu oni mówili me imię... Mówili, że to ja tego
chciałem... Że to wszystko dla mego dobra... Że ona była zła. Nie! Ja tak nie
myślałem... Ja... Ja ją kochałem z całego serca... Czemu używali mego imienia,
by mówić tak niedorzeczne osądy? Jakże te niewinne usta miałyby wyrzekać
kłamstwa? Te oczy nie skrywały w sobie obłędu ni opętania... To wszystko
kłamstwa! To ona była prawdą, nadzieją i wybawieniem! To ona dała nam wszystko
to, czego pragnęliśmy! Czemu oni nie mogli tego zrozumieć?
Pamiętam
dokładnie jak wmawiali jej rzeczy, których nigdy nie miała w swym sercu.
Wiedziałem, że to już był z góry przegrany proces. Oni nie byli tu, żeby
udowodnić jej winę, lub ją uniewinnić. Oni byli po to, by się jej pozbyć. Jak mogli
powoływać się na moje imię? Słyszałem kolejne absurdalne zarzuty kierowane pod
jej adresem. Miałem ochotę to wszystko zniszczyć, powiedzieć im, jaka była
prawda. Ale musiałem milczeć. Jednak widziałem, jak nabiera odwagi patrząc w me
oczy. Czemu nie uwierzyli widząc jej upór? Przecież, jeśliby kłamała skróciłaby
swe męki przyznaniem się do winy. Nikt nie brnie w kłamstwo wiedząc, że prawda
go wyzwoli.
Powoli
traciłem nadzieję. Widziałem, jak z dnia na dzień gasła. Wiedziałem z czym musi
się zmagać. Tak drobna, niewinna... Czemu ją to spotkało? Nie zdążyła jeszcze
zaznać smaku miłości. Choć już dawno wyrzekła się jednego z jej aspektów.
Śniłem po nocach o niej, już starszej, opiekującej się osieroconymi dziećmi.
Czemu nie mogło tak być? Czemu nie mogła być szczęśliwa?
Mijały
dni, a ja już wiedziałem do czego dąży ten czas. Wiedziałem, że niedługo
zobaczę ją ostatni raz. Żałowałem, że nie mogłem jej pomóc. Jednak nie
żałowałem żadnej chwili z nią spędzonej. Powoli naród podsycał ogień
nienawiści, w którym miała spłonąć miłość.
Gdy już
nic z niej nie zostało, gdy me łzy spadały jedynie na czarny popiół jeszcze
bardziej rozumiałem jak wielu rzeczy nie zdążyłem jej powiedzieć, jak wielu
rzeczy chciałem jej nauczyć, jak wiele rzeczy chciałem jej dać. Listy, które
podpisała przyciskałem mocno do serca. Tylko tyle mi po niej pozostało. Czarny
popiół i przelane łzy.
Co
teraz da to, że uznają ją za niewinną? Czy to przywróci jej życie? Czy to odda
jej szczęście? Czy to przywróci mi zdolność miłości? Myślicie, że jestem do
niej wciąż zdolny? To wszystko to kłamstwo... Widzicie mnie takiego, każecie mi
być takim... Moja jedyna, prawdziwa miłość spłonęła dawno temu. Teraz wszystko
jest iluzją. Prawda zginęła przez kłamstwo, kłamstwo żyje bez prawdy.
A teraz
znów mogę z nią rozmawiać. Może nie tak jak dawniej, ale mogę przekazywać jej
słowa swej miłości, przepraszać ją i podziwiać. Klęczę przed jej obrazem,
wymawiam słowa modlitwy. Tak jak wszyscy, a jednak tak inaczej. Ja wiedziałem
co tak naprawdę było w jej oczach. Ja wiedziałem co tak naprawdę było w jej
sercu. Widziałem jej śmierć. Szkoda, że nigdy nie ujrzałem jej narodzin. A może
kiedyś wezmę w ramiona dziecko, o oczach równie pięknych co jej? Może ona
powróci w nowym ciele, pod postacią niewinnej dziewczynki, która zawsze będzie
żyć w szczęściu i miłości, a ja będę trzymał ją za rękę? I gdy tylko rozpoznam,
że to ona, nadam jej imię, które od zawsze do niej należało: „Jeanne”.
P..piękne...
OdpowiedzUsuńPod koniec zobaczyłam France modlącego się pod jej obrazem...
Piękne.
Milka
Ja to sobie wszystko wyobrażałam co piszę. Smutne strasznie...
UsuńSmutne, ale może ją kiedyś spotka? Zawsze warto mieć nadzieję.
UsuńMilka
W tym świecie wszystko krąży. Woda, nawet gdy spłynie do morza, paruje i spada do źródła jako deszcz. Kiedyś minie nas fala złożona z wody, która nas kiedyś już ochlapała. Więc i ludzie muszą wracać. Wszystko w przyrodzie zatacza krąg.
Usuń*nie może się powstrzymać* Bo to jest wieczny krąg życia.
UsuńMilka
Masz rację. Wszystko się przenika. Jedno jest wszystkim, wszystko jest jednym.
Usuń