Translate

sobota, 30 marca 2013

Historia poza tematem numer pięćdziesiąt cztery: Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi - Część druga.

Zaczynam się bać "tego drugiego"... Trochę kontynuujemy spotkania głównych bohaterów i dowiadujemy się więcej o jednym z nich. A raczej może "dwóch" z nich.

Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi
Część II

                Następnego dnia, nieco zaspany znów ruszyłem do pracy. Myśląc nad tym, że znów będę musiał spotkać się z docinkami ze strony pewnej osoby czułem się nieco zdołowany. Z drugiej strony jednak myśl o obserwowaniu go mnie w dziwny sposób uszczęśliwiała. Musiałem jednak pamiętać o tym, by nic nie mówić o tym „drugim nim”. Ciekawe jak się czuje po naszym ostatnim spotkaniu.
                Spokojnie wszedłem do naszego pokoju socjalnego, by przygotować się przed rozpoczęciem pracy, gdy zobaczyłem jak zbliża się do mnie. Najszybciej zbliżyła się jego pięść kończąc wędrówkę spotkaniem z moim okiem. Cóż, bolało. Upadłem i patrzyłem na niego. A on wydawał się być wyjątkowo wściekły. Nie było nikogo oprócz nas, jeszcze nie przyszli, zwykle ja byłem pierwszy, on zwykle po mnie... Więc teraz minie jeszcze trochę czasu nim przestanę być jedynie zdany na jego gniew. Jeśli coś zrobi... Nie ma nikogo, kto go zatrzyma...
- Czemu?! Czemu to wtedy zrobiłeś?! – nie uderzył mnie już więcej, ale mocno trzymał moją koszulę, nie mogłem się podnieść.
- Co masz na myśli...? – spytałem udając, że nie wiem. Być może naprawdę nie wiedziałem... Nie wiedziałem tego, czy ma na myśli naszą rozmowę w samochodzie czy dowiedział się, że u niego byłem, gdy „nie był sobą”.
- Czemu mnie pocałowałeś, żabojadzie?! Ja... Ja nigdy... – ukląkł tuż obok mnie. Niczego nie rozumiałem. Patrzyłem tylko jak jego dłonie drżą.
- To był Twój pierwszy pocałunek? Spokojnie... To ludzie nadali mu tak wielką wartość, nie ma jednak żadnej. Możesz o nim zapomnieć, jeśli nie chcesz go pamiętać.
- Chcę pamiętać... To... To jest coś ważnego, naprawdę... Ale to jak to zrobiłeś... Nie chciałem by tak to wyglądało... – zastanawiałem się co się teraz dzieje. On, zawsze taki zły, teraz wydawał się być zagubiony. Ale nie tak bardzo różny od tego, co widziałem na co dzień.
- Mówiłeś, że nie chciałeś, by odbyło się to w ten sposób... Nie powiedziałeś, że nie chciałeś, by stało się to ze mną – musiałem zauważyć ten fakt. Uśmiechnąłem się nieco przebiegle.
- Nie myśl sobie, że ja... że Ty... Ty w ogóle nie myśl! – i znowu mnie uderzył, a po chwili strasznie szybko odszedł na drugą stronę pomieszczenia. Jutro będę wyglądał jak panda... Ale warto było dla chociażby widoku jego słodko zdenerwowanej twarzy.
                Cały dzień mnie unikał, jakbym nie istniał. Nie był nawet wredny, tylko... obojętny. Zupełnie, jakby starał się zapomnieć, że w ogóle tam byłem. Może miałem racje? Może w głębi duszy mnie jednak lubił, tylko nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą? A całe jego denerwowanie mnie było tylko sposobem na ukrycie prawdy? Postanowiłem go nieco pomęczyć, ale lepiej nie dzisiaj, bo jeszcze tego nie przeżyję...
                Wieczorem znów udałem się ku swojej nadziei, czyli do jego domu, mając nadzieję na spotkanie tej jego milszej wersji. Przed jego domem znów spotkałem właśnie jego. Słodki uśmiech, ubrany jakby w mundurek. Pomachał mi i zaprosił do środka. Opowiadał mi o tym jak za mną tęsknił. Mówił, że znowu znalazł dużo rysunków. Powiedział też, że znalazł kartkę, na której ten „dzienny” pisze, że nie powinien on ze mną rozmawiać... Czyli wiedział... Wiedział, że tu byłem, ale przemilczał to. Chciał to ukryć, myśląc, że on kłamał. Postanowiłem nieco rozjaśnić jego myśli.
- Może dziś ja też napiszę mu kartkę? On chyba nie wierzy w to, że naprawdę rozmawiamy... Udawał, że nie wie o tym, że tu byłem... Może więc napiszemy coś razem? – chłopak wtulił się we mnie nieco przerażony. Czyżby bał się „tego drugiego”? Wydawał się drżeć na samą myśl o nim – Spokojnie, podpiszemy kartki, żeby wiedział, która od kogo, dobrze?
- Dobrze, braciszku... – powiedział nieco niepewnie i przyniósł dwie czyste kartki i długopisy. – Wolisz niebieski czy różowy?
- Zależy w jakim sensie – posłałem mu uśmiech i mrugnąłem.
- Długopis, no... – zarumienił się strasznie. Był taki miły, słodki i niewinny! Ale brakowało mu tej zadziorności, jaka była w prawdziwym... A może to on był prawdziwy? Nie wiedziałem tego, ale czułem, że nie chcę stracić żadnego z nich. Chłopak niepewnie pisał nieco koślawe litery. Czyżby „narodził” się dopiero niedawno i nie był w stanie pojąć wszystkiego, co potrafił ten, którego znam dłużej?
- Młody... Zobacz, „a” pisze się w drugą stronę, tu ma być laseczka – z uśmiechem poprawiłem na niebiesko jego literkę. – Jak długo już tu jesteś? Znaczy... Od jak dawna jest was dwóch i ile pamiętasz?
- Najdawniejsze co pamiętam to jak kończył poprzednią szkołę... Ciągle się z niego śmiali więc mówił do mnie... Patrzył w lustro i mówił do drugiej osoby... Tak się narodziłem. Odpowiadałem mu, mówiłem, by się nie poddawał. Potrzebował tego. Gdy poszedł na studia był odludkiem, nikogo nie lubił. Chciałem mu znaleźć dziewczynę, więc pożyczyłem jego ciało... Na kartce przeprosiłem go za to, że ubrudziłem jego ubrania, bo ostatecznie przewróciłem się w drodze do ich klubu studenckiego i wróciłem od razu, bo wpadłem w błoto... Rano na tej kartce napisał wiele groźnych słów i kazał mi je przeczytać. Chciałem płakać, ale nie pozwolił mi użyć do tego swojego ciała. Próbował się mnie pozbyć... Bałem się... Jeśli się na mnie pogniewa to znów pójdzie do takiego strasznego pana i będzie brał leki, po których się strasznie źle czuje i nie może ze mną rozmawiać... On już kilka razy chciał się mnie pozbyć... Boję się... – chłopak po prostu się rozpłakał i wtulił we mnie. Czułem się jakby obok mnie siedziało małe dziecko tak bardzo bojące się ojca. Może i tak było. On dał mu życie, ale nie próbował w żaden sposób go wychować, gdy zaczął sprawiać kłopoty potrafił go tylko ukarać. Przytuliłem chłopaka i próbowałem go uspokoić.
- Spokojnie, porozmawiam z nim. Postaram się zrobić wszystko, żebyście się pogodzili. Przecież nie robisz nic złego, więc nie trzeba się Ciebie pozbywać... Trzeba Cię tylko nauczyć kilku rzeczy. Dopóki siedzisz grzecznie w domu jest dobrze. Ale pamiętaj też, że czasem nie będziesz mógł się pojawić, wiesz? Jeśliby u kogoś nocował Twoja obecność by mu mogła nieco przeszkadzać... Może dlatego tak z Tobą walczy, byś nie pokazał się nikomu innemu?
- Tak myślisz? Powiesz mu, że jestem grzeczny, prawda?
- Oczywiście, nie bój się, nie masz się o co martwić – pogłaskałem go po głowie, a on skończył pisać swoją kartkę. Wydawał się być szczęśliwy. Więc i ja napisałem swoją. Opisałem jak wiele radości przynosi mi rozmowa z „tym drugim” i jak bardzo bym chciał, by i on taki był. Podpisałem się i wtedy też spojrzałem na jego kartkę. „Olivier” tak brzmiał podpis. Więc nie mieli takiego samego imienia? Muszę je zapamiętać...
- Podobno go pocałowałeś, prawda...? On nie był z tego zadowolony i się gniewał, prawda...? Ale czy... Czy byś chciał... – jak on się słodko rumienił! Był taki kochany. Wiedziałem już o co chce zapytać.
- Spokojnie... Nie musisz się zmuszać. Ty mnie ledwo znasz, on zna mnie dłużej i ja jego również, więc to było co innego.
- Nie chcesz...? – miał strasznie smutną minę... Nie mogłem się oprzeć, ale w końcu nie wypadało tak po prostu wykorzystać jego uległości.
- Chcę, ale czy Ty... – nie dokończyłem, nie mogłem, bo jego usta uniemożliwiły mi mówienie. Wydawał się być zachłanny... O wiele bardziej bałem się jego „miłości” niż złości Arthura. Co on chce teraz zrobić? Próbowałem go od siebie oderwać, w końcu się udało.
- Nie podobało Ci się...? – wydawał się być strasznie smutny.
- To nie tak, tylko... Tylko Ciebie ledwie znam, wiesz? I... To było takie nagłe, gwałtowne... Wiesz ja chyba... Ja chyba już pójdę... – po prostu stamtąd wybiegłem. Tak... Uciekłem, mimo, że często właśnie takie sytuacje potrafiłem najlepiej wykorzystać. Ale to nie było to, czego chciałem. To było straszne. Teraz naprawdę muszę mu o tym powiedzieć... Muszę powiedzieć wszystko, co wiem.

4 komentarze:

  1. *puszy futerko* S-straszne...! N-nie lubię strasznego Anglii, n-nie lubię...! *zaszywa się pod kocykiem*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się go boję... Narysowałam ReconditeVillain!^^

      Usuń
    2. *macha ogonkiem* J-jak zrobisz bad end to będę mieć koszmary...!

      Usuń
    3. Przytulę Cię, żebyś spała spokojnie^^

      Usuń