Translate

wtorek, 11 grudnia 2012

Historia poza tematem numer dwadzieścia trzy: Gdy ostatnia nadzieja spłonie.

Opowiadanie napisane na zlecenie Francji z Dark!Hetalii. Francja opowiada o swoich myślach i uczuciach względem Joanny D'Arc i tego co działo się w okół nich gdy żyła, a także, gdy już jej zabrakło.

Gdy ostatnia nadzieja spłonie

                Zastanawialiście się kiedyś, jakiego koloru kwitną kwiaty w świecie, w którym nie ma już osoby, którą kochacie? Odpowiem wam. One już nie kwitną. Mimo, że świat wciąż jest piękny, smutek nam go przesłania. Róże stają się pustymi, martwymi cierniami. Najpiękniejsze lilie byle chwastami. Wschód i zachód słońca nie oznaczają początku, jedynie koniec. Koniec spokojnej nocy, koniec dnia, w którym mogłeś coś zmienić. Wiesz, teraz już nic się nie zmieni. Gdy ta jedyna osoba zamyka swoje oczy czas się zatrzymuje. A Ty możesz jedynie czekać, aż przyjdzie Twój koniec. Dni mijają, a Ty wciąż odruchowo nakrywasz dwa miejsca przy stole, mimo, że usiądziesz przy nim sam. Przyłapujesz się na mówieniu do pustego miejsca, w którym ta osoba kiedyś lubiła siadać. Ciągle robisz na obiad to, co lubiła najbardziej. A wiesz co jest najgorsze? Świadomość, że to wszystko to Twoja, tylko i wyłącznie Twoja wina.
                Pamiętam jak dziś, jej oczy, gdy składała mi przysięgę przed Bogiem. Nigdy nie zapomnę z jaką pewnością wypowiadała te słowa. Wtedy poczułem, że już wszystko będzie dobrze, że już nigdy nie będę cierpiał, nigdy nie będę płakał. Wiedziałem, że jak długo ona będzie przy mnie, tak długo nie uronię żadnej łzy. Nie wiedziałem, że tak naprawdę wypłaczę je wszystkie kilka lat później, gdy będę kładł kwiaty na miejscu jej pochówku.
                Najgorsze było to, że nie mogłem wnikać w jej życie. Tacy jak ja i tacy jak ona nie mogą się przenikać. Mogłem jedynie patrzeć z boku. Tak to jest, gdy nie można umrzeć. Nie wolno nam się angażować, w życie tych, którzy odchodzą tak szybko. Nigdy nie rozumiałem tego zakazu, jednak wkrótce miałem poznać całą jego klątwę. Nie wolno nam kochać tych, którzy odchodzą, bo ból po ich stracie będzie nam towarzyszył do końca. Lecz cóż, jeśli koniec nie nadejdzie nigdy?
                Żałowałem, że nie mogłem obserwować początku jej życia. Mój przyjaciel był przy swej ukochanej osobie od dnia jej narodzin do dnia jej śmierci. Ciągle chwalił wszystko to, co tworzył, wszystko to, co osiągnął. I to właśnie ja musiałem go pocieszać, gdy serce jego miłości skończyło swój bieg. Lecz jakże on mógł zrozumieć co czułem, gdy wspominałem jedyną kobietę, której oddałem swe serce?
                Pamiętam, jak stała się wspanialsza niż wszyscy, których kiedykolwiek znałem. To był czas, gdy tylko mężczyźni coś znaczyli. Czymże wobec nich miała być wieśniaczka? Jednak jej słowa, jej czyny przewyższały ich wszystkich. Królowa geniuszy w chłopskim odzieniu. Pokażcie mi wszystkich królów świata, a na palcach jednej ręki policzycie tych, którzy mogli równać się z nią, chociaż potrafiła napisać jedynie swe imię.
                Czemu nie sprawiłem, by stała się damą? Nie mogłem. Byłem jedynie pionkiem w rękach tych, którzy rządzili. Mogłem jedynie patrzeć na nią i podziwiać. Była niczym róża, piękna, a jednocześnie posiadała swe kolce. Nikt nie mógł jej tknąć.
                Gdy już pozwoliła mi spełnić me marzenia usłyszałem jak ludzie o niej szepczą. Nie chciałem słyszeć jak ją oczerniają... Używali mego imienia, by podeprzeć swe sądy. Ten, który pociągał za sznurki przytwierdzone do mych nóg i ramion wydał polecenie, które miało wszystko zniszczyć. Zapomniał, że nie posiada sznurka łączącego się z mym sercem.
                Rozdzieliliśmy się na tak długi czas. Co noc płakałem, bałem się, że już jej nie zobaczę. To on mi ją odebrał... Ale nie tylko on. Też Ci, którzy nazywali siebie mną. Więc czy to ja ją zdradziłem? W końcu oni mówili me imię... Mówili, że to ja tego chciałem... Że to wszystko dla mego dobra... Że ona była zła. Nie! Ja tak nie myślałem... Ja... Ja ją kochałem z całego serca... Czemu używali mego imienia, by mówić tak niedorzeczne osądy? Jakże te niewinne usta miałyby wyrzekać kłamstwa? Te oczy nie skrywały w sobie obłędu ni opętania... To wszystko kłamstwa! To ona była prawdą, nadzieją i wybawieniem! To ona dała nam wszystko to, czego pragnęliśmy! Czemu oni nie mogli tego zrozumieć?
                Pamiętam dokładnie jak wmawiali jej rzeczy, których nigdy nie miała w swym sercu. Wiedziałem, że to już był z góry przegrany proces. Oni nie byli tu, żeby udowodnić jej winę, lub ją uniewinnić. Oni byli po to, by się jej pozbyć. Jak mogli powoływać się na moje imię? Słyszałem kolejne absurdalne zarzuty kierowane pod jej adresem. Miałem ochotę to wszystko zniszczyć, powiedzieć im, jaka była prawda. Ale musiałem milczeć. Jednak widziałem, jak nabiera odwagi patrząc w me oczy. Czemu nie uwierzyli widząc jej upór? Przecież, jeśliby kłamała skróciłaby swe męki przyznaniem się do winy. Nikt nie brnie w kłamstwo wiedząc, że prawda go wyzwoli.
                Powoli traciłem nadzieję. Widziałem, jak z dnia na dzień gasła. Wiedziałem z czym musi się zmagać. Tak drobna, niewinna... Czemu ją to spotkało? Nie zdążyła jeszcze zaznać smaku miłości. Choć już dawno wyrzekła się jednego z jej aspektów. Śniłem po nocach o niej, już starszej, opiekującej się osieroconymi dziećmi. Czemu nie mogło tak być? Czemu nie mogła być szczęśliwa?
                Mijały dni, a ja już wiedziałem do czego dąży ten czas. Wiedziałem, że niedługo zobaczę ją ostatni raz. Żałowałem, że nie mogłem jej pomóc. Jednak nie żałowałem żadnej chwili z nią spędzonej. Powoli naród podsycał ogień nienawiści, w którym miała spłonąć miłość.
                Gdy już nic z niej nie zostało, gdy me łzy spadały jedynie na czarny popiół jeszcze bardziej rozumiałem jak wielu rzeczy nie zdążyłem jej powiedzieć, jak wielu rzeczy chciałem jej nauczyć, jak wiele rzeczy chciałem jej dać. Listy, które podpisała przyciskałem mocno do serca. Tylko tyle mi po niej pozostało. Czarny popiół i przelane łzy.
                Co teraz da to, że uznają ją za niewinną? Czy to przywróci jej życie? Czy to odda jej szczęście? Czy to przywróci mi zdolność miłości? Myślicie, że jestem do niej wciąż zdolny? To wszystko to kłamstwo... Widzicie mnie takiego, każecie mi być takim... Moja jedyna, prawdziwa miłość spłonęła dawno temu. Teraz wszystko jest iluzją. Prawda zginęła przez kłamstwo, kłamstwo żyje bez prawdy.
                A teraz znów mogę z nią rozmawiać. Może nie tak jak dawniej, ale mogę przekazywać jej słowa swej miłości, przepraszać ją i podziwiać. Klęczę przed jej obrazem, wymawiam słowa modlitwy. Tak jak wszyscy, a jednak tak inaczej. Ja wiedziałem co tak naprawdę było w jej oczach. Ja wiedziałem co tak naprawdę było w jej sercu. Widziałem jej śmierć. Szkoda, że nigdy nie ujrzałem jej narodzin. A może kiedyś wezmę w ramiona dziecko, o oczach równie pięknych co jej? Może ona powróci w nowym ciele, pod postacią niewinnej dziewczynki, która zawsze będzie żyć w szczęściu i miłości, a ja będę trzymał ją za rękę? I gdy tylko rozpoznam, że to ona, nadam jej imię, które od zawsze do niej należało: „Jeanne”.

6 komentarzy:

  1. P..piękne...
    Pod koniec zobaczyłam France modlącego się pod jej obrazem...
    Piękne.



    Milka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to sobie wszystko wyobrażałam co piszę. Smutne strasznie...

      Usuń
    2. Smutne, ale może ją kiedyś spotka? Zawsze warto mieć nadzieję.

      Milka

      Usuń
    3. W tym świecie wszystko krąży. Woda, nawet gdy spłynie do morza, paruje i spada do źródła jako deszcz. Kiedyś minie nas fala złożona z wody, która nas kiedyś już ochlapała. Więc i ludzie muszą wracać. Wszystko w przyrodzie zatacza krąg.

      Usuń
    4. *nie może się powstrzymać* Bo to jest wieczny krąg życia.

      Milka

      Usuń
    5. Masz rację. Wszystko się przenika. Jedno jest wszystkim, wszystko jest jednym.

      Usuń