Życiodajna krew
Część IV
Jedna
noc jest niczym jedno westchnienie. Nawet, jeśli z umarłego resztka powietrza
ujdzie i usłyszysz jak wzdycha, nie znaczy to, że ożył. Tak było też z nimi.
Pozostali martwi w swej samotności. Rozdzielili się gdy nadszedł zmrok.
Powrócili do tego, co robili dawniej. Długie noce i puste dni. Mimo iż ich
życie układało się w tak podobny sposób, nie potrafili zrozumieć, czego naprawdę
potrzebują. Obaj szukali następnych ofiar, różnił ich tylko otrzymany zysk,
pieniądze czy też krew. Lecz byli sobie tak podobni, niczym dwie krople wody.
Czemuż więc nie byli w stanie tego zrozumieć? Chwila, która ich ze sobą
złączyła nie znaczyła dla nich nic. To były jedynie obopólne korzyści, nic
więcej. Przecież nikt nie żeni się z bankiem, by wziąć pożyczkę, czyż nie? Tak
też oni myśleli. Jednak zawsze musi nadejść dzień, w którym należy ją spłacić.
Rozmyślali nad tym, do czego się posunęli. Szarżowali życiem, honorem, jedynie
dla chwilowej korzyści. To było ich zobowiązanie wobec otaczającego ich świata.
W pewnym sensie zawiedli nawet samych siebie. Zrozumieli, że są jak ci, którymi
wcześniej pogardzali.
Zielonooki
mijał ulicznice, zarabiające na życie w jakże hańbiący sposób. Jednak teraz
potrafił je zrozumieć. Czy też nie zrobił czegoś wręcz identycznego? Może
okoliczności się różniły, lecz to właśnie stawiało jego o wiele niżej. On miał
wybór, mógł odmówić, spokojnie znaleźć inny sposób, który nie zawodził nigdy i
który wręcz nie niósł za sobą ryzyka. A one nie miały wyboru, choćby nawet
próbowały, wszystkie drzwi były przed nimi zamknięte, kradzież zbyt ryzykowna.
Ich śmierć pozostałaby niezauważona. Więc czy on robiąc to samo, czym gardził,
lecz mając o wiele lepszą sytuację, raczej więc się poddając niż poświęcając,
nie był od nich gorszy? Jego noc otoczona była ciepłem, delikatnym materiałem
pościeli i sprawiedliwym zyskiem, zakończyła się zaś spokojnym snem wśród
akceptacji swego czynu. Ich noce były mokre i brudne, zapłaty nieadekwatne, a
ludzi wielu, ani chwili spokoju. One poświęcały się, by przeżyć kolejny dzień,
on zaś poszedł na łatwiznę, mimo iż wiedział jak tego uniknąć. Czuł się wręcz
winny, patrząc w oczy kobiet, które zaczynały eksponować swe już nieco
nadwątlone głodem wdzięki, gdy tylko obok nich przechodził, zupełnie jakby to
on sam wyrzucił je na ulicę. Nie mógł na nie patrzeć, ani też odwrócić wzroku.
Musiał coś w tym zmienić. Miał pieniądze i wpływy, zdobyte dawniej wraz z
fałszywym nazwiskiem. Postanowił więc je wykorzystać. Gdy szedł wśród nocy
wybierał jedną z kobiet i pytał ile zwykle jest w stanie zarobić właśnie w taką
noc, po otrzymaniu odpowiedzi dawał jej kwotę dwa razy większą i koszyk
jedzenia, nakazując jej wrócić do miejsca, w którym mogłaby przespać noc. Szedł
za nimi, obserwując je. Następnego zaś ranka, mimo tego iż było to nieco
niebezpieczne, pukał do ich drzwi, by następnie dać im choć nieco lepsze
ubrania i iść z nimi, szukać dla nich godziwej pracy. Polecone przez niego
mogły o wiele łatwiej znaleźć zatrudnienie, niż jako obdarte ladacznice.
Wiedział, że nie zmieni tym świata, lecz świat zmieni się dla tych kobiet. Nie
mogło to jednak trwać zbyt długo. Wybierał jedynie te kobiety, które wydawały
się najbardziej nienawidzić swego losu i mieć największe szanse na zmianę trybu
życia. Omijał te, z których rozmów wynikało, że same wybrały ten zawód, jak i
te, które nie nadawały się już do niczego innego. Nie chciał walczyć z
wiatrakami, czy pomagać na siłę. Jednak był szczęśliwy, widząc jak za kolejną z
nich zamykały się drzwi posiadłości, jak widział je następnego dnia w stroju
pokojówek, gdy sam prowadził kolejną w inne miejsce. Jednak nic nie może trwać
wiecznie. Przez te dzienne wyprawy moc wypitej krwi kończyła się o wiele
szybciej i nim minęły dwa tygodnie, nim uratował ze szponów nocy choćby tuzin
kobiet, znów czuł, że sam potrzebuje pomocy. Czuł głód, który palił go od
środka żywym ogniem i trawił jego trzewia. Miał wybór, zabić kolejnego pijaka
wypijając do cna jego krew, lub też znów zapykać do znanych mu drzwi. Pierwsza
opcja była znana i sprawdzona, jednak nawet wypicie krwi do ostatniej kropli,
gdy była ona tak zniszczona, działało krótszy czas niż ta odrobina uzyskana
tamtej nocy. Nie wiedział jednak, czy uda się osiągnąć to samo po raz drugi.
Nie miał jednak nic do stracenia. Mógł zyskać jednak o wiele więcej.
Błękitne
oczy również patrzyły teraz na świat w sposób odmienny od dawnego. Czy nie był
on taki sam jak damy pragnące jego objęć? Przecież sam zapłacił, choć nie
pieniędzmi, za noc pozbawioną samotności. Czy i on był tak zdesperowany? Jednak
potrzebował czegoś innego niż niezbyt rozumne i zawstydzone damy, a te
mądrzejsze wierne były swym mężom i pochodzeniu, więc nie miał żadnej
możliwości w swej, można to nazwać, pracy, spotkać kogoś jemu odpowiedniego.
Zrozumiał jednak jedną rzecz. Niektóre z tych kobiet naprawdę potrzebowały
miłości. Znał takie, które płaciły mu jedynie za to, że mogły z nim
porozmawiać, a on ani razu nie położył dłoni na ich ciele. Nieco nawet je
podziwiał. Pozostawały wierne swym mężom, którzy nie dawali im miłości, u niego
szukały jedynie słów pocieszenia, które inaczej brzmią z ust mężczyzny, niż z
ust przerażonych służek. Znał jednak też takie, które robiły z niego swoją
zabawkę i unikały mężów, którzy byli w ich mniemaniu za starzy. Takimi
kobietami pogardzał, brzydził się ich. Postanowił zmienić nieco to, co robił.
Zrozumiał teraz jak wiele powodów mogą mieć osoby, które przestępują próg jego
domu już po tym, jak zniknie z niego światło słońca. Choć nie mógł zmienić
świata, postanowił nieco zmienić swe otoczenie. Chciał lepiej skupić się na
osobach, które naprawdę go potrzebowały, a odrzucić te, które były jedynie
pustymi śmieciami. Tak więc, gdy znów wyszedł na spotkanie jednej z tych dam,
które potrzebowały jedynie słów miłości, które naprawdę cierpiały w samotności,
mówił im prawdę, nie tylko puste komplementy. Powiedział każdej z tych dam, jak
bardzo podziwia ich oddanie, nie potępia również tego, że pojawiają się przy
nim. Niektóre z nich nawet nieco się wzruszyły, nawykłe do pustych
komplementów, słysząc te, może nieco zaskakujące, lecz prawdziwe. Za żadne z
tych spotkań nie wziął pieniędzy, powiedział, że ceny następnych będą jedynie w
gestii tych dam. On tak zarabiał na
życie, a one potrzebowały czegoś cenniejszego niż pusta egzystencja. Zaś gdy w
domu jego pojawiły się damy puste, które były niewierne i obłudne, nie pozwolił
im nawet zbliżyć się ku sobie i im również prawdę powiedział. O ich
niewierności i plugawości gorszej niż u ladacznic. Zastrzegł również, że jeśli
znów chcą pojawić się w jego domu, to zostawią w nim pieniędzy trzykrotnie
więcej niż zostawiały dawniej. Niektóre wyzywały go od najgorszych, niektóre
wyraźnie błąd swój zrozumiały. Później zaś pojawiły się jedynie te, które
naprawdę tego chciały, zarówno z tych dobrych, jak i nieco plugawych. Obie te
grupy jednak czy z własnej czy z przymuszonej woli, płaciły mu więcej wiele niż
dawniej. Dam dawniej już było niewiele, nikt nie ryzykował przecież tyle, a
teraz zostało ich kilka jedynie. Pieniędzy może miał pod dostatkiem, lecz
samotność powróciła ze zdwojoną siłą. Więc i on teraz potrzebował kogoś, kto
dałby mu ciepło i nadzieję. Wiedział już, że nikt nic nie robi bezinteresownie,
lecz chciał choćby chwilę być komuś potrzebny nie tylko jako ramię, na którym
można się wypłakać, czy też w gorszym sensie. Czekał więc z niecierpliwością,
aż ujrzy parę zielonych oczu.
Teraz
więc bicie serca i kroki na mokrym chodniku znów zaczynały rytm podobny
wygrywać. Pragnienie miłości, głód palący. Obie te rzeczy palą ogniem żywym. I
są sobie nawzajem ugaszeniem. Tak więc teraz oczy błękitne znów przez okno
wyglądały wśród nocy pustej. Tydzień jeden zajęło mężczyźnie spraw swych
poukładanie, w drugim ujrzał już ich rozwiązanie, a teraz nie był pewien
przyszłości. Oczy zielone przyglądały się budynkom odnajdując drogę. Tydzień
zajęty był bardzo planem i metodą prób i błędów, w drugim uspokojony nieco
sprawnie sprawy swe zakańczał, lecz głów zaczynał przytępiać mu zmysły. Tak
więc teraz nadszedł czas, by tak różne spojrzenia znów się spotkały. Kroki i
bicie serca, deszczu krople i szybkie tętno, to wszystko złączy się nim świt
nastanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz