Mogę tylko patrzeć
Mogę
tylko patrzeć i obserwować każdy Twój ruch. Nie mogę pomóc Ci w żaden sposób,
to już o wiele za późno. Pamiętam czas, gdy prowadziłem Cię za rękę. Pamiętam
Twój uśmiech, gdy schodziłeś powoli ze schodów przyciągany zapachem śniadania.
Byłeś tak szczęśliwy wiedząc, że to ja je zrobiłem. Byłeś taki słodki. Jednak
teraz to maleńkie dziecko, którym byłeś, tak kiedyś słodkie w swej
nieśmiałości, teraz stało się młodzieńcem, którego pozbawiono własnego zdania.
Wciąż
za Tobą patrzyłem. Widziałem jak na spotkaniu unosisz niepewnie swą delikatną
dłoń, lecz natychmiast ją cofasz, gdy rozlega się krzyk tego, którego chyba
żartem, nazywają podobnym do Ciebie. Czemu was mylą? Przecież... Przecież nie
jesteście w ogóle podobni! Może jesteście w podobnym wieku, macie ten sam kolor
oczu i włosów... Ale jesteście niczym czerń i biel. Może oba są kolorami, może
oba są nicością, ale przecież nie są podobne! Ty jesteś dla mnie wszystkim.
Jesteś podobny do mnie, nie do niego.
Jednak
Ty z uśmiechem stwierdzasz, że poczekasz na swoją kolej. Zauważyłeś, że ona
nigdy nie nadchodzi? Gdybym chociaż wiedział co czujesz, co myślisz, co chcesz
powiedzieć... Uwierz mi, mówiłbym w Twoim imieniu. Jednak teraz jesteś
samodzielny. Nie mogę Cię wiecznie prowadzić za rękę.
I czemu
ja nie potrafię, tak jak on, po prostu Ci wszystkiego powiedzieć? On po prostu
krzyknie, spojrzy tymi zielonymi oczyma i powie wszystko, co leży na jego sercu
w związku z jego podopiecznym. A ja? Ja jedynie patrzę i obserwuję. Wiesz...
Nie potrafiłbym Cię skrytykować... Jesteś dla mnie idealny, bezsprzecznie
słodki. Jednak to kiedyś doprowadzi Cię do cierpienia.
Znów
widzę jak skryty przed całym światem płaczesz bezsilnie. Powtarzasz, że wcale
nie jesteś podobny do tego, z którym tak często Cię mylą. Chcę podejść, położyć
rękę na Twoim ramieniu i powiedzieć, że przecież jesteś od niego dużo milszy i
piękniejszy. Jednak wtedy zrozumiałbyś, że widziałem Twe łzy, tak pośpiesznie
teraz wycierane w futerko polarnego niedźwiadka. Wyglądasz jak dziecko z
pluszowym misiem, które zgubiło się w sklepie. Jednak jesteś już dorosły,
niedźwiadek jest żywy, a Ty zagubiłeś się w życiu i okrucieństwie tego świata.
Czasem
myślałem, by zasięgnąć u niego rady, by spytać, jak on radzi sobie z tym, który
wyrósł pod jego skrzydłami. I wtedy przypominam sobie, że ten ktoś od niego
uciekł. A potem widzę jak znów się kłócą. My byliśmy razem szczęśliwi, prawda?
Nigdy nie wypowiemy przeciwko sobie gorzkich słów.
Mogę więc
jedynie biernie przyglądać się Tobie. Widzieć, jak potykasz się na wyboistej
drodze życia. I jak krzyk o pomoc więźnie w Twym gardle. Ja słyszę nawet Twój
najcichszy szept... Więc szepcz do mnie, tym swym delikatnym głosem, niech
ciepło Twego oddechu owiewa mi twarz. Bo ja potrafię wyczuć wiatr o zapachu
miłości.
Tak
wiele razy starałem się Ciebie pocieszyć. Lecz zawsze kończyło się na tym, że
musiałeś iść z misiem do weterynarza, bo zjadał czekoladki, które Ci
podrzucałem. Ile razy zdeptał róże? A Ty później, zamiast czuć się lepiej,
byłeś jeszcze bardziej smutny i zatroskany. Nie mogłem tak po prostu podejść,
wtedy myślałbyś, że w Ciebie wątpię. Wiem, że sobie poradzisz. Jednak chciałbym
jeszcze chwilę potrzymać Twą dłoń. Nie chcę prowadzić Cię za rękę. Chcę tylko
iść z Tobą ramię w ramię.
Co mam
zrobić, żeby widzieć Twój uśmiech? Często widzę, że jesteś szczęśliwy gotując.
Więc Ciebie też to uszczęśliwia? Jednak o ile szczęśliwszy byś był, gdybyś
usłyszał słowa pochwały! Zastanawiałeś się kiedyś, gdzie znikają niezjedzone
resztki, gdy nagotujesz za dużo? Kiedyś Ci powiem. Świetnie gotujesz, mój mały.
Masz to po mnie, na pewno.
Podobno
czasem bawicie się razem. Ty i ten chłopak, którego uważają za podobnego Tobie.
Więc może i ja powinienem zaprzyjaźnić się z jego opiekunem? Stanowilibyśmy
jedną rodzinę. Wy jako rodzeństwo, my jako rodzice. Czyż to nie piękne? Jednak zieleń
rozkwita nienawiścią. Błękit nie ma prawa wstępu ku temu sercu. Postaram się
jednak je zdobyć. Może wtedy i on mi pomoże... Jest bardziej bezpośredni w
osądach, może nauczy Cię walki o własne zdanie?
I tak
mogę jedynie patrzeć jak samodzielnie znikasz w cieniu. Nie mogę już za rękę
prowadzić Cię ku słońcu. Pamiętaj, ja Cię widzę, zauważam każdy Twój ruch. Więc
nie znikaj. W mym sercu będziesz błyszczał wiecznie.
Piękne~! *-* Końcówka (2 ostatnie zdania) najbardziej mi się spodobała. A to, że całość wywoła u mnie uśmiech, nie ma nic wspólnego z tym jak bardzo lubię Kanadę.
OdpowiedzUsuńNastępne już gotowe, będzie z jego perspektywy^^ Dodam po północy, żeby miało nową datę^^
Usuń