Translate

czwartek, 25 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer siedemdziesiąt osiem: Raz, dwa, trzy, braciszek patrzy - Część ósma.

Kanarek zamknięty jest w złotej klatce. Jest mu ciepło, jedzenie jest bardzo dobre. Czemu więc nie śpiewa równie wesoło co słowik za oknem, choćby jego piórka były mokre, a brzuszek pusty?

Raz, dwa, trzy, braciszek patrzy
Część VIII

                Chłopiec obudził się wiele godzin później. Podano mu jedzenie, a raczej papkę jaką karmiono zwykle małe dzieci. Zjadł to grzecznie, karmiony przez mężczyznę. To życie nie wydawało mu się być takie złe. Miał opiekę, dobre jedzenie. Nie miał zmartwień, był w centrum zainteresowań swego opiekuna. To było wszystko o czym marzył. Lecz z czasem wszystko mogło się zmienić.
                W tym miejscu jego dni wyglądały zawsze tak samo. Wstawał dość późno, budzony przez mężczyznę, który często był nieco ubrudzony farbami. Był artystą i malował, gdy tylko naszła go wena. I właśnie on przygotowywał rano chłopca, jakby był małym dzieckiem, ubierał go, czesał, karmił. Czasem dla zabawy robił mu małe kitki ozdabiając je słodkimi gumkami czy też spinkami. Chłopiec czuł się wtedy nieco nieswojo, ale uśmiech na twarzy mężczyzny zawsze go uszczęśliwiał. Później jakiś czas bawili się razem, jednak nigdy nie wychodzili na dwór. Po obiedzie chłopiec musiał spać. Dziwne było to, że mimo braku takiej konieczności, zasypiał od razu, gdy tylko wypił przyniesione mu mleko. Po popołudniowej drzemce przychodził czas na spacer w ogrodzie, w którym też jedli podwieczorek w formie pikniku. Gdy nadchodził zmierzch znów mężczyzna się nim zajmował, by później dać mu znów to dziwne mleko i poczytać bajki nim chłopiec nie zasnął.
                To życie wydawało się być bardzo sielskie, lecz niewystarczające dla mądrego chłopca, który pragnął wiedzy. Jednak każda prośba o odzyskanie książek kończyła się złością mężczyzny, komputera mógł użyć tylko pod jego nadzorem, co oznaczało zawsze jedynie godzinę grania w gry dla dzieci. Musiał być tu dzieckiem. Nie miał prawa dorosnąć. Gdy prośba o wyjście poza tereny posiadłości skończyła się zamknięciem go w pokoju bez kolacji, zrozumiał, że jest tu więźniem. Gdy był grzeczny i zachowywał się jak pięciolatek, wszystko było w idealnym porządku. Czasem nawet malował razem ze swoim opiekunem, rozmawiali i śmiali się jak rodzina. Jednak bał się jego wzroku, gdy tylko powiedział coś „zbyt mądrego”, jak to określał mężczyzna. Tak więc udawał dziecko. Pytał czemu kwitną kwiaty, choć naprawdę znał dokładnie proces fotosyntezy, słuchał z udawanym zainteresowaniem opowiadań o płaczących aniołkach, mimo iż znał prawdziwą genezę deszczu. Skoro taka była cena szczęścia, musiał porzucić to, kim był naprawdę. Co było lepsze? Bycie sobą w samotności, czy udawanie dziecka w ramionach tego mężczyzny? Czasem zadawał sobie to pytanie, lecz szybko je zapominał, gdy mężczyzna głaskał go po głowie. To było dzieciństwo, którego nigdy nie miał, miłość, której nigdy nie doświadczył. Szczęście, za które zapłacił wolnością.

2 komentarze:

  1. "Skąd się bierze deszcz" Tylko ja jestem taka zacofana i dalej mówię, że "aniołki płaczą", albo "ktoś nie zakręcił kranu"? A jak sypie śnieg to mówię "ktoś ma dużo łupieżu". Coś czuję, że z tego nie wyrosnę. *tuli misia i popija mleczko*
    Francja powinien iść się leczyć, bo ma troszku krzywo pod kopułą. Czasem kobiety co poroniły mogą mieć taką paranoję, ale facet....I bardzo mi się nie podoba to ciągłe podawanie leków nasennych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jesteś po prostu nieskończenie słodka i niewinna^^
      A on chce być po prostu starszym braciszkiem, prawda? A nikt nie chce mu pozwolić, więc sam sobie znajduje młodsze rodzeństwo... A małe dzieci muszą dużo spać, prawda? Cóż, jeśli nie chcą, to trzeba im pomóc...

      Usuń