Translate

czwartek, 4 lipca 2013

Historia poza tematem numer sto trzydzieści pięć: The French Way.

Te same wydarzenia, co w poprzedniej historii, jednak z perspektywy Arthura.

The French way

                Chciałem jedynie wiedzieć więcej... O tym kraju, tych ludziach, tej historii... Jednak najwyraźniej mnie tu nie chcieli. Osoba, u której miałem być na stancji dopiero tutaj, gdy do niej przyszedłem, powiedziała, że się rozmyśliła. A raczej słysząc mój akcent domyśliła się skąd pochodzę. To miejsce na pewno nie było przyjazne dla ludzi takich jak ja. Czy tylko dlatego, że było między krajami kilka wojen musi istnieć taka nienawiść między ludźmi? Nie miałem dokąd iść, nie miałem jak wrócić. Byłem jak zagubione dziecko. W pobliżu znajdował się park, postanowiłem chociaż chwilę tam odpocząć. Gdy szedłem, lunął deszcz. Zupełnie, jakby mówiąc mi, że powinienem był nie opuszczać kraju. To właśnie deszcz był mi przeznaczony, nie słońce. Skoro byłem tu jedynie zagubionym dzieckiem, postanowiłem pójść na plac zabaw, który zobaczyłem w parku. Jednak czułem, że nie powinienem tam wchodzić. Zupełnie, jakby to miejsce miało zostać przeze mnie zbrukane... Nie chciałem, by bawiące się dzieci oglądały moje ślady zostawione na ścieżkach. Po prostu stanąłem przy barierce, patrząc w dal. To było jakby, cały ten pokręcony, francuski świat odgrodził się ode mnie. Czegokolwiek nie próbowałem zrobić, zawsze odbijałem się jak piłka od ściany. Zobaczyłem mijającego mnie mężczyznę. To byłeś właśnie Ty. Wyglądałeś jak esencja całej francuskości w jednej osobie. Mimo tego, że padał deszcz, nie przejmowałeś się tym i szedłeś przed siebie. Myślałem wtedy, że mnie nie zauważyłeś. Nie wiedziałem jak bardzo zmieni się nasze życie.
                Długi czas błąkałem się po parku, nie mając dokąd iść. Nie miałem aż tylu pieniędzy, by pozwolić sobie na spędzenie dnia w kawiarniach czy innych tego typu miejscach. Miałem zacząć tu pracę, pieniędzy wystarczyłoby mi do wypłaty... Ale nie, jeśli miałbym wynajmować jakikolwiek pokój w hotelu. Na powrót też nie starczyło... Rachunki i czynsz opłaciłem z góry, razem z kaucją za stancję. Miałem teraz jedynie pieniądze na jedzenie. Nie było tego dużo... Gdy zastanawiałem się, pod którym mostem spędzić noc, podszedłeś do mnie. Wyciągnąłeś dłoń i naiwnie zaprosiłeś do siebie. Myślałem, że jesteś nienormalny. Byłeś tak romantyczny, tak francuski, że aż mdliło. Pomyślałem, że w pewnym sensie byłeś teraz aniołem. Tak jasny, niosący nadzieję. Zgodziłem się na Twój pomysł, jednak wciąż Ci nie ufałem. Nie chciałem, by ktokolwiek z was wiedział o mnie zbyt wiele. Bałem się, że chcesz jedynie coś osiągnąć i mnie wyrzucić jak zużytą zabawkę.
                Mówiąc szczerze, nie ufałem Ci. Zawsze byłem przekonany, że chcesz jedynie udawać jaki to jesteś wspaniały, trochę mnie do siebie przyzwyczaić i zostawić na pastwę losu, gdy nie będę w stanie sam sobie poradzić. Myślałem, że chcesz jedynie poczekać, aż uda mi się zdobyć pieniądze i mi je zabrać. Przez chwilę zachowywałeś się, jakbym miał rację. Widziałem, jak skradasz się do mojego pokoju i grzebiesz w moich rzeczach. Wtedy naprawdę czułem się wykorzystany. Jakbym miał być tylko skarbonką. Obiecywałeś, że będziemy tu razem mieszkać jak przyjaciele. Bez żadnych umów, dzieląc się rachunkami. A nagle zobaczyłem jak myszkujesz w moim pokoju. Byłem wściekły i załamany, zaatakowałem Cię. A wtedy powiedziałeś mi coś, czego nigdy się nie spodziewałem. Powiedziałeś, że chcesz jedynie mnie poznać. Nie powiedziałem Ci o sobie nic, chciałeś jedynie dowiedzieć się tego z moich dokumentów, ukrytych w tym pokoju. Pokazałem Ci je i opowiedziałem kilka rzeczy, które nie mogły być dla Ciebie zbyt ważne. Ale wydawałeś się być szczęśliwy. Czyli naprawdę tylko tego chciałeś, tylko wiedzy. To wydawało się być nawet słodkie. Ja wiedziałem o Tobie bardzo wiele, widząc Cię codziennie i rozumiejąc więcej niż Ty potrafiłeś dostrzec.
                Postanowiłeś nauczyć mnie być takim jak Ty. Czy miałem być Twoją kopią? Tego nie wiem, ale postanowiłem wykorzystać sytuację, by dowiedzieć się nawet tego, w jaki sposób oddychasz. Chciałem wykorzystać Twoją naiwność. Skoro sam proponowałeś mi tak wiele rzeczy, to czemu miałbym nie skorzystać? Jak wiele pieniędzy na to wszystko wydałeś? Karmiłeś mnie ciągle czymś nowym, dziwnym, wykwintnym... To musiało kosztować krocie. Ale to Ty tego chciałeś, ja o nic nie prosiłem. Ja tylko przyjąłem Twoją gościnę. Zjadałem wszystko, co mi dałeś, by jak najmniej zostało dla Ciebie. Muszę przyznać, że miałeś talent, lubiłem patrzeć jak, niczym usłużna żonka, krzątasz się po kuchni. Czułem, jakbym miał nad Tobą władzę, gdy starałeś się sprawić, bym się uśmiechnął. Dawało Ci to satysfakcję? Obserwowanie mnie? Byłeś wyjątkowo dziwny, ale w pewnym sensie podobało mi się to. To, jak starałeś się o mnie dbać i sprawić, bym ukazał Ci moje emocje. Jaka szkoda, że nie wiedziałeś, które z nich są prawdziwe...
                Później chyba nieco zmieniłeś taktykę. Ja również. Miejsce tak dziwne jakie tylko Ty mogłeś wybrać. Muzyka przesączona tandetną romantycznością... Aż się niedobrze robiło od słuchania. Ludzie w okół mieli wiele innych, ciekawszych zajęć. Czyżbyś im zazdrościł? Patrzyłeś na mnie jak wampir na pojemnik z krwią... Przez chwilę nieco się wystraszyłem, muszę to przyznać. Wydawało się, jakbyś na siłę próbował mnie upolować i myślał, że poddam się atmosferze. Ale w końcu wróciliśmy do domu. Zastanawiałem się wtedy czy to dobrze, czy źle. Co chciałeś zrobić? Odetchnąłem nieco z ulgą, gdy temat powrócił na muzykę. Chciałem pokazać Ci, że jestem od Ciebie silniejszy. Ostrzejsza muzyka oznacza ostrzejsze pazury, czyż nie? Zdziwiłem się, gdy również Tobie się pdobała. Niektóre piosenki były dość stare, często były to po prostu nowsze wykonania czegoś, co dawno zniknęło. Przez to rozpoczęła się rozmowa o tym, co już minęło. Ludzie potrafią wspominać zaskakujące rzeczy... Jak i zasypiać w najmniej spodziewanych momentach...
                Czyżbyś później próbował mnie upić? Może chciałeś mnie wykorzystać? Teraz już mnie to nie obchodziło. Przyznam się, że wydawałeś się być interesujący. Biegałeś przy mnie jak piesek, ale wciąż pokazywałeś pazurki, niczym niesforne kocię. Chciałem zobaczyć, co zrobisz wtedy, gdy będziesz myślał, że możesz zrobić wszystko. Szczerze? Udawałem, że jestem pijany. Mówiłem to, co mogło sprawić, byś jeszcze bardziej się do mnie przywiązał. Ale nie okłamałem Cię. Jedynie starannie dobierałem fakty. Jedynie jednego nie zaplanowałem... Być może naprawdę obaj nieco za dużo wypiliśmy... Ale nie spodziewałem się Twego pocałunku. Bałem się tego, co jeszcze możesz zrobić. To było dziwne... Nie miałem najmniejszej ochoty, by się sprzeciwić. Powinienem uznać to za dziwne, prawda? Powinienem Cię okrzyczeć, pobić... Powinienem pomyśleć, że jesteś nienormalny... Ale pomyślałem tylko o tym, że smakujesz winem... Takim winem, które chciałbym pić do końca życia.

                Chciałem dowiedzieć się, czy jestem łowczym czy ofiarą. Powiedz mi, po której stronie strzelby wtedy stałem? Chciałem, byś stał się mym trofeum, ale czułem, że to moja głowa wisi na Twojej ścianie. Nie spodziewałem się, że sam odpowiesz mi na to pytanie. Chciałeś pokazać mi miłość. Czyżbyś się poddał? Zrozumiałem, że jej pragnę. Nie byłem już dzieckiem, nie musiałem bawić się w podchody. Sprowokowałem Cię, a Ty dałeś się złapać w sidła. Byłem lwem. Ale powiedz... Czy Ty byłeś zebrą czy kłusownikiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz