Kiedyś mi ulegniesz
Choć
wiedziałem, że nigdy nie spędziłeś ze mną nocy, to wciąż budząc się rano,
miałem nadzieję, by ujrzeć Cię obok. Puste miejsce w łóżku, było zbyt zimne,
chciałem, byś to właśnie Ty je ogrzał. Czemu? Sam nie wiem. Mogłem sprawić, by
co noc był tu ktoś inny, jednak nie chciałem nikogo, oprócz Ciebie. Może
dlatego, że Ty byłeś wyjątkowy. Na Ciebie nigdy nie wystarczył słodki uśmiech i
czułe słówka. Ty wtedy się wściekałeś. Nie potrafiłem tego rozgryźć.
Od
dawna chciałem, byś należał do mnie, tylko i wyłącznie do mnie. Jak wiele razy
próbowałem Cię zdobyć? Sam już nie zliczę. Jednak to bardzo bolało, gdy
widziałem Twój smutek. A tym bardziej, gdy był on spowodowany przeze mnie. Tak
trudno było Cię zrozumieć, ukrywałeś każde uczucie, każdą emocję. Nie mogłem
więc wyczytać, kiedy robię jeden krok za daleko. Lecz po przekroczeniu granicy
nie było już odwrotu.
Patrzyłem
w Twe oczy. Były tak odległe, zakryte mgłą tajemnicy. Patrzyłeś w nieznany mi
punkt. I choć byłeś tak blisko, choć byłeś na wyciągnięcie ręki, nie mogłem Cię
dotknąć, nie przy nich wszystkich. A nigdy nie pozwoliłeś mi zbliżyć się do
Ciebie w samotności. Byłeś zbyt władczy, zbyt niedościgniony. Nie pozwoliłeś
nikomu przejąć nad sobą kontroli. A ja byłem zbyt uparty, by poddać się Tobie,
choć wtedy mógłbym być tak blisko. A może Ty myślałeś o tym samym? Lecz byłeś
równie dumny.
Marzyłem,
byś patrzył tylko na mnie. Nie wiedziałem jednak, jak miałem to zrobić. Mogłem
przecież chwycić Twój podbródek i skierować Twą twarz ku mnie. Lecz wtedy Ty
zamykałeś oczy, nie patrzyłeś na mnie. Nawet, jeśli mogłem mieć Cię na
własność, posiąść to, czym naywali Cię ludzie, Twą zewnętrzną powłokę, nigdy
nie mogłem zdobyć Ciebie, Twego serca, myśli i uczuć.
Jak
wiele razy wyrzucałem sobie, gdy znów raniliśmy siebie nawzajem. Gdybym tylko
mógł, gdybym tylko potrafił, sprawić, że poddasz się mi bez oporów, jakie to
życie byłoby łatwe! Lecz, choć na innych wystarczył jedynie uśmiech, Ciebie nie
można było zdobyć nawet całym światem. Ty byłeś największym skarbem, bezcennym,
którego nie mogłem kupić w zamian za wszystko inne. Lecz jeśli miałbym
przypłacić życiem jeden dzień, gdy będziesz mi uległy, umarłbym z uśmiechem na
ustach, patrząc w Twe bezkresne oczy.
Więc co
dzień, znów staram się zbliżyć do Ciebie, choć wciąż mnie odpychasz. Boję się,
że kiedyś ktoś inny Cię zabierze. Może po prostu nie jestem godzien, by zdobyć
właśnie Ciebie? Więc teraz znów znajdę kogoś, kto na chwilę zajmie Twe miejsce
i wciąż będę czekał, aż mi ulegniesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz