Translate

niedziela, 27 stycznia 2013

Historia poza tematem numer trzydzieści jeden: Mogę tylko patrzeć.

Rodzicielskie rozterki Francji, który widzi zmagania Kanady wśród okrucieństwa świata, lecz nie może mu w żaden sposób pomóc nie odbierając mu tym samym poczucia samodzielności.

Mogę tylko patrzeć

                Mogę tylko patrzeć i obserwować każdy Twój ruch. Nie mogę pomóc Ci w żaden sposób, to już o wiele za późno. Pamiętam czas, gdy prowadziłem Cię za rękę. Pamiętam Twój uśmiech, gdy schodziłeś powoli ze schodów przyciągany zapachem śniadania. Byłeś tak szczęśliwy wiedząc, że to ja je zrobiłem. Byłeś taki słodki. Jednak teraz to maleńkie dziecko, którym byłeś, tak kiedyś słodkie w swej nieśmiałości, teraz stało się młodzieńcem, którego pozbawiono własnego zdania.
                Wciąż za Tobą patrzyłem. Widziałem jak na spotkaniu unosisz niepewnie swą delikatną dłoń, lecz natychmiast ją cofasz, gdy rozlega się krzyk tego, którego chyba żartem, nazywają podobnym do Ciebie. Czemu was mylą? Przecież... Przecież nie jesteście w ogóle podobni! Może jesteście w podobnym wieku, macie ten sam kolor oczu i włosów... Ale jesteście niczym czerń i biel. Może oba są kolorami, może oba są nicością, ale przecież nie są podobne! Ty jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś podobny do mnie, nie do niego.
                Jednak Ty z uśmiechem stwierdzasz, że poczekasz na swoją kolej. Zauważyłeś, że ona nigdy nie nadchodzi? Gdybym chociaż wiedział co czujesz, co myślisz, co chcesz powiedzieć... Uwierz mi, mówiłbym w Twoim imieniu. Jednak teraz jesteś samodzielny. Nie mogę Cię wiecznie prowadzić za rękę.
                I czemu ja nie potrafię, tak jak on, po prostu Ci wszystkiego powiedzieć? On po prostu krzyknie, spojrzy tymi zielonymi oczyma i powie wszystko, co leży na jego sercu w związku z jego podopiecznym. A ja? Ja jedynie patrzę i obserwuję. Wiesz... Nie potrafiłbym Cię skrytykować... Jesteś dla mnie idealny, bezsprzecznie słodki. Jednak to kiedyś doprowadzi Cię do cierpienia.
                Znów widzę jak skryty przed całym światem płaczesz bezsilnie. Powtarzasz, że wcale nie jesteś podobny do tego, z którym tak często Cię mylą. Chcę podejść, położyć rękę na Twoim ramieniu i powiedzieć, że przecież jesteś od niego dużo milszy i piękniejszy. Jednak wtedy zrozumiałbyś, że widziałem Twe łzy, tak pośpiesznie teraz wycierane w futerko polarnego niedźwiadka. Wyglądasz jak dziecko z pluszowym misiem, które zgubiło się w sklepie. Jednak jesteś już dorosły, niedźwiadek jest żywy, a Ty zagubiłeś się w życiu i okrucieństwie tego świata.
                Czasem myślałem, by zasięgnąć u niego rady, by spytać, jak on radzi sobie z tym, który wyrósł pod jego skrzydłami. I wtedy przypominam sobie, że ten ktoś od niego uciekł. A potem widzę jak znów się kłócą. My byliśmy razem szczęśliwi, prawda? Nigdy nie wypowiemy przeciwko sobie gorzkich słów.
                Mogę więc jedynie biernie przyglądać się Tobie. Widzieć, jak potykasz się na wyboistej drodze życia. I jak krzyk o pomoc więźnie w Twym gardle. Ja słyszę nawet Twój najcichszy szept... Więc szepcz do mnie, tym swym delikatnym głosem, niech ciepło Twego oddechu owiewa mi twarz. Bo ja potrafię wyczuć wiatr o zapachu miłości.
                Tak wiele razy starałem się Ciebie pocieszyć. Lecz zawsze kończyło się na tym, że musiałeś iść z misiem do weterynarza, bo zjadał czekoladki, które Ci podrzucałem. Ile razy zdeptał róże? A Ty później, zamiast czuć się lepiej, byłeś jeszcze bardziej smutny i zatroskany. Nie mogłem tak po prostu podejść, wtedy myślałbyś, że w Ciebie wątpię. Wiem, że sobie poradzisz. Jednak chciałbym jeszcze chwilę potrzymać Twą dłoń. Nie chcę prowadzić Cię za rękę. Chcę tylko iść z Tobą ramię w ramię.
                Co mam zrobić, żeby widzieć Twój uśmiech? Często widzę, że jesteś szczęśliwy gotując. Więc Ciebie też to uszczęśliwia? Jednak o ile szczęśliwszy byś był, gdybyś usłyszał słowa pochwały! Zastanawiałeś się kiedyś, gdzie znikają niezjedzone resztki, gdy nagotujesz za dużo? Kiedyś Ci powiem. Świetnie gotujesz, mój mały. Masz to po mnie, na pewno.
                Podobno czasem bawicie się razem. Ty i ten chłopak, którego uważają za podobnego Tobie. Więc może i ja powinienem zaprzyjaźnić się z jego opiekunem? Stanowilibyśmy jedną rodzinę. Wy jako rodzeństwo, my jako rodzice. Czyż to nie piękne? Jednak zieleń rozkwita nienawiścią. Błękit nie ma prawa wstępu ku temu sercu. Postaram się jednak je zdobyć. Może wtedy i on mi pomoże... Jest bardziej bezpośredni w osądach, może nauczy Cię walki o własne zdanie?
                I tak mogę jedynie patrzeć jak samodzielnie znikasz w cieniu. Nie mogę już za rękę prowadzić Cię ku słońcu. Pamiętaj, ja Cię widzę, zauważam każdy Twój ruch. Więc nie znikaj. W mym sercu będziesz błyszczał wiecznie.

2 komentarze:

  1. Piękne~! *-* Końcówka (2 ostatnie zdania) najbardziej mi się spodobała. A to, że całość wywoła u mnie uśmiech, nie ma nic wspólnego z tym jak bardzo lubię Kanadę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następne już gotowe, będzie z jego perspektywy^^ Dodam po północy, żeby miało nową datę^^

      Usuń