Gdy serce pustoszeje
Miejsce,
do którego żadne dziecko nie chciało trafić. Miejsce, w którym dowiadywałeś
się, że jesteś niepotrzebny i niekochany. Miejsce, gdzie byłeś zdany tylko na
siebie, bez perspektyw lepszej przyszłości.
Piątka
nordyckich dzieci spała w łóżkach jednego pokoju w Domu Dziecka. Już od dawna
byli razem w tym miejscu. Traktowali się jak rodzina. Taka dziwna,
wielonarodowościowa rodzina. Najstarszy, Berwald, zawsze zajmował się
wszystkimi obowiązkami. Przy nim nie były potrzebne żadne opiekunki, by młodsze
dzieci z tej piątki były bezpieczne. To on pilnował czy umyły ząbki, czy się
wykąpały, czy przebrały bieliznę. Ile już razy za to ostatnie dostał w twarz od
Askela, który twierdził, że jest równie dojrzały co on. Ciekawe, że gdy śnił mu
się jakiś troll i zmoczył łóżko to sam do niego biegł po pomoc. Młodszy od
Berwalda był Mathias. Żywe srebro! Ach, ileż z nim było kłopotu! Podbierał
jedzenie innym dzieciom, nie chciał ścielić łóżka i podrzucał pająki do łóżka
Askela! Jednak wystarczyło jedno spojrzenie Berwalda, by za wszystko
przepraszał i naprawiał szkody. Och, teraz kolej Askela! Poważny, jakby był
najstarszy z nich! Zawsze straszył młodszego, Ingviego, że jak będzie
niegrzeczny to go zabierze Troll, a jak będzie posłuszny to zobaczy taniec
elfów. I jeszcze Ingvi... Zimny jak bryła lodu na Arktyce... I równie piękny co
zorza polarna. Jednak najsłodszym elementem tej jakże zimnej piątki był Tino.
Słodki chłopiec w wieku Berwalda. Dokarmiał zwierzęta, nawet oswoił jednego
psa. Gdyby był kobietą to na pewno zostałby idealną żoną... Chociaż Berwaldowi
nie przeszkadzała jego płeć w nazywaniu go właśnie tak.
Jednak
nic nie trwa wiecznie. Mijały dni, gdy byli razem, gdy siadali przy jednym
stoliku. Dorastali razem. Jednak musi w końcu nadejść czas rozłąki. Pierwszą
jej oznaką był Berwald idący do pracy po szkole. Ach tak, dorasta... Niedługo
ich opuści... A wraz z nim ich światło radości zgaśnie, odejdzie Tino,
zamieszkają razem. A oni pozostaną w pustej samotności. Mathias jest od nich
młodszy dwa lata, zaś Askel rok od niego, a od niego dwa lata młodszy jest
Ingvi. Więc zostało im jeszcze dużo czasu, nim będą w stanie uwolnić się z tego
miejsca i zacząć samodzielne życie. Właśnie... Samodzielne... A raczej samotne.
Bez siebie nawzajem. Berwald i Tino na pewno nie będą mieli wystarczająco
dużego mieszkania, by zmieścić też ich trójkę, a znalezienie jakiegoś w pobliżu
graniczy z cudem. Nie chcieli się rozdzielać...
Nie
spodziewali się, że to nie ich stracą pierwszych. Przybyła rodzina chcąca
zaadoptować jedno z nich, ewentualnie rodzeństwo. Askel i Ingvi dowiedzieli się
niedawno, że właśnie nim są... Wspólna matka... To tłumaczyło różne nazwiska.
Chłopiec patrzył z nadzieją na młodszego brata. Może... Może on pomoże mu się
stąd wyrwać? Może nie będzie musiał wkraczać w dorosłość jako przybłęda z
bidula?
- Ingvi... Powiedz cioci, masz jakieś rodzeństwo...? –
zapytała piękna kobieta głaszcząc śnieżnobiałe włosy. Wystarczy jedno słowo...
Tak, jedno jedyne słowo... Powiedz „Tak, mam braciszka, Askela...” i wskaż na
niego! Obaj będziecie szczęśliwi w nowej rodzinie...
- Nie, proszę pani... – i tak o to marzenia o rodzinie legły
w gruzach. Askel rozumiał jeszcze, że chłopiec nie chciał go nazywać bratem.
Może naprawdę uważał to za dziecinne. Ale teraz... Teraz, gdy mógł mu otworzyć
drzwi ku szczęściu... Bezlitośnie zatrzasnął je miażdżąc mu nimi palce. Zwykle
chłodne, puste oczy Norwega zaszły łzami. Wybiegł z pokoju. Może mógł
powiedzieć, że Ingvi się myli, potwierdziłyby to opiekunki... Jednak... To nie
o to chodziło... Ingvi się nie pomylił. Ingvi go nie chciał. Nie uznawał. Nie
mógł nawet znieść myśli, by choć ten jeden raz się do niego przyznać i zabrać
go ze sobą do nowej rodziny. Berwald był w tym czasie w pracy, a Tino pomagał w
kuchni. Oni więc nie mogli zobaczyć smutku w jego oczach. Jednak Mathias to
widział. Askel wybiegł z pokoju. A on za nim.
- Askel! – Mathias złapał go za ramię, gdy ten był w
ogrodzie. Bez kurtek, w skarpetkach stali na śniegu.
- Zostaw mnie... Już wszyscy mnie zostawcie! Skoro on... –
wyrywał się.
- On? On jest taki dla każdego. Wiesz jak to jest z dziećmi.
Uwierz, za kilka lat będzie żałował, że skłamał...
- Nie będzie żałował! Nikt nie będzie żałował! Nikt nie
żałowałby nawet, gdybym umarł!
- Nie pleć głupstw! Wracaj, bo się przeziębisz! – próbował go
zaciągnąć do środka.
- Nie! Będę tu stał aż mi ręce i nogi z zimna odpadną! Chcę
zamarznąć! Umrzeć tak jak żyłem! W końcu... Otacza nas tylko zimno...
- Właśnie. Gdzie mój dawny, kompletnie obojętny i słodki jak
lody śmietankowe Askel?
- Roztopił się pod wpływem łez rozpaczy. A teraz wyszedł na
śnieg się zamrozić z powrotem.
- To ja z nim poczekam i popilnuję aż ochłonie, co?
- I razem z nim zamarzniesz? A proszę bardzo. Jakbym
naprawdę zamarzł... Pewnie byś nawet nie zauważył...
- Ja byłbym pierwszym, który by Cię przytulił, mając
nadzieję, że odtajesz.
- Jasne... A Ingvi by przyszedł z młotkiem sprawdzić, czy
pęknę...
- Nie dałbym Cię... I nie mów tyle, bo Ci język zamarznie.
- To mnie powstrzymaj.
- A bardzo chętnie – pocałował go czule, jednak bardzo
natarczywie. Chłopak chwilę się wyrywał, jednak po jakimś czasie przestał.
Przytulił go delikatnie.
- Jesteś... Jesteś niemożliwy... – powiedział, gdy już się
rozdzielili. Był cały zarumieniony. –
Czemu to zrobiłeś?
- Bo Cię kocham – głos Mathiasa był całkowicie beztroski
jakby mówił, że lubi lody śmietankowe.
- Co? Chyba... Chyba żartujesz... Nie możesz mnie kochać...
Jesteśmy chłopakami...
- I co? Wszystko mi wolno. Teraz należysz do mnie, o! Dania
zdobywa Norwegię! – zaśmiał się posyłając aluzję do miejsc ich pochodzenia.
- Nie wolno jeszcze zapomnieć o wspólnym istnieniu Szwecji z
Finlandią – młodszy zaśmiał się chyba pierwszy raz w życiu.
- A Islandia jest zimną wyspą od nas oddzieloną i nie musimy
się nią przejmować, o! A teraz chodź, bo Twoje nogi zaraz też staną się
oddzielnymi wyspami na śniegu.
- Masz rację... – chłopak mocno go przytulił. – Zimno...
- Trzeba było nie stać na śniegu... Zaraz Cię rozgrzeję...
- Wolę nie wiedzieć jak... – na te słowa starszy jedynie się
roześmiał.
Minęło
kilka miesięcy, a w pokoju zostali tylko oni dwaj. Nie chciano ryzykować
dodania do nich nowych dzieci, bo nie wiedziano jak je przyjmą, gdy tyle czasu
stanowili namiastkę rodziny. Więc noce spędzali sami.
- Askel...
- Daj spać...
- Chodź do mnie...
- Po co?
- No, ale chodź...
- Nie dam się nabrać... Kiedyś jak podszedłem do Ciebie na
w-f to zdjąłeś mi przy wszystkich koszulkę...
- Teraz nie ma nikogo oprócz nas...
- Masz rację... – chłopak zszedł powoli ze swojego łóżka i
poszedł do posłania Mathiasa.
- Połóż się ze mną... – chłopak odsunął kołdrę, by młodszy
mógł wejść.
- Chyba śnisz...
- Ile razy już Cię tuliłem, całowałem...?
- Skończ! Rozumiem... Uważasz, że jesteśmy na etapie...
- Przejścia do następnej bazy. Wskakuj.
- Nie... Jeszcze nie... Boję się...
- Nic Ci nie zrobię, tylko się połóż.
- Ale tylko spróbuj... – położył się niepewnie przy nim.
Musiał się w niego wtulić, by nie spaść z tego małego łóżka.
- Jesteś słodki...
- Przestań... – Mathias pocałował go delikatnie. – Zostaw...
Bo jeszcze...
- Jeszcze będziesz chciał więcej...?
- Robisz to specjalnie... Ty chcesz...
- W końcu znamy się tyle lat. Czego się wstydzisz?
- A jak ktoś wejdzie...?
- Spokojnie... Wszyscy śpią...
- A jak ich obudzimy? Nie wolno nam ryzykować...
- Więc... Gdy już będziemy razem mieszkać?
- Tak... Właśnie wtedy...
Mijał
czas. Wkrótce i Mathias zniknął. Chociaż oczywiście cała piątka się odwiedzała.
Choć z Ingvim były problemy. Sam do nich nie przychodził, a jego nowi rodzice
twierdzili, że nie powinien się zadawać z kimś takim jak oni. Jednak zawsze się
jakoś udawało podać mu prezent na urodziny, czy znaleźć prezent od niego. I tak
wszscy żyli jak rodzeństwo, które założyło własne rodziny i mieszkało osobno.
Askel czuł się osamotniony, sam w tym wielkim pokoju. Często go wspominał, myślał
o nim. Odwiedzali się, gdy tylko mieli na to czas. To tylko rok, prawda? Szybko
zleci...
Ej. Ty mi wczoraj mówiłaś, że masz dziwny pomysł. A to nie jest dziwne. To jest piękne.
OdpowiedzUsuńMilka
Tyś piękniejsza jest niźli te słowa, piękniejsza niźli na niebie gwiazd tysiące.^^
UsuńNie prawda....
UsuńMilka
Prawda, mon amour~<3
UsuńJak grochem o ścianę ._."
UsuńNon!
Milka
A nawzajem, kiciu^^
UsuńOui^^
No bo taka prawda...
UsuńNon.
Milka
Z Tobą to samo^^
UsuńOui^^
Ale z tobą bardziej.
UsuńNon.
Milka
Z Tobą, bo ignorujesz własne odbicie^^
UsuńOui^^
Poddaje się!
UsuńMilka
I dobrze, mon mignon lapin~<3
UsuńPatrzcie jaka zadowolona z siebie...
UsuńMilka
<(^J^<)
Usuńnie było seksu...
OdpowiedzUsuńW końcu nie tylko o niego chodzi, prawda? Nie lubię pisać takich scen i jak tylko mogę to je omijam. Jak chcesz takie sceny to jest taka strona na R z końcówką e, a tutaj raczej nie znajdziesz takich rzeczy.
Usuńjak tam moszna.? ;<
UsuńNie wiem czy pani napisała coś z nieco kardynalnym błędem czy pani myśli skierowały się ku zakazanym rejonom ciała osób, które dawniej jako jedyne mogły bronić granic swych krajów...
Usuńprzecież ja myślę tylko o tym...
UsuńZapewne pani inteligencja jest zbyt mała, by zrozumieć tematy wyższej wagi. Zachęcam więc do czytania poważniejszych dzieł niż tylko erotyczne.
Usuńnigdy nie czytałam książki, w której by ie ruchali >.<
Usuńopowiadania to i owszem, ale książki bym nie przeżyła ;p
Więc poczytaj jakąś, w której tego nie robią. "Portret Doriana Graya" jak już chcesz w tym temacie.
Usuńprzecież czytam tylko takie bez ruchania ;p
UsuńWiem, dlatego polecam Ci taką. Na jedną noc do przeczytania.
Usuńczytałam, ale ta książka się nie liczy, bo nie jest taka fajna i o super walkach ;p
UsuńJest bardzo dobra. Chyba, że nie rozumiesz skomplikowanej ludzkiej psychiki i cierpienia jakie niosą uczucia, a szukasz jedynie rozrywki w obłudzie.
Usuńjestem zniszczonym człowiekiem, który musi czytać książki o "epickiej przyjaźni", żeby się nie zatracić i nie oszaleć... muszę uwierzyć, że coś tak wspaniałego, jak odwzajemniona miłość do bliźniego naprawdę może istnieć.
UsuńJa już dawno przestałam się łudzić. Jeśli nawet się pojawi to zniknie szybko pozostawiając po sobie jedynie cierpienie.
UsuńTrudno, bez wiary w ludzi napewno, ale tak już bywa, bo wiesz podobno ludzie przegrywają jak przestają walczyc, a ja puki co jakoś sobie radze jeśli chodzi o sprawy między ludźmi, a Dorian Gray dołował mnie, bo to był punkt kulminacyjny tego najgorszego czasu w moim życiu, czasem czytałam go nawet przy TEJ osobie... Tak, w sumie to może kożystne będzie ponowne przeczytanie... Jam już skończewszystkie z listy. Ale.i tak to nie mój ulubiony gatunek xp
UsuńTrzeba stworzyć nowe wspomnienia, czyż nie?
UsuńWymazać stare.
UsuńAlbo je zastąpić.
UsuńJa chce tylko zapomnieć
UsuńAch, tak długo już czekam na DenNory! Świetne opowiadanie, prosty ale piękny styl, nic dodać, nic ująć. Proszę tylko o więcej mojego ukochanego paringu jak tylko będziesz miała wenę. Życzę dużo inspiracji i pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńBył już kiedyś DenNor w dużym opowiadaniu... Bardzo dziękuję za komplement, damo wspaniała. Może pani opowiedzieć mi jakiś swój pomysł, a go opiszę. Pani jest bardzo miła.
UsuńPiękne! Tylko "przybłęda z bidula?" zburzyło mi nastrój XD DenNor zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Moment, gdy Islandia nie przyznał się do Norwegii był poruszający i zaskakujący ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale jakoś mi pasowało. Wiesz, dziecko z Domu Dziecka to dziecko smutne, zwyczajne jak każde inne. Nie ma w tym negatywnego wydźwięku. Ale jest on w tym właśnie sformułowaniu, którego użyłam. Miało się źle kojarzyć. A Islandia ciągle mi taki zły wychodzi... W normalnym opowiadaniu tym dużym skrzywdził Norwegię tu się nie przyznał do niego... Co ja z nim mam?
Usuń