Translate

sobota, 6 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer sześćdziesiąt jeden: Pokarm duszy - Część pierwsza.

Użycie 2P!Francji, AU. Francis jest osobą bardzo okrutnie doświadczoną przez życie. Utracił wszelką radość życia, dalszą egzystencję uważa za karę. Czy pojawienie się Arthura cokolwiek zmieni?

Pokarm duszy
Część I

                Maj jest czasem, gdy wszystko kwitnie, gdy staje się piękne. Świat rozkwita feerią barw, łąki dają nam radość, drzewa cień przed jasnym, lecz jeszcze nie oślepiającym słońcem. Jest ciepło, lecz nie umieramy w skwarze... Tak przynajmniej być powinno. Te dni mijające wśród zapachu kwiatów i blasku słońca powinny być piękne i nieść ze sobą wspomnienia. Niewinne białe kwiaty rosną w ogrodzie... i powoli zajmują się ogniem. Wraz z nimi płonie wszystko. Miłość, szczęście, nadzieja. Mężczyzna spogląda bezradnie w ogień. Chce ratować wszystko, co było dla niego cenne. Ten piękny uśmiech, piękne dłonie, szczere oczy, twarz wspanialszą niż anielska. A jedyne co może zrobić to błagać kogokolwiek, by mu pomógł. Gdyby wtedy został przy niej, nawet jeśli mówiła, że sobie poradzi... Gdyby tego dnia jej nie opuścił... Uratowałby ją czy zgineliby razem? Teraz było już na to za późno. Zamiast dźwięcznego śmiechu słyszał trzask płomieni, to był już koniec utopii.
                Mężczyzna obudził się zlany potem. Zauważył plamę łez na poduszce. Jakże on nienawidził tego powracającego snu!  Tego wspomnienia, które paliło jego serce żywym ogniem. Żałował, że wtedy nie pobiegł do niej... Że nie spłonął wraz z nią, jeśli nie można było jej uratować. Po tysiąckroć wolał śmierć niż życie bez niej. Ale jednak to dał mu los. To była kara za to, że nie było go wtedy przy niej. Śmierć byłaby błogosławieństwem. A na nie nie zasłużył nim nie odpokutuje swoich grzechów. Tak więc pozostawał w tym zawieszeniu, z żywym ciałem i martwą duszą, pomiędzy bytem i nie bytem. Nie żył, a egzystował. Nie marzył, nie pragnął, nie oczekiwał. Po prostu odpokutowywał swój śmiertelny grzech. Grzech, za który karą jest życie, a ułaskawieniem śmierć.
                Jego istnienie ograniczało się jedynie do podstawowych czynności. Nie wychodził z domu, pracował zdalnie. Był artystą, więc nikt go nie kontrolował. Nawet obrazy, które z pełnych kolorów stały się przerażające sprzedawały się dużo lepiej, więc nikt się nim nie przejmował, dopóki przynosił zyski. Wykonywał też zlecenia wydawnictw, korekty, tłumaczenia, czasem sam coś pisał. Po prostu, by cokolwiek robić. Tak więc suma na jego koncie wciąż rosła, bo nie miał kto jej wydawać. On zaś co rano wstawał wraz ze wschodem słońca. Zakładał ubrania, które jakiś czas temu były pożądane przez wszystkich, lecz teraz wyglądały nieco groteskowo, po czym wychodził przed dom. Zaczepiał kogoś, każąc mu kupić zawsze to samo. Kilka bułek i litr mleka. Zawsze dawał mu dwa razy więcej pieniędzy niż było trzeba. Czasem ludzie wracali, wręczajc mu zakupy, czasem znikali. Nigdy nie upominał się o zwrot reszty, pozostawiając ją ludzkiej uczciwości. Zwykle nie otrzymywał jej z powrotem. Pieniądze nie grały dla niego roli, miał ich nawet zbyt wiele. Chodziło jedynie o ludzką uczciwość. Każdego dnia coraz bardziej rozumiał, że ten świat dąży ku zniszczeniu. Wartości metafizyczne przestały mieć znaczenie, liczyły się tylko te materialne. Więc utwierdzony w nienawiści do ludzi wracał do domu. Myślał o tym, jaki świat jest okrutny. Albo znajduje się na nim kogoś, kogo nie chciało się nigdy  spotkać, albo traci się kogoś, kto nie powinien nigdy cierpieć. Zło jest nieśmiertelne, a dobro kruche niczym motyl. Zamykał się więc samotnie w domu. Tylko w pustym pomieszczeniu mógł ujrzeć tych, którym ufał, nie widział nikogo takiego na ulicy, ani nawet w lustrze. Tak więc zajmował się pracą, zatracał się jej. Nie dbał już o dawniej aksamitne włosy, nie ubierał, jak wcześniej, najmodniejszych ubrań, a zarost z dojrzałej bródki zmienił się w wspomnienie pijaka. Może nawet nim był... Może obok farb leżało zbyt wiele pustych butelek po winie... Jednak było to jedynie najlepsze wino i nigdy się nie upijał. Pił, to prawda. Ale nigdy zbyt wiele, wiedział, kiedy przestać. Lecz codziennie pojawiała się kolejna pusta butelka. Nie miał ich kto wynieść. Reklamówki, kartony, butelki. Było tego pełno w całym domu. Wina też nie kupował sam. Znał osoby, które sprowadzały dla niego najlepsze roczniki. Przed nimi pokazywał się prawie jak za czasów swej szczęśliwej młodości. A potem znów stawał się tym zrzędliwym, samotnym mężczyzną. Nie był stary, nie skończył nawet trzydziestu lat. Ale świat był dla niego okrutny, życie nie obeszło się z nim łaskawie. A on, obwiniając się za to, jeszcze bardziej się dręczył.
                Czy to miało się kiedykolwiek skończyć? Czy smutek i przybieranie maski uśmiechu miało trwać wiecznie? Myślał, że potrwa to jeszcze długo. To była przecież kara za niewybaczalny grzech. Musiała więc trwać nim jego cierpienie nie dorówna bólowi płomieni. Nie wiedział, że już dawno jego grzech spłonął, a teraz nadszedł czas na nowy poranek.
                Jak co dzień wyszedł przed dom. Ujrzał na drodze młodego mężczyznę, być może bliskiego mu wiekiem. Podszedł do niego a ten wzdrygnął się nieco.
- Nie jestem żadnym żebrakiem, bezdomnym, pijakiem ani akwizytorem – zaczął jak za każdym razem. Westchnął ze zrezygnowaniem, musząc powtarzać to codziennie. – To są moje pieniądze – wyciągnął ku niemu dłoń z banknotem. – I proszę jedynie o kupienie mi sześciu bułek i litra mleka. Nie musi pan oddawać reszty, nie musi pan nawet wracać, najwyżej poproszę kogoś innego za godzinę. Proszę po prostu wziąć te pieniądze i iść do sklepu, ja mieszkam w tamtym domu – wcisnął mu pieniądze w dłoń i pokazał na nieco stary budynek, chyba nadający się jedynie do rozbiórki. Po chwili zniknął za drzwiami, a zielonooki nieznajomy rozglądał się jakby myśląc, że ma wysoce surrealistyczny sen. Jednak po chwili ruszył do sklepu.
                Idąc między półkami rozmyślał nad dziwnym jegomościem. Być może to po prostu jakiś ekscentryczny artysta, ale wzbudzał w nim niejaki żal. Inni ludzie na ulicach mieli piękne ubrania, uśmiechy na twarzach. A on wyglądał jak burzowa chmura, wprost z nad ojczyzny zielonookiego. Nie po to przecież wyjeżdżał, by widzieć deszcz na co dzień, prawda? A ta chmura wyglądała jakby miało z niej lunąć, jednak zamiast wody miały popłynąć łzy. Kupił to, o co mężczyzna prosił i wrócił do niego. Zobaczył go spoglądającego przez okno. Po chwili otworzyły się drzwi, a ekscentryczny jegomość podszedł do niego.
- Oto zakupy – zielonooki podał mu worek w jedną rękę. – A oto reszta – w drugą wcisnął mu monety. I proszę wracać do domu, bo się pan przeziębi – potem po prostu ruszył biegiem w stronę uczelni. Błękitnooki zaś wydawał się być niemało zaskoczony jego zachowaniem. Uczciwy człowiek był ostatnio rzadkością. Wrócił więc do domu, zastanawiając się nad tym, czy więcej jest dobra na tym świecie.
                Zielonooki zaś cały dzień nie mógł odpędzić od siebie myśli o tym człowieku. Wyglądał na nieco zagłodzonego i zaniedbanego, ale nie wydawał się być biedny. Może po prostu nie miał motywacji, by o siebie dbać? Podobno zawsze prosił ludzi by mu kupowali właśnie te same rzeczy. Czy nie jadł nic innego? Wracając z uczelni, chłopak postanowił zrobić dla niego obiad. Gdy kupił odpowiednie składniki poszedł do swego wynajmowanego mieszkanka. Wbrew pozorom nawet dobrze gotował, lecz czasem, gdy się zamyślił, nieco przypalał jedzenie. Ale tym razem wyszło doskonałe. Zapakował je w jakiś pojemnik i ruszył ku domu ekscentrycznego jegomościa.

39 komentarzy:

  1. Dzisiaj mam taki dobry dzień i jeszcze wstawiłaś kolejnego FrUka~ Za opowiadanie z 2P!Francją wyprzytulałabym Cię, ale mam bana. ;_; To jest śliczne i wspaniałe i cudowne i słodkie i urocze i...i...*zgrywa opowiadanie na telefon* Poza tym, lubię jak piszesz jako Francis wychodzi Ci to tak uroczo. *_* Znowu nie mam weny na inteligenty komentarz, przepraszaam. ;__;

    Łocia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poproś o usunięcie bana~ Jesteś taka słodka^^ A ja chyba jestem dziwną fanką Anglii, skoro tak dobrze wychodzi mi granie Francją... A komentarz ładny^^

      Usuń
    2. Ban w słusznym celu to nie usuną. Za miesiąc Cię wyprzytulam, o. :3 Anglią się trudno gra i niewiele osób robi to dobrze.

      Usuń
    3. *tuli* Anglia jest ogólnie trudny... A Francja łatwy... W różnym sensie XD

      Usuń
  2. Oh, Liet się pochwalił banem...Tak, zły Włoszek, założył Lici/Łoci miesięcznego bana...*bije się po łapce* Zły, zły, zły...
    Mi się taki pomysł bardzo podoba. Franca jest pokazany jako normalny człowiek, po przeżyciach który zamyka się na świat, zostawiając tylko mały otwór. Zdziwienie pod koniec - Brytol ugotował coś zjadliwego! Święto międzynarodowe!
    Ja Cię przepraszam, że to sensu nie ma ale Ci mówiłam, że nie mam pomysłu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *całuje łapki* Nie bić.
      Taki jest bardziej realistyczny niż szczęśliwy... Ogólnie szczęście to iluzja, prawdą jest cierpienie.
      I odchrzańcie się od jedzonka Arthura... Mi tam Scone smakowało~
      Słodko piszesz^^

      Usuń
    2. *Głasia Milke po główce* Nie bij się, głuptasku, bo ban działa. A to kochane i słodkie, że się troszczysz.

      Usuń
    3. Czyli obudziłaś sie tak szybko? Bo jeśli działa to zakładam, że o 23 byłaś już w łóżku i spałaś.
      A czemu nie? Tak leciutko chociaż mogę?
      Szczęście nie musi być iluzją. Z właściwą osobą staje się prawdą. Nie nazwiesz chyba iluzją szczęścia człowieka, który wyszedł cało z katastrofy, albo uciekł z obozu koncentracyjnego? Ja nie mam nic do jego jedzonka...Nie jadłam, to nie mogę oceniać. Chodzi o to, że większość rzeczy mu nie wychodzi....
      Nie słodko....Bezsensu....

      Usuń
    4. Ona już wcześnie chodzi spać.
      Nie wolno, bo pogryzę.
      To szczęście ma dowód, jest nim właśnie to wydarzenie. Ale samo uczucie znika bardzo szybko, jak cień.
      Anglia po prostu nie musi docierać przez żołądek do serca, bo od razu go tam przyjmują.

      Usuń
    5. To jeszcze Ty tak chodźkaj to będę przeszczęśliwa. *załamka, że tyle siedzi...*
      Nawet trochę~?
      Ale jego wspomnienie zostaje.
      Przyjmują i serwują herbatkę ^^

      Usuń
    6. Z Tobą mi lepiej~
      Ani trochę.
      Ale to tylko cień tego, co było.
      Tulą i brwi czeszą też^^

      Usuń
    7. Jeszcze razem nie spałyśmy, więc skąd możesz wiedzieć?
      Buu...
      Jednak może on pomóc w trudnych chwilach.

      Usuń
    8. Chyba czas spróbować~<3
      *tuli*
      Ale jak długo wystarczy?

      Usuń
    9. Poczekasz jeszcze parę miesięcy.
      *wtul*
      Zależy od człowieka.

      Usuń
    10. *tuli* Jesteś taka słodka i mądra.

      Usuń
    11. *wtul* Słodka? Mądra? Ja? Chyba pomyliłaś mnie z kimś kiciu.

      Usuń
    12. Jesteś taka rozczulająca jak połączenie Anglii z Kanadą^^

      Usuń
    13. Chyba denerwująca jak Ameryka....

      Usuń
    14. Na pewno nie, kotku, za mądra jesteś^^ A jeśli już jak Ameryka to tylko w wersji granej przez SandLion-Curce^^ Ona jest królową wspaniałości^^

      Usuń
    15. No właśnie nie jestem....A jej wersja, jest bardzo ładna ^-^

      Usuń
    16. *tuli* Całe CrimsonHour Cosplay i VandettA Cosplay wypełnione jest wiecznym pięknem~<3 Wiesz, że one się znają?

      Usuń
    17. *tuli* O tego nie wiedziałam...

      Usuń
    18. Nawet są filmiki u Azu z Micą i Fią^^

      Usuń
    19. Mica przebrana za Fritza i Fia przebrana za Marię Teresę... Nie wiem czy mam się bać czy podziwiać... XD

      Usuń
  3. Biedny Francisio( TДT)Taki biedny...aż mam ochotę go wyprzytulać, moje małe biedactwo.

    Iggy i gotowanie... miejmy nadzieje, że Francja nie dołączy zbyt szybko do ukochanej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To go przytul, jak się postaracie to becikowe będzie^^
      Nie doceniasz go...

      Usuń
    2. Boże, jakaś ty zboczona, tylko o jednym ;p

      Nie wierzę w cuda xD

      Usuń
    3. O czym mam myśleć jak rozmawiam z tak ładną panią?
      ...

      Usuń
    4. O tym, co będzie na obiad xD ja zawsze o tym myślę, kochaam jeść<3

      Usuń
    5. Ja rzadko jem, jedzenie mnie nudzi... Ale herbata uszczęśliwia~<3

      Usuń
    6. Kawa nadaje życiu sens <3

      Usuń
    7. Herbata jest esencją szczęścia~<3

      Usuń
    8. A co nią jest? A wiesz, że Smutny pan pił dużo kawy? I widzisz jaki się wredny zrobił? A był taki kochany jak był mały...

      Usuń
  4. Ah, jakie to smutne! Los niezbyt hojnie obdarował Francisa szczęściem! Ale zsyłanie mu zielonego płomyczka nadziei w postaci Anglii brzmi bardzo obiecująco...

    Co do gotowania Anglii, to nie wiem co inni mają do jego potraw... Tylko czasami za dużo myśli podczas gotowania...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zobaczymy co z tego wyniknie *sama jeszcze nie wie*

    O, taka racja.

    OdpowiedzUsuń