Ten, którego kocham i
ten, który mnie nienawidzi
Część V
Na
szczęście noc przebiegła spokojnie, nie musieliśmy martwić się żadnym „nieproszonym
gościem”. Było to wytchnienie po tym, co mógł tenże „gość” zrobić. Teraz na
jakiś czas nie musieliśmy się nim martwić. Mogliśmy skupić się na sobie i na
naszej pracy.
Przed
ludźmi zachowywaliśmy się tak samo jak dawniej, choć docinki nie były aż takie
ostre. Nie raniliśmy siebie nawzajem, a jedynie bawiliśmy się słowami, które
jedynie my rozumieliśmy w pełni. Dla innych wyglądało to tak jak zawsze, ciche
manifestacje nienawiści. Lecz tak naprawdę słowa kryły inne znaczenie. Bocian
chcący przebić żabę swym dziobem nie zamierzał już jej w ten sposób zabić. Jedynie
nasze spojrzenia się zmieniły naprawdę. Nie było w nich cienia złośliwości,
choć czasem twarze wykrzywione były w imitacji złości. Wiele słów nabrało
nowego sensu i znaczenia. Byliśmy sobą, dla siebie i mimo siebie. Powoli
zgłębialiśmy swoje tajemnice.
Dowiedziałem
się o nim bardzo wiele. Miał rodzeństwo, ale nie utrzymywał z nimi kontaktu z
różnych powodów. Pokazał mi zdjęcia ich rodziny i zauważyłem, że w pewnym
momencie zniknął z nich jeden chłopak, a po czasie pojawił się drugi.
Powiedział, że jeden z nich został adoptowany, ale po czasie wybrał zbyt
szybkie życie na własną rękę. Mówił to z ogromnym smutkiem. Zauważyłem, że ten
chłopak mi kogoś przypomina... Ale nie... Nie mógłby przecież być tym, kim
myślę, że mógłby być... Choć tak do niego podobny... I choć i on był adoptowany
przez cudzą rodzinę... Czyżby byli braćmi? Nie byłem w stanie dłużej o tym
rozmyślać, gdy usłyszałem historię innego z chłopców. Strasznie się od nich różnił,
jednak miał takie same, charakterystyczne brwi jak i reszta rodziny, czego
powiedzieć nie mogłem, o poprzednim dziecku. Podobno ten nie do końca należał
do rodziny. Nie wiedziałem czy wolno mi było pytać w jaki sposób miał się
różnić, więc skupiłem się na jego historii. Każde z rodzeństwa urodziło się w
stolicy innego kraju składającego się na Wielką Brytanię. On chełpił się Londyńskim
pochodzeniem, opowiedział też o innych... Ale o miejscu urodzenia tajemniczego
chłopca nie wspomniał. Dzieciak był około dziesięciu lat młodszy od niego,
wyglądał jak mały marynarz. Na wszystkich zdjęciach chłopiec go kopał, bił...
To było dziwne, lecz wydawało się raczej dziecięcą zabawą, jakby udowadnianiem
swojej wartości wobec rodzeństwa. Mężczyzna też z resztą śmiał się, opowiadając
o jego żartach.
Później
zgodził się opowiedzieć również o jeszcze jednej osobie, o tym, którego
stworzył w swym własnym wnętrzu. On sam teraz mówił, że nie wie, czy go stworzył
czy może „znalazł”. Mówił, że pojawił się nagle, on w ogóle nie myślał o tym,
by spotkać kogoś takiego. Po prostu kiedyś w swym odbiciu ujrzał obok drugą
postać, która uśmiechała się tak słodko. Odezwał się do niego, a chłopak
odpowiedział, choć był jedynie w lustrze. Tak zaczęli rozmawiać. Potem widział
go w wielu przedmiotach, w których mogło pojawić się odbicie. Z czasem jedno
odbicie zasłaniało drugie, zaczął zatracać to, należące do niego i tak też w
pewnym momencie zauważył kartkę napisaną wręcz dziecięcym pismem. Wtedy
zrozumiał, że już nigdy nie będzie sam i nie będzie sobą. Najpierw nie było to
uciążliwe, ale później chłopak, niczym dziecko stał się nieposłuszny, robił
różne dziwne żarty. A gdy on próbował się go pozbyć, wtedy było jeszcze gorzej.
Nauczył się go ignorować, spełniał jego zachcianki. Stał się jego niewolnikiem.
Niewolnikiem rozwydrzonego dziecka, które nie wiedziało jak okazywać swe
uczucia, a w którym było wiele, skrywanej przez oryginał miłości. Gdy on był
nieufny, chłopak natychmiast się ze wszystkimi zaprzyjaźniał. Gdy on był raczej
wstydliwy, chłopak często spędzał noce z nieznajomymi. Gdy on był poważny,
chłopak nie stronił od dziwnych żartów. Był utrapieniem, ale też jedynym
przyjacielem. Zastępował nieco utraconego brata. Lecz tak jak brat odszedł
nazywając to wolnością, tak i on teraz musiał uwolnić się od tego dziwnego
tworu. Może jednak się to uda? Jedną bitwę wygraliśmy, lecz przed nami pozostała
wciąż cała wojna.
Siedzieliśmy
spokojnie w jego domu. Przyniosłem płytę z niektórymi zdjęciami, które
znalazłem i poprawiłem na komputerze. Były tam zdjęcia jego i mojej rodziny,
nasze wspólne zdjęcia. Nawet trochę zestawień zdjęć jego brata, który uciekł i
mojego, który zaginął jakiś czas temu. W pewnym momencie, gdy pojawiało się
zdjęcie Arthura usłyszeliśmy dziecięcy śmiech. Być może jedynie nam się to wydawało,
ale było to przerażające. Szklane przedmioty drżały, wszystko, co dawało
odbicie stawało się czarne i matowe. A na zdjęciu, za Arthurem stanął jakiś
chłopak... Tak podobny, lecz uśmiechający się niewinnie, ubrany w o wiele
słodsze rzeczy... Zbyt dobrze wiedziałem, kto to mógł być, by zignorować powiew
wiatru w zamkniętym pomieszczeniu i śmiech dziecka, gdy byliśmy tu sami... Na
lustrze pojawiło się jedno słowo... Jedno imię... Tak dobrze nam znane... Jednak...
Czy było ono napisane... krwią?
Powiedz, że jestem dziwna, ale ten rozdział strasznie mi się spodobał. Chociaż to może dlatego, że coś mnie bierze...Nie ważne.
OdpowiedzUsuńPo oglądaniu w nocy programów o duchach i czytaniu draculi *tak nie mogłam spać~* jakoś tak spodobał mi się ten moment kiedy usłyszeli śmiech i było to imię...Nie to nieprawda, że tak się przestraszyłam,że weszłam pod koc, nie...
A kiciu - jak Ty dodawałaś rozdział, ja już byłam po śniadaniu...
To słodkie~ I jak się boisz to mamusia Cię przytuli (>^-^)>
UsuńOjoj, czas szybciej chodzić spać... Trzy tłumaczenia zrobiłam~<3
Maaamoooo <(T-T<)
UsuńTak, o wiele szybciej......Jej~
Awww, jakie słodkie. <3
OdpowiedzUsuńNagrałam się dzisiaj w survival horrory i mnie trzyma taki dziwny humor~ Już chyba trzeci raz czytam ten rozdział i znowu mam uśmiech na ryjku. *-* To jest takie urocze, że nie mogę. *-* Nawet nie mogę porządnego komentarza napisać, przepraszaaaaam. ;__;
Synek
Jest jakiś dziwny byt... krew... śmiech... głosy... A Ty uważasz, że to urocze XD Normalność jest pojęciem względnym... Coraz bardziej względnym XD
UsuńAle to jest mega urocze, noo. >_<
UsuńJa za słodkie uważam małe dziewczynki, które przez cała grę latają za główną bohaterką i próbują przybić ją do podłogi. Ogólnie większość horrorów jest urocza~
I to jest właśnie najlepsze. Bo masz się bać fabuły, a nie bohaterów. Jak się oglą da amerykański horror z zombie to się obejrzy, nawrzeszczy, bo obrzydliwe i zapomni. Obejrzysz japoński horror, praktycznie się nie boisz, bo tak intensywnie myślisz, że o tym zapominasz, a potem uciekasz w nocy z pokoju przed własnym misiem.
UsuńSkarbie, ja nie oglądam horrorów, bo naprawdę trudno jest znaleźć coś z dobrą fabułą i mnie nie wciągają. Wolę grać, bo gier jest więcej i mają powalający klimat. Pamiętam jak w trzy tygodnie przeszłam Fatal Frame 1-3 i Sillent Hill 2. Później bałam się spać, ale warto było, bo te gry są po prostu cudowne. *_*
UsuńGry łatwiej przerażają, bo je jakby "przeżywasz". W filmie tylko biernie oglądasz i nie musisz się skupiać nad losem bohaterów, jedynie patrzeć. A jak grasz to przeżywasz każdy ruch, martwiąc się, by bohater przetrwał. Więc to dłużej pozostaje w pamięci i bardziej się w nią wżyna.
UsuńKońcówka jest taka so creepy... Straszne to się zaczyna robić.
OdpowiedzUsuńOgólnie to w sumie oryginalny pomysł, żeby w ff nie robić z Francisa zboczeńca. On ci wyszedł dobrze, ale Iggy coś taki niewyraźny. Sugeruję nafaszerować go rutinoskorbinem.
Szkoda trochę, że Francisio nie poczuł jak to jest być gwałconym... przydałoby mu się.
I tak najbardziej lubię opowiadanie, w którym razem mieszkali w akademiku. Nic tego nie przebije xD
Nie wiem co mi odbija, ale jakoś lubię pisać horrory...
UsuńZastanawiam się co ludzie myślą o Francji, że wyjątkowe jest nie nazywanie go zboczeńcem... Francję mi się łatwo pisze, Anglia jest trochę za normalny i mam z nim trudności, bo ja jestem nienormalna.... Czy Ty masz jakiś uraz do Francisa? XD
A widziałaś "Gdy Ty odejdziesz"? Znaczy nazwa po francusku jest, ale jej nie pamiętam... XD Od słowa "Si" się zaczyna... To moje ulubione^^
Ja go kocham <33333333
UsuńPewnie widziałam, ale po tytule to nie pamiętam ;p
Psychicznie czy fizycznie? XD
UsuńTak Anglia miał rozwalone pół kraju i mu Francja postanowił pomóc.
"Si tu périras..." - Jendo z niewielu opowiadań, które widziałam na hetalia.org i skomentowałam naprawdę...
UsuńDasz do tego link? Nie pamiętam, żebym to dodawała, ale może po prostu zapomniałam... Trochę się martwię, że ktoś inny mnie wyręczył... No i chciałabym przeczytać ten komentarz.
Usuńhttp://hetalia.org/articles.php?article_id=724&rstart=0
UsuńO, jednak moje... Ale tak jakoś nie czuję, że ja to dodawałam... Nick mój, ale nic nie pamiętam i jakoś nie w moim stylu opis... No, ale odpiszę Ci tam na komentarz^^
UsuńNoxi cię wyręczyła...
UsuńNoxi...? O co chodzi?^^"
UsuńOsoba z redakcji, w tym przypadku Noxi, wstawia opowiadania wysłane przez innych.
UsuńWiem... Ale nie pamiętam, żebym to wysyłała...
Usuń