Najcenniejszy skarb
Część II
Młodzieniec
otrzymał propozycję powtarzaną każdemu nieszczęśnikowi. Miał do wyboru
przyłączenie się do niego, bądź obiad z rekinami... Pragnął ratować swe życie,
tylko o tym teraz myślał. Nigdy zbytnio nie przejmował się piratami, nie obchodziło go to, że przejmują statki,
których załogę zabijają a pasażerów gwałcą. Uważał, że jest to przesadzone.
Miał prawdę tak blisko, jednak przeoczył ją w swym zgubnym lenistwie. Już
chciał się zgodzić, gdy kapitan przemówił.
- Nie myśl, że jest to akt łaski, młodziku... – dziwnie było
mu to słyszeć z ust kogoś, kto wygląda na dużo młodszego. – To ma przynieść
zysk mi, nie Tobie. Nie pozwolę Ci żyć, jeśli będziesz dla mnie bezużyteczny,
zapamiętaj to sobie. Te dłonie... Na pewno nie nawykły do pracy, pewnie
częściej są pod kobiecą szatą niż w Twych własnych kieszeniach. A jeśli nie, to
chciałbyś, by tak było. Tak bardzo przypominasz kobietę. Nie zaprzeczaj, to nie
honor masz teraz ratować, lecz życie. Włosy zadbane jak u niejednej
szlachcianki, pachniesz najdroższymi perfumami. Żaden z paznokci nie ma choćby
najmniejszego odprysku, a są dłuższe niż u portowych kurtyzan. Widzisz może
takie u mnie? Choć naprawdę wydaję jedynie rozkazy – przed oczami leżącego
ukazała się szczupła dłoń z rozpostartymi palcami. Paznokcie były krótkie, a
skóra w wielu miejscach poraniona, sprawiała wrażenie szorstkiej. – Gdybyś miał
pracować jak mężczyzna, nigdy nie dałbyś rady. Nie nawykłeś do tego. Naprawdę
powinienem Cię bez słowa sam, choćby osobiście, wyrzucić przez burtę. Ale
pierwszy raz widzę kogoś takiego. Jakie to uczucie? Zawdzięczać szansę na
przetrwanie jedynie swemu wyglądowi? Jesteś piękniejszy od wszystkich portowych
kurtyzan razem wziętych. I od dziś będziesz tylko mój, lub niczyj. Skąd to
obrzydzenie na Twojej twarzy? Jeśli nie chcesz oddać swojego ciała mi, to
rekiny chętnie się nim zaopiekują. Boisz się? Całe Twoje ciało drży – dalej jedną
ręką unieruchamiając mu nadgarstki, drugą przejechał wzdłuż jego mostka. – Tak delikatne...
Wystarczy jeden cios, by je połamać... Najgorzej, gdy złamane są żebra... Każdy
oddech przeszywa bólem nie do opisania... Czyż to nie piękne? Czuć, że się
żyje. Przez pierwsze lata na morzu często uderzałem o maszt, każdy sztorm
potrafił mnie przewrócić, gdy byłem ledwie nieco wyższy od stołu. Cóż to za
zdziwienie w Twoich oczach? Myślałeś, że dzieci są zawsze święte i niewinne?
Mylisz się. Ten świat jest wylęgarnią plugastw i robactwa. Ludzie umierają, by
inni mogli żyć. Ludzie żyją, by uśmiercać innych. Nic nie jest takie, jak w
Twych snach, maleńki... Ten świat nigdy nie miał w sobie choćby odrobiny dobra.
Jest jak ocean. Słona woda to zło. Ach tak, cały ocean pełen jest słonej wody,
prawda? Słodka spada wraz z deszczem, wpada wraz z rzeką. I tak co jakiś czas
pojawia się ktoś wspaniały, kto chce swym dobrem zmienić świat. Ale tak jak ta
woda, jego czyny mieszają się ze złem, zostają zapomniane, wyparowują i
ostatecznie pozostaje tylko słona woda. Myślisz, że Ty jesteś jedną ze słodkich
kropel? Udowodnię Ci, że możesz być bardziej słony niż ja. Wcale nie pochodzisz
z jeziora, wierz mi. Pochodzisz z jednego z najbardziej słonych mórz, takiego,
na które nie wpływają nawet piraci. Obłuda Twojego świata obrzydza nawet tych,
którzy codziennie widzą ludzi rozszarpywanych przez rekiny. Wierz mi, śmierć
jest piękniejsza niż kłamstwo. A skoro Ty już nie możesz wrócić do dawnych
baśni masz do wyboru dwie drogi. Przebudzić się i stanąć po mej stronie, lub
zasnąć wiecznym snem – chłopak, choć starszy, czuł się teraz jak małe dziecko
pod surowym wzrokiem matki. Czuł się bezużyteczny, fałszywy i niegodny życia w
obliczu kogoś, kto tak wiele walczył o swoje. A on co zrobił? Jedynie
posłusznie wykonywał polecenia, których nie chciał wykonać, jedynie powtarzał
słowa, w które nie wierzył. Mężczyzna miał rację. On nie znał prawdy. Nie znał
głodu, walki o każdy kawałek chleba, ani straty ukochanych. On znał tylko
słodkie sny. Skoro nie miał już wyboru... Czy nie powinien więc podążyć za nim
ku prawdzie?
- Co miałbym robić...? – zapytał, choć ze słów mężczyzny już
dawno wywnioskował odpowiedź. Jednak łudził się, że to jedynie pozory.
- To chyba zrozumiałe. Jesteś zbyt delikatny by walczyć, lub
chociażby pomagać przy pracy... Staniesz się więc moją kobietą.
- Kobietą...? Co ma pan na myśli...?
- Och! Pierwszy raz ktoś nazwał mnie „panem”! Cały czas
słyszałem tylko coś o plugawych mendach i zarazach... Choć to ci świętoszkowaci
magnaci są największymi pasożytami. Domyśl się, czego chcę. Małą podpowiedzą
będzie to, że od teraz moja kajuta będzie również Twoją... – zielonooki uśmiechnął
się nieco przebiegle, a błękitnooki zaś zadrżał. Nie miał wyboru. Nawet to było
lepsze niż śmierć. I zawsze marzył o złamaniu zasad, o wyrwaniu się ze
schematu. A co mogłoby być bardziej zakazane niż dzielenie łoża z piratem,
służenie mu i byciem takim jak on? Chyba nic. To była szansa na mały bunt. A
skoro nie nadawał się według niego do walki, byłby bezpieczny. Jednak miał
nadzieję, że uda mu się jakoś wyłgać od oddawania mu swego ciała.
- Dobrze... Jeśli to ma mnie uratować to nie mogę się nie
zgodzić. Tak naprawdę opór przeciw panu będzie poddaniem się przeciw śmierci. A
to ona jest potężniejsza nawet od piratów. Więc będąc po pańskiej stronie, choć
jednego, dzisiejszego dnia, wygram z nią, ze śmiercią, która zwykle była
niepokonana – powiedział pewnie, choć jego głos drżał. Naprawdę teraz pragnął
jedynie wrócić do domu i położyć się w ciepłym łóżku. Jednak to nie będzie mu
już nigdy dane. Poczuł jak rozgrzane palce dotykają delikatnie jego szyi, a po
chwili mężczyzna odsuwa się, uwalniając go.
- Skoro się zgadzasz, to choć za mną do kajuty. W drodze
będziesz miał czas do namysłu. Nikt nie będzie Cię trzymał, ani pilnował.
Wystarczy, że pobiegniesz i skoczysz przez burtę. Decyzja należy do Ciebie –
zielonooki wyszedł z pomieszczenia i pewnym krokiem ruszył ku pomostowi
prowadzącemu na jego statek. Wszystkie kosztowności zostały już na niego
przeniesione. Przed chwilą jeszcze oblężony statek był pusty i brudny od krwi.
Mężczyzna miał rację, nikt go nie pilnował. Równie dobrze mógłby go teraz
zaatakować i zabić, zamiast iść za nim grzecznie. Jednak wiedział, że to
niemożliwe, mężczyzna zapewne prędzej by go pokonał, niż on by o tym pomyślał.
A wtedy na pewno nie mógłby liczyć na choćby odrobinę łaski. Poszedł za nim na
jego statek, a tuż za sobą usłyszał świst rozpalanego ognia. Płonące pochodnie
zabrane wcześniej ze statku teraz wracały na niego, by strawić go doszczętnie.
Błękitnooki odwrócił się po raz ostatni i zrozumiał, że tak naprawdę płonie cała
jego przeszłość. Po policzku potoczyła się samotna łza, którą natychmiast
otarł. Patrzył na szkarłatny płaszcz nieco niższego mężczyzny. Więc czerwień
jest kolorem przeznaczenia, tak? Czerwona ścieżka wiedzie nas ku naszemu
losowi. On podążał za czerwonym płaszczem. Wkrótce zamknęły się za nimi drzwi
kajuty.
- Wybrałem życie – powiedział hardo błękitnooki.
- Wybrałeś mnie – szmaragdowe oczy spojrzały na niego z
wyższością, a on niczym zahipnotyzowany patrzył w nie bez ruchu. Mężczyzna
powoli zbliżał się do niego, aż rozgrzana dłoń nie znalazła się na jego
policzku. – Od teraz nie ma już odwrotu... – zamknął oczy, gdy usta młodszego
mężczyzny przycisnęły się do jego własnych. Nie miał już niczego do stracenia,
poza resztkami godności i sumienia. Jednak one nie przydadzą się nikomu, kto
płynie pod czarną banderą.
....Godzina zostaje wybaczona. Częściowo. W małym stopniu.... Pal jeszcze trochę poczeka. Ale zając Ciebie niedługo. Trzeba Ci znaleźć kogoś, kto by z Tobą siedział i Cię pilnował.
OdpowiedzUsuńA teraz komentarz właściwy:
Awww~! Nie dość, że pirat, to Brytol jest jeszcze słodszy niż zawsze. ( tak wiem, jestem dziwna~ ) Czerwona nić łączy ludzi, więc płaszcz też chyba może być. I nie rozumiem, jak facet może mieć długie paznokcie. Nawet Franca....
*tuli* I tak nic mnie nie przekona do dziennego trybu działania^^
UsuńMiał być straszny, ale słodki też jest^^ A te paznokcie to nie takie strasznie, tylko trochę dłuższe. W sensie nie całkowicie wycięte krócej niż opuszka, tylko delikatnie tak piramidką wystają za palec, ale kilka milimetrów tyko.
T^T Nic? A buzi też nie? *tuli*
UsuńStraszny.....Nie, za bardzo go lubię, by powiedzieć, że jest straszny ^-^ No, ale nawet...Wszyscy faceci których znam mają strasznie krótkie paznokcie....
Nic, kotku^^ *tuli*
UsuńTeż myślę, że jest za ładny na bycie strasznym... Ale tak zobaczyć ten czerwony płaszcz w ciemnej uliczce i blask szmaragdowych oczu...
Ale on ma takie jakby zadbane i delikatniejsze. Taki symbol nieróbstwa i słabości w porównaniu z nimi.
To jest zagilbiste! Najbardziej podobało mi się:
OdpowiedzUsuń- Wybrałem życie.
- Wybrałeś mnie.
Dlatego to napisałam, żeby było ciekawe^^
OdpowiedzUsuńTeż bym go wybrała^^ Nie zastanawiałabym się nawet.
UsuńSłodka jesteś^^
Usuń