Translate

niedziela, 10 marca 2013

Historia poza tematem numer pięćdziesiąt: Najcenniejszy skarb - Część ósma.

Miało być dodane dziewiątego, ale napisałam na styk, a wtedy się komputer zawiesił i dodaję kilka minut po północy. Złośliwość rzeczy martwych, kiedy mam nadzieję, że jeden miesiąc ilość notek będzie się zgadzać z ilością dni. Więc teraz nieco komplikacji. Co wybiorą, gdy są tak blisko końca?

Najcenniejszy skarb
Część VIII

                Powoli zbliżali się ku szlakowi handlowemu. Postanowili płynąć nim w stronę portu, wiedzieli, że niedługo natrafią tam na statek. Czy to było dobrze, czy źle? Załoga była szczęśliwa na myśl o nowych łupach. Lecz ich kapitan nie chciał znów widzieć śmierci, ani tym bardziej kazać na nią patrzeć ledwie zyskanemu towarzyszowi. Musiał też przekazać pewną informację swym ludziom. Wybrał najodpowiedzialniejszego z nich, kazał mu zwołać resztę i stanąć przed nimi, tuż obok siebie samego.
- Mam dla was pewną wiadomość. Nie jestem pewien jak ją przyjmiecie, ale bądźcie pewni, że nie zamierzam zmieniać decyzji. Nie jest też ona podjęta pod wpływem impulsu, jedynie wydarzenia ją nieco przyspieszyły. Tak więc przekazuję dowództwo – i tu wskazał na mężczyznę obok siebie, wymawiając jego nazwisko. – a sam chcę już odejść – pośród załogi rozległ się szmer, dźwięki oznaczające oburzenie, czasem smutek i żal. – Nie bądźcie zdziwieni. Zapewne od wielu miesięcy widzieliście, że staram się omijać ogień bitewny. Nie dlatego, że się boję, lecz po prostu nie chcę patrzeć na czyjąś śmierć. A wiem, że jest ona niezbędna, by spełnić wasze marzenia. Nie mogę też znieść myśli, że nie tylko daję na nią przyzwolenie, ale nawet rozkaz jej wykonania. Teraz znalazłem inną drogę, by osiągnąć to, czego pragnąłem. A wy możecie nadal podążać swoją ścieżką. Zabiorę jedynie swoje rzeczy i część pieniędzy, które pozwolą na spokojne rozpoczęcie nowego życia. Oczywiście również mojego osobistego sługę, który jest przecież moją własnością.
- Zamącił kapitanowi w głowie! Niech kapitan go nie słucha i zostanie! On chce tylko zdobyć pańskie pieniądze! Wyda pana i je zabierze! Na pewno! Trzeba się go pozbyć, żeby pana ratować! – krzyczał ktoś z tłumu. Ludzie ruszyli, ku skrytemu w oddali błękitnookiemu.
- Natychmiast macie się zatrzymać! To nie jest jego wina, ani tym bardziej jego decyzja. Planowałem odejście od dawna. Ale jak wiecie, tylko wy mi towarzyszycie, więc nie miałbym ani gdzie, ani do kogo odejść. On tylko dał mi taką możliwość.
- Czyli zostanie pan, jeśli on zginie? – ten głos z tłumu był zbyt pełen nadziei jak na wypowiedziane słowa.
- Jeśli go zabijecie zrobię to, co wszyscy, którzy nie chcieli być na tym statku. W końcu nie będę miał wtedy innego wyjścia. Nadszedł czas na nasz ostatni atak. Ja już pójdę spakować swoje rzeczy. Pamiętajcie, że jeśli będziecie w porcie miasta, w którym się zatrzymam, możecie się mnie tam spodziewać. Będę was wypatrywał – po tych słowach, nie czekając już na nic, odszedł do swojej kajuty. Rzeczy nie miał zbyt wiele, w końcu nie potrzebował pamiątek, ani nie miał dla kogo się stroić, ani od kogo otrzymywać prezentów. Zmieścił ich wspólne rzeczy w jednym, sporym kufrze. Spojrzał na błękitnookiego, który był nieco wystraszony. Zapewnił go, że na pewno nie nastąpi rewolta i będą mogli spokojnie odejść. I tego właśnie pragnęli. Spokoju z dala od krwi i śmierci.
Gdy nadszedł zmrok ujrzeli na horyzoncie statek handlowy. Miał on być ostatnim, jaki przyjdzie im zaatakować. Tak więc zielonooki wraz z towarzyszem obserwowali wszystko. Widzieli ogień i krew.
- Tak wygląda to, co muszę ciągle obserwować – zielonooki mocniej ścisnął dłoń swego towarzysza. – Jeśli chcesz ode mnie odejść, powiedz mi to teraz. Nie musisz być na moim łańcuchu.
- Nie jestem na żadnym łańcuchu. Dobrze wiedziałem na co się piszę, ale to... Nie chcę tego... Dlatego zabiorę Cię stąd...  Żebyś już nigdy nikogo nie skrzywdził.
- Nie boisz się, że Ciebie zabiję? W końcu to umiem. Mógłbym w mgnieniu oka pozbawić Cię życia.
- Wiem o tym. Ale mógłbyś zrobić to już dawno, teraz już nie masz po co – błękitnooki zasłonił oczy przyjaciela, po czym zamknął swoje i go pocałował.
                Jakiś czas później obaj weszli na pokład przejętego statku. Starszy z mężczyzn przyglądał się poczynaniom młodszego. Zaczynał się bać. A jeśli on sam jest pod jego kontrolą? Czy to nie słowa sprawiły, że tak po prostu pozwolił mu nad sobą panować? Teraz nie był pewien, co tak naprawdę czuje. Patrzył na kolejnych ludzi popadających w szloch, kolejnych, nagle uciekających za burtę. I na jego niewzruszone oczy. Gdy ich spojrzenia się spotkały sam miał ochotę skoczyć do oceanu. Jak wiele twarzy miał ten człowiek? Czego powinien się po nim spodziewać? Nie wiedział. Przetrwał do końca „przesłuchania”, po czym wraz z nim wrócił na pokład. Tylko oni dwaj przeszli ze statku handlowego na piracki. Znów nikt nie przeżył. Kosztowności zostały przeniesione, a statek spalony. Zauważyli, że inni piraci zamiast zanieść łup do wspólnego skarbca statku spakowali go w znalezione na statku kufry.
- Kapitanie, prezent pożegnalny – najmłodszy z załogi, chyba nawet jeszcze nie dojrzały, podszedł do zielonookiego, gdy inni postawili przed nimi kufry. – Przecież nie może pan żyć jak zwykli ludzie. Pan musi być lepszy. My możemy dać panu tylko bogactwo... Mam nadzieję, że będzie pan szczęśliwy – po policzku młodego chłopaka popłynęła łza. Zielonooki położył dłoń na jego ramieniu, a wtedy on nagle go przytulił. Czyżby wszyscy byli do niego tak przywiązani? Co miał teraz zrobić? Patrzył na smutne oblicza pobratymców. Znał ich tak długo, błękitnookiego tylko kilka dni. Czyżby został jedynie przez niego zwiedziony? Co powinien wybrać? Zostać z nimi czy odejść z nim? Nie wiedział. Na decyzję miał jedynie kilka dni, nim dopłyną do portu. Musiał wybierać. Nie mógł go dłużej trzymać na statku, widząc jego smutek. Nie mógł też ich opuścić, wiedząc jak bardzo będą tęsknić. Chciał w końcu odejść i żyć w spokoju... Co miał zrobić? Kilka dni na to, by obaj podjęli decyzje. Czy dalsze życie upłynie wspólnie, czy zapomną o tym, że kiedykolwiek się poznali?

4 komentarze:

  1. Nie mam pojęcia jak to skomentować. Moje pomysły się wyczerpały. Jedyne co mi przychodzi do głowy to: "Śliczne. Ale niech będą razem, Brytol zasłużył na spokojnie życie. Proszę." Jeśli tak nie będzie, to wątpię, żeby o sobie zapomnieli....W końcu do człowieka do którego człowiek się przywiązał, trudno przestać słać myśli i uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Gdy raz się do kogoś przywiążesz, cały czas jesteś z nim jednym i nigdy nie przestajesz o nim myśleć.

      Usuń