Niedojrzały, zakazany
owoc
Pamiętasz jak kiedyś mieszkałeś w mym domu?
Ja nigdy tego nie zapomnę
Twe ogromne oczy na tle maleńkiej twarzyczki
Drobne dłonie
Niekontrolowane słowa uciekające z malinowych ust
Byłeś niczym pąk najpiękniejszego kwiatu
Tak bardzo chciałem ujrzeć Cię, gdy zakwitniesz
Długo czekałem
Wódka dolewana do mleka, które piłeś przed snem miała być
nawozem
Tak samo delikatne aluzje, których nigdy nie rozumiałeś
Chciałem ujrzeć Cię pozbawionego jakiejkolwiek osłony
Takiego, jakim nie widział Cię nikt
Zastanawiałem się co też potrafi Twój język mówiący tak
przewrotne słowa
Jak słodko się rumieniłeś, gdy on wołał Twe imię, a Ty
zdawałeś sobie sprawę z tego, co powiedziałeś
Och, jakże chciałem sprawić, byś to z mego powodu się
rumienił
Nawet nie wiesz ile razy przychodziłem do Twego pokoju, gdy
spałeś
Musiałem uważać, by nie obudzić
tych, którzy byli tak do Ciebie podobni
Zastanawiałeś się czasem, czemu
budziłeś się w rozpiętej piżamie?
Może kiedyś Ci powiem
Opowiem o tym, jak skradałem się
w ciemności
I nacierałem Twój tors wódką
Nie, nie marnowałem jej, mój
drogi
Zlizywałem ją z Ciebie
Pamiętam Twą twarz, gdy już nie
było mnie w pokoju
Gdy przypatrywałem się Tobie
przez dziurkę od klucza
A Ty z obrzydzeniem zdejmowałeś
swe ubrania i biegłeś pod prysznic
Codziennie rano chodziłeś po domu
z wilgotnymi włosami, które zmoczyłeś myjąc się aż nazbyt dokładnie
Wiesz ile razy widziałem Cię w
kąpieli?
Skradałem się, gdy tylko mogłem
I obserwowałem jak, chociaż przez
gąbkę, dotykałeś swego pięknego ciała
Jakże chciałem wtedy stać się
gąbką!
I ocierać się o Ciebie, zaglądać
w najmniejsze zakamarki Twego ciała
Z czasem zauważyłem, że również
myślałeś o podobnych rzeczach
Gdy niepewnie dotykałeś tej
części ciała, której nikomu nie pozwoliłeś nawet ujrzeć
Czy myślałeś wtedy o mnie?
Tak... Słyszałem jak szepczesz me
imię!
Pierwszy raz nazwałeś mnie tak
wtedy
Bez żadnych grzeczności, po
prostu wyjękując me imię
Jakże byłem wtedy szczęśliwy!
I Twój rumieniec, gdy ujrzałeś me
oczy
Och, jakże byłeś słodki!
Potem przez wiele dni unikałeś
mego wzroku
Gdy pewnego wieczoru skradłem Ci
pocałunek wyglądałeś jak zawstydzona dziewica
I nią właśnie byłeś
Kwiatem, którego rozkwit chciałem
obserwować
Wiedziałem, że jeden płatek już
odsunął się od pąka
Nie mogłem reszty odsunąć na siłę
Lecz wszystko potoczyło się
szybko, reakcja łańcuchowa
Gdy myślałeś, że śpię pijany
Otuliłeś mnie kocem i złożyłeś
pocałunek na mych ustach
A wtedy ja przycisnąłem Cię do
siebie w żelaznym uścisku
Drugi płatek odsunął się od pąka
Jak wiele jeszcze ich rozwinie
się tej nocy?
Najpierw chciałeś się wyrwać
Mówiłeś, że to wcale nie tak jak
myślę
Mówiłeś, że chciałeś tylko
pocałować mnie na dobranoc
„Wiem, że mnie pragniesz”
Wyszeptałem do Twojego ucha
A Ty spłonąłeś rumieńcem
„Ma pan rację...”
Wyszeptałeś niepewnie
Czyżby trzeci płatek odsunął się
od pąka?
Już byliśmy tak blisko, gdy nagle
on wszedł do pokoju
Przegonił nas oboje do łóżek
To było takie zabawne
Ten, którego zawsze najbardziej
chciałem zdobyć
Który tyle lat tego unikał teraz,
wraz z wami był w mym domu
Jednak wiedziałem, że nie był mój
Znów to udowadniał
Niczym matka karcąca dziecko wydał
nam polecenie podniesionym i zmartwionym głosem
Cóż więc było robić?
Tej nocy nie spędziliśmy wspólnie
Jednak niedługo miało się to
zmienić
Powoli zbliżaliśmy się do siebie
Widziałem jak kwiat rozkwitł w
pełni
Był już gotowy do zerwania, gdy
nagle mi się wymknął
Zasmakowałeś wolności
Byłeś tak daleko
I tak długo mnie unikałeś
Wiedziałem, że kwiat zmienia się
w owoc
To ja zostawiłem w nim pyłek
pożądania
Który sprawił, że płatki, moralne
bariery, opadły
By reszta zmieniła się w zakazany
owoc
Jednak był wciąż zielony
Takiego przecież nie mogłem
zjeść, czyż nie?
Nie chciałem też czekać, by zjeść
już nadgryziony przez kogoś
Lub co gorsza, aż zalęgną się w
nim robaki
Pamiętaj więc, że już zawsze będę
Cię obserwował
A gdy tylko owoc dojrzeje
Zerwę go, by już nikt inny nie
zabrał go dla siebie
Niedojrzały, zakazany owoc
Kusi jeszcze bardziej
Jest jeszcze bardziej
niebezpieczny
Czuję jednak, że skryta jest w
nim trucizna
Jeśli ugryzę go na siłę, gdy
jeszcze będzie zielony
Trucizna mnie zabiję
Muszę poczekać aż spadnie na
ziemię i potoczy się do mych nóg
Aż sam zaczniesz mnie błagać o
dotyk
A ja już o to zadbam
Byś jak najszybciej znalazł się
pod mym butem
Oczywiście, z własnej woli, mój
drogi
Do niczego Cię nie zmuszę
To Twe własne serce złamie zasady
i pobiegnie ku mnie
A Ty za nim
Oddasz mi swe ciało i duszę
Jesteś owocem w mym ogrodzie
Nie pozwól, by ktoś inny Cię
nadgryzł
Ani by zjadły Cię robaki
Należysz do mnie
Choć nie jesteś już w mym domu
Nie musisz w nim być
Wystarczy, że jesteś w mym sercu
(z racji popsutych drzwi zostałam uziemiona to skomentuje)
OdpowiedzUsuńNa początku byłam szczęśliwa : żadnego Prusa! A zaraz potem dostałam cegłą w łeb. Jednak...miękką cegłą, bo bardzo mi się to podobało. Takie inne pojrzenie na Ivana. A że to pedofilstwo to inna sprawa...
Milka
Jesteś taka słodka <3 Ale mówi się "pedofilia" ^^" O... Pomysł na pewno nie zostanie napisany, ale się pojawił... Pedofilia z małym Prusy... o_O Nie, to nawet by mnie wykończyło xD
UsuńDziś jestem w takim stanie, że dziwie się, że swoje imie dobrze napisałam na sprawdzianie... Chociaż, mówiłam podobno jeszcze dziwniej niż zawsze...
UsuńPrzepraszam za taki karygodny błąd!
I tak wiem, mówiłam że idę spać, ale kolega mnie przytrzymał, i dopiero udało mi sie zakończyćromowę...
*pada na pysk*
Tak więc dobranoc, nie siedź długo.
Milka
Zrymowało Ci się <3 A ja już się biorę za wiersz, mon petit chou <3 Czy ja jestem normalna? Piszę wiersze jakieś o konflikcie moralnym, gram po nocach na flecie i nie wiem skąd znam jakieś dziwne rzeczy po francusku o_O A jak się myłam to na zasłonce od prysznica było takie nie zaparowane miejsce. Zawsze jest niezaparowane serduszko, wczoraj jeszcze był ptak i skrzydło, a dziś... Kopulujące króliki... To wygląda jakby mi ktoś wycierał parę w te kształty, ale nikogo nie ma. Ale serduszko jest zawsze, a obok jakieś dziwności <3
UsuńGdzie mi się...Nie ważne. Chou...? Czemu właśnie chou? ..Przypominam kapustę? o.O
UsuńNormalność, to...Pojęcie względne. Według mnie jesteś normalna, mimo iż odrobinę nienormalna...Ale tżeba być trochę nienormalnym bo życie byłoby nudne...
To serduszko, ptak i skrzydło to jeszcze w normie, ale te króliki... Mi nawet gdyby coś takigo się działo nie zauważyłabym.
Milka
Jedna osoba tak mnie nazywa i mówi, że to odpowiednik naszego "kotku".
UsuńTylko wariaci są coś warci^^
Jakby mi ktoś coś sugerował...?