Notatki robione w
biegu
On był
tylko częścią krajobrazu, nikim ani niczym ważnym. Człowiekiem jak każdy inny,
który pojawiał się po prostu zbyt często w tym samym miejscu co ja. Tak sobie
wmawiałem bardzo długo. Lecz teraz wiem jak bardzo żałuję tego, że w żadnej z
tych sytuacji nie podszedłem po prostu do niego i nie zapytałem choćby o jego
imię. Wtedy wydawało mi się to głupie, niepotrzebne, bezużyteczne. Lecz teraz
myślę, że wolałbym oddać połowę pozostałego mi życia i cofnąć się do jednej z
tych chwil i tak po prostu zaprosić go na herbatę. Czy to miłość? Zauroczenie? Być może zwykły
figiel pamięci, która sprawia, że nic nie znacząca postać nie chce zniknąć z
naszych snów i wspomnień. W końcu... Kim on naprawdę był? Zwykłym przechodniem
w zagranicznym mieście. Człowiekiem jakich wielu, nikim ważnym, nikim
specjalnym. A mimo to znałem jego głos, znałem sposób w jaki wybiera jabłka na
straganie, znałem jego uśmiech i sposób w jaki patrzył na młode dziewczęta.
Zupełnie jakbym znał go od zawsze. Jednak naprawdę nigdy go nie poznałem. Nigdy
nie zdobyłem się na odwagę, by do niego podejść.
Zaczęło
się niewinnie. Musiałem napisać książkę. Powieść, być może nieco tajemniczą,
miała mieć miejsce we Francji. Nie wiem czemu akurat tam, po prostu ktoś tak
chciał, o to mnie poprosił. Lecz co ja wiedziałem o tym kraju? Co mogłem
opisać? Szukanie informacji w książkach, w czymkolwiek nie miało sensu. Choćbym
przeczytał o nim wszystko, dalej nie wiedziałbym jaka jest prawda, znałbym
tylko stereotypy. Tak więc spakowałem walizkę, kupiłem bilety i ruszyłem, by
ujrzeć prawdziwy świat tego miejsca.
Chciałem
tylko poobserwować ludzi, zrobić odpowiednie notatki i wtedy przemyśleć co
byłoby prawdopodobnym wydarzeniem w takim miejscu. Przecież to samo wydarzenie
może wywołać inne reakcje w miejscu pełnym zabobonów i konserwatyzmu, a inne w
miejscu nowoczesnym i pozbawionym zasad. Tak więc chciałem się dowiedzieć,
którym z tych miejsc jest właśnie ten kraj.
Pierwsze
co ucieszyło mnie po dotarciu na miejsce był brak deszczu, tak częstego w mej
ojczystej Anglii. Tu świeciło słońce. Był to widok dla mnie niezwykle rzadki, a
jak piękny. Pomyślałem, że będzie to dobrze spędzony czas.
Gdy
tylko wynająłem pokój w hotelu zabrałem swój notes i rozpocząłem podróż po
mieście, w którym się zatrzymałem. Najpierw nie widziałem w nim nic
niezwykłego, może poza tym, że dziewczęta uśmiechały się nieco częściej, a
mężczyźni wydawali się być zadowoleni z każdego kolejnego dnia. Być może to
było tylko moje wrażenie, ale ludzie często bywali zbyt blisko siebie w
publicznych miejscach. I wtedy ujrzałem jego. Wiatr zwiał błękitną wstążkę,
którą związane były faliste, jasne niczym słońce włosy. Materiał zatrzymał się
u mych stóp, więc go podniosłem, a wtedy on podszedł do mnie. Złapał wstążkę w
dłonie i z uśmiechem powiedział „Merci”, po czym na szybko związał włosy i
zniknął w tłumie.
To
wydarzenie utkwiło w mojej pamięci. Chociaż nie było w nim nic szczególnego, ot
dzień jak co dzień, rzeczy, które mogą zdarzyć się zawsze i wszędzie. Jednak
było w nim coś wyjątkowego, coś, co zawzięcie wbijało korzenie w moje
wyschnięte serce. Być może były to oczy koloru nieba, które przeszywały mnie
dziwnym dreszczem. Lub zapach perfum, które roztaczał w okół siebie blondyn.
Nie wiem. Ale nie mogłem zapomnieć tej jasnej dłoni, zabierającej wstążkę z
mych rąk.
Od tego
dnia wciąż wypatrywałem błękitu i miałem nadzieję na wiatr. Gdy notowałem
zachowanie ludzi na targu znów ujrzałem te jasne dłonie. Tym razem delikatnie
unosiły jabłko na wysokość tych błękitnych oczy, by te mogły mu się przyjrzeć.
Zupełnie jakby zastanawiał się nad zjedzeniem zakazanego owocu. Zapłacił za swe
zakupy i ruszył dalej, jakby nigdy nic. Bo w końcu nic się nie stało. Tylko
znów na mnie spojrzał i uśmiechnął się ciepło. A ja zastygłem z ołówkiem w
dłoni.
Wkrótce
oprócz opisów zdarzeń zacząłem kreślić jego portrety. Spotykałem go raz po raz,
a on wciąż się uśmiechał. Jakby mnie śledził i ze mną igrał. Zdawało mi się, że
czuję zapach jego perfum na mojej poduszce. To było tak dziwne, nienormalne.
I tak
mijały kolejne dni, wypełnione błękitem i notatkami. Ten pierwszy był coraz
wyraźniejszy, te drugie coraz bardziej niedbałe. Notatki robione w biegu, gdy
goniłem za błękitem. Wkrótce zapełniłem cały notes, opisałem fabułę historii, a
pieniądze zaczęły się kończyć.
Tego
ostatniego dnia przed wyjazdem znów go spotkałem. Było późno, on chyba był
nieco pijany. Na policzku widniał mu ślad kobiecych ust, ślad czerwonej
szminki. A on uśmiechnął się jak zawsze, jakby widział dobrego znajomego. I ot
tak, bez ceregieli, być może pod wpływem alkoholu, pocałował mnie. Po prostu
podszedł i mnie pocałował, choć wciąż nie znaliśmy swych imion. Potem odszedł i
zniknął w ciemności.
Następnego
dnia wróciłem do swego domu. Lecz czułem się w nim okropnie obco. Zacząłem
pisać. Opisałem historię mężczyzny, który sięgnął po owoc zakazanej miłości, by
zatonąć w jego truciźnie. Tylko... Czemu miał on oczy koloru nieba?
*czyta opis*
OdpowiedzUsuńTo jest FrUK.
*czyta początek*
Czyżby narracja ze strony Francisa?
*czyta dalej, wzmianka o kobietach*
Nie, to Iggy.
*dochodzi do końca*
Tak! To FrUK, wiedziałam! 10 punktów dla Gryffindoru! :D
*taniec zwycięstwa*
Jesteś taka słodka^^ Wykrywacz FrUK'a działa bez zarzutu^^
UsuńNie jestem słodka! Słodcy ludzie są lekceważeni, ja nie jestem, jestem silna i wolę, żeby ludzie się mnie bali, nawet abym ich obrzydzała. Wszystko tylko nie bycie słodką.
UsuńAle wykrywacz działa bardzo dobrze, idealnie wręcz :D
Jesteś trochę jak glikol^^ To trucizna, ale podobno słodka w smaku^^
UsuńNie jest słodka w smaku. Masz złe informacje xD
UsuńA skąd wiesz...?
UsuńTo ściśle tajnna informacja ;p
Usuń*tuli* Rozczulasz mnie^^
Usuńa to dobrze?
UsuńTak^^
UsuńSłodko.Jak już mówiłam - bardzo mi się podoba. Chciałabym umieć tak pisać...
OdpowiedzUsuń*Siedzi z otwartym pyszczkiem i nie komentuje, bo ją zatkało.*
OdpowiedzUsuń*wkłada jej rybę do pyszczka*
Usuń*zjada* Jaka to była ryba?
UsuńPrzegniły rekin~
UsuńIslandzka potrawa. Nie był taki zły.
UsuńA Isiek fajny~?
Usuń