Najcenniejszy skarb
Część IV
Szmaragdowe
oczy otworzyły się i ujrzały niecodzienny widok. Uśpiona twarz wydawała się być
tak słodka i niewinna. Czyż nie marzył, by kiedykolwiek ujrzeć ten widok? Nigdy
nie było mu to dane, był postrachem mórz i oceanów, wywoływał drżenie serca u
każdego, kto ważył się wypłynąć na wody. A teraz budził się obok osoby
pachnącej francuskimi perfumami. Czyż to nie było dziwne? Ale i piękne zarazem.
Wstał nie budząc go i przeszedł do swych codziennych obowiązków. Jednak czasem
uśmiechał się nieznacznie wspominając wydarzenia z nocy i poranka. To wszystko
było niczym najpiękniejsze, nieosiągalne marzenie, które spełniało się właśnie
tu i teraz. Był szczęśliwy. Zwłaszcza wtedy, gdy przypomina sobie jego uśmiech.
Chciał znaleźć kogoś, kto nie baby się go, był przy nim z własnej woli. Czy on
był tym kimś? Czy może jest tu tylko dlatego, że wolał to niż śmierć? Ale nie
złamał się na teście, którego nikt nie zdał. Te słowa były tworzone specjalnie,
by słaby woleli wybrać śmierć niż życie po tym co usłyszeli. A on jako jedyny
wybrał dołączenie do niego. Spodziewał się jednak, że może on uciec przy
najbliższej okazji, nawet, jeśli twierdził, że tego nie zrobi. Każdy go
zostawiał, każdy i zawsze. Nie przywiązywał się więc do nikogo, nie chciał
cierpieć. Chciał w końcu być szczęśliwy, jednak sam nie wierzył, że mogłoby to
być możliwe. Marzył jednak o tym, by kiedyś bezpiecznie zejść na ląd, złapać
czyjąś dłoń i zamieszkać w małym domku z ogródkiem. Być może kiedyś będzie biegała
wokół niego gromadka słodkich dzieci nazywających go swoim tatą? Roześmiał się
w duchu na tą myśl. To było niemożliwe. Nikt nigdy go nie pokocha. A i on
zauważył, że bliżej był z mężczyznami niż z kobietami, więc nawet nie miał co
liczyć na żonę. Nawet jeśli korzystał z usług kurtyzan to nie dawało mu to
zadowolenia. Robił to bardziej po to, by po prostu sobie ulżyć i by nie wyjść
na dziwnego w oczach załogi. Dla nich ten nowy mężczyzna jest tylko jego sługą,
a jaki jest jego prawdziwy status wiedział tylko on. Na chwilę wrócił do swej
kajuty, by zanieść tam posiłek dla siebie i nowego towarzysza. Zdziwił go widok
błękitnookiego, sprzątającego jego włości.
- Co robisz...? – zapytał nieco zdezorientowany.
- Twierdziłeś, że mam być Twoją kobietą, prawda? Nie zgadzam
się na rolę jedynie zabawki do łóżka, więc uznałem, że w końcu żona też
kobieta. Więc będę tu sprzątać, tak jak robi to żona, nie będę jedynie
kochanicą.
- Starasz się awansować dodając sobie pracy? Ceni się to.
Jesteś ciekawszy niż myślałem.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. Tylko nie wiem jak uprać i
pocerować Twoje ubrania... W tych warunkach się nie da... Znaczy trochę się da,
ale raczej licho...
- Ja zawsze sobie radziłem. Jak chcesz to Cię nauczę zasad
panujących na morzu. Z portu pozwolę Ci nawet wysłać list do rodziny, żeby się
o Ciebie nie martwili.
- Naprawdę? – błękitnooki był zachwycony i szczęśliwy.
- Oczywiście. Nie jestem potworem, który kazałby cierpieć z
tęsknoty osobie, która mu służy, ani pozwoliłby jej rodzinie na założenie jej
śmierci. Jeśli ktoś nie żyje to i tak się dowiedzą, nie ma więc potrzeby się
tym przejmować. O Tobie pewnie już myślą, że jesteś martwy, więc trzeba ich
oświecić.
- Jesteś dużo milszy niż myślałem – błękitnooki podszedł do
młodszego towarzysza i pogłaskał go po głowie. – Dla innych jesteś strasznym
piratem. Ale da mnie po prostu samotnym człowiekiem, który po prostu potrzebuje
miłości...
- Lepiej jedzmy, przyniosłem posiłek – zielonooki nagle się
zarumienił i postawił naczynia na stole. Zaczął szybko jeść. Błękitnooki nieco
się krzywił przełykając posiłek.
- Pozwól, że gdy już będziemy na lądzie to ja będę
gotował... Bo to jest raczej...
- Nie narzekaj, bo zamiast ryb jutro Ty będziesz na obiad.
- Rozumiem, rozumiem. Ale pozwolisz mi?
- Jeśli tak bardzo tego chcesz... Naprawdę starasz się
odgrywać żonę...
- A Ty nadawałbyś się na mężą.
- Tylko gdzie ja taką desperatkę znajdę...
- Może wpadnie na Twój pokład jakaś piękna syrena?
- Jeden dodatkowy balast wystarczy, jedz – zjedli przekomarzając
się nieco. Później rozmawiali o swej przeszłości. Właśnie... Czyż przeszłość
nie jest podstawą przyszłości?
Dodane przed czwartą, więc nie mogę skrzyczeć. :3 / >:C *niepotrzebną emotke skreśl*
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to aż mi się ciepło na sercu zrobiło. *^* Słodkiesłodkiesłodkiesłodkiesłodkiesłodkiesłodkiesłodkiesłodkie... *dwie godziny później* ...słodkiesłodkiesłodkiesłodkiesłodkie! *^*
Licia :3
*drapie za uchem* Ty również jesteś słodka^^
UsuńWampirku.....Ja się chyba w końcu przestanę przejmować, bo nerwów już za dużo zużyłam.... *idzie załamana pod kocyk, znów zamknąć się na świat jak parę miesięcy temu*
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy.....I skoro Brytol umie sobie kogoś znaleźć to Ty tym bardziej, tylko wyjdź do ludzi.
*wyciąga spod kocyka i sadza na parapecie* Jesteś strasznie kochana. Anglia jest zawsze słodki^^ A on jest ode mnie dużo lepszy, to niech on uszczęśliwia ludzi, a ja sobie potworzę sztukę^^
UsuńKochana? Czemu? *majda nóżkami* Mój kocyk....Zawijam się w niego jak Japonia jak był hikikomori...
UsuńBardzo słodki ^^ Jak dla mnie jesteś najlepsza! I mnie uszczęśliwiasz....I załamujesz przy okazji....Ale sztuka Cię nie przytuli, nie da buzi, nie utula do snu, nie nakarmi....
Ja Cię będę tulić zamiast kocyka^^
UsuńI nie mogę być najlepsza, bo nie jestem Tobą^^ A co do buzi to ostatecznie flet mam ciągle w pyszczku...
Naprawdę, będziesz tulić?
UsuńNie jestem..Jestem głupiutka...Ale flet nie człowiek....
*tuli*
UsuńJesteś słodziutka^^ No... To zawsze można kota przytulić~
*wtula i mruczy*
UsuńTy się nigdy nie poddajesz prawda...? *zerk na swoją kicię* Jak lubi tulenie...Ale to dalej nie człowiek!
*drapie za uszkiem*
UsuńTy lubisz tulenie^^
[fangirlcorner on] Kapitanie Kirkland, desperatka do usług!! [/fangirlcorner on]
OdpowiedzUsuńJak zwykle super. I trochę humoru na dodatek. Normalnie moja ulubiona historis poza tematem!
Takie coś się tworzy jak autor się nie wyśpi XD
Usuń