Translate

niedziela, 31 marca 2013

Historia poza tematem numer pięćdziesiąt sześć: Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi - Część czwarta.

Czy miłość może przynieść cierpienie?

[Kącik radości autora: Narysowałam ReconditeVillain! Bardzo paskudnie, skaner mnie nie kocha, ołówek węglowy złamał się kilkanaście razy... Ale jest *_* Oto dowód:

Ciekawe jak bardzo tragiczną śmiercią zginę, gdy to zobaczy... Ona mnie chyba poćwiartuje... Te włosy O_O Straszne oczy, no... Już po mnie... I ja jej to obiecałam wysłać... Ma ktoś dobry sznur, coby się nie zerwał pod ciężarem jakichś 50 kilogramów? *szuka w Google Maps najbliższego lasu*]

Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi
Część IV

                Mijały dni i wielkimi krokami zbliżało się nasze osobiste spotkanie. Byłem szczęśliwy, ale i nieco zestresowany. Bałem się, że to wszystko nie wypali. I jak to spotkanie ma się zakończyć? Mam go odprowadzić do domu, by chwilę potem znów tam wrócić? Albo może nie wychodzić stamtąd? Ale wtedy mam tylko czekać aż zaśnie czy może...? Było tak wiele pytań i sprzecznych emocji... Jak powinienem się przy nim zachować? Jeśli będę zbyt natarczywy pomyśli, że chcę jedynie jego ciała, ale jeśli będę zbyt chłodny pomyśli, że nie jestem nim zainteresowany... Jak osiągnąć kolejny cel? I czy to wciąż jest jedynie cel, czy może marzenie? I jak je spełnić, nie popadając w obsesję? Choć na to już chyba za późno. Ta choroba rozprzestrzeniła się już mymi żyłami, opanowała mózg i serce. Od teraz każda ma komórka nosi w sobie jego obraz, jego głos i zapach, jego ciepło i chłodne spojrzenie. Skaził sobą całą mą duszę, czyż to nie czas, by oddać w jego władanie również ciało? Zastanawiałem się nad tym długo, lecz wiem, że on jest na to zbyt delikatny. Potrafił przygnieść mnie do ziemi, zmieszać z błotem i zmienić w cień tego, czym byłem wcześniej. Ale nie potrafił nawet odwzajemnić pocałunku. Czyżby się bał? Może był jedynie niedoświadczony? Może powinienem nauczyć go wszystkiego? Postanowiłem dać mu czas i kontrolę. Nie chcę zrobić zbyt wiele, ani żałować tego, czego nie zrobiłem.
                Nadszedł wreszcie długo wyczekiwany dzień. Mieliśmy spotkać się w zwykłej kawiarni, by wyglądało to jak spotkanie przyjaciół. Spotkanie... Tym właśnie było, prawda? Lecz czy okaże się to jedynie spotkaniem dwojga ludzi, czy może spotkaniem miłości? Tego jeszcze nie wiedziałem. Czekałem na niego niecierpliwie stukając palcami w filiżankę. Nie chciałem, by okazało się, że przyszedłem tu niepotrzebnie. I tak, przyszedł, spóźniony. Poprawił krawat i nieudolnie próbował ukryć zadyszkę. Usiadł przy stoliku natychmiast zamawiając herbatę.
- Ty płacisz, prawda, Francis? – nie wiem czy chciał się upewnić, czy tego ode mnie wymagał.
- Mi też miło Cię widzieć. Tak, ja płacę, bo ja Cię zaprosiłem....
- To dobrze, bo chyba wziąłem jedną z droższych, a wiesz, że mi dość mało płacą.
- Z napiwków masz drugie tyle...
- Z napiwków to ja czynsz płacę, bo z pensji nie starcza...
- To gdzie Ty mieszkasz, że tyle płacisz?
- Wiesz, nasz wspólny przyjaciel lubi słodycze... Ale nie byle jakie. Codziennie muszę mu zostawiać w lodówce belgijską czekoladę i austriackie praliny... Wolę nie ryzykować, że spróbuje sam je kupić.
- Dziś coś dla was upiekę jak wrócę.
- Dziś nie wrócisz, nocujesz u mnie, gnojek ostatnio coś wyrabia i wolę, by ktoś go miał na oku.
- Nie radzisz sobie z dziećmi? – zaśmiałem się cicho.
- To nie jest dziecko, tylko cholerne alterego o psychice sześciolatka... Mała gnida...
- Ale też dziecko, chociaż takie inne. Potrzebuje po prostu ojca, a Ty go tylko straszysz. Postaram się nim zająć. Będę jego ukochanym starszym braciszkiem.
- Obyś się za szybko nie stał kochankiem...
- Twoim? Z chęcią – uśmiechnąłem się zalotnie, a jego twarz spowiła czerwień. Uwielbiałem jak się zawstydzał. – A gdy już u Ciebie będę... Mogę liczyć na coś miłego?
- Miły będę jak Cię nie wykopię...
- A ja, jeśli nie podsunę młodemu paru pomysłów...
- Nie waż się...
- Zmuś mnie – jego przerażona i jednocześnie wściekła twarz była pięknym widokiem. Uwielbiałem na niego patrzeć.
Rozmawialiśmy dość długo, herbata już dawno ostygła. Ale my nie mogliśmy przerwać nasztch rozmów, dopóki nie powiedziano nam, że kawiarnia będzie zaraz zamykana. Poszliśmy, ociągając się, ale wkrótce byliśmy u niego w domu. Był bardzo zmęczony, nie mogłem go jeszcze bardziej męczyć. Przygotowałem mu posłanie w czasie, gdy się mył. Sam wciąż siedziałem na podłodze.
- Też się wykąp i chodź spać – powiedział w piżamie, wycierając włosy.
- Mam spać z Tobą? – zapytałem, być może z niejaką nadzieją.
- A co myślałeś, że będziesz tak siedział? Ale ręce przy sobie, to jeszcze nie ten moment.
- Wiem, wiem. Poza tym zasnąłbyś w trakcie.
- Ach, zamknij się i idź... – poszedłem więc, otrzymawszy od niego jakąś piżamę. Dziwne... Byliśmy różnego wzrostu, a ta wydawała się na mnie pasować... Czyżby kupił ją specjalnie na tę okazję? Znalazłem też zapakowaną szczoteczkę z napisem „F” na pudełku... Czyżby kupił ją dla mnie? To było możliwe...
                Wróciłem po jakimś czasie, gotowy do snu. Zobaczyłem, że on siedzi na łóżku i patrzy w moją stronę. Uśmiechał się... Ten uśmiech... To nie był on, tylko...
- Olivier! Przestań się nagle pojawiać, co Ci o tym mówiłem? – powiedziałem gniewnie. – Dziś jest jeden z dni, gdy powinieneś być grzeczny.
- Ale ja dzisiaj nie chcę być grzeczny... Jesteś na to za ładny... – uśmiechał się... lubieżnie? Niestety to było dobre słowo. Podszedł do mnie, a ja jedynie mogłem oprzeć się o ścianę tuż za mną. Był blisko... zdecydowanie za blisko...
- Zostaw mnie. Po prostu porysuj sobie czy coś innego, rano obejrzę rysunki i później Ci powiem czy mi się podobały.
- Nie... Dzisiaj nie chcę rysować... Chcę się z Tobą bawić... Proszę, nie uciekaj mi... – przycisnął mnie do ściany. Ach, jak mogłem zapomnieć, że będzie równie silny, co ten, którego znam! Byłem zdecydowanie zbyt nieuważny. To nie był dzieciak, który grzecznie szedł spać po wieczorynce. To było alterego, które ukazywało wszystkie skrywane cechy swojego twórcy... A nie wiadomo co kryje ktoś równie tajemniczy co on. Byłem zbyt beztroski, myśląc, że dam sobie radę. Musiałem mu się wyrwać, na pewno musiałem po tym, co zrobił ostatnio. Nie chcę zostać jego zabawką. Jednak on zamierzał się bardzo dobrze bawić. Jego dłonie... Były zbyt silne i gorące. Teraz nie było to tym, czego bym pragnął. Czułem się bezbronny i zdominowany, taki bezużyteczny.
- Przestań... To, co robisz jest złe. Nie wolno nikogo tak dotykać... A na pewno nie, gdy Ci nie pozwala – coraz trudniej było opanować reakcję na jego poczynania. Westchnienia uciekały z ust, a łzy wymykały się spod powiek. – Zostaw. Odejdź – siliłem się na rozkazujący ton, lecz wyglądało to bardziej jak błaganie. Zauważyłem, że zaczyna drżeć. Drżał, po chwili zaczął się wić upadając na podłogę. Jego głos co chwile zmieniał barwę... Jakby był opętany... Ale nie może być, jest tylko zwykłym alteregem... Właśnie! Teraz rozumiem! – Arthur? – powiedziałem przyklękając przy tym tak nieznanym mi ciele. – Spokojnie, uda Ci się i przejmiesz kontrolę. Będzie dobrze. Chodź tu do mnie, chodź... – gdy ciało na chwilę przestało się ruszać, zacząłem głaskać je po głowie. Otworzył oczy.
- Udało się... Powiedz, dalej chcesz, by on istniał? Po tym, co Ci zrobił? – tak, to był on, udało mu się pokonać swój twór. Był sobą.
- Nie chcę, by ktokolwiek cierpiał... A on będzie cierpiał znikając i Ty, gdy będziesz go tracił... Jest częścią Ciebie... Spokojnie, nic mi się nie stało... Skąd wiedziałeś co się dzieje? Przecież nie wiecie co robicie nawzajem...
- Twój głos... Dotarł do mnie... Był tak smutny, że musiałem do Ciebie dotrzeć... Przepraszam, że tak późno.
- Już dobrze. Idźmy spać.
- Boję się... On... On się pojawi...
- Będę przy Tobie, spokojnie.
- Tego się właśnie boję... Zrobi Ci krzywdę.
- On potrzebuje jedynie miłości. W pewien dziwny i pokręcony sposób, ale nie chce nikogo skrzywdzić. Zrozumie, że mu nie wolno. Śpij – w końcu się położył, a ja tuż przy nim. Wtulił się we mnie. Miałem nadzieję, że już nic złego się nie stanie. Czy się myliłem?

8 komentarzy:

  1. Ślicznie. Nie wiem za bardzo co powiedzieć, nie mam pomysłu na komentarz....Hm...Strasznie mi to przypomina dr.Jekylla i mr.Hida....Straszne. Jestem ciekawa jak to się skończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi te z to przypomina, choć wzorowane na odcinkach "Paranoia Agent" z Marią i Haruno... Sama nie wiem co z tego wyjdzie^^"

      Usuń
  2. Skaner jest gburem i nie kocha nikogo, nie przejmuj się. Próbowałam wejść z nim w bliższą relacje, ale nie odwzajemnił moich uczuć -,-

    fabułę skomentuję si pod następnym rozdziałem( który przeczytam dopiero wieczorem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy próbują okazać mu zbyt wiele miłości i go tym tylko psują...
      Słodka jesteś^^

      Usuń
    2. Ja go tylko pogłaskałam po przykrywie...

      Usuń
    3. Może się zawstydził i zamknął w sobie?

      Usuń
  3. Obrazek ładny. Jak myślisz, że ci nie wyszedł, to mojego Francka nie widziałaś...

    Olivier to ma wymagania... Belgijska czekolada i Austriackie praliny... To mi już wystarczy czekolada żurawinowa i jabłko... Nie ogarniam go...

    A fragment "Twoim? Z chęcią" zdecydowanie przypadł mi do gustu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobie z rysunku też się podobał. Wysłałam jej to i się ucieszyła^^

      Bo on po prostu potrzebuje miłości, a nie wie jak się okazuje miłość to kojarzy to z prezentami. Czyli, jeśli go mało kochasz to dasz mu czekoladę z osiedlowego sklepiku najtańszą, a jeśli bardzo kochasz to taką drogą.

      Specjalnie go napisałam dla efektu~

      Usuń