Translate

środa, 10 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer sześćdziesiąt pięć: Pokarm duszy - Część piąta.

Słowa mają wiele znaczeń.

Pokarm duszy
Część V

                Dziwnym trafem ich życia dostosowały się do siebie w znacznym stopniu. Błękitnooki już nie wychodził co rano przed swój dom, już nie musiał. Po prostu przygotowywał herbatę i wiedział, że za chwilę usłyszy dzwonek do drzwi. I tak zawsze się działo. Więc otwierał drzwi i wpuszczał chłopaka, który jak zwykle się tłumaczył, że akurat tego dnia wyszedł szybciej z domu i postanowił zrobić dla niego zakupy. Działo się tak codziennie, więc błękitnooki już wiedział, że mimo zaprzeczania, on robi to właśnie dla niego. Więc też co dzień jedli razem śniadanie, po czym zielonooki biegł na zajęcia. W tym czasie starszy z mężczyzn zajmował swe miejsce w pracowni i malował. Na każdym kolejnym obrazie powoli pojawiało się coraz więcej kolorów, choć wciąż były mroczne i psychodeliczne. Zielonooki wiele razy powtarzał, że nie będzie wchodził do jego pracowni, bo nie chce widzieć tych strasznych „bazgrołów”, jak zwykł je określać, jednak zawsze gdy wracał z wykładów już nawet bez pukania wchodził z zakupionymi po drodze rzeczami do jego kuchni, a po jakimś czasie szedł do pracowni i wołał go na obiad. A błękitnookiego nie dziwiło już to, skąd wziął się w jego domu, ani też nigdy nie pomyślał, że może to być jakieś zagrożenie. Po prostu posłusznie schodził na dół jakby wołała go jego żona czy matka, a nie niedawno poznany chłopak, wchodzący bez jego wiedzy do jego domu. Obiad też jedli razem, a później zielonooki powtarzał materiał z wykładów. Przy okazji uczył też starszego blondyna, opowiadając i tłumacząc zagadnienia z zajęć. Dzięki temu zawsze był najlepiej przygotowany do egzaminów, bo musiał całkowicie zrozumieć temat, by móc go wytłumaczyć. Zwykle zostawał aż do wieczora, pilnując czy mężczyzna poszedł spać o odpowiedniej porze, robiąc wcześniej wszystkie konieczne czynności. Oczywiście kolacja też była wspólna. Wychodził, gdy tylko dopilnował, by błękitnooki zasnął. W domu był więc tylko na noc. Gdyby zostawał u starszego mężczyzny również na sen, mógłby się do niego nawet przeprowadzić. Była to mała różnica między obecnym stanem rzeczy.
                Przez ten cały czas błękitnooki nieco odmłodniał, przybrał na wadze i wypiękniał. Przypominał siebie z czasów nim stał się nieszczęśliwy. Jednak nie stał się zupełnie taki jak dawniej. Mimo przyzwyczajenia się do obecności zielonookiego, wciąż czuł, że ten może go opuścić. Gdy rano budził się sam, miał wrażenie, że to wszystko było snem, że tego dnia on jednak nie przyjdzie i już nigdy nie wróci. Dlatego, gdy tylko się spóźniał, on wyglądał niecierpliwie przez okno, jakby stało się coś złego. Czuł ulgę, gdy go widział, lecz każde jego odejście, gdy myślał, że on śpi i każde jego spóźnienie przypominało błękitnookiemu o tym, jak łatwo go stracić. Gdyby on mógł zostać z nim na zawsze, gdyby mógł już go nie opuszczać... Błękitnooki z jego pomocą sprawił, że dom był jednym z najpiękniejszych w okolicy, dzięki temu czuł, że nieco odpokutował swoje winy. Pozwolił choćby temu budynkowi stać się wspaniałym, zrobił coś, co upiększyło świat zewnętrzny. Pomyślał nawet, że to właśnie bliskość zielonookiego będzie kluczem do odkupienia jego win. Więc postanowił być jak najbliżej niego. Lecz co noc patrzył na puste miejsce obok siebie i na czysty, biały sufit. Jakby miał na zawsze pozostać sam. Przestał się już dziwić, gdy budził się na mokrej poduszce, z zaschniętymi śladami łez na policzkach. Czy zasłużył na uśmiech?
                Pewnego dnia, gdy zielonooki chciał odejść od jego łóżka, myśląc że ten śpi, on mocno chwycił jego dłoń. Nieco niepewnie spojrzał mu w oczy i przygryzł wargę.
- Zostań, dobrze? Dziś nie wracaj do domu na noc... – to chyba nie do końca było to, co chciał powiedzieć. Pragnął błagać go, by został przy nim na zawsze, a zabrzmiał, jakby chciał go zaprosić do łóżka. I chyba właśnie o tym pomyślał zielonooki. Młodszy mężczyzna zadrżał, a potem odsunął się o krok.
- Proszę mnie puścić i sobie nie żartować. Mogę się panem opiekować, mogę panu pomagać w wielu rzeczach, ale nie będę spędzał z panem nocy... Poza tym nie mam tu żadnych rzeczy do przebrania...
- To jutro, dobrze? Weź je ze sobą i zostań tu na noc. Przysięgam, że nic Ci nie zrobię. Będziesz tu bezpieczny. Przepraszam za to, co sprawiło, że jesteś względem mnie podejrzliwy.
- Już raz mnie pan pocałował, a teraz mówi pan o wspólnej nocy. Jak mam myśleć o czymś innym? – zielonooki wyrwał rękę z jego uścisku. – Zastanowię się. Nad tym wszystkim. Także nad tym, czy w ogóle tu wrócę. Nie sądziłem, że pomagając panu zostanę potraktowany jak zabawka. Może chce mnie pan traktować jak żonę? Skoro już gotuję i sprzątam to jeszcze powinienem z panem sypiać? Ja się na taki układ nie piszę, dobranoc – młodszy mężczyzna szybko wyszedł z pomieszczenia, a chwilę później z domu. Błękitnooki czuł, jakby była to część jego kary. Więc jednak nie wolno mu być szczęśliwym... Na zawsze już będzie krzywdził innych każdym swym słowem i pozostanie sam wśród tak wielu ludzi. To było jego przeznaczenie, jego przekleństwo.

13 komentarzy:

  1. Boziu jak ja chcę go przytulić...France znaczy. Żeby już się nie smucił....Jestem ciekawa co zrobi Brytol.Nie zdziwiłabym się, gdyby nie wrócił, ma do tego prawo, ale zapewne wróci. Ma za miękkie serce, by go zostawić. Jak wróci to pewnie z paralizatorem (pisałam to słowo 2 razy bo źle go wymawiam i tak samo piszę...) w kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden sam skazuje się na cierpienie, a drugi lgnie ku niemu szukając szczęścia. Wszystko staje się jednością i spływa krwawymi łzami,
      (I słodka jesteś^^ A stówki nie zauważyłaś? "numer sto sześćdziesiąt pięć" a powinno być tylko "sześćdziesiąt pięć", bo mi się z wierszami pomyliło... Ale nikt nie zwrócił uwagi na magiczne rozmnożenie historii... Już poprawiam^^)

      Usuń
    2. Czasem jak coś powiesz to jesteś straszna....
      ( Nie jestem! Wada wymowy nie jest słodka...Dziś śmiała się zemnie dziewczynka z 1 klasy podstawówki, bo nie umiałam powiedzieć "Lojalna Jola"....)

      Usuń
    3. To już wiem, czemu jedna dziewczyna, grająca Prusy, nazywa mnie "Matuszka Rosja" ...
      (Ty chociaż nie powiedziałaś "Hohenheim" zamiast "Hohenzollern"... Chociaż to już wina godziny trzeciej nad ranem i zainteresowania alchemią, której podstawą jest filozofia...)

      Usuń
    4. *tuli* Ale zazwyczaj jesteś słodziutka jak mały kotek ^^
      ( "Hohenzollern"....Nigdy tego nie wymówię...)

      Usuń
    5. Jak moja Łatka, która mi narobiła w oko...
      (Ja zawsze na "r" przegrywam... A jeszcze "z" czyta się jako "c", więc to już w ogóle nie wymawialne... Aż kusi, by powiedziała to osoba nie mówiąca "r" *evil smile* Ja taką mam w szkole i razem grałyśmy w teatrze. I tam był pan podobny do Francji. Nazywałam go "Panicz Francja", bo był młodszy niż on to nie mówiłam "pan" jak o oryginale. No i on miał na imię Jarek. No i coś z tamtą osobą rozmawiamy i ona nagle "No i jak Jajka..." ja WTF i "Jakie jajka?" odpowiedź: "No Fhancję!" wtedy się dowiedziałam, że nie wymawia "r", bo nigdy nie zauważyłam... I kiedyś się dowiedziałam, że on wie, że go tak nazywam. Ja do tej osoby szeptem "Panicz Francja ładnie śpiewa" i słyszę tamtego głos "Dziękuję" zawał stulecia... I ja się go bałam i strasznie się przy nim wstydziłam mówić i wszyscy myśleli, że mi się podoba, więc próbowali mnie do niego wcisnąć, a nawet na chama z nim umówić...)

      Usuń
    6. O_O Narobiła? Mi jedynie Effi na dzień dobry pierdzi w twarz....Rześki podmuch powietrza o 7 rano...Aż chce się żyć...
      ( Ja generalnie jak mówię to często nie zrozumiale i się powtarzam...Mam kuzynkę co nie wymawia "r". Ale tylko jak gada po polsku, bo po szwedzku to istna katarynka. Gada, gada i gada i tak płynnie, że popadam w kompleksy. Słodka jesteś. Ale nie ma się czego bać, nie wszyscy panowie są źli. Wiem co czułaś, jeśli chodzi o to wciskanie i umawianie....)

      Usuń
    7. Ale na pewno nie zaśniesz po takim powitaniu XD
      (Jesteś strasznie słodka... A ja mam w angielskim dziwny akcent. Jak ostatnio coś tłumaczyłam jednej osobie i dawałam przykłady zdań po angielsku to ona w pewnym momencie wybuchła śmiechem i powiedziała, że to przez mój akcent... Tak to jest jak się normalnie mówi po polsku, ale rzadko mówi, do tego się uczy angielskiego, teoretycznie niemieckiego i jeszcze japoński, litewski i francuski... O i jeszcze jakieś szczątki łaciny i greki... A potem wychodzą z tego piosenki w trzech językach i pijany akcent...)

      Usuń
    8. Nie, nie da się...
      ( Słodka? Nie rozumiem... Mi wmawiają, że jak mówię, to mam akcent i się mnie pytają czy na pewno jestem polką...Urocza jesteś ^-^ )

      Usuń
    9. *cmoka nosek*
      (Ładnie mówisz^^ *tuli*)

      Usuń
    10. *rumieniec*
      ( Rozmawiałyśmy 3 razy, a ja się prawie wcale nie odzywałam. Nie możesz stwierdzić, że ładnie mówię...*tuli* )

      Usuń