Raz, dwa, trzy,
braciszek patrzy
Część III
Kartka
wydawała się być bardzo dziwna. Nieznany nadawca, jedynie jedno zdanie. To było
tak dziwnie, nienaturalne. Bał się nieco, uznał to za pewnego rodzaju żart, ale
miał wrażenie, jakby był to wstęp to jakiejś formy prześladowania. Słyszał już
o ludziach, którzy wybierają sobie jeden cel, a potem sukcesywnie niszczą jego
życie. Nie wiedział, że istnieją też tacy, którzy chcą zmienić to życie na
lepsze.
I takim
właśnie człowiekiem był ten młody mężczyzna. Pragnął świata wypełnionego przez
miłość, nienawidził samotności. Gdy tylko widział kogoś samotnego, musiał
pokazać mu piękno rzeczywistości widzianej jego oczyma. Kiedyś robił to
bardziej bezpośrednio, lecz skończyło się to dla niego wręcz odwrotnie. Osoba
uznała go za zagrożenie, zamknęła się więc w sobie jeszcze bardziej, by nie
kusić losu. A samotność przyszła też do niego, gdy uznany za zboczeńca zaczął
być unikany. Tak więc teraz postanowił działać po cichu, tak, by kogoś
uszczęśliwić, ale nie zostać od niego odsuniętym.
Powoli
więc dowiadywał się o chłopcu coraz więcej. Znał jego adres, numer telefonu,
wiele szczegółów z jego życia. Jeśli tylko chłopiec stałby się zbytnio samotny,
wystarczyłoby, że napisałby to na kartce, a on już wiedziałby wszystko. Udało
mu się włamać do systemu monitoringu chroniącego dom dziecka. Mógł go
obserwować cały czas, gdy tylko chciał. Jednak oczywiście dbał o odpowiednie
zasady, nie patrzył, gdy sytuacja nie powinna być przez niego widziana...
Tak
było na początku. Teraz co dzień zostawiał kolejną kartkę i długo zostawały bez
odpowiedzi. Wiedział, że chłopiec układa je na półkę i uśmiecha się, patrząc na
nie. Czuł więc, że chłopca uszczęśliwia to, iż ktoś zwraca na niego uwagę. I
tyle mu wystarczyło. Chciał jedynie jego szczęścia i uśmiechu. Jednak powoli
nie mógł przestać na niego patrzeć. Nie tylko zbierał o nim informacje, ale
zaczął go śledzić, podziwiać. Pokój zapełnił portretami chłopca, które wciąż
rysował. Nie wiedział, kiedy zaczął o nim śnić, nie zauważył, że przestał
wyłączać widok z monitoringu, gdy chłopiec się przebierał. Patrzył,
podziwiał... Zaczął bać się własnych myśli skupionych w okół osoby chłopca.
Jednak nie przestawał patrzeć.
Tym
czasem w domu chłopca odbywała się kłótnia. Chłopiec słuchał jej trwożnie, jak
zawsze niezauważony. Słyszał kolejne słowa, wyzwiska. Rodzice chcieli się
rozejść, jednak pozostawał jeden problem – on. Ktoś musiał być przy nim,
prawda? I wtedy rozpoczęła się też kłótnia o niego. Tak naprawdę nie kłócili
się o to, by go zabrać... A o to, by się go pozbyć... Gdy zwykli rodzice
wyrywają sobie dziecko, chcąc się nim opiekować, oni przerzucali między sobą
odpowiedzialność za niego. Licytowali, które będzie w stanie zapłacić wyższe
alimenty, by to drugie go zabrało. Słyszał słowa o swej bezużyteczności,
nijakości. O tym jak bardzo był niepotrzebny, jakim był problemem. Wybiegł do
swojego pokoju i drżącymi dłońmi złapał jeden z leżących długopisów, sięgnął po
kartkę na szczycie czerwonego stosu i pod słowami „Czy jesteś samotny?” dopisał
odpowiedź: „Tak, jestem bardzo samotny.” I gdy tylko odłożył papier, ukrywając
zapłakaną twarz w dłoniach, zadzwonił jego telefon.
To jest straszne. Rozwód rodziców sam w sobie jest okropny, a to co napisałaś...Okropieństwo. Traktowanie WŁASNEGO dziecka jak jaką wazę, lub coś równie błahego. Nie rozumiem takich ludzi. A Kanadzie bym najchętniej mocno przytuliła i zrobiła mu naleśniczki.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś coś takiego jako podobno prawdziwą historię. Słyszałam od cioć, że mnie mama chciała sprzedać, coby mieć na wódkę. No i babcia jest dała 50 PLN to jakoś tu jestem.
UsuńTeż bym go przytuliła~<3
Przerażające.
UsuńPrzytulmy go razem~