Translate

czwartek, 11 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer sześćdziesiąt sześć: Pokarm duszy - Część szósta.

Decyzje na skraju obłąkania.

Pokarm duszy
Część VI

                To, co się stało musiało wiele zmienić. Myśl o spaniu u boku tej drugiej osoby zmienia wszystko, gdy jest tak blisko rzeczywistości. Raz powoduje euforię, a raz przerażenie. Co wywołała teraz? Jeden z nich z nadzieją myślał o czasie, gdy nie musiałby co rano czekać na drugiego, ani patrzeć w nocy na puste miejsce obok siebie. Drugi zaś myślał o tym nagłym, nieco przerażającym pocałunku i o wszystkim, co mogłoby się stać, gdyby byli jeszcze bliżej siebie. Bał się nieco tego, co może zrobić błękitnooki. Przecież bytł tak dziwny, mógłby być też nieobliczalny. Jakie było zapewnienie, że nie zrobi czegoś, czego może by nie chciał, tylko w ramach pewnej swojej filozofii? Wszystko było możliwe, a tak wiele rzeczy przerażało zielonookiego. Dlatego też długo nie zjawiał się w domu, nazwijmy go, przyjaciela. Rozmyślał nad tym, co powinien zrobić. Czy powinien wrócić? Wydawało się, że rozwiązanie było proste. Nie wracać, zapomnieć, żyć własnym życiem i nie przejmować się nim. Lecz to właśnie było trudne. Zbytnio zajmował myśli jego wspomnieniem. Serce podpowiadało mu, że powinien mu pomóc, ale rozsądek nakazywał trzymać się z dala od niego. Gdyby decyzja była prosta, nie siedziałby teraz w kuchni, robiąc niepotrzebny nadmiar jedzenia i rozmyślając o tym, co ten ekscentryk może robić. Przyłapał się na tym, że odruchowo robił zbyt wiele jedzenia i nadmiar pakował do pudełek. Jakby już jego ciało wykonywało to automatycznie, jakby wszystko nakazywało mu wrócić do tego mężczyzny. Jednak strach był większy od przyzwyczajeń.
                Błękitnooki siedział całą noc w ciemnej pracowni. Nie wracał stamtąd, pamiętając jak zawsze zielonooki do niej wchodził, wołając go na obiad. Wciąż miał nadzieję, że zaraz otworzy drzwi i nakrzyczy na niego, by zszedł na dół. Jednak to się wciąż nie działo. Mężczyzna siedział skulony w rogu pomieszczenia, bujając się w przód i w tył, niczym konik na biegunach. Otulał kolana ramionami i skupiał wzrok w podłodze. Od jakiegoś czasu nie spał, jedynie co jakiś czas przysypiał na chwilę, budząc się nagle. Nie wiedział ile czasu już tu był, bez jedzenia i prawidłowego snu, lecz postanowił czekać tak długo, jak tylko było trzeba. W końcu zielonooki na pewno wróci, nie wolno było mu w to wątpić. Tak więc co jakiś czas wstawał, by rozprostować kości i spoglądał przez okno na pełnię księżyca. Zastanawiał się jak mogła wyglądać uśpiona twarz młodzieńca, oświetlona tą jasną poświatą. Zapewne o wiele piękniej, niż wszystko, co znał do tej pory. Chciał ją ujrzeć. Chciał wpatrywać się w lekko rozchylone, senne usta. To było wszystko, czego teraz pragnął. Obwiniał się za to, że był przy nim szczęśliwy, ale nie mógł już się dłużej od tego bronić. Jednak może szczęście nie jest mu dane? A jedynie ciągłe życie wspomnieniami i powolna utrata wszystkiego, co mu drogie? Upadł na ziemię bezwładnie, niczym bez życia. Omdlałe ciało wydawało się być jeszcze bledsze i chudsze niż było, oświetlone srebrną poświatą martwego księżyca. Jedynie szmaragdowa nadzieja dzieliła go od przekroczenia granicy między życiem a śmiercią.

4 komentarze:

  1. To takie piękne i smutne jednocześnie. Francje bym najchętniej przytuliła. Ale Anglia wcale nie ma lepiej. Dobrze wie, że dla Francisa jest promykiem rozświetlającym mroki samotności, a to wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Przepraszam, znowu piszę głupoty, jednak przez pewną rzecz strasznie mało spałam i nie jestem w stanie myśleć.

    Katsuko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj toną w ogromnej rozpaczy i tylko razem mogą dopłynąć do brzegu zwanego szczęściem.
      Idź mi spać, cholero mała, bo Cię będzie głowa bolała...

      Usuń
  2. *powiedz, że jestem dziwna, ale to chyba mój ulubiony rozdział będzie*
    To teraz trzeba "oszukać przeznaczenie". A raczej jedną z jego dróg. Bo, albo Arthur przyjdzie i mu pomoże, albo będą Francka wynosić w czarnym worku (kiedyś tam). Mam nadzieje, że serduszko Brytola wygra, pogna do niego i go odciągał od światła bramy niebios, w stronę swojego światła... To zdanie nie ma sensu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jedność i harmonia przynieść może szczęście. Tak więc muszą być blisko, by razem odnaleźć swe przeznaczenie,

      Usuń