Najcenniejszy skarb
Część V
Nastąpił
czas, by dowiedzieli się o sobie wszystkiego. Opowieści wydawały się być takie,
jakich było tysiące. Jednak były wyjątkowe, bo dotyczyły właśnie ich i
spotykały się w tym właśnie miejscu.
Pierwszy
zaczął zielonooki. Mogłaby się ta opowieść wydawać zwykłą historią, może nawet
nieco nierealną. Jednak każdy jego ruch i każde słowo potwierdzały jego relację.
Urodził się jako jedyne dziecko biednych mieszkańców portu. Nie miał zbyt
wiele. Tak naprawdę nie miał nic. Jego zabawkami były kamienie rzucane w
okoliczne ptaki. Od małego nie był zbytnio lubiany przez okoliczne dzieci.
Wielu go biło i wyszydzało, musiał więc sobie radzić. Szybko więc nauczył się
zasad przetrwania. Wszystko zmieniła zima pewnego roku, gdy był jeszcze
dzieckiem, choć potrafił już wszystko zrozumieć. On, młody i zahartowany nie
musiał obawiać się cięższych chorób, w końcu nigdy nie chorował. Jednak jego
zapracowany ojciec, który musiał wciąż pracować w obdartych ubraniach i matka,
która wciąż cerowała wszystko co tylko się do tego nadawało, a z domu
wychodziła zbyt rzadko, by się zahartować, byli narażeni na wiele chorób jakie
niesie za sobą mroźna zima. Po pewnym czasie jego ojciec zaczął głośno kaszleć.
Widział, jak matka płacze coraz częściej, jednak długo zajęło mu zrozumienie
sytuacji. Zapalenie płuc było nieuleczalne, śmierć to tylko kwestia czasu.
Wciąż łudził się, że to tylko wyjątkowo wredna grypa, jednak wkrótce odbył się
pogrzeb. Niestety niedługo po nim nastąpił drugi. Chłopiec pozostał sam. Często
podkradał ryby z sieci rybaków, lub otrzymywał je za pomoc. Ubrania zdobywał
podkradając je ze sznurków wiszących w oknach. Długo radził sobie w ten sposób,
chwytając się pomniejszych prac i kradzieży. Nie miał żadnej nadziei na choćby
znalezienie nowego domu, jednak w pewnej chwili uśmiechnęło się do niego
szczęście. A raczej kapitan pomniejszej jednostki pirackiej. Potrzebował kogoś
do pomocy, a gdy ujrzał, prawie jeszcze dziecko, potrafiące zrobić wiele
skomplikowanych rzeczy, które nabyło wiele umiejętności z powodu częstego pomagania
w wielu różnych sprawach, wiedział, że właśnie jego musi zabrać na statek. I
tak oto młody chłopiec zaczął życie pirata. Oczywiście najpierw zajmował się
jedynie myciem statku i przygotowywaniem jedzenia dla innych, ale z czasem jego
zakres obowiązków się poszerzał. A i on wykazywał wiele talentu. Nigdy jednak
nikogo nie zabił. Nie własnymi rękami. Potrafił sprawić, by ta osoba sama
wpadła w ramiona śmierci. Wystarczyło podejść w odpowiednim momencie,
wystraszyć, pogonić i już rybki miały obiad. Tak więc jego status rósł w
zastraszająco szybkim tempie. W niedługim czasie zastąpił starego kapitana. I
wtedy nastąpił rozkwit tej grupy piratów. Pod jego dowództwem zdobyli wiele
dóbr, wspaniały statek. A on stał się postrachem mórz. Choć jego dłonie nigdy
nie splamiły się krwią.
Druga
historia była bardzo typowa. Błękitnooki urodził się w dość ważnej rodzinie, podległej
znanemu rodowi magnatów. Od maleńkości znał swe przeznaczenie. Miał stać się
sługą głowy rodu, później znalezionoby dla niego piękną żonę z majętnej rodziny
i żyłby długo i szczęśliwie, w dostatku, z gromadką dzieci. Jednak coś poszło
nie tak. Początek pracy u magnata był wspaniały. Pracodawca doceniał jego
dobroć i piękne słowa. Jego córka podzielała zdanie ojca. Może najpierw jedynie
w sposób przyjacielski, jednak z biegiem czasu coraz bardziej interesowała się
blondynem. Na jej nieszczęście bez wzajemności. Jednak było to też jego
zmartwienie. Pracował tam jedynie kilka lat. Jego pracodawca wciąż jasno dawał
mu do zrozumienia, że jego córka jest obiecana jakiemuś szlachcicowi. On też
wciąż powtarzał, że to rozumie i nawet nie myśli o niej w sposób inny niż jak o
swej pani. Jednak urażona odrzuceniem duma panienki wciąż podsuwała jej różne
plany zdobycia go. Co skutkowało planem pozbycia się go w głowie jej ojca. I
tak też trafił na ten statek. Resztę opowieści rozmówca znał bardzo dobrze.
Obaj
więc spotkali się przez odwrócenie ich losu. Jeden z nędzarza stał się
najbogatszym piratem. Drugi zaś z bogatego mieszczanina stał się sługą na
statku. Jednak obaj byli za to nieco wdzięczni losowi. Powoli nastawała noc.
Jak należało ją spędzić?
Jak należało by spędzić noc z drugą osobą według Milki - na tuleniu~! No bo jak inaczej...?
OdpowiedzUsuńO Franca chociaż raz nie zainteresowany jakąś panią...Biedny Brytol...Chcę go mocno przytulić, żeby się uśmiechnął...
Też o tym myślałam^^ Francja też ma gorsze dni XD Anglię trzeba przytulić^^
UsuńTo chodź przytulmy go razem.
UsuńOczywiście^^
UsuńTaaaaaaaaaaak!!! Przytulić Anglię! I będzie się śmiał jak w 10 minutes chalenge!
OdpowiedzUsuń#############################
Nieważne, że krótkie! Ważne, że piękne! A jak spędzić noc, to już oni dobrze wiedzą.
Fajnie się śmiał jak nabijał się z Ameryki^^
UsuńOczywiście, że wiedzą^^
Mi chodzi o to z jednorożcem. Ale tamto też skądś wykombinuję *_*
UsuńOn jest taki słodki~<3
Usuń