Translate

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Historia poza tematem numer sześćdziesiąt trzy: Pokarm duszy - Część trzecia.

Nie wszystko odeszło wraz z dymem.


Pokarm duszy
Część III

                Czemu to zrobił? Czemu go skrzywdził? Po to, by odszedł, by zniknął z jego życia. Czemu? Bo życie miało być karą, a jego obecność dawała zbyt wiele szczęścia. Te chwile były zbyt miłe jak na część kary. On miał cierpieć, za to, czego był świadkiem, a nie powstrzymał. Miał cierpieć za swój błąd, za swą winę, swe niedopatrzenie, przewinienie. Za swe grzechy. Śmierć była błogosławieństwem, a życie przekleństwem. Więc gdy odeszła ona – błogosławiona, pozostał on – przeklęty. Więc musiał kontynuować swą pokutę. Zamknął się w domu, by nie zakochać się w kimś innym. Unikał ludzi, by nie doświadczyć łaski przyjaźni. Odmawiał sobie przyjemności, zatapiał w pracy, by nie móc czerpać korzyści nawet ze swego ciała, by kazać mu cierpieć. Miał cały pogrążyć się w bólu, duszą i ciałem, sercem i umysłem. Dlatego go skrzywdził, by on od niego uciekł. By nie dawał mu radości, by ten uśmiech nie oświetlał ciemności. Po to, by samotność i wyrzuty sumienia były częścią kary. By wspomnienia paliły na tle zimnej teraźniejszości. Więc powrócił do dawnych przyzwyczajeń, całkowicie ignorując to, że kiedykolwiek kogoś spotkał. Ale serce tak dziwnie bolało, gdy nie widział go idącego tą samą drogą, co zwykle.
                Zielonooki długo zastanawiał się nad tym, co miało znaczyć tamto wydarzenie. Było tak dziwne, straszne i nierealne. To wszystko sprawiało, że nie mógł się nad niczym skupić. Udał chorego, by otrzymać zwolnienie od lekarza i przez jakiś czas nie chodził na wykłady, byleby tylko nie przechodzić obok jego domu. Nie chciał go widzieć, ale chciał go zobaczyć... To było tak dziwne. Nie mógł przestać myśleć o tym pustym wzroku i zastygłym w samotności sercu. Czy to było dziwne? Czy było coś złego w tym, że mu współczuł? Czy w tym, że nie mógł odrzucić od siebie myśli o nim? Gdy zamykał oczy, widział jego twarz. Bezwiednie dotykał swych ust i przejeżdżał po nich opuszkami palców. To wspomnienie, na początku tak okropne, powoli stawało się milsze. Czyżby był aż tak samotny? Czyżby aż tak pragnął czyjegoś towarzystwa, że wymuszony, brutalny pocałunek stawał się dobrym wspomnieniem? Czy może aż tak bardzo współczuł temu młodemu, opuszczonemu nawet przez siebie samego mężczyźnie, że musiał zbliżyć się do niego? To było tak dziwne, że długo nie mógł uwierzyć we własne myśli. Ale w końcu przyznał to przed samym sobą, musiał tam wrócić. Nie mógł zostawić go tak jak teraz. Musiał mu pomóc. I to stało się celem jego, dotychczas bezsensownego życia. Kiedyś budził się po to, by iść na uczelnię i wykonywa inne rzeczy, które nakazuje system, społeczeństwo i natura. W nim samym nie było już jego, lecz jakby zaprogramowany robot. Tym razem obudził się, by przynieść jedzenie temu dziwnemu człowiekowi.
                Tego dnia nie miał zajęć, więc wstał nieco później niż zwykle. Wiedział, że poranny rytuał tego ekscentryka już się dokonał, więc powinien zaskoczyć go swoją obecnością. Przygotował nieco świeżych bułeczek, takich wyjątkowych, jakie jedzono w jego kraju. Kupił też nieco dżemu i innych słodkich rzeczy. Zabrał ze sobą też pudełko swojej lubionej herbaty. Wkrótce z takim pakunkiem ruszył ku domowi mężczyzny.
                Błękitnooki nie spodziewał się gości. Od dłuższego czasu leżał bezwładnie na łóżku. Myślał, że to jeden z tych momentów, w których ludzie palą papierosy. Może nad nim też powinien rozpościerać się dym? Dym i zapach spalenizny, takie powinno być jego przeznaczenie. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewał się nawet tego, że on jeszcze działał, a tym bardziej tego, że ktoś mógłby go użyć. W nieco podniszczonych, jeszcze od nocy nie zmienionych ubraniach, bezwiednie otworzył drzwi. Jego zdziwienie było równe ogromnemu rumieńcowi na twarzy gościa. Zielona trawa wyrosła pod błękitnym niebem.

19 komentarzy:

  1. Ślicznie. Nie wiem co napisać....Zrobię to tak:
    Franca: Dobry sposób by kogoś od siebie odstraszyć i sobie wyrzucać później swoje zachowanie. Jednak 100% efekt odstraszenia by otrzymał strasząc go np. nożem.
    Brytol: Część ludzi reaguje wyparciem i strachem, a część tak jak on. Zależy to od charakteru, podejścia do ludzi itd. Altruista np. mimo to poszedł do niego z powrotem. A przynajmniej ja bym nie umiała zostawić takiego człowieka...
    Końcówka: *-* Ja chcę więcej mamo~!

    Ostatni raz czekałam, aż coś napiszesz, ledwo na oczy widziałam. Każę Lici chodzić wcześnie spać, a sama siedzę...A kiedyś byłam grzecznym dzieckiem, naprawdę...Dziś idę o 22 spać ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francis - Jakby tak go wystraszył to by miał kłopoty. Albo on by cały czas twierdził, że on tego nie zrobi, albo musiałby to zrobić. No i jeszcze jak znaleźć... A tak mógł zrobić, co zrobił bez zbytniej krzywdy. A jednocześnie może się obwiniać, że swoją panią zdradził.
      Arthur - On po prostu był równie samotny, ale raczej nie ze świadomego wyboru. Nie umiał ufać ludziom, więc się od nich odsuwał. Ale potem czuł jakby był bardzo zły, bo go opuszczali. I w nim widział siebie. Tą samą samotność, smutek. Więc czuł, że pomagając jemu pomoże i sobie.
      A więcej się zaraz zrobi^^

      Jak nie śpisz to mi się trudno pisze...

      Usuń
    2. Uhum....Ale efekt by był przyznaj! Na pewno by nie wrócił.

      Przepraszam.

      Usuń
    3. Kiedyś mnie tak brat wystraszył. Myślałam, że ze skóry wskoczę..

      Bo Ci przeszkadzam.

      Usuń
    4. *tuli* Nie przeszkadzasz, farfoclu~<3

      Usuń
    5. *wtul* Ja zawsze przeszkadzam....

      Usuń
    6. Ty mnie uszczęśliwiasz^^

      Usuń
    7. Twój pyszczek jest słodki jak śpiący Kanada^^

      Usuń
    8. Kiciu odstaw herbatę, bo gadasz głupoty.

      Usuń
  2. Co ja tu słyszę? >:I *Specjalnie nie ściągała nowej gry, bo obiecała chodzić spać wcześnie*

    Nawet nie wiesz jak to poprawiło mi humor~ Ledwo co przeczytałam, bo znowu się zdenerwowałam. Ale watro było przebrnąć przez rozpływające się literki. To takie śliczne i wspaniałe i cudowne. Teraz to na serio zakładam sobie folder z Twoimi opowiadaniami i wierszami, bo one mnie uspokajają i działają lepiej niż herbata. Tak bardzo nie mam dzisiaj weny, przepraszam. ;_; *Dwie godziny już głodzi post na Darka*

    Łocia~ *Chyba zacznę się "Katsu" podpisywać, bo tak woła na mnie większość znajomych*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tuli*
      Każde Twe słowo mnie uszczęśliwia^^
      Znałam kiedyś taką słodką panią o pseudonimie "Katsu", rozmawiałyśmy zawsze o panu z mojego awatara. "Katsu" oznacza zwycięstwo, z tego co pamiętam...

      Usuń
    2. Imię oznacza zwycięstwo, pseudonim też. Uwielbiam skracanie wszystkiego przez moich znajomych .__.

      Usuń
    3. Będziesz Katsuko, o! Jeszcze nazwisko wymyślić... Yamada *_* Albo Yamaishi... *_* Co mi odbija?

      Usuń
    4. Kiciuuu, a wiesz, że Katsu to skrót od Katsuko~? Nic Ci nie odbija. Nikt mi jeszcze nie wymyślił nazwiska, a to przyda się do tworzenia Oc, poza tym są śliczne. *_*

      Usuń
    5. Jesteś taka kochana^^ *tuli*

      Usuń
  3. Świetnie piszesz, ale nie mam weny na komentarze. A Iggy'ego niestety tak bardzo ciągnie do tej Francy, że sam by się nadział na ten nóż, żeby tylko do niego przyjść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iggy chce mu po prostu pomóc. I sobie przy okazji.

      Usuń