Ten, który skrywa
zbyt wiele
Część IX
Choć
znika tak wiele, musi pojawić się jeszcze więcej. Dni mijały jak zawsze, choć
nieco weselej, gdy pojawiła się nadzieja na poprawę życia. Najmłodszy spośród
błękitnookiej rodziny czuł się już nieco lepiej. Może wciąż wyglądał raczej jak
szkielet w gabinecie biologicznym niż jak każdy zwykły chłopiec, ale im dłużej
był z bratem, tym częściej się uśmiechał. Również zielonookiego zaczynał nazywać
braciszkiem. Bardzo się do niego przywiązał i chciał, był on z nimi jak
najdłużej.
Chłopiec
nie płakał, gdy oni wracali do domów, wiedział, że wkrótce to on pojawi się
znów w swym własnym, a raczej dzielonym z bratem pokoju. Gdy wyglądał przez
okno, gwiazdy pokazywały mu nowe marzenia. Gdy zasypiał, śnił o wspólnych
wycieczkach rowerowych. Ale już nie tylko z braciszkiem. Gdzieś tam, może nieco
z tyłu i niezauważenie, pojawiały się smutne, zielone oczy. Chciał, by te oczy
błyszczały kiedyś radością. Stało się to jego marzeniem, wrócić do domu i
sprawić, by wszycy się uśmiechali, a zwłaszcza nowy braciszek. Zastanawiał się
jak bardzo Francis go lubił. Był może jeszcze zbyt mały, by wszystko zrozumieć,
ale widział, że patrzy na niego trochę jak rodzice na siebie nawzajem. A
zielonooki tak słodko się wtedy rumienił. Mimo tego co widział, mimo tego, co
się stało, chłopiec nie tracił nadziei. I choć każdego dnia zauważał, że
kolejne łóżko szpitalne pozostawało puste, choć nikt nie został wypisany, to
spoglądał w niebo i uśmiechał się delikatnie, jakby żegnał dusze tych, którzy
odeszli.
W tym
czasie zielonooki zaczął zdobywać informacje na temat tego, gdzie teraz mógł
być jego brat. Od dawna go nie widział, nie miał o nim żadnych wieści. Pragnął
ujrzeć go znowu, teraz, nim będzie za późno. Zastanawiał się czy on również się
zmienił. Zapewne był wyższy, silniejszy niż zazwyczaj. On zawsze szybko rósł
i dużo jadł. Miał nadzieję, że nie skończyło się to nadwagą czy innymi wadami.
Ale w pewnym sensie nie mogło, bo chłopiec zawsze był żywym srebrem. Wszędzie
było go pełno, więc nie było możliwości, by nie spożytkował swojej energii.
Zaś
błękitnooki spoglądał spokojnie w przyszłość. Jego brat zdrowiał i teraz było
to pewne, że niedługo wszystko się ułoży. Widział też oczy koloru mchu,
wypełnione nową nadzieją. Czuł, że ich los na pewno zmierza w dobrą stronę. Nie
było możliwości, by stało się cokolwiek złego. I on to wiedział. Pomagał swemu
przyjacielowi, kontaktował się z bratem na ile tylko był w stanie. Również odnowił,
oziębłe ostatnimi czasy stosunki z resztą przyjaciół. Zdawało się, że wszystko
będzie już tylko jasną ścieżką.
Lecz
wkrótce miało nastąpić wiele zmian, wielki przełom. Jak wiele zmieni się na
lepsze, a jak wiele na gorsze? Tego nie wie nikt. Lecz nie wolno bezczynnie
czekać na to, co przyniesie los. To my tworzymy nasze przeznaczenie i nikt go
za nas nie zmieni.
[ Poprawione przez Megumi/Milka]
[ Poprawione przez Megumi/Milka]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz