Translate

piątek, 26 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer siedemdziesiąt dziewięć: Raz, dwa, trzy, braciszek patrzy - Część dziewiąta.

Czy zbliża się koniec? Czy będzie on szczęśliwy? Zadecyduje o tym przeznaczenie.
(Pytanie do czytelników: co ma się stać z Francisem? Nie wiem co mu napisać dalej... Tak więc decydujecie o jego dalszym losie. Przemyślcie to dobrze.)

Raz, dwa, trzy, braciszek patrzy
Część IX

                Jednak powoli wszystko wyrywało się spod kontroli. Właśnie... Kontrola stanowiła tu największy problem. Każdy ruch był zaplanowany, każdy oddech musiał być zapowiedziany. Jeśli coś było niemożliwe, stawało się możliwe czasem w nieco zły sposób. Ale wszystko musiało być tak, jak chciał mężczyzna. Chłopiec powoli tracił radość życia. Może dobrze było mieć kogoś, kto się Tobą opiekuje, ale o wiele lepsza była wolność. Teraz doceniał długie spacery, gdy nikt nie zwracał na niego uwagi. Teraz czuł się jak zwierzę w klatce. Pod stałą obserwacją, gdy ktoś inny udawał, że wie, co jest dla niego najlepsze. Pragnął wolności choćby za cenę powrotu do samotności. Pragnął znów być sobą, choćby przez nikogo nie zauważonym. Nie wiedział, że już niedługo wszystko się zmieni.
                Pewnego dnia obudził się dość późno. O wiele później niż zwykle... Nikt go nie obudził. Pomyślał, że to dziwne, lecz był nieco szczęśliwy, że może w spokoju słuchać śpiewu ptaków za oknem. Minęło już wiele dni, odkąd słyszał go po raz ostatni, a nigdy nie słyszał go z tego miejsca. Nie wolno mu było otwierać okna, które mogłoby wpuścić do pokoju dźwięki i zapachy lasu w okół domu. Jednak po jakimś czasie zaczął się martwić. A jeśli mężczyźnie się coś stało? Jeśli już go nie zobaczy? Nawet nie pomyślał o tym, że wciąż jest tu zamknięty. Mężczyzna wydawał się być dla niego ważniejszy niż on sam. Chłopiec zerkał na drzwi, które wciąż się nie otwierały. Ta cisza była przytłaczająca, a samotność sprawiała ból. Żałował, że choć przez chwilę myślał źle o tym, który dał mu drugie, weselsze dzieciństwo. Chłopiec próbował otworzyć drzwi, lecz wciąż były zamknięte z zewnątrz. Z błękitnych oczu popłynęły łzy.
                Po długim czasie usłyszał kroki. Zaczął energicznie naciskać na klamkę, by jej ruch zdradził jego miejsce pobytu. Nie bał się, że to może być ktoś, kto mógł skrzywdzić mężczyznę. Nie bał się tego, że ten ktoś mógłby go teraz zabić. Chciał jedynie dowiedzieć się, co stało się z jego dziwnym opiekunem. Usłyszał, że ma odsunąć się od drzwi. Gdy to zrobił zostały one wyważone, a jacyś ludzie weszli do pokoju. Wyprowadzili go stamtąd, wciąż powtarzając jakieś uspokajające formułki jakie mówi się dzieciom, które były świadkami tragedii. Nic z tego nie rozumiał, bał się coraz bardziej. Gdy pytał o mężczyznę otrzymywał jedynie odpowiedź, że on już nic mu nie zrobi. Ale przecież on go nigdy nie skrzywdził, prawda? On był dla niego dobry... Może nadopiekuńczy, ale chciał jego szczęścia... Chłopiec rozpłakał się, a któryś z mężczyzn w jednakowych ubraniach dał mu maskotkę. Biały miś, jak niedźwiadek polarny... W tym momencie chłopiec stał sobie sprawę, że sam też był taką zabawką. Mały, słodkim misiem, którego można było tulić, a który nigdy nie wyjdzie z pokoju, ani też nie sprzeciwi się niczemu, co będziesz chciał mu zrobić. Dzieci jednak zawsze mówią, że misie są smutne, bez swoich właścicieli... On teraz też płakał, wtulając twarz w pluszowe futerko. Czy dzieci nie rozpaczają po stracie swoich zabawek? Co więc teraz działo się z mężczyzną? Tego dopiero chłopiec musi się dowiedzieć.

2 komentarze:

  1. Teraz tak to czytam jeszcze raz...I mi lekko, lekciutko, leciuteńko na myśl przychodzi syndrom. Chodzi o to przywiązanie mimo zamknięcia.
    Nie mam pomysłu na komentarz wybacz. Ani na to co z Francą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też teraz o tym pomyślałam... A co z nim to już wymyśliłam^-^"

      Usuń