Translate

sobota, 5 stycznia 2013

Wiersz numer sześćdziesiąt dziewięć: Ptak w zbyt małej klatce.

Trochę natchnieniem była piosenka "Kono semai torikago no naka", trochę lalka porcelanowa, która wygląda jak Smutny pan z kocimi uszami i ogonkiem (Taty prezenty są zajebiste^^) i jego portret jak miał 12 lat. Wszystko jest oglądane przynajmniej raz dziennie^^" Jak wspomniałam w poprzednim poście, wiersz opowiada o dzieciństwie Smutnego pana. (Zawsze go tak nazywam...) Tym razem postarałam się bardziej ukazać kolejne etapy i lepiej się czułam pisząc.


Ptak w zbyt małej klatce

Najpierw, niczym maleńkie łapki pisklątka
Maleńkie stópki dziecka po domu tupały
Jednak, gdy ku ojcu się zbliżyły
Natychmiast maleńskie rączki drżały
Oczy koloru nieba morze łez wylały

Porcelanowa twarzyczka spoglądała na twarz pięknej kobiety
Pierwszej, która urodę po matce odziedziczyła
Twarzyczka dziecka, niczym lalka, spogląda na starszą od siebie dziewczynkę
Czemuż to dzieci z rodzicami się nie bawią, jeno same czy z niańkami?
Tak już jest w świecie, w którym miłość nie ma prawa istnieć

Na malutkie nóżki trzeba kupować coraz większe buciki
Porcelanowa twarzyczka rośnie bardzo szybko
Maluczka główka nabijana jest wiedzą
Jakże przydatną, lecz jakże też smutną
Nie taką, jakiej pragneło by wielkie serce tej porcelanowej laleczki

Jakież to piórka wyrosną w klatce trzymanemu pisklakowi?
Na razie wciąż złoty puch go pokrywa
Jednak ten, który raj w klatkę zamienił
Pragnie, by pióra wyrosły ostre
I czarne jak noc

Jednak jasne palce przewracają stronice ksiąg zakazanych
A jaśminowe wargi przyciskają się do chłodnej stali fletu
Jakże to złe w mniemaniu tego, który w złotej klatce zamknął wolne pisklę!
Lecz jakże piękne dla tych, którzy słyszą trzepot pierwszych piórek
Lecz, na jaki kolor się zabarwią?

Skrzydła już ledwie w klatce się mieszczą
Lecz pióra kolor wciąż mają niestały
Porcelanowa twarz smutku pełna
A oczy łzami wypełnione spoglądają z tęsknota w niebo
Klatka stała się zbyt ciasna

Oczy pełne błękitu niczym nieboskłon odległy
Górnolotne słowa z ksiąg zczytują
Jasne palce niczym bielutkie chmurki, po srebrnym instrumencie przebiegają
Czy to jest zbrodnią? Piękno i wspaniałość podziwiać?
W domu rządzonym przez pozbawione uczuć istnienie...

I inny podleciał ptak ku klatce
Otworzył jej zamek, wypuścił dorosłe już pisklę
Jednak nie poleciał za nim
Chronić go chciał jak najlepiej potrafił
Lecz znalazł się ktoś, kto wydał marzenia, by samego siebie chronić

Skrzydła latać nienawykłe szybko frunąć przestały
Ptak ledwie na wolność wypuszczony wpadł w sidła zła
I ten, który więził go tak długo
Teraz znał prawdę całą
Strach od zawsze trzymany w sercu ustom nakazał wydać przyjaciół

I, gdy znów w klatce się znalazł pióra poszarzały nieco
Jasne palce w okół innej stali zaplecione zostały
Kraty... Jakże odrażające... Jakże zasmucające
A niebo przepowiadało rychły koniec i zniszczenie
Koniec złudzeń, zniszczenie marzeń

I wkrótce oczy, które widziały słowa prawdy, nie tylko iluzji
Ujrzały najgorszy w życiu obraz
Porcelanowe ciało upadło widząc jak odchodzą marzenia
Serce rozbiło się na tysiące kawałków
Ptak w klatce czernią się okrył

I teraz, bez serca, lalka porcelanowa jedynie powtarza ruchy marionetek
Gdy nie ma już marzeń, gdy nie ma miłości, umysł zapychany jest obowiązkami
A ten, który zniszczył wszystko, co piękne
Sam sobie gratuluje
Spełnienia swym marzeń o idealnej lalce

10 komentarzy:

  1. Piękne. Nie wiem co powiedzieć. Widać, że czułaś się lepiej, bo przeszłaś samą siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego dzieciństwo jest takie idealne do wierszy. Pełne smutku i utraconej nadziei. Myślisz, że byłby szczęśliwy w innej rodzinie? Szkoda, że nie da się cofnąć do niego i go stamtąd zabrać. Adoptować jak był mały, uczyć go, dbać o niego... I wychować na geniusza, którym się urodził, jednak poznającego świat sercem, nie niszczącego rozumem...

      Usuń
    2. Gdyby nie głupota jego ojca, mógłby być szczęśliwy w swojej rodzinie.

      Usuń
    3. Masz rację... Najchętniej jego ojcu wyjęłabym wnętrzności, bez jakiegokolwiek znieczulenia, budząc go, gdy tylko straciłby przytomność z bólu, by cały czas był świadomy swej winy i kary, cały czas czuł ból nie do opisania. A gdy umierałby już z powodu upływu krwi zgniotłabym jego serce na jego oczach, bo ujrzał koniec jedynego życia na jakim mu zależało.

      Usuń
    4. ... Czemu ja to sobie musiałam wyobrazić?! Teraz mi niedobrze....

      Usuń
    5. A mnie ten widok uszczęśliwia... To jest mniej obrzydliwe niż np. kopulacja, czyż nie?

      Usuń
    6. Ale...Co innego dawać życie, co innego wypruwać komuś flaki... Chociaż to pierwsze też jest obrzydliwe....

      Usuń
    7. Masz całkowitą rację. Tu i tu musisz wniknąć w głąb ciała, a potem coś z niego ktoś wyjmuje. Tylko różnica czy otwór jest naturalny, narzędzia i efekt. A on chyba lubował się w tematach pokrewnych tym obu.

      Usuń
    8. Nuu...Nie chcę nawet o tym myśleć...

      Usuń
    9. Ja też... Ale kilka spraw zrobił dobrze... Dzieci... Ale potem je popsuł.

      Usuń