Translate

sobota, 27 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer osiemdziesiąt: Raz, dwa, trzy, braciszek patrzy - Część dziesiąta.

Czy to na taki koniec zasłużyli? Jaki początek nadejdzie po nim? Ostatni rozdział, chyba najdłuższy...

Raz, dwa, trzy, braciszek patrzy
Część X

                Chłopiec długo niczego nie rozumiał. Lecz w ciągu kilku chwil, choć bez słów, dowiedział się, co to wszystko znaczyło. Zobaczył ludzi prowadzących mężczyznę do samochodu. Wiedział, że byli to policjanci, zapewne los mężczyzny był już teraz przesądzony. Chłopiec płakał i chyba pierwszy raz w życiu wydobył z siebie potężniejszy od szeptu głos. Krzyczał, by pozwolono mu znów z nim porozmawiać. Ludzie w mundurach bardzo się dziwili, myśląc, że dziecko po prostu oszalało z samotności w tym ogromnym domu. Jednak to właśnie ten dom był jedynym miejscem, gdzie chłopiec nie był samotny. Podszedł więc do opuszczonej szyby samochodu i mówił do mężczyzny. Mówił o wiele, wiele więcej niż zwykle.
- Nie jestem dzieckiem, tak jak pan myślał... Nie wystarczą mi zabawki, nie muszę tyle spać ani jeść takich dziwnych rzeczy, lubię dużo czytać i wychodzić na długie spacery... – z każdym jego słowem mężczyzna wydawał się smutnieć. Myślał, że teraz chłopiec robi mu wyrzuty. – Ale najbardziej uwielbiam rozmawiać z panem. Skoro już wie pan, czemu uznano to, co pan zrobił za złe, to nie popełni pan drugi raz tego samego błędu, prawda? Jeśli będę mógł, postaram się, by pańska kara była jak najmniejsza, dobrze? Tak naprawdę pańskie zamknięcie mnie też zasmuci, a w końcu oni tego na pewno nie chcą, prawda? – chłopiec złożył delikatny pocałunek na policzku tego, którego inni nazywali jego oprawcą, a tak naprawdę był jego wybawicielem ze świata pełnego samotności. – Może będę już dorosły, gdy znów się spotkamy, ale mam nadzieję, że znów będę mógł się z panem pobawić – uśmiechnął się i podał mu misia, którego wcześniej dostał. – Jest do mnie podobny, prawda? Jeśli pan go przytuli to będę o tym wiedział. Poczuję to tu, o – pokazał na serce. – w serduszku. I wtedy znów założę to dziwne ubranko, myśląc, że rano przyjdzie mnie pan obudzić. A jeśli pan nie przyjdzie to poczekam do następnego ranka i następnego, aż pewnego dnia wschód słońca odbije się w pańskich włosach, gdy będzie się pan nade mną nachylał. I wtedy znów obudzi mnie pan z samotności, choćbym dla innych wcale nie spał.
- To trochę jak z księciem i Śpiącą Królewną – mężczyzna schował twarz w otrzymanego misia, mając nadzieję, że to ukryje jego łzy. Tak bardzo żałował tego, co zrobił.
- Tak. I będę na pana czekać choćby sto lat – później zostali rozdzieleni i skierowani ku ich przeznaczeniu.
                Okazało się, że to rodzice chłopca zauważyli jego zniknięcie i nakazali poszukiwania. Obwiniali się za to, że pewnie powodem jego odejścia były ich kłótnie. Mieli rację, czyż nie? Postanowili więc się pogodzić i szukać go wspólnie. O pomoc poprosili policję i odzyskali dziecko. Jednak wszystko było jakby inne. Chłopiec zaczął więcej czytać, często się śmiał, a spał w takim dziwnym, niedźwiedzim ubranku. Przyniósł z piwnicy swoje stare pluszaki i rozstawił po całym pokoju, każdy zaś opierał się o stos książek o różnej tematyce. Rodzice wychodzili z nim na długie spacery, a on mówił głośniej niż zwykle. Zbyt długie już po pewnym czasie włosy zaczął związywać niebieską wstążką. Okulary stały się niepotrzebne, gdy dorósł. Przez te wszystkie lata, co tydzień odwiedzał mężczyznę i opowiadał mu o wszystkim, zawsze nazywając go tak samo. Ludzie myśleli, że naprawdę są braćmi, dlatego spoglądali na nich ze smutkiem, słysząc, że mają różne nazwiska.
                Pewnego dnia, gdy dorosły już młodzieniec wracał z pracy zadzwonił jego stary telefon. Miał teraz jeszcze drugi, do rozmów służbowych, jednak nigdy nie rozstawał się z tamtym, choć miał w nim bardzo mało numerów i tylko jedną melodię. Usłyszał dźwięk, który pamiętał z dzieciństwa, a gdy spojrzał na wyświetlacz ujrzał swoje ulubione słowo, choć tego języka nauczył się już perfekcyjnie, to jedno było nie tylko w jego pamięci, ale i sercu.
- Frere...? Oui... – zaczął niepewnie, a gdy usłyszał nieco zdziwiony ton głosu mężczyzny przeszedł na swój ojczysty język, żeby wydawać się znów niewinny niczym dziecko. – Już tam idę, spokojnie... – rozmawiał całą drogę, aż w parku ujrzał siedzącego na ławce mężczyznę. Wtedy szybko się rozłączył, obserwując jego reakcję. Uśmiechnął się widząc jak nieco panikuje, więc zaszedł go od tyłu i zasłonił mu oczy. – Zgadnij kto to.
- Mattieu – głos mężczyzny był nieco cichy, jakby od dawna nieużywany, a w rękach trzymał dość brudną maskotkę, otrzymaną wiele lat temu od chłopca, gdy się żegnali.
- Tęskniłem za Tobą... Och, chyba nie karmili Cię tam zbyt dobrze... – chłopak pociągnął go za nieco wątły policzek, po czym z dość dużej torby wyciągnął rogalika. – Jedz – powiedział, a mężczyzna zrobił to bez słowa. – Masz gdzie mieszkać? Zapewne zabrali Twój dom, gdy poszedłeś do więzienia... – mężczyzna przytaknął niemo. – Spokojnie. W moim nowym mieszkaniu jest nieużywany pokój. Zrobiłem go specjalnie dla Ciebie.
                Chłopak zaprowadził mężczyznę do swego domu. Najpierw kazał mu się umyć, potem uczesał go i związał mu włosy wstążką. Pozwolił mu zostawić odrobinę kłującego zarostu, by mógł „wyglądać jak starszy braciszek” i zaprowadził go do jego pokoju. Ściany miały kolor błękitu, a wszędzie byo bardzo, bardzo dużo pluszowych misiów. Mężczyzna nieco niepewnie przekroczył próg i zrozumiał, że teraz role się odwróciły.
- Spokojnie, niczego Ci nie zabronię. Nie będę robił z Ciebie kogoś, kim nie jesteś... Ale – chłopak założył mu dziwną obrożę. – W tym jest GPS, wszystko będę widział u siebie. Musisz więc być uważny, by nie zrobić sobie krzywdy. Jeśli będziesz czegoś chciał to mnie zawołaj, a jeśli mnie nie będzie to zadzwoń... Znasz ten scenariusz, prawda? Ale tym razem będzie inaczej – chłopak pocałował go w policzek, tak jak przy ich pożegnaniu. – Zrobię obiad, a Ty odpocznij – od tego dnia ich życia znów stały się jednością. Lecz dokąd to podąży? Ku wolności czy zniewoleniu?

6 komentarzy:

  1. O mateńko, jakie to urocze. Kanada opiekujący się Francją. Moment z zasłanianiem oczu. *_* Chyba przedawkowałam Monochrome Factor, bo na wzmiance o obroży pomyślałam o Akirze. ;_; Ten rozdział jest taki słodziutki. *__* Przepraszam, nic więcej nie wymyślę ta słodkość mnie powaliła. ;__;

    Katsuko ; ;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam serca zabić w tym opowiadaniu Francji, a nie wiedziałam co z nim zrobić. I chciałam milsze zakończenie, więc ich złączyłam. Ale, żeby nie było tak różowo ich role się odwróciły i on teraz zrozumie wszystko co zrobił.
      A ta obroża to przez Ciebie, bo mi mówiłaś o Monochrome Factor^^"

      Usuń
    2. Odwróciłaś role żeby nie było tak różowo? Powinnam iść się leczyć, bo dla mnie to zakończenie jest jeszcze bardziej urocze, niż gdyby pozostali przy starym układzie. W sumie u mnie na leczenie za późno. XD Ogólnie obroże są fajne~<3

      Usuń
    3. Ty jesteś po prostu wyjątkowym przypadkiem^^ I racja~<3

      Usuń
  2. To całe opowiadanie było nadzwyczajnie świetne. I słodkie. I w niektórych momentach smutne.

    OdpowiedzUsuń