Translate

niedziela, 14 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer sześćdziesiąt osiem: Pokarm duszy - Część ósma.

I o to nadszedł koniec smutku.

Pokarm duszy
Część VIII

                Gdy słońce powoli przemierzało swą drogę otworzyły się również zielone oczy. Mężczyzna zauważył, że ktoś okrył go kołdrą, czuł też, że jest tulony. Spojrzał w górę i ujrzał jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie widział w życiu. Był szczęśliwy, widząc, że błękitnookiemu nic nie jest. Jednak po chwili uświadomił sobie w akiej byli sytuacji. Zarumienił się, lecz nie zmienił swego położenia.
- Przepraszam, że tak zasnąłem – wydukał jedynie, czując się nieco niezręcznie.
- To nic takiego. Dawno nie widziałem niczyjej śpiącej twarzy, więc to nawet miłe – błękitnooki przejechał dłonią po jego włosach. Pierwszy raz od długiego czasu czuł się naprawdę szczęśliwy.
- Przestań... To strasznie krępujące. Pójdę zrobić herbatę i kupić coś na śniadanie...
- Zostań jeszcze... Nigdzie nie idź. Boisz się mnie? Nie masz powodu. Gdybym chciał cokolwiek zrobić, nie czekałbym z tym aż się obudzisz, tym bardziej będąc osłabionym, prawda? Zrobiłbym to już dawno... Tak, delikatnie, by Cię nie obudzić, byś otworzył oczy dopiero wtedy, gdy nie mógł byś uciec. Ale ja jedynie patrzyłem... No, może nie tylko patrzyłem, ale nie zrobiłem Ci nic złego.
- Ale... Co zrobiłeś...? – zielonooki zarumienił się intensywnie i schował twarz w torsie starszego mężczyzny.
- Jedynie to co teraz... Lubię Twoje włosy, wiesz? Zawsze kojarzą mi się z wolnością, pewną anarchią...
- Są po prostu roztrzepane...
- Tak jak i Ty. Jesteś taki niewinny, odbiegający od norm. Chcę, byś tu był... Powiedz... Zostaniesz ze mną?
- Na jak długo...?
- Na zawsze. Nie będziesz musiał płacić rachunków za mieszkanie, w którym i tak nie przebywasz. Stąd masz na pewno bliżej na uczelnię. I nie spędzalibyśmy sami nocy...
- Zastanowię się... I... Chcę się sam zastanowić. Czas już, żebyś coś zjadł. Ty leż, przyniosę Ci.
- Prawie jak śniadanie do łóżka – błękitnooki zaśmiał się cicho w czasie, gdy młodszy z nich spąsowiał i ruszył do kuchni. On też po jakimś czasie wrócił z gotowym jedzeniem.
- Jedz, a ja pójdę po swoje rzeczy... Chyba... Chyba dziś zostanę na noc...
- Nakarm mnie... I zostań na zawsze.
- Nie przesadzaj... I najpierw muszę mieć pewność, że mi nic nie zrobisz. Zachowujesz się strasznie dziwnie.
- A ja zastanawiam się, czy nie chciałbyś, bym Ci coś zrobił... – po tych słowach starszego z mężczyzn, zielonooki wybiegł z pomieszczenia mocno zarumieniony. Jednak nim Francuz zdążył skończyć jeść w jego pokoju znalazł się zarówno chłopak jak i spora torba.
- Tyle jak na razie wystarczy. Jak przejdziesz test to przyniosę tu wszystko.
- A co jeśli to Ty go nie przejdziesz?
- Zamknij się, bo się zawrócę...
                Wiele dni mijało w coraz lepszej atmosferze. Obrazy stały się pełne kolorów. Powoli pojawiały się pejzaże, malowane w czasie wspólnych spacerów. Błękitnooki powrócił wręcz całkowicie do dawnego, utraconego szczęścia. Młodszy zaś wkrótce odnalazł to, o czym zawsze marzył. Sens swojego życia. Obaj stali się swoim wzajemnym przeznaczeniem... Wkrótce też wynajmowane mieszkanie stało się zbędne, a w starym domu pojawiło się wiele wspólnych rzeczy.

6 komentarzy:

  1. Myślałam, że nie znajdę czegoś piękniejszego niż dzisiejsza pogoda. A wystarczyło tylko zajrzeć na Twojego bloga. *-* To jest sto razy słodsze niż mruczenie motorów, niż zapach powietrza po deszczu i zapach świeżo skoszonej trawy (uwielbiam ten zapach chociaż jestem na niego uczulona). Aww, to jest taaakie słodkie. *pokazuje łapkami* Ja chyba nie wymyśle nic sensownego dzisiaj, przepraszam.

    Katsuko (Chociaż może też być zdechły kot)

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay, w końcu doczytałam! To opowiadanie jest całe kawaii! (Prawie jak moe Finek)

    OdpowiedzUsuń