Translate

piątek, 29 marca 2013

Historia poza tematem numer pięćdziesiąt trzy: Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi - Część pierwsza.

Dziwne opowiadanie. Najlepiej będzie, jeśli sami zgadniecie o czym i o kim jest... *czyli nie spałam i nie myślę*

Ten, którego kocham i ten, który mnie nienawidzi
Część I
                Myślałem, że o ludziach wiem wszystko. Obcowałem z nimi tak wiele lat, że nie mieli przede mną tajemnic. O, ta dziewczyna na przykład... Spogląda na drugą z nienawiścią za jej plecami... A teraz do niej podchodzi. Pewnie myślicie, że rzuci jej się do gardła? Ach nie! Ona się uśmiechnie, wypyta o wszystko jak najlepsza przyjaciółka i rozpowie jej tajemnice. O właśnie, już do niej podchodzi, tuli ją z obrzydzeniem. Rozmawiają, uśmiechając się cały czas. Jej rozmówczyni jest taką zahukaną, szarą myszką, pewnie rozmowa z nią jest dla tej panienki wręcz zaszczytem. Po krótkiej rozmowie odbiega kawałek od niej... I co robi? Tak! Wyciąga telefon, robi jej zdjęcia z ukrycia. Zaraz je porozsyła z odpowiednim komentarzem... Dwulicowość ludzi zawsze mnie przerażała... Zwłaszcza tego jednego...
                Odkąd skończyłem studia pracuję w restauracji. Nie jest to zbyt długo, ale znam tu już wielu ludzi. Staż też już odbywałem tutaj, od zawsze wręcz byłem związany z tym miejscem. Szef również to doceniał, więc bardzo szybko awansowałem ze zmywaka na szefa kuchni. Może brzmi to nierealnie, że nie mając trzydziestu lat mam prawie wszystko o czym marzyłem, za wyjątkiem żony i dzieci, ale taka jest prawda. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy i nie będzie to kłamstwem. Może brakuje mi nieco prawdziwej miłości, takiej piękniejszej niż chwilowe miłostki, ale na nią też przyjdzie pora. Na razie muszę sprawić, by dom, w którym kiedyś będą biegać moje dzieci, gdy już się ożenię, był wspaniały i niczego w nim nie brakowało. Poza tym podoba mi się moja praca i uszczęśliwia mnie obcowanie z ludźmi tutaj.
Niedawno jednak pojawił się ktoś nowy... Młody, dorabia do czesnego, student jakiegoś mądrego kierunku... Mówiąc szczerze, jedyne co pamiętam, jeśli chodzi o niego to jego brwi... Naprawdę, rzucają się w oczy bardziej niż te jadowicie zielone tęczówki. Ogólnie cały wydaje się być nie z tej ziemi. Maniery gentlemana, ale jak mu drzwi palec przytrzasnęły to umiał skomentować sytuację dosadnym słownictwem. Oczywiście przed ludźmi gra idealnego, poważnego, dobrze wychowanego. Ale wystarczy poczekać aż będzie chwilę sam i widzi się go kompletnie innego. Kiedyś znalazłem jego odtwarzacz... Same punkowe i rockowe piosenki... Tak, ten młody, wydający się być taki doskonały, gentleman słuchał rzeczy, które mnie wręcz przerażały... Cóż... Każdy skrywa w sobie drugie oblicze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo cień może różnić się od prawdy...
Wkrótce zauważyłem coś dziwnego, może po prostu mnie nie lubił... Może sobie zasłużyłem, ale... Traktował mnie gorzej niż innych. Nie, żeby był zbytnio miły dla ludzi, ale po prostu był bardziej niemiły. Myślałem, że po prostu ma do mnie jakąś awersję, od początku znajomość nam się nie układała... Ale teraz mnie unikał... Zastanawiało mnie to... Może to dziwne, ale naprawdę nie mogłem patrzeć jak uśmiecha się do innych, a mnie popycha ramieniem wychodząc... Ach tak, zapomniałbym. On był u nas kelnerem. Podchodził do klientów z firmowym uśmiechem. Wydawał się być wtedy aniołem, ideałem. Taki miły, przykładny... A potem chłodnym, szorstkim głosem przekazywał zamówienie do kuchni, jakby był kimś kompletnie innym. Wtedy było to tylko złudzenie, jego perfidia i dwulicowość... Nie wiedziałem, że poznam jego jeszcze bardziej odmienną naturę.
Zafascynował mnie. Jego osobowość, zmienność, inteligencja. To, jak kontrolował każdy ruch, jak sprawiał, że ludzie stawali się jego marionetkami i mieszał ich z błotem. Może wtedy byłem jak masochista, lgnący do parzącego ognia z uśmiechem... Ale... Pragnąłem go poznać. Choćby miał mnie poniżyć, zgnieść, zemleć i wypluć... Chciałem wiedzieć o nim choćby jedno słowo więcej, zobaczyć chociaż jeden nowy wyraz jego twarzy. Obserwowałem go... Przyznam się, że nie mogłem oderwać od niego wzroku... Wysłuchiwałem jego kroków, patrzyłem na każdy jego gest z ukrycia... Oczywiście nie chodziłem za nim, tylko przyglądałem mu się, gdy było to możliwe i normalne. Ludzie śmiali się, że się w nim podkochuję. Najpierw mówiłem im, że się mylą... Potem zacząłem się zastanawiać czy nie mają racji... On był wyjątkowy, ale zawsze poza moim zasięgiem. Moje miłostki z kobietami zwykle kończyły się szybko i gwałtownie... Może to nie one były mi przeznaczone? Może moim przeznaczeniem był właśnie on? Odkąd sobie to uświadomiłem jego przytyki bolały jeszcze bardziej. Może on czuł to samo, ale odrzucał to od siebie? Może nie chciał się do tego przyznać? Bo przecież był „normalny” i musiał kiedyś znaleźć żonę, spłodzić syna i inne takie bzdety. Czemu na tej liście nie ma słów „być szczęśliwy”? Ten świat nie pragnie szczęścia, ten świat pragnie zasad.
Ja postanowiłem złamać te zasady i choć raz być w pełni szczęśliwym patrząc w te zielone tęczówki. Zebrałem się w sobie i poprosiłem, by dał się odwieźć do domu. Zgodził się, zawsze była to jakaś oszczędność czasu i biletów. Tak więc wracaliśmy razem... W pewnym momencie zablokowałem drzwi i zaparkowałem w ciemnej uliczce.
- Co Ty wyczyniasz, żabojadzie, pieprzony?! Wypuść mnie! – krzyczał, ale ja nie pozwoliłem mu uciec. Złapałem mocno jego nadgarstki. Były takie delikatne... Był teraz bezbronny... Należał do mnie. – Puszczaj... Oszalałeś?! – bał się, wiedziałem to. Nie ufał mi.
- Może oszalałem... Może jednak nie... Wyznania są chyba już oklepane, prawda? Wiesz już co chcę powiedzieć... Więc nie mam po co jeszcze bardziej się pogrążać, ale... Ale po prostu nie mogę przestać o Tobie myśleć... Nie wiem jak ma to nazwać, ale... – chciałem go wtedy pocałować, ale... Ale po prostu nie wiedziałem jak zareaguje... To mogło być zbyt wiele.
- To po prostu pieprzona obsesja, wypuść mnie... – drżał, oddychał tak szybko... Był tak niewinny, bezbronny, gdy odwracał wzrok... Nie mogłem się powstrzymać... Pocałowałem go. Najlepiej jak potrafiłem, chciałem, by nigdy tego nie zapomniał.
- Odwiozę Cię do domu – powiedziałem, patrząc mu w oczy, a po chwili znów ruszyłem w drogę.
                Wkrótce byliśmy na miejscu, on całą drogę się ani nie poruszył, ani nie odezwał. Było to nieco zastanawiające, ale w końcu może po prostu się zamyślił, jechaliśmy przecież dość krótko, pustą okolicą, nie było nic lepszego do roboty oprócz myślenia. Zatrzymałem się pod jego domem. Odblokowałem drzwi, a on wręcz uciekł z mojego samochodu. Chyba miał w oczach łzy... Co ja zrobiłem...? Płakał przeze mnie! Najszybciej jak mogłem wróciłem do domu.
                Zauważyłem, że zostawił w moim samochodzie kurtkę. Musiałem mu ją oddać. Zaniosłem znalezisko do pracy, ale dowiedziałem się, że wziął wolne. Dość późnym wieczorem pojechałem pod jego dom i zauważyłem go siedzącego na chodniku. Nie miał na sobie garnituru jak zwykle... Wyglądał raczej nieco jak dziecko z podstawówki... Była noc, a on siedział na chodniku i rysował kredą. Nie poruszył się, gdy nachyliłem się nad nim i przyjrzałem się jego rysunkom... Króliczek ze skrzydełkami... To było nawet słodkie. Ale nie zmieniało faktu, że teraz był ubrany jak dziecko, było zimno, a on nie miał kurtki.
- Arthur... – powiedziałem niepewnie, myśląc, że po wczorajszym zrobi mi krzywdę. – Przyniosłem Twoją kurtkę, zostawiłeś wczoraj w moim samochodzie.
- Ach, przepraszam za kłopot – uśmiechnął się wesoło i złapał kurtkę. – Zastanawiałem się, gdzie mogła się podziać! Jesteś taki kochany! Wejdziesz na chwilę? – złapał mnie za rękę i wręcz wciągnął do domu. – Podobały Ci się moje rysunki? Muszę zrobić ich jeszcze więcej! Cały świat będzie piękny! Jaką herbatę lubisz? Zrobię Ci jaką tylko chcesz, jeśli ją znajdę – był taki szczęśliwy, taki słodki...
- Hej, hej, hej... Doceniam Twoje starania, ale w dzień jakoś nie potrafisz być dla mnie miły. A teraz jesteś jak do rany przyłóż. Co Ci jest?
- Och... Wybacz... Ja nie pamiętam nigdy co robię w dzień... Nie zrobiłem Ci krzywdy. Pamiętam, że znajdowałem dużo rysunków przedstawiających Ciebie i dlatego jestem taki miły... Ale... Ale ja nie wiem kim jesteś... Jesteśmy jakimiś wrogami w dzień? Przepraszam... – wyglądało jakby miał się popłakać. Zapytałem go o te rysunki, wytłumaczyłem, że nie musi się mnie bać. Pokazał wiele kartek, zarysowanych moimi podobiznami. Mówił, że to w dzień ktoś „drugi” rysował. I, że ten ktoś pojawiał się, gdy on zasypiał... Więc i on pojawiał się gdy „tamten” kładł się do snu. Który był prawdziwy? Wiem, że obaj interesowali się mną w pewien pokrętny sposób... Może powinienem powiedzieć im, że to nie jest normalne? Że powinni coś z tym zrobić? Ale... Nie chciałem tracić żadnego z nich. Więc samolubnie wypiłem nieco zbyt słodką herbatę i... pocałowałem te jeszcze słodsze usta. Tym razem w odpowiedzi otrzymałem uśmiech. Udam, że nic nie wiem, na pewno. Wrócę do domu, będę zachowywał się jak zawsze. Ale nigdy nie zapomnę tego uśmiechu.

10 komentarzy:

  1. Arthur/Oliver x Francis. Nie ma nic piękniejszego. Ale mimo wszystko wolę tsundere Anglię, jest taki... bezpieczniejszy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tsundere wiadomo czego się spodziewać. Gorszą wersję widzisz to możesz spodziewać się tylko lepszej. A po yandere nie wiadomo czego się spodziewać... O, ma słodkie imię w 2P *_* Muszę wszystkich sprawdzić...

      Usuń
  2. Jeżeli napisze bzdury to przepraszam, miałam iść spać, ale się nie udało.
    Miałam Cię poprosić o napisanie opowiadania z rozdwojeniem jaźni, ale sama wpadłaś na ten genialny pomysł. *_*
    Mimo, że wole yangire bardziej niż yandere to i tak całość jest taka słodka. Normalnie ocieka lukrem. Teraz to na bank polubiłam FrUka *_*

    Synek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiesz mi o tych wszystkich typach? Wiesz "Yandere, tsundere..." bo mało je rozróżniam oprócz skrajnych... A gdzie można znaleźć spis i charakterystykę 2P?

      Usuń
  3. Zapomniałam wczoraj skomentować, wybacz....
    Ślicznie. Osobiście nie lubię 2P Brytola, jest dla mnie za słodki. Ale do opowiadania pasuje idealnie. Nie mogę się doczekać następnych części ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jeszcze jak to jest zrobione... Bo jak ktoś serio zrobi z niego paczkę cukierków to jest wkurzające. Ale jak się zobaczy takiego delikatnego, zawstydzonego to słodkie. Ja się staram napisać dalej, ale komputer się buntuje...

      Usuń
    2. Ja miałam pecha i najczęściej trafiam na takiego przesłodzonego... Dasz radę kiciu, wierzę w Ciebie! *tuli*

      Usuń
    3. Ja się zaczynam bać tego 2P, którego tworzę...

      Usuń
  4. Nie wiem co napisać, więc napiszę, że twój Oliver jest słodki. Nie taki straszny jak ta przesłodzona paczka cukierków, o której piszą inni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pasuje jako odbicie Anglii...

      Usuń