Translate

niedziela, 31 marca 2013

Historia poza tematem numer pięćdziesiąt pięć: Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi - Część trzecia.

Jaka jest prawda o ludzkiej duszy?

Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi
Część III

                Muszę przyznać, że już jednak o wiele bardziej wolę zwyczajnego, może wrednego, ale bezpiecznego Arthura niż tego, może całkowicie słodkiego, ale nieobliczalnego Oliviera. Jak dostanę w twarz to chociaż wiem za co i kiedy, wiem, kiedy na to zasłużę i mogę się tego spodziewać. To dużo lepsze od nagłych przypływów czułości, które bardziej przypominają próbę gwałtu niż okazywanie uczuć.
                Rano znów przyszedłem do pracy. Tak, wyglądałem jak panda... Ale nie przeszkadzało to zbytnio na moim stanowisku, więc się tym nie przejmowałem. Chociaż ciągle słyszałem docinki i teorie jakobym przystawiał się do zajętej kobiety, a niemoralność tego miałby mi wytłumaczyć jej mąż. Cóż... Czasem miałem takie pomysły, ale lepiej ich nie realizować.
                Zobaczyłem go stojącego w rogu sali. Wydawał się być nieco poddenerwowany. Drżały mu dłonie a wzrok miał spuszczony. Podszedłem do niego.
- Co Ci jest? – zapytałem, choć domyślałem się w czym może tkwić problem.
- Byłeś wczoraj w moim domu, prawda? – powiedział pustym głosem.
- Tak, choć to nie Ty otworzyłeś mi drzwi. Wiem już co się dzieje, nie musisz nic przede mną ukrywać.
- Pozbędę się go... Kiedyś będę taki jak wszyscy...
- Nie musisz być. Czy on kogoś zabija? Gwałci? Nie. Więc po co miałbyś go niszczyć? Sam dałeś mu życie, jesteś za niego odpowiedzialny. On się Ciebie boi. Ja tam lubię was obu i nie chcę żadnego z was stracić.
- Pozbędę się go... Będę wolny... Chcę... Chcę być normalny.
- Jesteś. A skąd wiesz czy to nie Ty znikniesz? Jaką masz tego pewność? I on ma już pełną osobowość, wspomnienia... To jakbyś zabił człowieka... – pogładziłem go po głowie. – Wystarczy go dobrze wychować, żeby się nie pojawiał, kiedy mu nie wolno i po sprawie. A leki tylko bardziej zaszkodzą Tobie niż jemu – przytuliłem go. Pierwszy raz mnie nie odepchnął, drżał.
- To ja jestem jego panem... Jestem za niego odpowiedzialny i... I nie pozwolę by dłużej mną manipulował... Nie chcę tego! Chcę móc w końcu pójść do kogoś, napić się i nie bać się o to, że nagle pojawi się on i odeślą mnie do wariatkowa... Nie mogę mieć dziewczyny, bo po wspólnej nocy obudziłbym się w kaftanie bezpieczeństwa...
- Spokojnie. Ja wszystko wiem i jakoś Cię nie odsyłam do psychiatryka. Potrzebujesz kogoś, kto Ci pomoże. Jego się wychowa, żeby się nie pojawiał bez pozwolenia, Ty znajdziesz kogoś, komu ufasz... Spokojnie... – dotknąłem jego policzka. Znów byliśmy sami, jak wczoraj. Ale tym razem nie chciał zrobić mi krzywdy, był bezbronny. – Nie rób niczego pochopnie – wiem, że wykorzystałem okazję, ale... pocałowałem go. Delikatnie, jedynie dotknąłem jego ust, ale to zrobiłem. Ten pocałunek był o wiele słodszy niż ten z ostatniej nocy. A on delikatnie uchylił usta, poddał mi się. Z nim mogłem spędzić cały dzień, nie tylko krótki wieczór na chwilę przed pójściem spać. Oparłem go o ścianę, przy której stał i pogłębiłem pocałunek. Czyżby mi zaufał? Może to, że wczoraj uciekłem od Oliviera utwierdziło go w fakcie, że nie chcę go jedynie wykorzystać? Może też pomyślał o mojej wierności względem niego, bo skoro odrzuciłem zaloty kogoś o takim samym wyglądzie to tym bardziej nie ulegnę komuś innemu.
- Powiedz... Skoro ciągle jestem dla Ciebie okropny... To czemu wciąż chcesz być przy mnie? – zapytał drżącym głosem. Wydawał się być niepewny tego, czy to wszystko dzieje się naprawdę, co stanie się później i być może tego, czy nie odejdę.
- Właśnie dlatego. Nie jesteś jakąś napaloną dziewczyną, która pójdzie ze mną do łóżka tylko dlatego, że się do niej uśmiechnąłem. Jesteś wyzwaniem. Jesteś interesujący, tajemniczy i trudny do zdobycia.
- A gdy mnie już zdobędziesz... Zostawisz mnie? Poszukasz sobie innego celu?
- Znajdę inny cel, ale ciągle będziesz nim Ty. Jeden cel zrealizowałem. Pocałowałem Cię, a Ty nie uciekłeś. To teraz następny... Może spotkamy się po pracy?
- W piątek, jeszcze nie dziś... Jutro trzeba iść do pracy, więc lepiej nie ryzykować. W weekendy przychodzą Ci z sezonowych... Wtedy... Wtedy się z Tobą spotkam... Tylko muszę wszystko przemyśleć.
- Spokojnie, cały drżysz. Przecież Cię nie zjem.
- Ale zawsze możesz zgwałcić i zostawić gdzieś w rowie... – wydawało się, że naprawdę uważa mnie za takiego. Zabolało. Czy on myślał, że ja sobie kolekcjonuję ofiary, sprowadzając coraz to nowych ludzi do łóżka?! Nie wytrzymałem i pociągnąłem go mocno za włosy, nakazując mu w ten sposób spojrzeć mi w oczy.
- Nie jestem jakimś pieprzonym zboczeńcem, psychopatą czy czymkolwiek, rozumiesz? – wysyczałem do jego ucha. – Boisz się? Proszę Cię bardzo. Ale pamiętaj, że ludzie nie są tylko zbiorem negatywnych cech. Może dlatego nie masz przyjaciół, co? Dlatego pozwoliłeś mu żyć, bo on nie miał wad. Idealnie słodki, idealnie miły, pozbawiony zła. A teraz, gdy znalazłeś w nim wady chcesz się go pozbyć, bo uważasz, że jest okropny. A to, że jestem miły uważasz za przedsionek bycia jakimś obłudnikiem i casanovą? Wiesz, oświecę Cię. Nie jestem nikim takim. Jestem zwykłym człowiekiem, takim jak Ty. Więc nie obrażaj mnie nigdy więcej – wydawał się drżeć jeszcze intensywniej. Wiem, że może źle zrobiłem unosząc się, ale nie mogłem słuchać jak kolejna osoba ma mnie za jakiegoś niebezpiecznego maniaka seksualnego. Musiałem chociaż jego nauczyć prawdy, zanim kłamstwo zakorzeni się w nim na dobre.
- Przepraszam... Ale ludzie mówili...
- O Tobie też wiele mówią. I wiesz co? Nie wierzę w żadne ich słowo. Ty też powinieneś.
- Przepraszam... Ale nie myśl, że teraz będę Ci ufał i będę dla Ciebie miły. W pracy masz trzymać się ode mnie z daleka i jak mnie dotkniesz, gdy ktoś będzie to widział to Ci rękę odkroję i podam w panierce!
- Ja często muszę używać rąk do różnych rzeczy... Musiałbyś mnie wtedy wyręczyć... W domu również – zaśmiałem się cicho, patrząc jak jego twarz staje się purpurowa. Odepchnął mnie mrucząc coś pod nosem. Był taki słodki. A moje siniaki powoli schodziły, co było bardzo optymistycznym akcentem.
                Wieczorem oczywiście udałem się znów na spotkanie z Olivierem. Musiałem pilnować, żeby nie robił dziwnych rzeczy. Przepraszał mnie za wczoraj, ale zbyłem to jedynie mówiąc, że nic się nie stało. Wyjaśniłem mu, że nie musi się już bać, ale musi słuchać słów Arthura i nie pojawiać się nieproszony. W nocy jeszcze mógł się zjawiać, jeśli nie robił tym nikomu krzywdy, ale nigdy nie wolno mu się pojawić przed ludźmi. Wydawał się to rozumieć, ale wciąż był strasznie smutny. Po chwili zaczął rysować. Zachowywał się nieco jak sześciolatek, ciągle mówił i pokazywał mi swoje rysunki. Postanowiłem nauczyć go pięknie pisać i rysować. Wszystko co tworzył było nieco koślawe... Jakby kontrola nad ciałem była wciąż niestabilna. Kiedy o tym pomyślę, Arthurowi czasem trzęsły się ręce... Czy to jakiś objaw ich wewnętrznej walki? Musiałem to przemyśleć.
Po jakimś czasie, nieco zmęczony wróciłem do domu. Byłem szczęśliwy ze swojego spotkania z Arthurem, a spotkanie z Olivierem zmusiło mnie do wielu przemyśleń. Może każdy ma takie „drugie ja”? Dla niektórych jest to idealny przyjaciel, dla niektórych taki człowiek, jakim sami chcieliby być. A gdybym i ja miał kogoś takiego? Kim on by był? Jaki by był? I jakie imię by przybrał? Boję się, że gdzieś w głębi mnie jest już jego zalążek, który tylko czeka, żeby wystawić swe płatki ku słońcu.

22 komentarze:

  1. "Drugie ja" ma każdy z nas, przynajmniej według mnie. Jest to nasze alterego. Jesteś spokojna - twoje alterego jest szalone. Jesteś samotnikiem - alterego lgnie do ludzi. Alterego jest zazwyczaj tworzony kiedy człowiek jest samotny, zagubiony i nie ma do kogo gęby otworzyć. Często dzieci małe, mają wymyśloną przyjaciółkę/ przyjaciela. Najczęściej to właśnie nasze alterego, które z czasem jest zapominane, gdyż nie jest już potrzebne. Jednak zdarzają się wyjątki. Albo alterego towarzyszy nam zawsze, ale nie przeszkadza, jest i bardzo przeszkadza (tu już mogę powiedzieć, że to zachodzi pod rozdwojenie jaźni/ osobowość mnogą/shizę w różnej jej odmianie), albo wręcz przeciwnie - nigdy nie mamy takiego doświadczenia lub trwało ono bardzo krótko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje też coś takiego jak "tulpa". Tworzymy to chwilowo, gdy mówimy do siebie. Czyli "Ach, co ja miałem zrobić...?" jest skierowane do Tulpy właśnie. Gdy rozmawiamy ze sobą i sobie odpowiadamy to odpowiada nam Tulpa. Bardzo rozbudowaną Tulpą jest właśnie ten wymyślony przyjaciel, Tulpa ma możliwość otrzymania wyglądu, osobowości, pojawiania się w postaci halucynacji. Tulpa jest drugą "osobą", a alterego drugim "mną", czyli jakby Anglia i Latający miętowy króliczek to człowiek i Tulpa, a Anglia i 2P!Anglia to człowiek i alterego. I jeśli coś jest grzeczne, rozmawiasz z tym, jest do Ciebie niepodobne, czasem może wkurza, ale jest "osobno" to Tulpa, a jak przejmuje nad Tobą władzę, jest w środku, to druga osobowość. Chyba tulpa może stać się osobowością, albo osobowość tulpą... Czasem tego jest dużo... Jak byłam mała miałam 10 Tulp, to była taka organizacja, którą dowodziłam, było tam pełno komputerów (całe miejsce miały!) i one wykonywały moje rozkazy. Teraz mam jedną tulpę, wyjątkowo wredne i słodkie coś, zboczone i czasem nie ogarnia co się do niego mówi... (Np. Zdjęcie ReconditeVillain jako młodego Lupina z różdżką za uchem, widać koniec różdżki przy głowie. Pytanie Hiromu: "Czemu ona ma czułek?" XD) Czytałam o osobie, która miała 11 osobowości, każda kompletnie inna... Różnej płci nawet i wieku.

      Usuń
    2. 4 razy to czytałam, dziś trudno mi się skupić na tekście...
      Zdarza mi się mówić do siebie, jednak najczęściej są to wyzwiska...Nigdy nie miałam wymyślonej przyjaciółki. A nawet jeśli to nie przeżywała dłużej niż parę dni. Miętowego latającego królisia zostawmy, bo to sprawa tak dziwna, jak lewitujący loczek Norwega, albo wrażliwość Włoszkowych loczków. Nie rozumiem jak włos może być strefą erogenną... I prędzej to osobowość może stać się tulpą według mnie. Tulpy jako osoby nie miałam i nie mam. Wątpię, żeby mogła istnieć jeśli większość dialogów przeprowadzam w głowie.
      Też kiedyś czytałam coś podobnego...

      Usuń
    3. Tulpa to zawsze to do czego mówimy, nawet w myślach. Można zrobić chwilową Tulpę, którą jedynie zapytamy, która odpowiedź na sprawdzianie jest poprawna, a można nawet sobie stworzyć narzeczonego. Jak mówisz w głowie to też mówisz do Tulpy, czasem chwilowej. Chyba, że na pewno jest to skierowane do Ciebie samej. A Hetalia to w ogóle kochane wariatkowo XD

      Usuń
    4. Jak już do siebie mówię to zazwyczaj jako osoba druga. Nie mówię "Co ja miałam.." tylko "Co Ty miałaś..." Często się zachowuję, jakby były mnie dwie. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale z moją psychiką raczej wszystko gra.
      Ale włos?! Cóż, ale mnie aż korci, by za niego pociągnąć~

      Usuń
    5. Może po prostu tak czasem jest, pewnie zależy to od osobowości... Kiedyś był rysunek jak Rosja Włochom ten loczek wyrwał XD

      Usuń
    6. Ludzka psychika jest taka ciekawa....
      Widziałam. Aż mnie to zabolało xD

      Usuń
    7. Ciekawe czy istnieją gdzieś osoby, które są naszym takim 2P, ktoś kto jest podobny, a różny. Ja znam taką jedną osobę. Ma takie samo imię jak ja, mylą nas ciągle, tylko ona ma czerwone włosy, oprócz tego identyczne, nawet obie mamy okulary. Ale ja ciągle siedzę w domu, czytam itp. a ona chodzi po imprezach, na pełno kolegów. Takie 2P praktycznie, czyż nie?
      Wiesz... Zawsze ma jeszcze ciekawsze miejsca do miziania~<3

      Usuń
    8. Co do tych "Tulp"... Zalicza się do nich coś, co uznałam za ducha, który mnie nawiedza? Bo ja raczej sądzę, że to jednak duch, skoro pamięta gdzie umarł... Nawet czasem go widzę... Nazwałam go Augustem Sasem, ponieważ iż fangirluję to imię... Więc jest duchem, czy "Tulpą"?

      Usuń
    9. Tulpa jest wtedy, gdy sama to tworzysz. A jeśli umarł i tak bezcieleśnie wrócił to jest duchem. Ale też nie wiadomo czy nie wymyśliłaś mu całej historii... Ale wtedy byłoby to bardziej świadome, mniej szczegółowe i po długim czasie rozmawiania dopiero byś go widziała.

      Usuń
    10. Nie wiem kiedy umarł, ale wiem dokładnie gdzie. I nie powiedział mi jak. Znam go od bardzo dawna, ale widzieć go zaczęłam niecały miesiąc temu...

      Usuń
    11. Może popytaj ludzi czy ktoś taki żył.

      Usuń
    12. Ale nie znam jego prawdziwego imienia... August Sas zapożyczyłam od króla i mu się spodobało...

      Usuń
    13. Można popytać o sposób w jaki zmarł, jeśli charakterystycznie to ktoś skojarzy. Opowiesz mi?

      Usuń
  2. Zamordował go ktoś z rodziny. Ale on nie jest gotowy, żeby o tym mówić... Jak przygotuje się psychicznie, to napiszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On się prawie bez przerwy do mnie tuli... A jest taki słodki, że trudno nie odtulić. ^^ ...Prawie, bo nie pozwalam mu ze mną iść do łazienki ._.

      Usuń
    2. Koło mnie. Obiecał, że nic mi nie zrobi^^

      Usuń
    3. No, pilnuj go... Ładny masz avatar *_* 2P!England *_*

      Usuń